Cała prawda o DKMS, czyli jak zarobić grube pieniądze na altruizmie
Fundacja DKMS (niemiecka fundacja), która zbiera dane nt. potencjalnych dawców szpiku kostnego zarabia na tym procederze gruuube miliony. Pomijam kwestię tworzenia baz danych z profilami genetycznymi potencjalnych dawców (które to na "czarnym rynku" mogą kosztować następne gruube miliony) zarabia na tym pośrednictwie krocie. Reklamą tego przedsiębiorstwa są hasła odwołujące się do współczucia itd - czyli u przeciętnego Kowalskiego maja wywołać odpowiednie reakcje, które spowodują podanie za darmo swojego kodu genetycznego. Jak widać czyjeś problemy zdrowotne są ważne w momencie, kiedy można na nich zarobić.
Krótki artykuł z netu:
"Kto stoi za dramatycznym apelem Chajzera. Rejestrują ochotników, ale szpik sprzedają za miliony
79 milionów złotych rocznie uzyskała fundacja DKMS z poszukiwania dawców, sprzedaży szpiku i limfocytów, przekazanego później chorym osobom. Tego wyjaśnienia zabrakło w głośnej akcji Filipa Chajzera o rejestrowanie się potencjalnych dawców szpiku.
Apel znanego dziennikarza wywołał wielkie poruszenie. Przywołał on ściskającą za serce historię 9-letniego Karola, chorego na ostrą białaczkę szpikową. Wymaga przeszczepu, jednak ma rzadki genotyp. Mimo sprawdzenia w bazach danych 27 mln ochotników na całym świecie okazało się, że w tej chwili nie ma dla niego dawcy. Filip Chajzer zaapelował, że każdy kto w dniu jego urodzin rejestruje się jako dawca dostanie kawałek tortu. A nuż, cudownym zbiegiem okoliczności znajdzie odpowiednia osoba. I rzeczywiście był odzew, na imprezie w Pałacu Kultury i nauki pojawiło się 163 nowych dawców, przez Internet około 5000 osób poprosiło o pakiety rejestracyjne.
Dodajmy, że to sukces, ponieważ każdy potencjalny dawca może przyczynić się do wyleczenia kogoś chorego. Nie padło jednak wyjaśnienie, co dokładnie stanie się z danymi ochotników. Chociaż DMKS jest fundacją i organizacją pożytku publicznego to działa niczym komercyjna firma. Tworzy największą w Polsce bazę dawców, opisując parametry krwi i dane z genotypu. Na tej podstawie można dobrać choremu kogoś o podobnych cechach i w efekcie przeszczepić szpik, komórki krwiotwórcze itd.
Biznes w interesie chorego
Kiedy zgłasza się chory, zaczyna się biznes, za który DKMS wystawia rachunek z marżą. Sprawdzenie i typowanie dawcy z rejestrów DKMS przyniosło fundacji 7,5 mln złotych. W przypadku zgodności zaczyna się najdroższa procedura - pobrania szpiku od dawcy, opieka nad nim, transport materiału przeszczepowego do chorego. W tym dziale przychody DKMS wyniosły 71 mln. Wprawdzie płaci za to państwowa instytucja Poltransplant, a nie rodzina chorego, ale tak ustawiony system generuje gigantyczne profity. Ze sprawozdania za 2016 rok wynika, że zysk z działalności gospodarczej DKMS wynosi 44 mln złotych.
Dysponując milionowym kapitałem DKMS w ciągu niespełna 10 lat stał się największą bazą dawców szpiku w Polsce. Pozostałe kilkanaście rejestrów (tutaj pełna lista) działających m.in. przy publicznych szpitalach, centrach krwiodawstwa nie są w stanie przeznaczać 7 mln zł rocznie na marketing - a taką kwotę znajdujemy w wydatkach DKMS.
Na pytanie z czego wynika przyjęty model komercyjny DKMS odpowiada, że z obowiązujących w Polsce przepisów, cytując ustawy i rozporządzenia i zezwolenie Ministra Zdrowia. - Pragnę podkreślić, że Fundacja DKMS jest organizacją non profit i organizacją pożytku publicznego działającą w interesie najwyższego dobra, jakim jest ludzkie życie. Jedynym i najważniejszym celem Fundacji jest pomoc chorym na nowotwory krwi i tylko temu poświęcona jest nasza działalność - odpowiada Magdalena Przysłupska, rzecznik DKMS. Dodaje, że zysk jest przeznaczany na cele statutowe organizacji. Nie podaje jednak stawek za procedury oraz marży. Zapewnia, że koszty są takie same jak w innych ośrodkach.
Kontrowersyjna polityka fundacji
Można powiedzieć, a niech sobie zarabiają ile, chcą skoro dzięki ich rejestrowi możliwe były przeszczepy szpiku dla 200 osób (dane o pobraniach szpiku BM za 2016 rok). Gdyby nie kontrowersje i udowodniony przed sądem zarzut "turystyki transplantacyjnej".
Kilka lat temu w programie „Misja Specjalna” w TVP ujawniono, że dane dawców szpiku zarejestrowanych przez DKMS Polska są przekazywane do Centralnego Narodowego Niemieckiego Rejestru Dawców (ZKRD), o czym dawcy nie byli informowani. Następnie polscy dawcy szpiku, byli wywożeni na pobranie do niemieckiej kliniki. Taka praktyka zawyżała rachunek za koszty pobrania. Przed kamerą skrytykowała to prof. Sławomira Kyrcz-Krzemień, kierująca wówczas Kliniką Hematologii i Transplantacji Szpiku w Katowicach. Fundacja DKMS poczuła się urażony krytyką, podała profesor do sądu.
W 2013 roku sąd nie tylko oddalił powództwo, ale określił traktowanie dawców szpiku jako organizowanie turystyki transplantacyjnej. Sprawę obszernie relacjonował serwis wPolityce.pl . Według przytoczonego uzasadnienia wyroku: "podróże transplantacyjne stają się turystyką transplantacyjną, jeżeli wiążą się z handlem organami lub komercją transplantacyjną, albo jeśli źródła, mające zapewnić przeszczepy pacjentom spoza kraju osłabiają możliwości danego kraju do zapewnienia usług transplantologicznych na własnym terytorium. W ocenie Sądu działalność strony powodowej, która właśnie dopuszczała możliwość pobrań tylko i wyłącznie zagranicą osłabia możliwości polskiego kraju do zapewnienia usług transplantologicznych".
Czy 9-letni Karol dzięki akcji znajdzie dawcę? Tego DKMS nie potrafi dziś stwierdzić. Szansę znalezienie potencjalnego dawcy wynoszą przeciętnie 1 : 20 000. W praktyce oznacza, że ktoś gości zaproszonych na urodziny Filipa Chajzera musiałby trafić piątkę w totka."
https://wiadomosci.wp.pl/kto-stoi-za-dramatycznym-apelem-chajzera-rejestruja-ochotnikow-ale-szpik-sprzedaja-za-miliony-6192639835367553a
Cóż, teraz każdy tzw. Honorowy Krwiodawca przed oddaniem krwi musi podpisać dokument na to, ze jego niewykorzystaną krew pozwala przerobić na osocze i inne. Jeśli tego nie podpisze to nie pobiorą mu krwi. Litr osocza kosztuje około 500 zł, a dawca dostaje kilka czekolad i ewentualnie dzień zwolnienia z pracy.
Krótki artykuł z netu:
"Kto stoi za dramatycznym apelem Chajzera. Rejestrują ochotników, ale szpik sprzedają za miliony
79 milionów złotych rocznie uzyskała fundacja DKMS z poszukiwania dawców, sprzedaży szpiku i limfocytów, przekazanego później chorym osobom. Tego wyjaśnienia zabrakło w głośnej akcji Filipa Chajzera o rejestrowanie się potencjalnych dawców szpiku.
Apel znanego dziennikarza wywołał wielkie poruszenie. Przywołał on ściskającą za serce historię 9-letniego Karola, chorego na ostrą białaczkę szpikową. Wymaga przeszczepu, jednak ma rzadki genotyp. Mimo sprawdzenia w bazach danych 27 mln ochotników na całym świecie okazało się, że w tej chwili nie ma dla niego dawcy. Filip Chajzer zaapelował, że każdy kto w dniu jego urodzin rejestruje się jako dawca dostanie kawałek tortu. A nuż, cudownym zbiegiem okoliczności znajdzie odpowiednia osoba. I rzeczywiście był odzew, na imprezie w Pałacu Kultury i nauki pojawiło się 163 nowych dawców, przez Internet około 5000 osób poprosiło o pakiety rejestracyjne.
Dodajmy, że to sukces, ponieważ każdy potencjalny dawca może przyczynić się do wyleczenia kogoś chorego. Nie padło jednak wyjaśnienie, co dokładnie stanie się z danymi ochotników. Chociaż DMKS jest fundacją i organizacją pożytku publicznego to działa niczym komercyjna firma. Tworzy największą w Polsce bazę dawców, opisując parametry krwi i dane z genotypu. Na tej podstawie można dobrać choremu kogoś o podobnych cechach i w efekcie przeszczepić szpik, komórki krwiotwórcze itd.
Biznes w interesie chorego
Kiedy zgłasza się chory, zaczyna się biznes, za który DKMS wystawia rachunek z marżą. Sprawdzenie i typowanie dawcy z rejestrów DKMS przyniosło fundacji 7,5 mln złotych. W przypadku zgodności zaczyna się najdroższa procedura - pobrania szpiku od dawcy, opieka nad nim, transport materiału przeszczepowego do chorego. W tym dziale przychody DKMS wyniosły 71 mln. Wprawdzie płaci za to państwowa instytucja Poltransplant, a nie rodzina chorego, ale tak ustawiony system generuje gigantyczne profity. Ze sprawozdania za 2016 rok wynika, że zysk z działalności gospodarczej DKMS wynosi 44 mln złotych.
Dysponując milionowym kapitałem DKMS w ciągu niespełna 10 lat stał się największą bazą dawców szpiku w Polsce. Pozostałe kilkanaście rejestrów (tutaj pełna lista) działających m.in. przy publicznych szpitalach, centrach krwiodawstwa nie są w stanie przeznaczać 7 mln zł rocznie na marketing - a taką kwotę znajdujemy w wydatkach DKMS.
Na pytanie z czego wynika przyjęty model komercyjny DKMS odpowiada, że z obowiązujących w Polsce przepisów, cytując ustawy i rozporządzenia i zezwolenie Ministra Zdrowia. - Pragnę podkreślić, że Fundacja DKMS jest organizacją non profit i organizacją pożytku publicznego działającą w interesie najwyższego dobra, jakim jest ludzkie życie. Jedynym i najważniejszym celem Fundacji jest pomoc chorym na nowotwory krwi i tylko temu poświęcona jest nasza działalność - odpowiada Magdalena Przysłupska, rzecznik DKMS. Dodaje, że zysk jest przeznaczany na cele statutowe organizacji. Nie podaje jednak stawek za procedury oraz marży. Zapewnia, że koszty są takie same jak w innych ośrodkach.
Kontrowersyjna polityka fundacji
Można powiedzieć, a niech sobie zarabiają ile, chcą skoro dzięki ich rejestrowi możliwe były przeszczepy szpiku dla 200 osób (dane o pobraniach szpiku BM za 2016 rok). Gdyby nie kontrowersje i udowodniony przed sądem zarzut "turystyki transplantacyjnej".
Kilka lat temu w programie „Misja Specjalna” w TVP ujawniono, że dane dawców szpiku zarejestrowanych przez DKMS Polska są przekazywane do Centralnego Narodowego Niemieckiego Rejestru Dawców (ZKRD), o czym dawcy nie byli informowani. Następnie polscy dawcy szpiku, byli wywożeni na pobranie do niemieckiej kliniki. Taka praktyka zawyżała rachunek za koszty pobrania. Przed kamerą skrytykowała to prof. Sławomira Kyrcz-Krzemień, kierująca wówczas Kliniką Hematologii i Transplantacji Szpiku w Katowicach. Fundacja DKMS poczuła się urażony krytyką, podała profesor do sądu.
W 2013 roku sąd nie tylko oddalił powództwo, ale określił traktowanie dawców szpiku jako organizowanie turystyki transplantacyjnej. Sprawę obszernie relacjonował serwis wPolityce.pl . Według przytoczonego uzasadnienia wyroku: "podróże transplantacyjne stają się turystyką transplantacyjną, jeżeli wiążą się z handlem organami lub komercją transplantacyjną, albo jeśli źródła, mające zapewnić przeszczepy pacjentom spoza kraju osłabiają możliwości danego kraju do zapewnienia usług transplantologicznych na własnym terytorium. W ocenie Sądu działalność strony powodowej, która właśnie dopuszczała możliwość pobrań tylko i wyłącznie zagranicą osłabia możliwości polskiego kraju do zapewnienia usług transplantologicznych".
Czy 9-letni Karol dzięki akcji znajdzie dawcę? Tego DKMS nie potrafi dziś stwierdzić. Szansę znalezienie potencjalnego dawcy wynoszą przeciętnie 1 : 20 000. W praktyce oznacza, że ktoś gości zaproszonych na urodziny Filipa Chajzera musiałby trafić piątkę w totka."
https://wiadomosci.wp.pl/kto-stoi-za-dramatycznym-apelem-chajzera-rejestruja-ochotnikow-ale-szpik-sprzedaja-za-miliony-6192639835367553a
Cóż, teraz każdy tzw. Honorowy Krwiodawca przed oddaniem krwi musi podpisać dokument na to, ze jego niewykorzystaną krew pozwala przerobić na osocze i inne. Jeśli tego nie podpisze to nie pobiorą mu krwi. Litr osocza kosztuje około 500 zł, a dawca dostaje kilka czekolad i ewentualnie dzień zwolnienia z pracy.
1
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Substancje odczlowiecze ratujące życie to nie akcje ani kredyt we frankach. Wolę, żeby łańcuch chłodniczy nie został przerwany.
I nie chce żeby moje dane genetyczne fruwały po świecie , bo przechowaniem i przeszukiwaniem zajmuje sie wolontariusz, który powie o tym jutro napięcie ze znajomymi.
Popatrzcie jak chronione sa dane o zdrowiu i chorobie polityków. W Polsce kiedyś i dziś. W USA mieszkańcy nie znali, że prezydent jeździ na wózku i ze ma kochankę. Choć o kochance moze w innym wątku.
Dlaczego Caritas bierze pieniądze/ ma kontrakt za prace np. Stacji obsługi?
Wtedy nikt nie mógłby handlować tymi danymi
Na DKMS tez sie nabralismy, jak mama miala bialaczke to cala rodzina im swoje DNA wyslala. Jesli juz to lepiej gdzie indziej sie zarejestrowac, chocby dlatego ze DKMS to a) Niemcy i b) wiecej sobie licza z NFZ potem.
DKMS reklamował się Nergalem, pamiętacie?
http://www.radiokrakow.pl/wiadomosci/krakow/wielka-akcja-slinienia-patyczkow-zarejestruj-sie-w-bazie-dawcow-szpiku-kostnego/
A co do dawców szpiku to lat temu z piętnaście zapisałem się do fundacji Urszuli Jaworskiej która to fundacja m.in zajmuje się rejestracja potencjalnych dawców szpiku. Ale nie mam pojęcia o strukturze tego przedsięwzięcia.