Skip to content

Wielkie Chiny -- rozwój i upadek

1353637383941»

Komentarz

  • @los powiedział(a):
    Nie. Z Azjatów na podbój świata ruszyli tylko Persowie, Arabowie, Turcy i Mongołowie. Japończycy próbowali ale im nie wyszło. Przez tysiące lat. Z Europejczyków zaś Grecy/Macedończycy, Rzymianie, Wikingowie, Portugalczycy, Hiszpanie, Włosi, Francuzi, Anglicy, Niemcy i Rosjanie. Straszna zaraza zamieszkuje na tym cyplu.

    Nie ruszali dupy, bo byli zajęci rżnięciem się między sobą.

  • O Belgach i Holendrach było wspomnieć.
    Europę zamieszkiwały plemiona/narody bardziej awanturne, ale chyba im przeszło. Może tak jak w przypadku pierwszego imperium europejskiego, dobrobyt i stagnacja elit nieuchronnie prowadzi do uwiądu?
    Co do Chin, to pytanie brzmi jak planują rozwiązać problem ludzi starych i samotnych oraz powiązany z tym, problem braku rąk do pracy. W Chinach mamy obecnie paradoks dużego bezrobocia, zwłaszcza wśród ludzi młodych oraz złych prognoz odnośnie podaży pracowników na rynek. Czy odpowiedzią na to jest automatyzacja/robotyzacja tego nie wiem.

  • ...rusza ten, komu ciasno

  • @ms.wygnaniec powiedział(a):
    O Belgach i Holendrach było wspomnieć.
    Europę zamieszkiwały plemiona/narody bardziej awanturne, ale chyba im przeszło. Może tak jak w przypadku pierwszego imperium europejskiego, dobrobyt i stagnacja elit nieuchronnie prowadzi do uwiądu?
    Co do Chin, to pytanie brzmi jak planują rozwiązać problem ludzi starych i samotnych oraz powiązany z tym, problem braku rąk do pracy. W Chinach mamy obecnie paradoks dużego bezrobocia, zwłaszcza wśród ludzi młodych oraz złych prognoz odnośnie podaży pracowników na rynek. Czy odpowiedzią na to jest automatyzacja/robotyzacja tego nie wiem.

    Może być. Będąc na targach jeszcze kilkanaście lat temu rozmawiałem z jakimś kolesiem, młodym właścicielem fabryki, który chwalił się, że kupił taką mądrą maszynę, że będzie mógł zwolnić wszystkich robotników.

  • @trep powiedział(a):

    @ms.wygnaniec powiedział(a):
    O Belgach i Holendrach było wspomnieć.
    Europę zamieszkiwały plemiona/narody bardziej awanturne, ale chyba im przeszło. Może tak jak w przypadku pierwszego imperium europejskiego, dobrobyt i stagnacja elit nieuchronnie prowadzi do uwiądu?
    Co do Chin, to pytanie brzmi jak planują rozwiązać problem ludzi starych i samotnych oraz powiązany z tym, problem braku rąk do pracy. W Chinach mamy obecnie paradoks dużego bezrobocia, zwłaszcza wśród ludzi młodych oraz złych prognoz odnośnie podaży pracowników na rynek. Czy odpowiedzią na to jest automatyzacja/robotyzacja tego nie wiem.

    Może być. Będąc na targach jeszcze kilkanaście lat temu rozmawiałem z jakimś kolesiem, młodym właścicielem fabryki, który chwalił się, że kupił taką mądrą maszynę, że będzie mógł zwolnić wszystkich robotników.

    Ale tam zaczyna brakować robotników, to jest paradoks, że mają 25% sugerowanego bezrobocia wśród młodych oraz niedobory pracowników. Nie rozumiem tego, bo realne dane są słabo dostępne, a komentarze w Internecie są mocno jałowe. Wiemy, że sporo firm poprzenosiło część produkcji poza Chiny ale nie do końca wiemy dlaczego. Wiemy o potwornych pomysłach transferu majątku, w postaci 'ukrytych' dzieci z surogacji w Japonii czy USA itp.
    Dla mnie jest bardzo dużo kropek ale bez narracji porządkującej.

  • edytowano 6 May

    @ms.wygnaniec powiedział(a):
    O Belgach i Holendrach było wspomnieć.
    Europę zamieszkiwały plemiona/narody bardziej awanturne, ale chyba im przeszło. Może tak jak w przypadku pierwszego imperium europejskiego, dobrobyt i stagnacja elit nieuchronnie prowadzi do uwiądu?
    Co do Chin, to pytanie brzmi jak planują rozwiązać problem ludzi starych i samotnych oraz powiązany z tym, problem braku rąk do pracy. W Chinach mamy obecnie paradoks dużego bezrobocia, zwłaszcza wśród ludzi młodych oraz złych prognoz odnośnie podaży pracowników na rynek. Czy odpowiedzią na to jest automatyzacja/robotyzacja tego nie wiem.

    Nie będą mieli na nic odpowiedzi. Są zbyt ograniczeni, żeby rozwiązać tak skomplikowany problem. Dzisiejsze Chiny to efekt trucizny komunistycznej, połączonej z ograniczającym gorsetem naturalnie ułomnej cywilizcji. Na pewno parę rzeczy im się udało, np. skuteczna depopulacja, której efekty w pełnej kresie będziemy widzieć za jakieś 50 lat. To fakt, myślą pokoleniami do przodu, wizjonerzy ...

    Sukces chiński to zbieg paru okoliczności, taniej siły roboczej, stałego ośrodka decyzyjnego (spójna polityka długofalowa), ogromnego potencjału kradzenia technologii (sprawny aparat państwowy do tego oddelegowany), dobrej organizacji pracy własnej, oraz szaleństwa Zachodu. Tam nie ma żadnej tajemnicy, unikalności, zwykłe rzeźbienie, tworzenie i wykorzystywanie przewag. Oczywiście to wszystko na ogromna skalę.

    A przewagi właśnie się kończą. Oczywiście pojawiły się nowe, ale sztywność karku nie pozwoli im ich wykorzystać. A do tego problemy, których nikt jeszcze nie rozwiązał, nie ma skąd zerżnąć.

  • @JORGE powiedział(a):
    Sukces chiński to zbieg paru okoliczności, taniej siły roboczej, stałego ośrodka decyzyjnego (spójna polityka długofalowa), ogromnego potencjału kradzenia technologii (sprawny aparat państwowy do tego oddelegowany), dobrej organizacji pracy własnej, oraz szaleństwa Zachodu.

    ...i racjonalnej w swoim czasie decyzji USA i bezwładności pewnych układów, które się wytwarzają w efekcie takich decyzji, a teraz czasy się zmieniły na tyle, że i decyzja się zmieniła

  • edytowano 6 May

    Powodem przenoszenia produkcji poza Chiny są pensje. (kolejny raz podkreślam, że moje informacje są stare i mogą być nieaktuale). Około roku 2k1-2k2 rozmawiałem z naszą tłumaczką. Jej chłopak kończył studia i szedł do MS na jakąś podstawową posadę. Dostawał wtedy na rękę 1KUSD. To było nieco mniej, niż polska średnia wówczas. Kilkanaście lat później średnie zarobki robotników na wschodnim wybrzeżu wynosiły 3300PLN. Wtedy w PL robotnicy dostawali coś koło 4K. I jak produkcja syntetyków wciąż była ulokowana w CN, tak już produkcja odzieży, ze względu na koszty, uciekała do Bangladeszu, Laosu itd. Ićcie sobie do najbliższego malla, wejćcie do pierwszej lepszej sieciówki ze szmatami do podłogi i popatrzcie na metki. PRC już tam nie znajdziecie.

    Pierwszy raz byłem w CN w 1992 roku, ostatni w 2k8. Wzrost poziomu życia i poprawa infrastruktury przez te kilkanaście lat był nie do uwierzenia. To był szok.

    Pierwsza podróż samochodem z Ningbo do Shanghai trwała 7h. Jechaliśmy nocą. Kerowca co chwila włanczał długe.
    -- Po co on tak włancza te długe?
    -- Żeby zobaczyć czy nic z przeciwka nie jedzie.

    Dziura na dziurze i dziurą pogania. Kilka lat później był tam już ładny autobahn.

    Z jakejś fabryki mieli nas odwieźć do Shanghai na samolot. Dobierali samochód pod kątem tablic, gdyż w parzyste dni wpuszczali do miasta tylko parzyste blachy i wice wersja.

    Podróż w mieście trwała 1,5h, 2h. Parę lat później były już drogi ekspresowe nadziemne, na słupach. Bezkolizyjne. Węzły komunikacyjne kilku poziomowe. Wystarczyło podjechać do jakegoś skrzyżowania, wjechać na ekspresówkę i nad miastem bez całe miasto w wybrany punkt.

    W ostatnich latach mojej tam aktywności długoś autobahnów zwiększyła się kilkusetkrotnie w st*osunku do pierwszych wizyt. O wieżowcach już nie ma co wspominać.

    Są take żółte kopułki z migającymi na żółto diodkami, ostrzegające przez czymś na drogach. U nasz widziałem je jakeś 15 lat po tym, jak widziałem je w CN. U nasz długie na 5 m. przed przejściem dla pieszych. Tam na odcinkach wielokilometrowych.

    Można by pisać długo. Rowery > motorowery > motocyki > samochody.

    Metra.

    Lotniska - najpierw jakaś pakamera, do samolotu na nogach po płycie. Potem piękne marmurowe pobudynki z rękawami.

    Najpierw CAAC (Chinese Airlines Always Cancelled hehe), notoryczne opóźnienia. Potem luksus, miód malina.

    Lecisz lufthansą, wciskasz taki guzik, którym się wzywa stewardessę. Podchodzi stara niemra i mówi:
    -- Proszę uważać na ten guziczek, żeby go przypadkiem nie nacisnąć.

    Lecisz (interkontynentalnie) chinolem. Wciskasz guziczek. Przychodzi młoda Chinka. Prosisz o piwencjo. Przynosi. Za jakiś czas wciskasz drugi raz a ta przynosi piwencjo i orzeszki.

    Ciuchy, drogi, usługi, elektronika. Ten kraj w ciągu 30 lat miał 30-krotny wzrost PKB.

    Za pierwszym razem jak w Beijing chcieliśmy pójść na obiad, to były tylko państwowe knajpy a na dźwiach był napis, że jest akurat pora obiadu i restauracja jest zamknięta (w sensie, że obsługa pożywa posiłek). Po paru latach setki i tysiące prywatnych knajp wszelkich klas i takich mikroprzybytków na dwa stoliki.

    My wychodziliśmy z komuny i widzieliśmy zmiany, ale te zmiany to jest pikuś w porównaniu z tym, co było tam.

    O czym ja to? Aa, już nie pamiętam. Straciłem wątek, nie szkodzi.

  • @Filioquist powiedział(a):

    @JORGE powiedział(a):
    Sukces chiński to zbieg paru okoliczności, taniej siły roboczej, stałego ośrodka decyzyjnego (spójna polityka długofalowa), ogromnego potencjału kradzenia technologii (sprawny aparat państwowy do tego oddelegowany), dobrej organizacji pracy własnej, oraz szaleństwa Zachodu.

    ...i racjonalnej w swoim czasie decyzji USA i bezwładności pewnych układów, które się wytwarzają w efekcie takich decyzji, a teraz czasy się zmieniły na tyle, że i decyzja się zmieniła

    Jeżeli decyzja była racjonalna to reakcja na zmianę nastąpiła jednak za późno. USA pięknie zapanowały nad Japonią swego czasu, to dawało nadzieję, że w przypadku Chin mają też jakieś trzymanie. Nie wiem czy zwijanie wolnego handlu światowego nie zostało zaczęte przez Trumpa zbyt późno. Gdzieś tak o dekadę.

  • @trep powiedział(a):

    My wychodziliśmy z komuny i widzieliśmy zmiany, ale te zmiany to jest pikuś w porównaniu z tym, co było tam.

    O czym ja to? Aa, już nie pamiętam. Straciłem wątek, nie szkodzi.

    Ale do czego się odnosisz tym wpisem ? Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Chiny stały się potęgą. Dlatego, wg mnie, są śmiertelnym zagrożeniem dla nas. Zagrożeniem, które sami stworzyliśmy.

  • Do pytania MS-a dlaczego produkcja wynosi się z Chin. Trochę popłynąłem. Starszym osobom to się zdarza.

  • @trep powiedział(a):
    Do pytania MS-a dlaczego produkcja wynosi się z Chin. Trochę popłynąłem. Starszym osobom to się zdarza.

    Ale produkcja/montownie części elektroniki też. To jest bardzo śmieszne, bo jednocześnie Chiny, Wietnam i Filipiny to wrogowie oraz najwięksi partnerzy gospodarczy. Taki paradoks.
    Nie wiem, czy przyczyną przenoszenia części produkcji nie jest to prawo, o przejmowaniu fabryk na własność, choć nie wiem, czy jeszcze ono jest.

  • Niepewność polityczna też ma znaczenie. Karmienie Chin to karmienie potwora, który któregoś dnia może nas pożreć, Wietnam i Filipiny raczej tego nie zrobią a wietnamskie i filipińskie dzieci rączki mają równie zręczne jak chińskie.

  • edytowano 6 May

    @los powiedział(a):
    Niepewność polityczna też ma znaczenie. Karmienie Chin to karmienie potwora, który któregoś dnia może nas pożreć, Wietnam i Filipiny raczej tego nie zrobią a wietnamskie i filipińskie dzieci rączki mają równie zręczne jak chińskie.

    I dodatkowo stopień chrystianizacji mają większy, a alfabet przyjemniejszy, gdyż krowa na ten przykład to po chińsku: 牛, po wietnamsku zaś: bò cái

    Taka reflukcja mię naszła: jak mają Chińczycy dobrze grać np. w piłkę, skoro gdy trener krzyczy "Wal lagę na Zenga!" nie wiadomo na kogo grać, bo po murawie trzech Zengów lata? Z takimi Li, Jiang, Hu to samo.

  • Przede wszystkim to Chiny nie mają alfabetu tylko pismo obrazkowe.

  • Najśmieszniejsze, że mają alfabet. Tę tajemnicę ujawniają już na trzeciej lekcji pisania po kitajsku.

  • @trep powiedział(a):
    Do pytania MS-a dlaczego produkcja wynosi się z Chin. Trochę popłynąłem. Starszym osobom to się zdarza.

    Żadne popłynąłem. To było wszak o niedźwiedziu, który raz je, a raz jest jedzony. Choć właściwie o smoku.

  • (Już chyba o tym pisałem):

    Pytałem, wg jakiej kolejności umieszczają nazwiska w książce telefonicznej. Powiedzieli, że wg alfabetu łacińskiego przełożywszy uprzednio krzaki na pinyin. Ponoć kedyś było to wg liczy kresek, z których składa się znak.

    Pinyin, nawet z akcentami, też ssie, gdyż, jak twierdzi grok, takie np. shi ma 13 znaczeń. Pinyin daje możliwość zapisania tylko pięciu czy tam sześciu.

  • loslos
    edytowano 6 May

    Przejdą na pinyin, trzynaście znaczeń to pan Pikuś, angolskie słowa potrafią tych znaczeń mieć więcej (set ponoć ma 430 znaczeń) a i tak jakoś sobie radzą w łacińskim alfabecie, choć z runami było lepiej. Głównym powodem, dla którego nie przechodzą, jest to, że inne dialekty brzmią inaczej a tekst mimo to się rozczyta. Ale presja na putonghua jest mocna, w szkołach jest tylko putonghua a dzieci są okrutnie karane za odezwanie się w lokalnym dialekcie, podobno są telewizje nadające w dialektach ale stopniowo są zamykane. Jak wytrą wszystkie lokalne dialekty (a stać ich na to), przejdą na alfabet łaciński.

  • Z drugi strony badania (nie wiem, co prawda, przez kogo sponsorowane) mówią, że są w stanie przeczytać 10% więcej krzakami niż biali alfabetem.

    Poza tym ja zauważam wielgą przewagę w tym, że Chin nauczy się alfabetu i może szpiegować a nieChin się nie nauczy krzaków i nie będzie szpiegować.

  • @trep powiedział(a):
    Poza tym ja zauważam wielgą przewagę w tym, że Chin nauczy się alfabetu i może szpiegować a nieChin się nie nauczy krzaków i nie będzie szpiegować.

    Ponoć z wymową jest gorzej, bo jak za młodego pacholęcia nie przyzwyczaisz aparatu artykulacji, to już jesteś bez szans. Ponoć podobnie jest ze 'słyszeniem' ale to znam z plotek.

  • Mieliśmy zapisane pewne rozmówki na kartkach razem z akcentami. Jak się to mówiło do kontrahenta, on przy sporej dawce dobrej woli miał jakieś szanse to zrozumieć. Gdy próbowaliśmy coś powiedzieć np. taksówkarzowi, szans na zrozumienie nie było najmniejszych. To jest olbrzymia bariera.

  • @ms.wygnaniec powiedział(a):

    @JORGE powiedział(a):
    Nie wstydzę się niczego co Europa zrobiła, w imię Boga, w imię religii, w imię podbojów, ekspansji i własnych korzyści. Tak trzeba było grać z tym światem.

    Mam trochę inną optykę. Rozwalenie krwawych imperiów z Ameryki Pd jest bardzo OK, ale protestanckie traktowanie Indian w Ameryce Pn, już bardzo nie.
    Wojny opiumowe bardzo nie.
    Działalność Kompanii Wschodnio-Indyjskiej bardzo nie.
    Działalność króla Leopolda w Kongo bardzo nie.
    Jest tego mało, ale jednak trochę jest. Głównie wynikają one z grzechów chciwości i pychy.

    Również z rasizmu. Szczególnie widoczne to było w XIXw. we wspomnianym Kongo belgijskim oraz Niemieckiej Afryce Południowo-zachodniej (obecnie Namibia). A we wcześniejszych wiekach to zarówno u heretyków w Ameryce Północnej, jak i katolików w Ameryce Południowej i na innych kontynentach (np. w koloniach portugalskich w Afryce i Azji)

  • Dla mnie Edenie, rasizm to specyficzna emanacja pychy, nie zasługuje na osobną wzmiankę, bo jest typowa.
    Ameryka Południowa była słabo rasistowska, Indianie masowo przetrwali, sporo mieszanego potomstwa się urodziło, Redukcje Jezuickie też ładnie działały.
    W Ameryce Południowej i Środkowej problemem byli latyfundyści, ale to podpada pod chciwość, więc też nie warte osobnej wzmianki.

  • edytowano 6 May

    Oczywiście - zauważmy, że w Ameryce Południowej znaczny odsetek ludności prezentuje oblicza indiańskie, zaś w takim USA znane osoby (celebryci, aktorzy, muzycy) o takiej prezencji pochodzą prawie bez wyjątku z....Ameryki Południowej lub Środkowej.

    To daje do myślenia,

  • loslos
    edytowano 6 May

    @trep powiedział(a):
    Mieliśmy zapisane pewne rozmówki na kartkach razem z akcentami. Jak się to mówiło do kontrahenta, on przy sporej dawce dobrej woli miał jakieś szanse to zrozumieć. Gdy próbowaliśmy coś powiedzieć np. taksówkarzowi, szans na zrozumienie nie było najmniejszych. To jest olbrzymia bariera.

    No problem, dawałem wielozdaniowe monologi i byłem zrozumiany. Chciałem napisać 'kilkuminutowe' ale to chyba był czas subiektywny, realnie pewnie nie była to minuta. Tony nie są żadnym problemem, zwłaszcza jak się rozpędzisz przy dłuższym zdaniu, to cała wypowiedź układa się w piosenkę. Partykuły, to dopiero przeszkoda nie do przejścia dla białego (wliczając Japończyków). Czytanie, zwłaszcza w epoce AI też nie jest trudne, bo Kitajce mają (tajny) alfabet z 214 liter.

  • Jeśli, z jakegoś powodu, rozhozi się o portugalskie kolonie w Afryce, to zwracam ja uwagie na to, jaki korol skóry mają miejscowu Portugalczycy np. w Angoli, ło.

    Tamtejszy prezydęt, João Lourenço:

    Albo prezydent poprzedni, José Eduardo dos Santos:

    Obaj panowie nazywają się po portugalsku i od urodzenia po portugalsku mówią, gdyż są Portugalczykami, ale ciemnoskórymi. Co innego angolańscy ciemnoskórzy Afroamerykanie, np. Jonasz Savimbi:

    Albo jego kolega z pracy, Izajasz Samakuva:

    Już same oblicza panów Jonasza i Izajasza wskazują na ich wrodzoną afroamerykańskość. Dodajmy, że z pochodzenia są poliglotami, ale ich językiem ojczystym jest umbundu.

  • tajny?

  • Skoro tylko wtajemniczeni wiedzą to tajny.

  • Afro zgoda. Ale co amerykańskiego jest w fizjognomii obydwu panów? ;-)

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.