Po 18-miesięcznem przebywaniu w Heliopolis, Józef i Marja zmuszeni byli opuścić to miejsce, częścią dla braku zarobku, częścią dla ciągłych prześladowań, jakich tam doznawali. Przybyli do miasta Matarea. Tu Józef znalazł zajęcia, budował domy z galerjami, dla siebie zaś, Marji i maleńkiego Jezusa urządził mieszkanko w miejscu samotnem. Później, kiedy społeczność żydów i pogan nawróconych zgromadziła się około św. Rodziny, kapłani odstąpili im małą świątynię. Józef uczynił z niej synagogę i był głównym przełożonym zgromadzenia; uczył śpiewać psalmy, bo niemal wszyscy zapomnieli religijne obrzędy swych ojców.
Marja dogodną im była w wykonywaniu rozmaitych robót kobiecych, lecz tylko potrzebnych do ceremonij religijnych. Strojów modnych, wykwintnych, podniecających próżność i chełpliwość, nie podejmowała nigdy pomimo niedostatku i obelg, jakich Jej nie szczędziły pyszne niewiasty.
Józef i Marja byli z początku w Matarei w nader przykrem położeniu. Brakowało im drzewa i wody do picia. Św. Rodzina musiała poprzestać na zimnych pokarmach. Wkrótce Józef znalazł pracę, oporządzał i odnawiał chaty, ale mieszczanie obchodzili się z nim jak z niewolnikiem, a niekiedy nawet nie oddawali mu zasłużonej płacy.
Oprócz nielicznych wyjątków, doznawali Marja i Józef w Egipcie miłego przyjęcia. I nie dziw, gdyż mieli ze sobą Jezusa, w którego reku serca wszystkich ludzi. Nie mogli się mieszkańcy nasycić widokiem Jezusa, a bogobojny żywot Józefa św. przejmował ich szacunkiem.
Jakkolwiek Egipcjanie w obecności Najświętszej Rodziny doznawali jakiegoś niewypowiedzianego wzruszenia, atoli nie uwierzyli w Boskie posłannictwo Jezusa Chrystusa: godzina wiary jeszcze wówczas dla nich nie wybiła. Chwila nawrócenia się zupełnego do Boga jest tajemnicą w życiu pojedyńczego człowieka, jak i całych narodów.
Podziwiajmy gorliwość św. Józefa o chwałę Bożą, o dobro bliźnich, ale zarazem i naśladujmy. Nie dość, że sami unikamy gzechów, lecz nadto starajmy się i drugich od nich odwieść. Dusza w łasce poświęcającej jest tak piękna, że gdyby stanęła w całej swej chwale, zaćmiłaby słońce swym blaskiem, zaś przez grzechy staje się podobną do szatana.
Gdy jedna siostra zakonna Palmerja przez zazdrość ku św. Katarzynie Seneńskiej, pomimo różnych oznak okazywanych jej przez Świętą, gniewała się na nią i gdy trzy dni konając, nie mogła umrzeć, św. Katarzyna gorąco się modliła, aby jej Bóg serce odmienił. Wreszcie chora przyszła do siebie, przeprosiła św. Katarzynę i przyjąwszy święte Sakramenta, Bogu ducha oddała. Pan Bóg objawił św. Katarzynie piękność i jasność duszy onej, która zginąć miała i mówił potem do spowiednika: Ojcze mój, byś widział piękność duszy błogosławionej po śmierci, stokroćbyś umrzeć dla jednego człowieka zbawienia nie żałował.
Św. Paweł powiada o pomocnikach swoich w pracy apostolskiej, że imiona ich zapisane są w księdze żywota. (Filipens. 4. 3). I sam też opierał nadzieję swoją na on wielki dzień sądu, jedno że wiele dusz pozyskał Chrystusowi. Albowiem, mówi, któraż jest nadzieja nasza... albo korona przechwalania? Izali nie wy przed Panem naszym Jezusem Chrystusem jesteście na przyjście Jego? Albowiem jesteśmy pomocnikami Bożymi, mówi Apostoł. Nie wiem, powiada jeden pisarz kościelny (Ryszard od św. Wiktora): jakiejby człowiek mógł większej łaski dostąpić na tej ziemi, jak gdy go Bóg powoła do tego, by za sprawą jego ludzie źli stawali się dobrymi i niwolnicy szatana przemieniali się w Synów Bożych.
Św. Józef nietylko, żyjąc na ziemi, chciał jak najwięcej dusz pociągnąć do Boga, ale jeszcze i teraz jest pomocnikiem misjonarzy, o czem nas niech przekona list Ojca Baur'a.
Było to w roku 1880. Wtedy potrzebna nam była jedna stacja między Bagamoyo a Monde. Wybrałem się więc w drogę, aby wyszukać stosowne miejsce i założyć wioskę chrześcijańską. Towarzyszył mi O. Machon. Poleciłem podróż moją opiece św. Józefa, --- on miał nas bronić i strzec. Podróż wypadła 19 marca. Odprawiwszy Msze św. na Jego cześć, wyruszyliśmy ku Udonowi, tak nazywa się, okręg należący do Mondera, zamieszkały przez ubogą, dziką ludność bałwochwalczą i ludożerczą. Niezjedli nas --- to prawda, ale dość często musieliśmy słuchać komplementów, że smacznie wyglądamy, że gdybyśmy pozwolili, toby naszych tragarzy chętnie skosztowali. Gdy zaś oświadczyliśmy nasz zamiar, że się chcemy osiedlić, wprost się nam sprzeciwiano, nie robiąc żadnej nadziei na ustępstwa. Rzekłem więc do św. Józefa: Tyś moim wodzem. Tyś nam wskazał, jak mamy Twego boskiego wychowanka uwielbiać i Tyś wskazał, że Bóg w swych wyrokach wybrał to miejsce, aby tu ratować te biedne dusze pogańskie. Czyń teraz jak ci się podoba; my wrócimy tu wtedy dopiero, gdy wszystko będzie na założenie stacji misyjnej przygotowane. Potem ruszyliśmy dalej, nie wiedząc dokąd iść, błądziliśmy od wioski do wioski, aż wreszcie rankiem we wielki tydzień przybyliśmy do królika, nazwiskiem Kingaru. Wioska nazywa się Mandera.
Skoro na Kingaru zobaczył, stanął, cofnął się w tył, krzyknął i znów parzył na nas, a im dłużej nas obserwował, tem jawniej okazywał swoje zdziwienie, wreszcie zawołał: Słuchajcie mię, słuchajcie! Tej nocy, ale nie wiem czy we śnie, czy na jawie, ujrzałem pięknego starca, który mnie ruszał, jakby mię chciał obudzić i mówił: Kingaru, patrz, oto idą do ciebie dwaj biali z małą karawaną; podejmij ich gościnnie i daj im wszystko, co sobie będą życzyli. A tymi białymi, to jesteście wy, wy dwaj, ty i ty, was widziałem. A! co to jest?
I nie przypuściwszy nas do słowa, zawołał ludzi ze wsi i mówił do nich: Patrzcie, to ci dwaj biali, których mi tej nocy dobry starzec pokazywał, jak wam to opowiedziałem, przypatrzcie się im.
Ludzie patrzyli na nas zdziwieni. My zaś znaleźliśmy klucz do rozwiązania tajemnicy: Św. Józef tu dla nas pracował, dziękowaliśmy mu z całego serca i prosiliśmy, aby nas w tej sprawie do końca nie opuszczał. Skoro się obecni nieco uspokoili, objawiłem Kingaru cel naszego przybycia i prosiłem go o miejsce pod budowle w jego wiosce.
Wszystko, co mam, do was należy --- rzekł dobry naczelnik --- mój dom, moje pole, moi poddani do was należą. Bierzcie co chcecie, a zostańcie przy mnie.
Zostaliśmy tu przez 8 dni, tu święciliśmy Wielkanoc... Podczas tego Kingaru starał się wszelkimi sposobami okazać nam swoją miłość; umieścił nas w jednym ze swoich domów, dostarczył nam owiec, drobiu i t. d. Obrawszy miejsce pod dom, odjechaliśmy; ale naczelnik, który pewnie należał do tych wybranych, którym Bóg, według św. Tomasza z Akwinu, anioła swego posyła, aby bez chrztu nie umierali, ten dobry naczelnik towarzyszył nam aż do Udon.
W 14 dni potem odwiedził on nas w Bagamoyo, a gdy nadszedł czas do rozpoczęcia dzieła, przybył on do nas z wielką liczbą tragarzy, aby misjonarzom towarzyszyć i zabrać ich rzeczy. Ta jego przychylność, miłość dla nas nie stygła odtąd ani na chwilę. Stara się co może o rozszerzenie dzieła misyjnego sam i swoich ludzi do tego nakłania.
Oto co uczynił św. Józef dla Mandera. Cześć mu i dziękczynienie! (Sendbt. d. hl. Jos. Febr. 1883). Praktyka
Naśladuj Najśw. Rodzinę budując bliźnich dobrym przykładem, mianowicie w okolicznościach trudnych, gdy się trzeba będzie powodować heroiczną miłością, aby bliźniemu krzywdę, którą ci może wyrządzi, nietylko z serca przebaczyć, ale jeszcze dobrem za złe odpłacić. Najśw. Marja i Józef nie wchodzili w przyjazne stosunki z Egipcjanami, a mały Jezus nigdy się nie bawił z dziatkami pogańskiemi. Unikaj więc i ty, drogi bracie, złych towarzystw, a osobliwie dzieci chroń od tego. MODLITWA
O Ty, któryś modlitwą i pracą zbogacał swą duszę, a przykładem heroicznych cnót wiódł bliźnich do Boga, wspieraj mię i prowadź, Józefie św., oraz rozbudź w mem sercu gorliwość o chwałę Bożą i o zbawienie dusz ludzkich! Amen.
Któż pojmie troskliwość i czułość, z jaką św. Józef służył Jezusowi i Marji w Egipcie? Według zeznań św. Małgorzaty, nigdy Pan Jezus nie domagał się czegośkolwiek od Swoich Rodziców, sami albowiem za wskazówką Ducha św. zaradzali wszystkiem potrzebom Jego. Miał zatem Jezus wszystko to, bez czego małe dzieci obyć się nie mogą. Za wszystko zaś składał dzięki Ojcu Swemu Niebieskiemu, błogosławiąc Jego wolę świętą, uszczęśliwiony, iż z miłości ku nam niedostatki ubóstwa nieraz znosić był zniewolony. Często, mianowicie w czasie przeprawy przez puszczę, Dzieciątko Jezus wiele cierpiało, posiadało albowiem wrażliwość małem dziatkom właściwą...
Kiedy już nieco Pan Jezus podrósł i sił nabrał, wspierał Swojego Opiekuna w pracy. I tak np. zamiatał izbę, przynosił rozmaite narzędzia do pracy i t. p. Jakżeż to często łzy rzęsiste spływały z oczu św. Józefowi, kiedy się zastanowił, iż pod rysami drogiego Dziecięcia kryje się Stwórca wszech rzeczy, Mesjasz, za którym tyle wzdychało wieków. W niebie dopiero poznamy uczucia, jakiemi serce św. Józefa przejęte było. Marja z Agredy opowiada: Czasami Jezus w zachwyceniu upokarzał się przed Ojcem Swoim Niebieskim, czasami modlił się rozkrzyżowany ponad ziemią wzniesiony, prosząc o zbawienie świata. Marja zaś i Józef św. złączeni Swoją intencją z Jezusem spełniali swoje zajęcia powszednie. Każda godziwa sprawa nasza o tyle ma zasługi przed Bogiem i zasługuje na wieczną w niebie nagrodę, o ile podjętą i dokonaną jest w zjednoczeniu ze sprawami Jezusa. Nasze prace same z siebie, są to zera, które dopiero przez złączenie z łaską Bożą stają się liczbami. Intencja jest duszą spraw człowieka. Ileż to na sądzie Bożym spraw naszych, któreśmy mieli za zasługujące na nagrodę, okaże się skażonych miłością własną, któreśmy podjęli nie tyle dla Boga i wedle Jego woli, lecz jedynie z upodobania własnego, z zaniedbaniem nawet nieraz naszych obowiązków stanu. Czystość intencji jest alchemią niebieską, przez którą żelazo przemienia się w złoto, t. j. najzwyczajniejsze nasze sprawy nieskończonej są ceny przed Bogiem, jeżeli je spełniamy z czystej intencji podobania się P. Bogu. Spełniając dobre czyny z czystą intencją, nie dość, że rośniemy w zasługi, lecz nadto uchodzimy strasznej klątwy, jaką Zbawiciel rzucił na gorszycieli. Tak się o nich wyraża: A ktoby zgorszył jednego z tych małych, którzy w mię wierzą, lepiej mu, aby zawieszono kamień młyński u szyi jego i zatopiono go w głębokości morskiej! Niepodobna jest, aby zgorszenia przyjść nie miały: lecz biada temu, przez kogo przychodzą. (Mat. XVIII, Łuk. XVII). Gorszyciel, to wysłannik szatana, on podobnie jak Antychryst psuje dzieło Chrystusa, to zaraza szerząca wszędzie zepsucie i śmierć... Św. Tomasz z Akwinu mówi: Zgorszenie jest to wyraz lub czyn, nie tak prawy, jakby powinien być, a który staje się dla drugich powodem do duchownego upadku. Złego nigdy nie naśladuj, bo chociażby wszyscy ludzie tobie współcześni popełnili takiż sam grzech, do jakiego ciebie by pociągnął zły przykład, nie uniewinniłoby cię to przed Bogiem. Wszakże, gdy przeciwko Bogu bunt podniosło tysiące aniołów, nie uchroniła ich od kary wielka tychże ilość, ale co do jednego zostali strąceni do piekła. Jest to krzycząca niesprawiedliwość, mówi św. Grzegorz Wielki, kiedy bezbożnik stara się wmówić w drugich, że inni ludzie są tak źli jak on, myśląc, iż przez to ujmie sobie niesławy, gdy przekona ludzi, że nikt doskonałym nie jest. Dalej naucza: Przełożeni powinni wiedzieć, że gdy grzeszą, zasługują tyle razy na śmierć, ilu mają podwładnych, dla których stali się powodem zgorszenia przez dany im z siebie zły przykład. Zepsutych obyczajów ci są wzorem. Mądry bez uczynków dobrych, stary bez pobożności, młodzian bez posłuszeństwa, bogaty bez jałmużny, niewiasta bez wstydu, pan bez cnót, chrześcijanin swarliwy, ubogi wyniosły, pospólstwo bez karania, lub bez prawa. (Św. Augustyn). Poznawszy straszną odpowiedzialność za zgorszenie, usiłujmy dawać bliźnim dobry przykład, co jest obowiązkiem każdego chrześcijanina. Czyńcie dobrze, mówi św. Paweł, nietylko przed Bogiem, ale i przed ludźmi. (Rzym XII, 17). Rodzice, nauczyciele, każdy zwierzchnik, każde najstarsze dziecko w rodzinie, powinni się w szczególny sposób poczuwać do dawania dobrego przykładu drugim, gdyż zwykle mają najwięcej wpływu na swe otoczenie, które je zazwyczaj stara się naśladować. Dobry przykład jest ustawicznem nauczaniem, a nauki twoje nigdy nie zorbią tyle dobrego, co ucznki.
Z następującego przykładu poznamy, jak dotąd oddziaływa zbawiennie wzór św. Józefa na dusze.
Czcigodny Alozjy Lallement T. J. postawił sobie na wzór życia wewnętrznego św. Józefa i dlatego wykonywał każdego dnia cztery ćwiczenia: dwa z rana, dwa wieczorem. Pierwszem było podniesienie ducha ku sercu św. Józefa, w zastanowieniu się, jak ono wielce było wiernem łasce Ducha Św., a po zwróceniu uwagi na swoje serce upokarzał się w rozbieraniu swych niewierności i zachęcał się do wiernego powodowania się kierunkom łaski Boskiej. Drugiem było rozpatrywanie się, jak dobrze św. Patrjarcha pogodził życie wewnętrzne z zatrudnieniami pracowitego swojego rzemiosła, a po roztrząśnięciu swych zatrudnień, dochodził, czyli w nich nie zaszło jakie uchybienie, któreby poprawić należało. Zapomocą takowego ćwiczenia, doszedł ten ksiądz do doskonałego zjednoczenia się z Bogiem, pomimo pracowitego zajmowania się posługami kapłańskiemi.
Trzeciem ćwiczeniem było złączenie się w duchu ze św. Józefem, jako Oblubieńcem Matki Boskiej, a zważając światło przedziwne, jakie miał Święty, co do Panieństwa i Macierzyństwa Marji, zachęcał się do kochania Go i Najświętszej Jego Oblubienicy. Czwartem było --- przedstawienie sobie w umyśle głębokiej czci i ojcowskiej miłości z jaką św. Józef oddawał się Jezusowi, a następnie usilna prośba o przypuszczenie siebie do oddawania czci, miłości i chwały Boskiemu Dzieciątku, aby Mu jak najdogodniej służyć. (Patrig. 1. 3c.). Praktyka
Jedno tylko mamy życie i to krótkie, a trzeba nam zapracować na szczęście bez końca. Więc wraz ze św. Józefem idźmy za Jezusem, z sercem wspaniałomyślnem i wytrwale. MODLITWA
Racz nam wyjednać św. Józefie łaskę potrzebną, aby nasze serca stały się jakby lutnią dźwięczną! Niech Jezus strunę naszej woli naciąga według upodobania Swego, niech niebo nie słyszy żadnego fałszywego akordu, abyśmy, postępując z cnoty w cnotę, budowali bliźnich i osiągnęli niebo. Amen.
Życie Józefa i Marji w Egipcie było pełne trosk i umartwienia. Miłość tylko ku Bogu podtrzymywała ich pod tym krzyżem, tak, iż wpośród przykrości zachowywali twarz wypogodzoną i usposobienie jednakie. Obecność Jezusa wszystkie słodziła gorycze. Co za potok rozkoszy zalewał serce św. Józefa, gdy uszu Jego dochodził słodki głos Jezusa, gdy podziwiał tę piękność, która na całej Jego Boskiej jaśniała osobie, gdy usiadł obok tego Przenajśw. skarbu.
Jezus liczył lat siedm. Pewnego wieczora wrócił św. Józef smutniejszy jak zwykle: odmówiono mu zapłaty, więc w wielkim znajdował się niedostatku. Zakłopotany pada na kolana, przedkłada Bogu nędzę swoją i o pomoc błaga. Noc się zbliżyła. Józef św. spoczął, gdy wtem we śnie Anioł mu się ukazuje z następującem orędziem: Wstań, weźmij Dziecię i Matkę Jego i wróć do ziemi Izraelskiej, albowiem pomarli, którzy duszy dziecięcej szukali.
Wszyscy troje pełni radości dziękowali Bogu za to rozporządzenie. Sprzęty sam Pan Jezus rozdzielił pomiędzy ubogich. O jakże Mu z tem pięknie było! Następnie udała się św. Rodzina w podróż. Przybyli do Nazaretu szczęśliwie, lecz znów za kilka lat Najśw. Oblubieńców miała spotkać wielka boleść.
Na święta Paschy Najśw. Rodzina udała się do Jeruzalem. Dziecię Jezus miało wtedy lat 12. Jakże przykrą dlań musiała być tak daleka podróż. I zostało Dziecię Jezus w Jeruzalem, a nie obaczyli rodzice Jeog, mniemając, że był w towarzystwie (św. Łuk. r. II, w. 41). Któż pojmie boleść św. Rodziców, gdy spostrzegli, że Jezus zginął. Józef św. czyni sobie wyrzuty: Bóg mi powierzył Syna i Matkę Jego, nieszczęsny, czemużem troskliwszą nie otaczał Ich opieką? Kto słyszał Józefa wyrzekania, byłby mógł sądzić, iż się największej dopuścił zbrodni. Tak to skarżą na siebie święci, skoro sumienie o jakikolwiek obwinia ich upadek. Nie zwalają oni grzechu swojego ani na dopust Boży, ani na gwałtowność pokusy, lub na inne okoliczności, lecz całą winę samym sobie przypisują. Stąd też łatwo im Bóg przebacza. Tymczasem dzieci tego świata swoje największe zbrodnie jakimkolwiek bądź pozorem uniewinniają; zawsze ktoś inny, zdaniem ich, przyczyn takich.
Wielki łaski odbierał św. Józef, ale też i wielkiej boleści miecze nieraz przeszyły Jego serce, bo im bardziej Bóg kogo kocha, tem mu więcej cierpień zsyła. Czytamy o św. Weronice Giuliani, że gdy miała kilka lat, Dzieciątko Jezus raz przemówiło do niej: Kocham cię bardzo, starajże się byś miłości twojej nie oddała komu innemu, ale byś ją zachowała całą dla mnie. I oto t swoją Oblubienicę Zbawiciel nasz ukoronował cierniem, dał jej 5 ran podobnych, jakie sam na krzyżu otrzymał; nadto kielich goryczy, że sama wyznaje: Ilem cierpiała, sam Bóg tylko wie, jakie odrazy niewypowiedziane, jakie pokusy i to najprzykrzejsze, jakie stępienie myśli, jaką suchość uczucia --- zwalczyłam przecież wszystko wytrwale. Wśród zachwytu zdało mi się, że Zbawiciel kładzie krzyż swój do serca mego, dając zarazem poznać, jak kosztowne są cierpienia, a to w ten sposób. Zdało mi się, że mi dał widzieć cierpienia wszelkiego rodzaju i gdym na nie patrzyła, zmieniały się w bardzo drogie kamienie, a wszystkie ułożone w kształt krzyżów. Przyszedłszy do siebie, uczułam wielką boleść w sercu, która mnie już nigdy nie opuściła i nadto pozostało mi tak wielkie pragnienie cierpień, że chciałabym była wycierpieć wszystkie, jakieby kiedykolwiek wymyślić się dały. Odtąd to chodząc powtarzałam sobie zawsze: Krzyż i cierpienia, to moje bogactwo, to moje wesele (Opis Jej życia, str. 54).
Im kto bardziej jest z Bogiem zjednoczony, tem chętniej cierpi. I zły i dobry łotr na krzyżach cierpieli, lecz że jeden złorzeczył, a drugi przyjął cierpienie jako zasłużoną karę, dlatego pierwszy źle skończył, a drugi poszedł do nieba. Według zdania św. Teresy: W jednym dniu utrapień, przychodzących na nas wprost od Boga lub od ludzi, więcej się zyskuje, niż przez 10 lat umartwień od naszego wyboru zależnych. Nic niema świętszego nad język, który w nieszczęściu Bogu dziękuje (Św. Augustyn). Więcej waży jedno Chwała Ojcu, lub Błogosławiony Bóg, wyrzeczone w przeciwnościach, niż 6 tysięcy dziękczynienia oraz błogosławienia w powodzeniu wyrzeczone. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was będą i mówić wszystko złe przeciwko wam, kłamiąc dla mnie. Radujcie się i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech. Św. Paweł o sobie i o współpracownikach mówi: Aż do tej godziny i łakniemy i pragniemy, nadzy jesteśmy, i bywamy policzkowani, i tułamy się, i pracujemy, robiąc swemi rękoma, złorzeczą nam i błogosławimy prześladowanie, cierpimy i znosimy, bluźnią nas, a modlimy się. Staliśmy się jako pomiotło tego świata, śmiecie wszystkich aż dotąd. O tyle uczestniczyć będziemy w chwale Jezusa Chrystusa, o ile cierpieć z nim będziemy. Wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowanie będą cierpieć (Tym. 8, 12). Jeśli nie od ludzi, to od szatana. Jeden pustelnik, cierpiąc długo ciężkie pokusy, powiedział sobie: Straciłem duszę swoją, pójdę na świat! I już miał pustynię opuścić. Wtem usłyszał głos: Gdzie idziesz! przez 10 lat walczyłeś z pokusą i są wszystkie twoje korony; zostań, uwolnię cię już od pokus! I od tej chwili ustały go dręczyć złe myśli.
Więcej warta u P. Boga jedna uncja cierpień, niż miljon funtów modlitw. Św. Ludgarda 11 lat była ciemną i za tę ślepotę objawił jej P. Jezus, że czyśca ujść miała i wszystkich swych przyjaciół w Bogu oglądać miała w niebie. Św. Jan Chryzostom mówi, że Job owemi słowy: Jak się Panu upodobało, tak się stało, niech będzie Imię Pańskie błogosławione więcej zasłużył niżeli wszystkiemi jałmużnami i dobrymi uczynkami całego życia. Św. Teresa objawiła się po śmierci pewnej osobie w ogromnej chwale niebieskiej i powiedziała, że tę chwałę osiągnęła nie tyle za swoje dobre uczynki, jak za to co wycierpiała dla Boga. I gdyby sobie mogła jeszcze czego życzyć w niebie, to chyba tego, aby powrócić na ziemię, żeby więcej wycierpieć dla Chrystusa.
Św. Magdalena de Pazzis zapytana od Boga: Co chcesz, proś mię. Prosiła o miłosierdzie nad grzesznikami, dla siebie zaś o to tylko, aby wiele mogła cierpieć dla zbawienia ludzkiego. Przez 5 lat ponosiła więc tak straszne uciski i pokusy, iż powiedziała: Nie wierzę, żeby została która w piekle pokusa, jakiejbym na sobie nie doświadczyła. A bł. ks. Jan Vianny wyznaje: Wygadywano i wymyślano na mnie... O tak ciężki wtedy był mój krzyż, żem go zaledwie udźwignąć zdołał! Zacząłem tedy prosić o zamiłowanie krzyża... i byłem szczęśliwy. I powiedziałem sobie naprawdę, że szczęście nasze tylko pod krzyżem. Nie oglądajmy się skąd i od kogo pochodzi, boć zawsze Bóg go daje, a z nim sposób, jak możemy Mu miłość okazać. Cierpienia są często niechybną zapowiedzią wielkich darów Bożych. O! jakże w dzień sądu ostatecznego będziemy szczęśliwi z naszych udręczeń, dumni z naszych upokorzeń, bogaci z powodu naszych ofiar. Święty Jan od Krzyża po śmierci objawił się wielu świętym duszom, a jednej z nich przedstawiając się w szacie litej złotej i osypanej brylanotwemi gwiazdkami i ze świetną koroną na skroni, rzekł: O! jak wielkiej ceny w niebie są cierpienia, poniesione na ziemi. Utrapienia tego życia są znakiem wybraństwa Bożego. Jeden zakonnik reguły św. Franc. Ser. pościł na cześć św. Józefa o chlebie i wodzie sto dni na uproszenie sobie łaski, żeby był od wszystkich wzgardzony. Podobną łaskę wybrała zakonnica, o której w następującym przykładzie:
Pokazała się pewnego razu N. Marja Panna z św. Oblubieńcem Annie Rodriguez, zakonnicy reguły św. Franciszka i polecała ją Boskiemu Synowi, a św. Józef przedstawił jej półmisek z dwiema różnemi od siebie potrawami, z których jedna najsłodsza, a druga smaku pełnego goryczy, mówiąc do nabożnej: Obieraj teraz, córko, która ci się z tych dwojga potraw podoba? A ona obrała sobie do skosztowania gorzką, a w tem św. Józef, pokazując jej krzyż piękny, ale najcięższy, znowu odzywa się do niej: Córko, najlepszy zrobiłaś wybór! odtąd będziesz miała zawsze na potem z sobą krzyż; nigdy ci nie zabraknie na goryczach, ale niech radość napełnia serce twoje, wielkie bowiem sprawisz Panu ukontentowanie. Praktyka
Jeżeli P. Bóg wielkie na ciebie zsyła cierpienia, znak to, że cię chce uczynić wielkim świętym. Zwykle w ślad cierpień Bóg śle łaski. Życie każdego z nas zasłane jest krzyżami. Niech w ich znoszeniu dodają nam otuchy obietnice, jakie otrzyma błog. Henryk od P. Jezusa: Niechaj cieszą się ci, którzy obarczeni są krzyżami i te krzyże cierpliwie dźwigają. Trzy otrzymają za to ode mnie wielki łaski. Najpierw, że o cokolwiek poproszą, to dostaną; powtóre, dam im pokój wewnętrzny, którego im nie potrafią odebrać ani szatani, ani ludzie; wreszcie dam im pocałunek duszny, tak słodki i serdeczny, że staną się jedno ze mną i pozostaną na zawsze (Posłaniec S. P. J. z r. 1901). MODLITWA
Racz mi wyjednać, św. Józefie, zamiłowanie krzyża, pokój w cierpieniach, abym, uczestnicząc w męce Zbawiciela, stał się też uczestnikiem Jego chwały w niebie. Amen.
Nieobecność Jezusa wielce zatrwożyła Marję i Józefa. Powrócili śpiesznie na drogę, wiodącą do Jeruzalem, szukali wszędzie z niewypowiedzianą tęsknością i niepokojem, lecz nigdzie między przyjaciółmi i znajomymi znaleźć go nie mogli. Pan Jezus przez dwa dni w towarzystwie kilku młodzieńców zwiedził 3 różne szkoły. W pierwszej uczono prawa zakonnego, w drugiej wiadomości świeckich, a w trzeciej kształcono na kapłanów i lewitów. I właśnie do tej Pan Jezus przyszedł trzeciego dnia, a po południu do świątyni.
Pan Jezus przez swe zapytania i odpowiedzi w trzech szkołach wprawił doktorów i uczonych w takie zakłopotanie i podziwienie, że postanowili bądź co bądź pokonać go. W tym celu wezwali najuczeńszych doktorów. Rozprawa odbywała się w przysionku, miejsce to bowiem przeznaczonem było na publiczne dysputy. Pan Jezus siedział na dużem krześle, otoczony tłumem sędziwych Izraelitów, a wszyscy w ubiorze kapłańskim. Zadawali mu rozmaite zawiłe pytania naukowe. Zrazu słuchali go z zadowoleniem i uwagą, ale ich upokorzona duma przybrała groźne objawy gniewu...
Pan Jezus w odpowiedziach i objaśnieniach używał przykładów, wyjętych z księgi rodzaju ludzkiego, ze sztuk pięknych i umiejętności klasycznych. Dlatego kapłani, aby walczyć przeciw niemu, zebrali doktorów i uczonych najbieglejszych we wszystkich wiadomościach ludzkich. Kiedy kapłani zaczęli rozprawę, P. Jezus dał im poznać, że nie wypadało w świątyni roztrząsać podobnych pytań, lecz jeśli taka wola Ojca jego, to i w tem miejscu świętem będzie odpowiadać na ich pytania. Słuchacze, nie wiedząc, że P. Jezus mówił tutaj o Ojcu swoim niebieskiem, sądzili, iż Józef kazał mu przechwalać się ze swojej nauki.
Pan Jezus zaczął rozmawiać o sztuce lekarskiej, opisał ustrój ciała ludzkiego, nieznaną najuczeńszym mężom owej epoki. To samo uczynił pod względem astronomji, budownictwa, rolnictwa, geometrji, arytmetyki, prawa i t. d. Te wszystkie rozgałęzienia naukowe odnosił od prawa Bożego, do obietnic, proroctw i świątyni, do tajemnic obrzędowych i ofiarnych. Odpowiedzi i objaśnienia Dziecięcia Jezus były tak pełne niepojętej mądrości, że słuchacze zawstydzeni, podziwiali, gniewali się, aż wkońcu gniew ich nie znał miary, bo się czuli tak bardzo upokorzeni w słuchaniu rzeczy, których nigdy nie wiedzieli ani rozumieli. Już dwie godziny minęło objaśnień Jezusowych, kiedy Józef i Marja zbliżyli się do świątyni w celu dowiedzenia się, gdzie się znajduje Jezus. Znajomi lewici oznajmili im, że dziecię Jezus znajduje się między doktorami w miejscu przeznaczonem do nauczania. A ponieważ nie mogli tam wejść, prosili uwiadomić Jezusa, że nań czekają. Ale P. Jezus kazał im powiedzieć, iż najpierw powinien wypełnić wolę Tego, który go posłał. Marja zasmuciła się tą odpowiedzią. Boć to po raz pierwszy P. Jezus dał uczuć rodzicom swoim, że ma być posłusznym komu innemu. Przeciągnął jeszcze godzinę nauczania, a pokonawszy zwycięsko wszystkich doktorów, opuścił ich i poszedł do Józefa i Marji, czekających w przysionku świątyni. Niepokój i zdumienie nie dozwoliło Józefowi przemówić ani słowa, lecz Marja, zbliżywszy się do Jezusa, rzekła do niego: Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto Ojciec Twój i ja żałośnie szukaliśmy Cię. I rzekł do niego i do matki z pewną powagą: Czyliż nie wiedzieliście, iż temi rzeczami, które są Ojca mego, jam się bawić powinien. A oni nie rozumieli tych słów, które im mówił, lecz pełni radości ze znalezienia Jego, niezwłocznie pośpieszyli z Nim do domu...
Wiele mówiono o P. Jezusie, powtarzano Jego słowa, podziwiano mądrość Jego, ale jak we wszystkiem, tak i w tym przedmiocie nie obeszło się bez kłamstwa i próżnej chełpliwości. Piśmienni mówili między sobą, że Pan Jezus jest dzieckiem nierozważnem, iż wprawdzie posiada nadzwyczajne zdolności, ale jeszcze nierozwinięte. Lubo przekonani o głębokiej uczoności Jego, chcieli ją zaciemnić, puścić w niepamięć lub pokryć tajemnicą.
O, jakże ta zazdrość faryzejska i teraz nurtuje wśród ludzi, a prawie nikt jej w sobie nie widzi! Ona jest jednym z najszkodliwszych potworów, gnieżdżących się w sercach ludzkich. Zazdrość jest matką obmów, potwarzy, donoszeń, złośliwych tłumaczeń. Podlegający tej wadzie jest podobnym do szatana, a jednakże usiłuje to nieraz pokryć pozorami cnót. Nic więcej nie przeszkadza do pozyskania darów od P. Boga, jak zazdrość, która Mu jest wstrętną. Zazdrośnik sam się unieszczęśliwia, skraca sobie życie, gdy szkodzić usiłuje bliźniemu; podobnie na tem wychodzi jak osa, która użądliwszy, sama pada ofiarą. On przeciw samemu Bogu bój toczy, gdy Bóg jest dawcą wszelkiego dobra. Zazdrość, co jak robak toczy serce człowieka, jest owocem samolubstwa.
Rodzice przy wyborze stanu swych dzieci powinni się bardzo wystrzegać samolubstwa. Jeżeli które z nich powołuje P. Bóg do zakonu, niech mu nie przeszkadzają, jeżeli siebie nie chcą narazić na wielką odpowiedzialność przed P. Bogiem, a dziecko na utratę zbawienia. Bo chybienie w wyborze stanu, jest to jedno z największych nieszczęść. Jeżeli się jednak kto poczuje na złej drodze, niech nie rozpacza, gdyż P. Bóg mocen jest ze złego wyprowadzić dobre. Niech zatem usiłuje, przełamując nawet wstręt i trudności, spełniać wiernie swe obowiązki i modli się do św. Józefa, a On mu wyjedna pomoc, jak owemu młodzieńcowi, o którym w następującym przykładzie:
W mieście Lugdunie dość pobożny młodzian zamyślał wzgardzić światem, aby sobie zapewnić zbawienie, lecz rodzice niebaczni od tego powstrzymali syna, za co srodze musieli odpokutować i mało go nie narazili na wieczne piekło, gdyż ów młodzian, odstąpiwszy drogi pobożności, puścił się na bezdroża, opuścił dom rodziców i stał się synem marnotrawnym. Nieszczęśliwy był na duszy, dręczony zgryzotami sumienia, nieszczęśliwy na zewnątrz, gdyż od wszystkich towarzyszów w wojsku był wzgardzonym. Bóg go karał za wzgardzenie łaską powołania, a rodziców, że się przyczynili do tego, iże nie usłuchał głosu Najwyższego i nie poświęcił się Bogu. Wszystkie listy, upomnienia rodziców szły w las. Wreszcie udali się o pomoc do św. Józefa i Jego opiece oddali już prawie straconego syna, aby go od zguby zachował. Nie zawiodła ich nadzieja. Św. Józef wysłuchał ich modłów, wyjednał nawrócenie młodzieńcowi i taką poprawę, iż, wróciwszy do domu, z największą pokorą błagał u nóg rodziców odpuszczenia tylu przykrości, jakiemi ranił ich serce przez złe postępowanie. Na nowo rozpoczął gorliwe w pobożności życie do tego stopnia, iż można było o nim powiedzieć to, co wyrzekła Ewangelja święta o pokutującym synu marnotrawnym: Umarł był i ożył, zginął i znalezion jest. Praktyka
Jeżeli w czem, to w wyborze stanu nie powinien się nikt rządzić względami ludzkiemi, lecz słuchać sumienia, iść za głosem Bożym i za radą swego spowiednika. Bądź czujnym na każde poruszenie łaski. Jeżeli cię łaska pobudza do jakiego dobrego czynu, spełnij go, jeżeli cię odwodzi od złego, porzuć je, jeżeli cię nagli do modlitwy, wznieś ducha do Boga, bo snać gotów Pan słuchać próśb twoich. Czyń zadość Jego św. woli, aby cię ni opuścił, drogi bracie. MODLITWA DO ŚW. JÓZEFA ułożona przez św. Bernardyna Seneńskiego
Pomnij na nas, św. Józefie i przez przyczynę Twej modlitwy bądź nam pośrednikiem u mniemanego Twego Syna. Zjednaj nam też łaskę Przenajświętszej Panny, Oblubienicy Twej, będącej matką Tego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez nieskończone wieki wieków. Amen.
Odpust 100 dni raz na dzień za odmówienie tej modlitewki z sercem skruszonem i nabożnie. Odpust ten może być ofiarowany i za dusze czyścowe. (Leon XIII. Reskr. Św. Kongr. Odp. 14. grudnia 1889).
Pan Jezus, powróciwszy do Nazaretu, jeszcze z większą żarliwością wspomagał w pracy Swego Opiekuna. Justyn św. opowiada nam, iż P. Jezus pospołu z Józefem św. jeno jarzma, pługi i tym podobne robił przedmioty, a to w tym celu, aby się ćwiczyć w pokorze. Św. Patrjarcha Józef, naśladując Jezusa, pomimo że jaśniał mądrością jak Salomon, przecież pozostał zawsze jeno skromnym i nieznanym rzemieślnikiem. Nikt się nie domyślał, iż pod tą osłoną zwyczajnego cieśli kryje się mąż łask i zasług nadzwyczajnych i mądrości nadziemskiej.
Jeżeli Syn Boży w takiem żyje upokorzeniu, w takiem zapoznaniu i pod takiem posłuszeństwem, a czegóżbym się ja miał innego spodziewać ja nędzna istota? Tak sobie nieraz św. Józef powtarzał i każdej chwili był gotów padać na kolana przed Jezusem i Marją, gdyby Go od tego aktu nie byli powstrzymywali.
Opowiada nam Marja z Agredy, iż Józef św. spotkał nieraz Jezusa i Marję zajętych nader poważnemi rozmowami. Wówczas w skromności i pokorze swojej usunął się na bok, uważając się za niegodnego tej pouczającej rozrywki. Przecież Jezus i Marja niezwłocznie św. Józefa przywoływali do Siebie, aby był zawsze świadkiem wszystkiego. Co za piękna harmonja w tej św. Rodzinie.
Szczęśliwy, kto podobnie jak święty Józef pod sukienką pokory umie ukryć skarby nieba, jakiem go Pan Bóg obdarzył. Cnota jego wstępuje jakoby wonne kadzidło i jedna Boga na pysznych zagniewanego.
Ludzie powszechnie życie ukryte uważają za niepożyteczne, gdyż nie widzą wielkich, rozgłośnych czynów. Jednakże się mylą! Czyn nie koniecznie musi być zewnętrznie spełnionym, aby miał wartość wobec Boga. Przyzwolono na yśl, utworzono zamiar i dobrowolnie poddano się pokusie. Czyn nieodwołalnie spełniony. Przeniknął Boga, zapisano go w straszliwej księdze. Nie potrzeba, aby głos wydał o nim świadectwo, lub aby go ręka spełniła. Jest to czyn: Bóg go za taki uważa, dobry lub zły, godzien nagrody lub kary. Grzechy myślą popełnione, powiada Sobór Trydencki, temi strasznemi naznaczone znamiony: naprzód zadają duszy ranę, niekiedy głębszą niżeli grzechy uczynkowe, a powtóre bardziej są niebezpieczne. Nadto są liczniejsze, łatwiejsze do spełnienia, napozór zaś mniej niż inne przerażające. Zasługa rzeczywista pobożnych pragnień i milczących serca uwielbień, oraz wszelkich czynów pobożnych, tajemnie lub jawnie spełnionych, zdobywa nam koronę. w niebie. Pewna osoba pomimo wielkiego pragnienia, nie mogła przyjąć komunji św. w niedzielę. Anioł kazał Benedykcie z Laus uspokoić ją, że taką samą ma zasługę, nie komunikując z niemożności, jakgdyby komunikowała; ponieważ Pan Bóg widzie jej dobrą wolę.
Pan Jezus powiedział św. Brygidzie o Papieżu Innocentym: Z powodu złości ludzkiej będzie on wkrótce zabrany z ziemi. Chęci jego dobre zastąpią mu miejsce czynów i będą mu wynagrodzone...
W klasztorze świętej Magdaleny de Pazzis znajdowała się zakonnica M. Benedykta Vettori, którą przełożona jej ujrzała w pięć godzin po śmierci jaśniejącą na łonie chwały, przewyższającej bł. stan wielu innych zakonnych dziewic, zapatrując się bez obawy na człowieczeństwo i Bóstwo Zbawiciela. Spowiednik św. Magdaleny tak dalej rzecz tę opowiada: Będąc przez czas jakiś zachwyconą... Święta po kilkakroć zawołała: Och! jakoś szczęśliwa, żeś potrafiła użyć skarbów ukrytych! Och! jakże to nieoceniona łaska być wybraną z wybranych, a przecież uchodzić za duszę cale pospolitą! Gdyby Słowo na same tylko czyny twe zwrócić raczyło uwagę, niewieleby ci nagrodzić miało, bo czas do działania bardzo był krótki. Lecz o Dobroci! Bóg nie zostawi jednej myśli, jednego słowa, jednego pragnienia bez nagrody! Duszo bł., wielkie a ustawiczne były sprawy twoje, mało ludzi podobne spełniło, ponieważ one wewnętrzną wartość miały! O nie zrozumiana wielkości czynów wewnętrznych! Jeden z nich większej jest wartości, niżeli tysiące lat ćwiczeń powierzchownych.
Niekiedy Pan Bóg pozwala nam dobre pragnienia zamienić w czyn zewnętrzny, jak np. pewnemu chrześcijaninowi, o którym czytamy w kronikach Braci Mniejszych (Ks. III, str. 303), że gdy pojmano wraz z Japońskimi Męczennikami ich sługę Macieja, i ten prawdopodobnie z bojaźni gdzieś znikł w drodze. Sędzia odczytawszy imiona zakonników, widząc, że niema Macieja, kazał go szukać. Wtedy z tłumu wysunął się ów chrześcijanin i stanąwszy przed sędzią, z wielką duchowną radością wesoło przemówił: Otom ja Maciej, który dla wiary Chrystusowej gotów jestem umierać! Bóg przyjął jego pragnienie i dozwolił mu raz z innymi ponieść męczeństwo i zająć tron, który był przygotowany pierwszemu Maciejowi.
Najwyższy liczy zasługi sprawiedliwych nietylko stosownie do czynów przez nich wykonanych, ale nadto według pragnień ich woli. Osoby oddane życiu wewnętrznemu, powinny często duchownie komunikować. Komunja duchowna zależy na wzbudzeniu w sobie pragnienia przyjęcia Pana Jezusa w sakramentalnej Komunji obecnego, a następnie na przyjmowaniu Go do serca duchownie i jednoczeniu się z Nim najściślej przez akty miłości i zaofiarowania się. Pan Jezus objawił Paulinie Mareska dwa naczynia: jedno złote a drugie srebrne i oznajmił, że w pierwszym sakramentalne, a w drugiem duchowne Komunje przechowuje. A św. Joannie powiedział, że w każdej duchownej Komunji podobne łaski się otrzymuje, jak w Komunji Sakramentalnej. Św. Sobór Trydencki duchowną Komunję w szczególny sposób zaleca i do Jej częstego przyjmowania prawowiernych zachęca. Idzie tylko o to, aby nie mieć grzechu śmiertelnego na sumieniu.
Posłuchajmy Czcigod. siostry Małgorzaty Teresanny, która odznaczała się nabożeństwem do św. Józefa. Prawidła w dziennych zatrudnieniach, jakie wyraziła w liście do pewnej zakonnicy:
Mocno się cieszę, mówi ona, że cię widzę na urzędzie, w którym zostajesz. Proszę cię, abyś się przywiązała do naszego miłego i kochanego Dziecięcia Jezus, który w składzie rzemieślniczym wcale nie zarządzał pracą, lecz tylko dopomagał św. Józefowi. Chciej twój urząd połączyć z urzędem Boskiego Dziecięcia; staraj się tak uważać siostrę, której przydaną jesteś do pomocy, jak to Dzieciątko uważało Chw. świętego Józefa. I ja także służę za pomocnicę jednej i według wszelkiej możności mojej, postaram się, bym mogła być wierną temu prawidłu. Praktyka
Błogosławione zaiste serce, które za życia było kochającą skarbnicą Jezusa, Marji i Józefa! Odnośmy więc pożytek z prawidła, którego nas ta sługa Boża nauczyła, a odbierzemy także i my łaski w stosunku nabożeństwa naszego. Nadto, aby róść w zasługi, odświeżajmy zasługi wszystkich dobrych uczynków i cierpień tak własnych, jak i obcych. Potrzeba się starać nietylko o to, aby wiele dobrego czynić, lecz także i o to, by z dobrych uczynków dawniej już przebytych wytworzyć nowy kapitał zasług. W ten sposób możemy korzystać nietylko z własnych, lecz nadto i cudzych, ofiarując na nowo Bogu wszystkie sprawy i cierpienia Chrystusa Pana Marji P., św. Aniołów i wszystkich Świętych z całą ich wartością. Jeśli bowiem, pochwalając zewnętrznie lub wewnętrznie bądź własne, bądź obce złe uczynki, stajemy się winnymi tychże, tak samo naodwrót koniecznie wnioskować musimy, że ilekroć swoje własne, lub obce uczynki dobre za takie uznajemy, tylekroć nowe skarbimy sobie łaski u Boga. A tak można zebrać obfity plon zasługi i to bez wielkiej pracy. MODLITWA
Naucz mię, św. Józefie, korzystać wiernie z przykładu Dzieciątka Jezus, jak Ty zeń skorzystałeś, abym zamiłował życie wewnętrzne, ukryte przed okiem ludzkiem, a tak cennem w oczach Boga, abym co dzień zdobywał nowe skarby zasług wiecznotrwałych. Amen.
W każdej duchownej Komunji podobne łaski się otrzymuje, jak w Komunji Sakramentalnej. Św. Sobór Trydencki duchowną Komunję w szczególny sposób zaleca i do Jej częstego przyjmowania prawowiernych zachęca. Idzie tylko o to, aby nie mieć grzechu śmiertelnego na sumieniu.
Święty Józef postępował w latach, a dusza jego w cnocie coraz to jaśniejszą świeciła pięknością. Rzadko kiedy słyszano o uczynkach pokutnych św. Józefa, przecież On praktykował takowe w całej rozciągłości. Wszyscy Święci troskliwie kryli się z ostremi pokuty, św. Józef ze wszystkich zaś Świętych, był najpokorniejszym. Według podania O. Cochema, objawiła N. Marja Panna co następuje: Św. Józef nigdy nie spoczywał na łóżku. Kiedy znużenie złamało członki Jego, wówczas spoczął, gdzie się dało, wspierając na ręku swą znużoną głowę. Częstokroć nawet klęcząc spoczywał, tak surowo siebie umartwiał... Pożywienie nasze było rzadkie i skromne. Wszystkie dni postu obserwowaliśmy ściśle. Mięsa nie widzieliśmy, chyba kiedy było potrzeba spożywać Baranka Wielkanocnego, albo gdy mieliśmy gościa. Czyniliśmy zaś to wówczas dlatego, by więcej mieć wpływu na dusze i takowe Bogu pozyskiwać. K. Emmerich opowiada w swoich objawieniach, iż umiarkowanie zawsze towarzyszyło każdej biesiadzie w ubogim domku Nazarejskim. Nieco chleba, nieco jarzyny i rybek nieco, --- oto cała biesiada św. Rodziny. Podobnie wspomina o tem Marja z Agredy: Jedli mało, mówi ona, a kiedy mieli mięso, dzielili takowe pomiędzy ubogich, a zwłaszcza pomiędzy chorych, również i pieniądze w pocie czoła zapracowane. Marja albowiem z Józefem często nawiedzali chorych, a zawsze w towarzystwie Jezusa.
Najśw. Marja Panna objaiwła św. Brygidzie: Byliśmy w biedzie, Pan Bóg nie zsyłał nam złota, jeno utwierdzał nas w cierpliwości. Koniecznym potrzebom naszym zaradzała dobroć jakiejś uczciwej duszy, albo też sprzedawaliśmy owoc pracy naszej. Czegośmy nie spożyli, szło pomiędzy ubogich. Za wszystko składaliśmy Panu Bogu dzięki, a zwłaszcza za to, iż serca nasze odrywał od rzeczy znikomych, abyśmy Jemu Samemu służyć mogli.
O, gdyby rodziny chrześcijańskie naśladowały w tem przykład Najśw. Rodziny, iżby zbywający im grosz, zamiast na teatr, stroje i t. d., obracały na ubogich, ileżby sobie na wieczność nagromadziły zasług. Wszak prawo Boże obowiązuje nas do miłości bliźnich. Św. Jan ostrzega: Jeżeli kto mówi, że kocha Boga, a nienawidzi brata swego, ten jest kłamcą. Wszak Zbawiciel dał nam przykaz: Będzisz miłował bliźniego, jak siebie samego, powtóre rzekł: Miłujcie się tak, jak ja was umiłowałem. Sam Pan mówi, że miłość bliźniego, z której wypływa dobroć i miłosierdzie, więcej znaczy, niż całopalenie ofiary. A na sądzie Jezus nie powie: Chodźcie błogosławienie dlatego, żeście odprawiali długie modlitwy, zachowali surowe posty, albo nawet żeście czynili cuda, --- ale za to, żeście kochali waszych braci, znosili ich cierpliwie, pomagali im z dobrocią. To, co uczynisz względem bliźniego, który cię obraził, to uczyni Bóg względem ciebie. Będę wam mierzył taką miarą, jakąście wy wymierzyli. Wszystko, mówi On, co uczynicie najmniejszemu z moich, mnie samemu uczynicie. Ten rani źrenicę oka Jego, kto miłość bliźniego narusza. Miłość Boga i bliźniego jest cechą dzieci Bożych, bo nienawiść i niezgoda jest cechą dzieci szatana. Św. Piotr mówi: Ten nie jest z Boga, kto nie miłuje bliźniego. Miłość pokrywa mnóstwo grzechów naszych. Wszystkie przykazania Boskie streszczają się w miłości Boga i bliźniego. Paweł św. wypowiedział: Przedewszystkiem miejmy miłość, nadewszysto miejmy miłość. Choćbym rozdał cały swój majątek ubogim, choćbym wydał ciało moje tak, żeby gorzało, jeżeli nie mam miłości, na nic mi się to nie przyda, --- choćbym mówił językiem anielskim, jeżeli miłości nie mam, jestem jak miedź brzęcząca, jak cymbał brzmiący.
Kiedy jestem smutną, mówiła św. Teresa, widok osoby, którą spotkam, pociesza mnie, bo w tej osobie widzę obraz mego Boga. Jeżeli nie kocham brata, jestem w stanie śmierci, czyli w stanie grzechu śmiertelnego. Postępuje w ciemności, a to z tej przyczyny, że grzechy przeciwne miłości są często powodem, że sobie wyrabiamy sumienie fałszywe, według naszego pojęcia, zamiarów, skłonności, uprzedzeń i wstrętu. Zdarza się nawet, że przedstawiamy sobie jako cnoty: uczucia, czyny, mowy, w których miłość bliźniego jest obrażona, nazywając gorliwością o chwałę Bożą, o zbawienie dusz, o zachowanie prawdy, to, co jest najohydniejszem kłamstwem, potwarzą, lub wynikiem gniewu. Kto nie miłuje brata, jest zabójcą. Zabójcą własnej duszy, zadając jej śmiertelne rany i zabójcą bliźniego, bo zadaje mu niejako śmierć w mojem sercu, gdzie powinien żyć. Strasznie nieraz Pan Bóg karze za podobne grzechy, nieraz jeszcze na tym świecie. Czytamy, że dwóch ludzi powaśniło się z sobą i zachowali niechęć w sercach. Jeden z nich za wiarę św. miał ponieść śmierć męczeńską. Licznie więc zgromadzona publiczność przypatrywała się, gdy go na śmierć prowadzili, a chrześcijanie nawet z pewną zazdrością i ze czcią należną przyszłemu męczennikowi. Był to jakby pochód triumfalny. Gdy w tem z tłumu wysuwa się jego dawniejszy przeciwnik i z uczuciem skruchy i miłości błaga o przebaczenie. Lecz tenże z pogardą odepchnął go, zachowując urazę w sercu. I oto Bóg sam się wdał w tę sprawę, na miejscu ukarał złośnika, odejmując mu łaskę męstwa i męczeństwa, a dając ją skruszonemu winowajcy. Owóż pierwszy cofa się i wymyka od męczeństwa, a drugi poddaje głowę pod miecz kata, zostaje męczennikiem za wiarę i zdobywa koronę i palmę męczeńską.
Św. Paweł mówił: Jestem gotów oddać siebie i wszystko co mam, aby zbawić duszę. Im dusza niższa, im bardziej oddalona od Boga, tem zwykle jest bardziej samolubna, bardziej nieuczynna. Każda przysługa dla bliźniego wydaje jej się zbyt utrudzająca, we wszystkiem zaraz upatruje osobistego zysku, chcąc wycisnąć lichwiarski procent dla siebie. A gdy jej się to nie udaje, umywa ręce od wszystkich spraw, mających pożytek bliźniego na celu. Jakże inaczej czynił św. Józef. On zawsze miał na celu wolę, chwałę Bożą i dobro bliźnich, czego dotąd daje dowody, ratując ludzi w rozlicznych potrzebach.
Przykład. Diecezja de Nimes 27 grudnia 1886 r. Pozwól mi dołączyć do licznych hołdów składanych codziennie u stóp św. Józefa wyrazy głębokiej wdzięczności za dwa cuda, doznane przez moją rodzinę za wstawieniem się tego chwalebnego patrjarchy.
Brat mój ulegał cierpieniu piersiowemu. Matka nasza, widząc więdnące jego z dnia na dzień siły, kazała mi przynieść pasek św. Józefa. Uczyniłam to natychmiast, a od tej chwili choroba brata mego zmniejszała się stopniowo i to tak szybko, że dziś znikła już zupełnie. Ufność matki mojej w cudowną moc tego wielkiego patrjarchy wzmocniła się tym wypadkiem tak, iż oddała ojca mojego w opiekę św. Józefa. Ojciec mój starał się bowiem przez długi przeciąg czasu nadaremnie o jakąkolwiek posadę. Wszelkie możliwe środki były w tym względzie wyczerpane tak, że nie miał już żadnej nadziei. Św. Józef chciał jednak widocznie wynagrodzić ufność mej matki w Nim pokładanej. Uczyniła ślub matka moja, że jeżeli ojciec otrzyma posadę, będzie nosić pasek. Ojciec mój rzeczywiście otrzymał w krótkim czasie posadę, którą dziś jeszcze zajmuje. Praktyka
Wszystkie cechy miłości bliźniego streszcza to słowo poświęcenie, czyli oddanie siebie samego dla dobra i pożytku drugich, jak to uczynił św. Paweł, co wyraża w słowach: Stałem się wszystko dla wszystkich, aby was wszystkich pozyskać dla Jezusa Chrystusa. A nasze jakie poświęcenie? Czy usiłujemy choć trochę naśladować św. Józefa, którego całe życie było pełne poświęcenia. MODLITWA
O! ukochany nasz Patronie, św. Józefie, wzorze heroicznego poświęcenia, racz nam wyjednać łaskę, aby Pan Bóg nasze serca oczyścił z wszelkiego samolubstwa, a ozdobił je cnotą poświęcenia podobną Twojej. Amen. Modlitwa strzelista do św. Józefa
Św. Józefie, przewodniku nasz, opiekuj się nami i Kościołem Świętym! Amen.
Nie tak lata, jak raczej niepokoje, praca, uciążliwe podróże nadwątliły siły św. Józefa. N. Marja P., postępując w latach, nie straciła niczego ze swej piękności, w ostatnich latach swojego życia wyglądała jakoby dopiero 33 lat liczyła. I słusznie Najśw. Marja P. - to żywy obraz Boskiego Syna swojego. Jezus był najśliczniejszym ze wszystkich synów ludzkich, Najśw. Panienka, to urzeczywistniony ideał dziewic.
Czystość św. Józefa, niewinność Jego duszy i rezygnacja napełniały rozkoszą serce N. Marji P. Co tylko było w Jej mocy, wszystko czyniła, by Mu jakąśkolwiek sprawić ulgę, okazywała Mu troskliwość jak najczulszą, a Jezus znowu składał dowody syna najlepszego. Marja pracowała odtąd w dwójnasób, przędła i tkała z jak największą pilnością, a za skromny zarobek, sposobiła Oblubieńcowi swojemu pożywienie.
Wydatki na chorobę św. Józefa przyprowadziły św. Rodzinę do największego ubóstwa, kŧóre jak zwykle znosiła chętnie i z poddaniem się Bogu. Cnota ubóstwa, mówi św. Bernard, nie na tem polega, żeby być ubogim, ale żeby umiłować ubóstwo. Św. Bonawentura obfitość dóbr doczesnych porównywa do lepu używanego przez ptaszników do chwytania ptaków, niedozwalającego duszy ulecieć do Boga. Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie. (Mat. V 3). Pragnienie bogactw przywodzi o zgubę wielką liczbę dusz. Dla znikomych dóbr świata tego utracają oni Boga, będącego dobrem nieskończonem. Ca za szaleństwo! Św. Teresa, otrzymawszy kilkakrotnie wsparcie od pewnego kupca, kazała mu powiedzieć, że imię jego wpisanem jest w liczbę wybranych i że w dowód tego wkrótce utraci on, wielkie dostatki, jakie posiadał. Jakoż kupiec ten podupadł na majątku i pozostał ubogim do śmierci.
Gdyby ubóstwo nie było wielkiem dobrem, rzekł raz Pan Jezus do bł. Anieli z Foligno, nie byłbym je obrał dla siebie i nie zostawił w spuściźnie swoim wybranym. Św. Ludwik Gonzaga utrzymywał, że nie masz pewniejszego znaku, że się jest z liczby wybranych, jak gdy kto wszelkie przykrości przywiązane do ubóstwa pokornie i chętnie dla Boga znosi.
Im kto bardziej ukochał ubóstwo, tem na większe względy zasługuje u św. Józefa, który je tak ściśle zachował całe życie. Przytaczam;y tu urywek z listu Jego wiernej naśladowniczki, która opuściwszy rodzinę i dostatki, poświęciła się Panu Bogu, zostawszy Trapistką, ślubując dobrowolne ubóstwo, w którym opisuje o swej siostrze zakonnej 19-go marca, 1893 r.
Nasz klasztor jest w dolinie, w około niego góry. Na wiosnę, woda płynęła z taką szybkością, że mimo kraty w murze, pędziła, roznosząc wielkie kamienie po łące. Z wyłomu muru, ziemia i muł zatamowały ścieki i podworce napełniły się wodą tak wysoko, że weszła do części domu. Burza nie dała nam spać, spostrzeżono się wreszcie i gdy według zwyczaju o 3-ciej wstałyśmy na Jutrznię, już Siostry konwerski (służebne) wymiatały dom. Woda opadła, pomimo to zalane były piwnice i jarzyny w nich się znajdujące.
Następnie pojawił się tyfus i wkrótce umarły trzy młode Siostry. Modlono się bardzo o odwrócenie epidemji, przeto dwie Siostry już osądzone na śmierć wyzdrowiały. Jedna z nich nowicjuszka konwerska, choć jeszcze nie ma 20 lat, już wszystkie cnoty posiada, w tej chorobie miano dowód jej świętości; podobnież i trzy Siostry, które umarły, zbudowały wszystkich obecnych.
Wyżej wyminiona nowicjuszka zdawała się już zdrową, gdy tyfus powtórnie się ukazał, tym razem silniejszy. Wszystkie sztuki lekarskie, były daremne, stan jej choroby stawał się coraz groźniejszy, przystąpiła puchlina, konwulsje, nie mogła ani przełykać, ani trawić. Gdy jej przytomność wracała, mówiła chora z anielskim uśmiechem: O jaki dobry Pan Bóg! dziękujcie Mu ze mną, o jak dobry! to powtarzała i nic więcej. Taki stan, między życiem a śmiercią, przeciągał się nie do zrozumienia.
W wigilję uroczystości św. Józefa, przełożona zaproponowała nam modlitwę o uzdrowienie Siostry, dodając, że jeżeli tej nocy nie umrze, jutro w czasie podniesienia we Mszy św. wszystkie razem będziemy ze zdaniem się na wolę Bożą prosić, gdyż może św. Józef chce ją uzdrowić. Zgoda! zawołałyśmy.
Nazajutrz stan chorej przykrzejszy, lecz ponieważ żyje, suplikacja wzniosła się do nieba. Zabłysła nadzieja, gdyż chora zdawała się trochę lepiej, prosiła, aby ją samą zostawiono podczas Mszy św. Po nabożeństwie, udałyśmy się na obiad, następnie wracamy do chóru, śpiewając Psalm Miserere, aż tu z wielkiem zdziwieniem, spostrzegamy chorą na kolanach przed św. Józefem, nieruchomą w czasie modlitwy, w kostjumie, w jaki ją ubrali w łóżku do ostatniego namaszczenia i profesji zakonnej (in articulo mortis).
Przechodząc koło niej, wytężyłam wzrok, aby sprawdzić, czy to nie jej duch. Lecz nie, to ona, uzdrowiona zupełnie. Co za zdziwienie! co za radość ogólna powstała, co się działo, trudno to wypowiedzieć. Łzy radości płynęły z ócz kochających ją Sióstr prawdziwie w Bogu i dla Boga. Pośpieszono po Ksienię, która za rękę wyprowadziła nowicjuszkę z chóru. Siostra pielęgnująca chorych, biegnie przestraszona, czyniąc znaki zapytające gdzie jest chora? (Wskutekt ścisłego milczenia, rzadko kiedy mówią, tylko się porozumiewają znakami). Przełożona zawołała: (vivat S. Joseph!) Niech żyje św. Józef! wszyscy powtórzyli. klaskając w ręce z uniesienia: vivat! vivat! Następnie ucałowałyśmy uzdrowioną, w której już nie było ani śladu choroby. Zaprowadzono ją na obiad, wieczór była z nami razem na kolacji i odtąd pracuje w polu wraz z innemi konwerskami. Za co niech będą dzięki i cześć św. Józefowi! Praktyka
Rozważ, że św. Józef, choć tak Święty, nie doprasza się ani o pomyślność doczesną, ani o znaczenie u ludzi. A ty, mój bracie, może chciwe posiadasz serce? Może zazdrościsz bogatszym? Jeżeli nie wszystko wiedzie się podług twej woli, jakiś niecierpliwy. Chcesz, aby się Bóg stosował do twojej woli, a swojej woli może nawet przewrotnej, tak często nie chcesz poddać pod Jego św. wolę. Rzadko kiedy serdecznie się pomodlisz, lub wykonasz jakie akty cnót, a zawsze takie masz do Boga pretensje, jakbyś był najcnotliwszym z ludzi. Proś św. Józefa, aby ci wyjednał poprawę. MODLITWA
O św. Józefie! miłośniku ubóstwa, natchnij serce moje zamiłowaniem tej cnoty. Niech mam żywo w pamięci wyryte, że oprócz kary za moje grzechy, nic mi się od Pana Boga nie należy. Uproś mi więc, abym wszystko chętnie i z wdzięcznością przyjmował z rąk Jego ojcowskich, tak dostatki, jako też ubóstwo i wzgardę. Amen.
Pięknie się o św. Józefie wyraża Marja z Agredy w następujących słowach: Przez lat ośm ustawicznych boleści i dolegliwych chorób, doświadczała Opatrzność Boża heroicznej cnoty tego wielkiego Patrjarchy i czyściła serce Jego we łzach pokuty i ogniu miłości. Trzy ostatnie lata wycieńczyły Jego siły zupełnie. We dnie i w nocy nie odstępowali Jezus i Marja od św. Józefa, służąc Mu troskliwie... Posłuszni Królowej swojej, ukazywali się także anieli w postaci nadzwyczaj ujmującej i rozmawiali z Józefem św. o nieskończonej doskonałości Boga, a na rozweselenie śpiewali... chwałę Pańską. Św. Starzec, słysząc takie hymny, omdlewał ze szczęścia, przecież boleści cuciły Go z tego słodkiego zachwytu. Już także czuł św. Józef przedsmak tej nagrody, jaka Go za wzniosłe czekała cnoty. A zasłużył sobie na nią dwojaką mianowicie ofiarą.
1) była cielesną. Pomimo ciężkiej choroby i ustawicznych dolegliwości oddawał się św. Józef ostrej pokucie. Spoczywał, podpierając się tylko, chciał umrzeć na klęczkach. Przypatrz Mu się nieco, i porównaj się z Nim. Nie obciążały św. Józefa grzechy, któreby tak ostrej wymagały pokuty, On cierpiał, by złożyć Bogu dowody swojej ku Niemu miłości i dusze bliźnich zbawić. Jego zasługi są w skarbie Kościoła św., ofiarujmy je więc Bogu, aby nam dał ducha pokuty i jak największą miłość Bożą!
2) ofiara św. Józefa dogorywającego, to całopalenie najgwałtowniejszej miłości... Święci Pańscy umierając cieszą się tą słodką nadzieją, iż się niezadługo połączą z Jezusem i Marją. Św. Józef przeciwnie, umierając rozstawał się z Jezusem i Marją, a szedł w krainę ciemną otchłani, kędy św. Patrjarchowie dnia wybawienia wyglądali. Mógł św. Józef jeno słówkiem się odezwać, aby Mu Bóg przedłużył życie, a niezawodnie byłby Pan wysłuchał modlitwy Jego. Przecież nasz Święty nie szperał w drogach Opatrzności Bożej i za nic w świecie nie byłby najmniejszej stawił przeszkody spełnieniu się woli Bożej, wiedząc iż już na ziemi spełnił posłannictwo swoje. Bo prawdziwa miłość nie ma na celu siebie, ale wolę i upodobanie umiłowanego. Św. Weronika kapucynka mówi, że prawdziwa miłość Pana Boga zasadza się na tem, aby Go nie obrażać rozważnie, choćby najmniejszem przewinieniem i na tem, aby robić ile możności zawsze to, co się Bogu więcej podobać może.
To też dusze wybrane różnych sposobów używały, aby się uchronić grzechu. Czytamy np. o Benedykcie z Laus, że kiedy do niej przemawia szorstko, lub wznieca sprzeczki w zamiarze pobudzenia jej do gniewu, ażeby to znieść cierpliwie i spokojnie (gdyż była żywego temperamentu), szczypie się aż do krwi, milczy, albo tłumaczy się łagodnie, bez wzruszenia i skargi, tak bardzo się lęka obrazić Boga i zgorszyć bliźniego.
Jeżeli zaś kogo od grzechu nie powstrzymuje miłość Boża, niechże sobie przypomni, że nic mu ni ujdzie bezkarnie. Naprzykład jedna kobieta, zajmując się zanadto dziećmi, albo innemi sprawami, które mogła na później odłożyć, opuszczała prawi zawsze połowę Mszy św. w niedzielę i święta. W jakiś czas po jej śmierci Matka Boska uwiadomiła Benedyktę (o której była mowa powyżej), że za ten jeden grzech cierpieć będzie trzyletni czyściec, chociaż się z niego spowiadała. Uwiadomiła także Benedyktę, że człowiek ten, za którego się modliła, długo pozostanie w mękach czyścowych, ponieważ przez skąpą miarę oszukiwał bliźnich.
Jedna św. Dominikanka, odmawiając różaniec, usłyszała Pana Jezusa żalącego się, że mało jest osób, które chcą Mi oddać serce, które przecież dla siebie stworzyłem, a człowiek mi go odmawia. O gdyby ludzie wiedzieli, ile ich kocham, niczegoby nie szczędzili, by mi się podobać i zasłużyć na mą miłość. Nic mnie tak nie raduje, jak serce ludzi, a jednak często ta pociecha jest mi odmówioną. Św. Brygidzie Pan Jezus powiedział, że najchętniej cierpiałby śmierć na krzyżu, tyle razy, ile jest potępionych, żeby ich zbawić, gdyby to było potrzebnem, gdyż wystarczy dla całego świata męka raz wycierpiana.
Gdy św. Katarzyna Seneńska zapytała raz Zbawiciela, dlaczego Mu po śmierci bok przebito, otrzymała odpowiedź: Chciałem odsłonić ludziom tajemnice mego Serca, aby zrozumieli, że miłość moja większa jest, niż znaki zewnętrzne, jakiemi ją okazuje, gdyż cierpienia moje miały granice, ale miłość ich nie ma. Droga, ukochana córko moja, cierpienia cielesne nie mogą iść w porównanie z tem, co cierpiała dusza!
Św. Teresa, pałająca seraficzną miłością ku Bogu, swojemi modlitwami więcej Panu Bogu dusz pozyskała, niż św. Franciszek Ksawery pracą apostolską. Św. Józef, iż tak heroiczną miłością ukochał Pana Boga, wielkie nam też łaski wyjednywać może. Na potwierdzenie tego przytaczamy przykład, napisany przez Isolanusa w Rozdz. 10, 4 części zbioru swojego.
W Wenecji znajdował się pewien szlachetny mąż, który zachowywał pobożny zwyczaj codziennego odprawiania modlitwy przed obrazem św. Józefa, na murze odmalowanym, lecz o prawdziwą pobożność i o wierne zachowanie praw Boskich mało, albo żadnego nie okazywał starania. Wtem zapada w chorobę śmiertelną, w niebezpieczeństwo utraty zbawienia. Ale na jego szczęście przybył na ratunek św. Józef. Oto widzi chory wchodzącą do swego mieszkania osobę zupełnie podobną do owej na obrazie, którą każdego dnia zwykł był pozdrawiać. I na ten widok, niby od promieni słońca, rozproszyły się w jego duszy śmiertelne ciemności, znikło zaślepienie, poznał swoje grzechy, obrzydził je sobie szczerze i z prawdziwą skruchą się z nich wyspowiadał. A gdy tylko kapłan udzielił mu rozgrzeszenia, szczęśliwy pokutnik oddał duszę Bogu, zaniesioną, jak pobożnie wierzyć się godzi, do wiecznego zbawienia.
Drugi przykład wykaże nam, jak N. Marji P. jest przyjemną nasza miłość i nabożeństwo do św. Józefa. Ksiądz Piotr Cotone T.J. ożywiony miłością ku św. Józefowi, gorliwie szerzył Jego cześć, a nawet za jego zabiegami i staraniem została ukończona budowa pierwszego kościoła we Francji pod nazwą św. Józefa. Miał on szczęście zejść z tego świata w sam dzień uroczystości tegoż Świętego, co mu było objawionem, według powszechnego mniemania oraz zasłużył sobie, iż w ostatniej chorobie ukazała mu się N. Marja Panna, mówiąc, że przyszła, ażeby się przy jego śmierci znajdowała w nagrodę pobożnych uczuć, któremi się unosił ku najczystszemu Jej Oblubieńcowi. Praktyka
Kto nie może stawiać kościoła, niech się choć małą składką lub datkiem przyczyni do ozdobienia, restauracji, lub budowy kościoła, albo klasztoru, poświęconego czci św. Józefa. Nie zaniedbujcie rzeczy małych, bo przed Bogiem inaczej zupełnie wydaje się wszystko. Dla miłości P. Jezusa można zaniechać żartobliwego słówka, urwania kwiatka, obejrzenia jakiej rzeczy, otworzenia natychmiast listu i t. p. Tym sposobem można w jednym dniu wykonać wiele umartwień i dać Panu Bogu wiele dowodów miłości Go, a za każde umartwienie daje Bóg osobną łaskę. MODLITWA
Św. Józefie, proszę Cię, abyś dla miłości Boga, którego nad życie ukochałeś, raczył mnie i osobom mi drogim, wyjednać przebaczenie wszystkich grzechów, doskonałą wiarę, nadzieję i miłość oraz łaskę ostateczną zbawienia, abyśmy na wieki oglądali Najświętsze Oblicze Boga i miłością synowską kochali Niepokalaną Twoją Oblubienicę. Amen.
Komentarz
Pobyt w Egipcie Najświętszej Rodziny
Po 18-miesięcznem przebywaniu w Heliopolis, Józef i Marja zmuszeni byli opuścić to miejsce, częścią dla braku zarobku, częścią dla ciągłych prześladowań, jakich tam doznawali. Przybyli do miasta Matarea. Tu Józef znalazł zajęcia, budował domy z galerjami, dla siebie zaś, Marji i maleńkiego Jezusa urządził mieszkanko w miejscu samotnem. Później, kiedy społeczność żydów i pogan nawróconych zgromadziła się około św. Rodziny, kapłani odstąpili im małą świątynię. Józef uczynił z niej synagogę i był głównym przełożonym zgromadzenia; uczył śpiewać psalmy, bo niemal wszyscy zapomnieli religijne obrzędy swych ojców.
Marja dogodną im była w wykonywaniu rozmaitych robót kobiecych, lecz tylko potrzebnych do ceremonij religijnych. Strojów modnych, wykwintnych, podniecających próżność i chełpliwość, nie podejmowała nigdy pomimo niedostatku i obelg, jakich Jej nie szczędziły pyszne niewiasty.
Józef i Marja byli z początku w Matarei w nader przykrem położeniu. Brakowało im drzewa i wody do picia. Św. Rodzina musiała poprzestać na zimnych pokarmach. Wkrótce Józef znalazł pracę, oporządzał i odnawiał chaty, ale mieszczanie obchodzili się z nim jak z niewolnikiem, a niekiedy nawet nie oddawali mu zasłużonej płacy.
Oprócz nielicznych wyjątków, doznawali Marja i Józef w Egipcie miłego przyjęcia. I nie dziw, gdyż mieli ze sobą Jezusa, w którego reku serca wszystkich ludzi. Nie mogli się mieszkańcy nasycić widokiem Jezusa, a bogobojny żywot Józefa św. przejmował ich szacunkiem.
Jakkolwiek Egipcjanie w obecności Najświętszej Rodziny doznawali jakiegoś niewypowiedzianego wzruszenia, atoli nie uwierzyli w Boskie posłannictwo Jezusa Chrystusa: godzina wiary jeszcze wówczas dla nich nie wybiła. Chwila nawrócenia się zupełnego do Boga jest tajemnicą w życiu pojedyńczego człowieka, jak i całych narodów.
Podziwiajmy gorliwość św. Józefa o chwałę Bożą, o dobro bliźnich, ale zarazem i naśladujmy. Nie dość, że sami unikamy gzechów, lecz nadto starajmy się i drugich od nich odwieść. Dusza w łasce poświęcającej jest tak piękna, że gdyby stanęła w całej swej chwale, zaćmiłaby słońce swym blaskiem, zaś przez grzechy staje się podobną do szatana.
Gdy jedna siostra zakonna Palmerja przez zazdrość ku św. Katarzynie Seneńskiej, pomimo różnych oznak okazywanych jej przez Świętą, gniewała się na nią i gdy trzy dni konając, nie mogła umrzeć, św. Katarzyna gorąco się modliła, aby jej Bóg serce odmienił. Wreszcie chora przyszła do siebie, przeprosiła św. Katarzynę i przyjąwszy święte Sakramenta, Bogu ducha oddała. Pan Bóg objawił św. Katarzynie piękność i jasność duszy onej, która zginąć miała i mówił potem do spowiednika: Ojcze mój, byś widział piękność duszy błogosławionej po śmierci, stokroćbyś umrzeć dla jednego człowieka zbawienia nie żałował.
Św. Paweł powiada o pomocnikach swoich w pracy apostolskiej, że imiona ich zapisane są w księdze żywota. (Filipens. 4. 3). I sam też opierał nadzieję swoją na on wielki dzień sądu, jedno że wiele dusz pozyskał Chrystusowi. Albowiem, mówi, któraż jest nadzieja nasza... albo korona przechwalania? Izali nie wy przed Panem naszym Jezusem Chrystusem jesteście na przyjście Jego? Albowiem jesteśmy pomocnikami Bożymi, mówi Apostoł. Nie wiem, powiada jeden pisarz kościelny (Ryszard od św. Wiktora): jakiejby człowiek mógł większej łaski dostąpić na tej ziemi, jak gdy go Bóg powoła do tego, by za sprawą jego ludzie źli stawali się dobrymi i niwolnicy szatana przemieniali się w Synów Bożych.
Św. Józef nietylko, żyjąc na ziemi, chciał jak najwięcej dusz pociągnąć do Boga, ale jeszcze i teraz jest pomocnikiem misjonarzy, o czem nas niech przekona list Ojca Baur'a.
Było to w roku 1880. Wtedy potrzebna nam była jedna stacja między Bagamoyo a Monde. Wybrałem się więc w drogę, aby wyszukać stosowne miejsce i założyć wioskę chrześcijańską. Towarzyszył mi O. Machon. Poleciłem podróż moją opiece św. Józefa, --- on miał nas bronić i strzec. Podróż wypadła 19 marca. Odprawiwszy Msze św. na Jego cześć, wyruszyliśmy ku Udonowi, tak nazywa się, okręg należący do Mondera, zamieszkały przez ubogą, dziką ludność bałwochwalczą i ludożerczą. Niezjedli nas --- to prawda, ale dość często musieliśmy słuchać komplementów, że smacznie wyglądamy, że gdybyśmy pozwolili, toby naszych tragarzy chętnie skosztowali. Gdy zaś oświadczyliśmy nasz zamiar, że się chcemy osiedlić, wprost się nam sprzeciwiano, nie robiąc żadnej nadziei na ustępstwa. Rzekłem więc do św. Józefa: Tyś moim wodzem. Tyś nam wskazał, jak mamy Twego boskiego wychowanka uwielbiać i Tyś wskazał, że Bóg w swych wyrokach wybrał to miejsce, aby tu ratować te biedne dusze pogańskie. Czyń teraz jak ci się podoba; my wrócimy tu wtedy dopiero, gdy wszystko będzie na założenie stacji misyjnej przygotowane. Potem ruszyliśmy dalej, nie wiedząc dokąd iść, błądziliśmy od wioski do wioski, aż wreszcie rankiem we wielki tydzień przybyliśmy do królika, nazwiskiem Kingaru. Wioska nazywa się Mandera.
Skoro na Kingaru zobaczył, stanął, cofnął się w tył, krzyknął i znów parzył na nas, a im dłużej nas obserwował, tem jawniej okazywał swoje zdziwienie, wreszcie zawołał: Słuchajcie mię, słuchajcie! Tej nocy, ale nie wiem czy we śnie, czy na jawie, ujrzałem pięknego starca, który mnie ruszał, jakby mię chciał obudzić i mówił: Kingaru, patrz, oto idą do ciebie dwaj biali z małą karawaną; podejmij ich gościnnie i daj im wszystko, co sobie będą życzyli. A tymi białymi, to jesteście wy, wy dwaj, ty i ty, was widziałem. A! co to jest?
I nie przypuściwszy nas do słowa, zawołał ludzi ze wsi i mówił do nich: Patrzcie, to ci dwaj biali, których mi tej nocy dobry starzec pokazywał, jak wam to opowiedziałem, przypatrzcie się im.
Ludzie patrzyli na nas zdziwieni. My zaś znaleźliśmy klucz do rozwiązania tajemnicy: Św. Józef tu dla nas pracował, dziękowaliśmy mu z całego serca i prosiliśmy, aby nas w tej sprawie do końca nie opuszczał. Skoro się obecni nieco uspokoili, objawiłem Kingaru cel naszego przybycia i prosiłem go o miejsce pod budowle w jego wiosce.
Wszystko, co mam, do was należy --- rzekł dobry naczelnik --- mój dom, moje pole, moi poddani do was należą. Bierzcie co chcecie, a zostańcie przy mnie.
Zostaliśmy tu przez 8 dni, tu święciliśmy Wielkanoc... Podczas tego Kingaru starał się wszelkimi sposobami okazać nam swoją miłość; umieścił nas w jednym ze swoich domów, dostarczył nam owiec, drobiu i t. d. Obrawszy miejsce pod dom, odjechaliśmy; ale naczelnik, który pewnie należał do tych wybranych, którym Bóg, według św. Tomasza z Akwinu, anioła swego posyła, aby bez chrztu nie umierali, ten dobry naczelnik towarzyszył nam aż do Udon.
W 14 dni potem odwiedził on nas w Bagamoyo, a gdy nadszedł czas do rozpoczęcia dzieła, przybył on do nas z wielką liczbą tragarzy, aby misjonarzom towarzyszyć i zabrać ich rzeczy. Ta jego przychylność, miłość dla nas nie stygła odtąd ani na chwilę. Stara się co może o rozszerzenie dzieła misyjnego sam i swoich ludzi do tego nakłania.
Oto co uczynił św. Józef dla Mandera. Cześć mu i dziękczynienie! (Sendbt. d. hl. Jos. Febr. 1883).
Praktyka
Naśladuj Najśw. Rodzinę budując bliźnich dobrym przykładem, mianowicie w okolicznościach trudnych, gdy się trzeba będzie powodować heroiczną miłością, aby bliźniemu krzywdę, którą ci może wyrządzi, nietylko z serca przebaczyć, ale jeszcze dobrem za złe odpłacić. Najśw. Marja i Józef nie wchodzili w przyjazne stosunki z Egipcjanami, a mały Jezus nigdy się nie bawił z dziatkami pogańskiemi. Unikaj więc i ty, drogi bracie, złych towarzystw, a osobliwie dzieci chroń od tego.
MODLITWA
O Ty, któryś modlitwą i pracą zbogacał swą duszę, a przykładem heroicznych cnót wiódł bliźnich do Boga, wspieraj mię i prowadź, Józefie św., oraz rozbudź w mem sercu gorliwość o chwałę Bożą i o zbawienie dusz ludzkich! Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Św. Józef buduje dotąd wiernych swym przykładem
Któż pojmie troskliwość i czułość, z jaką św. Józef służył Jezusowi i Marji w Egipcie? Według zeznań św. Małgorzaty, nigdy Pan Jezus nie domagał się czegośkolwiek od Swoich Rodziców, sami albowiem za wskazówką Ducha św. zaradzali wszystkiem potrzebom Jego. Miał zatem Jezus wszystko to, bez czego małe dzieci obyć się nie mogą. Za wszystko zaś składał dzięki Ojcu Swemu Niebieskiemu, błogosławiąc Jego wolę świętą, uszczęśliwiony, iż z miłości ku nam niedostatki ubóstwa nieraz znosić był zniewolony. Często, mianowicie w czasie przeprawy przez puszczę, Dzieciątko Jezus wiele cierpiało, posiadało albowiem wrażliwość małem dziatkom właściwą...
Kiedy już nieco Pan Jezus podrósł i sił nabrał, wspierał Swojego Opiekuna w pracy. I tak np. zamiatał izbę, przynosił rozmaite narzędzia do pracy i t. p. Jakżeż to często łzy rzęsiste spływały z oczu św. Józefowi, kiedy się zastanowił, iż pod rysami drogiego Dziecięcia kryje się Stwórca wszech rzeczy, Mesjasz, za którym tyle wzdychało wieków. W niebie dopiero poznamy uczucia, jakiemi serce św. Józefa przejęte było. Marja z Agredy opowiada: Czasami Jezus w zachwyceniu upokarzał się przed Ojcem Swoim Niebieskim, czasami modlił się rozkrzyżowany ponad ziemią wzniesiony, prosząc o zbawienie świata. Marja zaś i Józef św. złączeni Swoją intencją z Jezusem spełniali swoje zajęcia powszednie. Każda godziwa sprawa nasza o tyle ma zasługi przed Bogiem i zasługuje na wieczną w niebie nagrodę, o ile podjętą i dokonaną jest w zjednoczeniu ze sprawami Jezusa. Nasze prace same z siebie, są to zera, które dopiero przez złączenie z łaską Bożą stają się liczbami. Intencja jest duszą spraw człowieka. Ileż to na sądzie Bożym spraw naszych, któreśmy mieli za zasługujące na nagrodę, okaże się skażonych miłością własną, któreśmy podjęli nie tyle dla Boga i wedle Jego woli, lecz jedynie z upodobania własnego, z zaniedbaniem nawet nieraz naszych obowiązków stanu. Czystość intencji jest alchemią niebieską, przez którą żelazo przemienia się w złoto, t. j. najzwyczajniejsze nasze sprawy nieskończonej są ceny przed Bogiem, jeżeli je spełniamy z czystej intencji podobania się P. Bogu. Spełniając dobre czyny z czystą intencją, nie dość, że rośniemy w zasługi, lecz nadto uchodzimy strasznej klątwy, jaką Zbawiciel rzucił na gorszycieli. Tak się o nich wyraża: A ktoby zgorszył jednego z tych małych, którzy w mię wierzą, lepiej mu, aby zawieszono kamień młyński u szyi jego i zatopiono go w głębokości morskiej! Niepodobna jest, aby zgorszenia przyjść nie miały: lecz biada temu, przez kogo przychodzą. (Mat. XVIII, Łuk. XVII). Gorszyciel, to wysłannik szatana, on podobnie jak Antychryst psuje dzieło Chrystusa, to zaraza szerząca wszędzie zepsucie i śmierć... Św. Tomasz z Akwinu mówi: Zgorszenie jest to wyraz lub czyn, nie tak prawy, jakby powinien być, a który staje się dla drugich powodem do duchownego upadku. Złego nigdy nie naśladuj, bo chociażby wszyscy ludzie tobie współcześni popełnili takiż sam grzech, do jakiego ciebie by pociągnął zły przykład, nie uniewinniłoby cię to przed Bogiem. Wszakże, gdy przeciwko Bogu bunt podniosło tysiące aniołów, nie uchroniła ich od kary wielka tychże ilość, ale co do jednego zostali strąceni do piekła. Jest to krzycząca niesprawiedliwość, mówi św. Grzegorz Wielki, kiedy bezbożnik stara się wmówić w drugich, że inni ludzie są tak źli jak on, myśląc, iż przez to ujmie sobie niesławy, gdy przekona ludzi, że nikt doskonałym nie jest. Dalej naucza: Przełożeni powinni wiedzieć, że gdy grzeszą, zasługują tyle razy na śmierć, ilu mają podwładnych, dla których stali się powodem zgorszenia przez dany im z siebie zły przykład. Zepsutych obyczajów ci są wzorem. Mądry bez uczynków dobrych, stary bez pobożności, młodzian bez posłuszeństwa, bogaty bez jałmużny, niewiasta bez wstydu, pan bez cnót, chrześcijanin swarliwy, ubogi wyniosły, pospólstwo bez karania, lub bez prawa. (Św. Augustyn). Poznawszy straszną odpowiedzialność za zgorszenie, usiłujmy dawać bliźnim dobry przykład, co jest obowiązkiem każdego chrześcijanina. Czyńcie dobrze, mówi św. Paweł, nietylko przed Bogiem, ale i przed ludźmi. (Rzym XII, 17). Rodzice, nauczyciele, każdy zwierzchnik, każde najstarsze dziecko w rodzinie, powinni się w szczególny sposób poczuwać do dawania dobrego przykładu drugim, gdyż zwykle mają najwięcej wpływu na swe otoczenie, które je zazwyczaj stara się naśladować. Dobry przykład jest ustawicznem nauczaniem, a nauki twoje nigdy nie zorbią tyle dobrego, co ucznki.
Z następującego przykładu poznamy, jak dotąd oddziaływa zbawiennie wzór św. Józefa na dusze.
Czcigodny Alozjy Lallement T. J. postawił sobie na wzór życia wewnętrznego św. Józefa i dlatego wykonywał każdego dnia cztery ćwiczenia: dwa z rana, dwa wieczorem. Pierwszem było podniesienie ducha ku sercu św. Józefa, w zastanowieniu się, jak ono wielce było wiernem łasce Ducha Św., a po zwróceniu uwagi na swoje serce upokarzał się w rozbieraniu swych niewierności i zachęcał się do wiernego powodowania się kierunkom łaski Boskiej. Drugiem było rozpatrywanie się, jak dobrze św. Patrjarcha pogodził życie wewnętrzne z zatrudnieniami pracowitego swojego rzemiosła, a po roztrząśnięciu swych zatrudnień, dochodził, czyli w nich nie zaszło jakie uchybienie, któreby poprawić należało. Zapomocą takowego ćwiczenia, doszedł ten ksiądz do doskonałego zjednoczenia się z Bogiem, pomimo pracowitego zajmowania się posługami kapłańskiemi.
Trzeciem ćwiczeniem było złączenie się w duchu ze św. Józefem, jako Oblubieńcem Matki Boskiej, a zważając światło przedziwne, jakie miał Święty, co do Panieństwa i Macierzyństwa Marji, zachęcał się do kochania Go i Najświętszej Jego Oblubienicy. Czwartem było --- przedstawienie sobie w umyśle głębokiej czci i ojcowskiej miłości z jaką św. Józef oddawał się Jezusowi, a następnie usilna prośba o przypuszczenie siebie do oddawania czci, miłości i chwały Boskiemu Dzieciątku, aby Mu jak najdogodniej służyć. (Patrig. 1. 3c.).
Praktyka
Jedno tylko mamy życie i to krótkie, a trzeba nam zapracować na szczęście bez końca. Więc wraz ze św. Józefem idźmy za Jezusem, z sercem wspaniałomyślnem i wytrwale.
MODLITWA
Racz nam wyjednać św. Józefie łaskę potrzebną, aby nasze serca stały się jakby lutnią dźwięczną! Niech Jezus strunę naszej woli naciąga według upodobania Swego, niech niebo nie słyszy żadnego fałszywego akordu, abyśmy, postępując z cnoty w cnotę, budowali bliźnich i osiągnęli niebo. Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Siódma boleść św. Józefa
Życie Józefa i Marji w Egipcie było pełne trosk i umartwienia. Miłość tylko ku Bogu podtrzymywała ich pod tym krzyżem, tak, iż wpośród przykrości zachowywali twarz wypogodzoną i usposobienie jednakie. Obecność Jezusa wszystkie słodziła gorycze. Co za potok rozkoszy zalewał serce św. Józefa, gdy uszu Jego dochodził słodki głos Jezusa, gdy podziwiał tę piękność, która na całej Jego Boskiej jaśniała osobie, gdy usiadł obok tego Przenajśw. skarbu.
Jezus liczył lat siedm. Pewnego wieczora wrócił św. Józef smutniejszy jak zwykle: odmówiono mu zapłaty, więc w wielkim znajdował się niedostatku. Zakłopotany pada na kolana, przedkłada Bogu nędzę swoją i o pomoc błaga. Noc się zbliżyła. Józef św. spoczął, gdy wtem we śnie Anioł mu się ukazuje z następującem orędziem: Wstań, weźmij Dziecię i Matkę Jego i wróć do ziemi Izraelskiej, albowiem pomarli, którzy duszy dziecięcej szukali.
Wszyscy troje pełni radości dziękowali Bogu za to rozporządzenie. Sprzęty sam Pan Jezus rozdzielił pomiędzy ubogich. O jakże Mu z tem pięknie było! Następnie udała się św. Rodzina w podróż. Przybyli do Nazaretu szczęśliwie, lecz znów za kilka lat Najśw. Oblubieńców miała spotkać wielka boleść.
Na święta Paschy Najśw. Rodzina udała się do Jeruzalem. Dziecię Jezus miało wtedy lat 12. Jakże przykrą dlań musiała być tak daleka podróż. I zostało Dziecię Jezus w Jeruzalem, a nie obaczyli rodzice Jeog, mniemając, że był w towarzystwie (św. Łuk. r. II, w. 41). Któż pojmie boleść św. Rodziców, gdy spostrzegli, że Jezus zginął. Józef św. czyni sobie wyrzuty: Bóg mi powierzył Syna i Matkę Jego, nieszczęsny, czemużem troskliwszą nie otaczał Ich opieką? Kto słyszał Józefa wyrzekania, byłby mógł sądzić, iż się największej dopuścił zbrodni. Tak to skarżą na siebie święci, skoro sumienie o jakikolwiek obwinia ich upadek. Nie zwalają oni grzechu swojego ani na dopust Boży, ani na gwałtowność pokusy, lub na inne okoliczności, lecz całą winę samym sobie przypisują. Stąd też łatwo im Bóg przebacza. Tymczasem dzieci tego świata swoje największe zbrodnie jakimkolwiek bądź pozorem uniewinniają; zawsze ktoś inny, zdaniem ich, przyczyn takich.
Wielki łaski odbierał św. Józef, ale też i wielkiej boleści miecze nieraz przeszyły Jego serce, bo im bardziej Bóg kogo kocha, tem mu więcej cierpień zsyła. Czytamy o św. Weronice Giuliani, że gdy miała kilka lat, Dzieciątko Jezus raz przemówiło do niej: Kocham cię bardzo, starajże się byś miłości twojej nie oddała komu innemu, ale byś ją zachowała całą dla mnie. I oto t swoją Oblubienicę Zbawiciel nasz ukoronował cierniem, dał jej 5 ran podobnych, jakie sam na krzyżu otrzymał; nadto kielich goryczy, że sama wyznaje: Ilem cierpiała, sam Bóg tylko wie, jakie odrazy niewypowiedziane, jakie pokusy i to najprzykrzejsze, jakie stępienie myśli, jaką suchość uczucia --- zwalczyłam przecież wszystko wytrwale. Wśród zachwytu zdało mi się, że Zbawiciel kładzie krzyż swój do serca mego, dając zarazem poznać, jak kosztowne są cierpienia, a to w ten sposób. Zdało mi się, że mi dał widzieć cierpienia wszelkiego rodzaju i gdym na nie patrzyła, zmieniały się w bardzo drogie kamienie, a wszystkie ułożone w kształt krzyżów. Przyszedłszy do siebie, uczułam wielką boleść w sercu, która mnie już nigdy nie opuściła i nadto pozostało mi tak wielkie pragnienie cierpień, że chciałabym była wycierpieć wszystkie, jakieby kiedykolwiek wymyślić się dały. Odtąd to chodząc powtarzałam sobie zawsze: Krzyż i cierpienia, to moje bogactwo, to moje wesele (Opis Jej życia, str. 54).
Im kto bardziej jest z Bogiem zjednoczony, tem chętniej cierpi. I zły i dobry łotr na krzyżach cierpieli, lecz że jeden złorzeczył, a drugi przyjął cierpienie jako zasłużoną karę, dlatego pierwszy źle skończył, a drugi poszedł do nieba. Według zdania św. Teresy: W jednym dniu utrapień, przychodzących na nas wprost od Boga lub od ludzi, więcej się zyskuje, niż przez 10 lat umartwień od naszego wyboru zależnych. Nic niema świętszego nad język, który w nieszczęściu Bogu dziękuje (Św. Augustyn). Więcej waży jedno Chwała Ojcu, lub Błogosławiony Bóg, wyrzeczone w przeciwnościach, niż 6 tysięcy dziękczynienia oraz błogosławienia w powodzeniu wyrzeczone. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was będą i mówić wszystko złe przeciwko wam, kłamiąc dla mnie. Radujcie się i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech. Św. Paweł o sobie i o współpracownikach mówi: Aż do tej godziny i łakniemy i pragniemy, nadzy jesteśmy, i bywamy policzkowani, i tułamy się, i pracujemy, robiąc swemi rękoma, złorzeczą nam i błogosławimy prześladowanie, cierpimy i znosimy, bluźnią nas, a modlimy się. Staliśmy się jako pomiotło tego świata, śmiecie wszystkich aż dotąd. O tyle uczestniczyć będziemy w chwale Jezusa Chrystusa, o ile cierpieć z nim będziemy. Wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowanie będą cierpieć (Tym. 8, 12). Jeśli nie od ludzi, to od szatana. Jeden pustelnik, cierpiąc długo ciężkie pokusy, powiedział sobie: Straciłem duszę swoją, pójdę na świat! I już miał pustynię opuścić. Wtem usłyszał głos: Gdzie idziesz! przez 10 lat walczyłeś z pokusą i są wszystkie twoje korony; zostań, uwolnię cię już od pokus! I od tej chwili ustały go dręczyć złe myśli.
Więcej warta u P. Boga jedna uncja cierpień, niż miljon funtów modlitw. Św. Ludgarda 11 lat była ciemną i za tę ślepotę objawił jej P. Jezus, że czyśca ujść miała i wszystkich swych przyjaciół w Bogu oglądać miała w niebie. Św. Jan Chryzostom mówi, że Job owemi słowy: Jak się Panu upodobało, tak się stało, niech będzie Imię Pańskie błogosławione więcej zasłużył niżeli wszystkiemi jałmużnami i dobrymi uczynkami całego życia. Św. Teresa objawiła się po śmierci pewnej osobie w ogromnej chwale niebieskiej i powiedziała, że tę chwałę osiągnęła nie tyle za swoje dobre uczynki, jak za to co wycierpiała dla Boga. I gdyby sobie mogła jeszcze czego życzyć w niebie, to chyba tego, aby powrócić na ziemię, żeby więcej wycierpieć dla Chrystusa.
Św. Magdalena de Pazzis zapytana od Boga: Co chcesz, proś mię. Prosiła o miłosierdzie nad grzesznikami, dla siebie zaś o to tylko, aby wiele mogła cierpieć dla zbawienia ludzkiego. Przez 5 lat ponosiła więc tak straszne uciski i pokusy, iż powiedziała: Nie wierzę, żeby została która w piekle pokusa, jakiejbym na sobie nie doświadczyła. A bł. ks. Jan Vianny wyznaje: Wygadywano i wymyślano na mnie... O tak ciężki wtedy był mój krzyż, żem go zaledwie udźwignąć zdołał! Zacząłem tedy prosić o zamiłowanie krzyża... i byłem szczęśliwy. I powiedziałem sobie naprawdę, że szczęście nasze tylko pod krzyżem. Nie oglądajmy się skąd i od kogo pochodzi, boć zawsze Bóg go daje, a z nim sposób, jak możemy Mu miłość okazać. Cierpienia są często niechybną zapowiedzią wielkich darów Bożych. O! jakże w dzień sądu ostatecznego będziemy szczęśliwi z naszych udręczeń, dumni z naszych upokorzeń, bogaci z powodu naszych ofiar. Święty Jan od Krzyża po śmierci objawił się wielu świętym duszom, a jednej z nich przedstawiając się w szacie litej złotej i osypanej brylanotwemi gwiazdkami i ze świetną koroną na skroni, rzekł: O! jak wielkiej ceny w niebie są cierpienia, poniesione na ziemi. Utrapienia tego życia są znakiem wybraństwa Bożego. Jeden zakonnik reguły św. Franc. Ser. pościł na cześć św. Józefa o chlebie i wodzie sto dni na uproszenie sobie łaski, żeby był od wszystkich wzgardzony. Podobną łaskę wybrała zakonnica, o której w następującym przykładzie:
Pokazała się pewnego razu N. Marja Panna z św. Oblubieńcem Annie Rodriguez, zakonnicy reguły św. Franciszka i polecała ją Boskiemu Synowi, a św. Józef przedstawił jej półmisek z dwiema różnemi od siebie potrawami, z których jedna najsłodsza, a druga smaku pełnego goryczy, mówiąc do nabożnej: Obieraj teraz, córko, która ci się z tych dwojga potraw podoba? A ona obrała sobie do skosztowania gorzką, a w tem św. Józef, pokazując jej krzyż piękny, ale najcięższy, znowu odzywa się do niej: Córko, najlepszy zrobiłaś wybór! odtąd będziesz miała zawsze na potem z sobą krzyż; nigdy ci nie zabraknie na goryczach, ale niech radość napełnia serce twoje, wielkie bowiem sprawisz Panu ukontentowanie.
Praktyka
Jeżeli P. Bóg wielkie na ciebie zsyła cierpienia, znak to, że cię chce uczynić wielkim świętym. Zwykle w ślad cierpień Bóg śle łaski. Życie każdego z nas zasłane jest krzyżami. Niech w ich znoszeniu dodają nam otuchy obietnice, jakie otrzyma błog. Henryk od P. Jezusa: Niechaj cieszą się ci, którzy obarczeni są krzyżami i te krzyże cierpliwie dźwigają. Trzy otrzymają za to ode mnie wielki łaski. Najpierw, że o cokolwiek poproszą, to dostaną; powtóre, dam im pokój wewnętrzny, którego im nie potrafią odebrać ani szatani, ani ludzie; wreszcie dam im pocałunek duszny, tak słodki i serdeczny, że staną się jedno ze mną i pozostaną na zawsze (Posłaniec S. P. J. z r. 1901).
MODLITWA
Racz mi wyjednać, św. Józefie, zamiłowanie krzyża, pokój w cierpieniach, abym, uczestnicząc w męce Zbawiciela, stał się też uczestnikiem Jego chwały w niebie. Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Radość św. Józefa z odnalezienia Jezusa
Nieobecność Jezusa wielce zatrwożyła Marję i Józefa. Powrócili śpiesznie na drogę, wiodącą do Jeruzalem, szukali wszędzie z niewypowiedzianą tęsknością i niepokojem, lecz nigdzie między przyjaciółmi i znajomymi znaleźć go nie mogli. Pan Jezus przez dwa dni w towarzystwie kilku młodzieńców zwiedził 3 różne szkoły. W pierwszej uczono prawa zakonnego, w drugiej wiadomości świeckich, a w trzeciej kształcono na kapłanów i lewitów. I właśnie do tej Pan Jezus przyszedł trzeciego dnia, a po południu do świątyni.
Pan Jezus przez swe zapytania i odpowiedzi w trzech szkołach wprawił doktorów i uczonych w takie zakłopotanie i podziwienie, że postanowili bądź co bądź pokonać go. W tym celu wezwali najuczeńszych doktorów. Rozprawa odbywała się w przysionku, miejsce to bowiem przeznaczonem było na publiczne dysputy. Pan Jezus siedział na dużem krześle, otoczony tłumem sędziwych Izraelitów, a wszyscy w ubiorze kapłańskim. Zadawali mu rozmaite zawiłe pytania naukowe. Zrazu słuchali go z zadowoleniem i uwagą, ale ich upokorzona duma przybrała groźne objawy gniewu...
Pan Jezus w odpowiedziach i objaśnieniach używał przykładów, wyjętych z księgi rodzaju ludzkiego, ze sztuk pięknych i umiejętności klasycznych. Dlatego kapłani, aby walczyć przeciw niemu, zebrali doktorów i uczonych najbieglejszych we wszystkich wiadomościach ludzkich. Kiedy kapłani zaczęli rozprawę, P. Jezus dał im poznać, że nie wypadało w świątyni roztrząsać podobnych pytań, lecz jeśli taka wola Ojca jego, to i w tem miejscu świętem będzie odpowiadać na ich pytania. Słuchacze, nie wiedząc, że P. Jezus mówił tutaj o Ojcu swoim niebieskiem, sądzili, iż Józef kazał mu przechwalać się ze swojej nauki.
Pan Jezus zaczął rozmawiać o sztuce lekarskiej, opisał ustrój ciała ludzkiego, nieznaną najuczeńszym mężom owej epoki. To samo uczynił pod względem astronomji, budownictwa, rolnictwa, geometrji, arytmetyki, prawa i t. d. Te wszystkie rozgałęzienia naukowe odnosił od prawa Bożego, do obietnic, proroctw i świątyni, do tajemnic obrzędowych i ofiarnych. Odpowiedzi i objaśnienia Dziecięcia Jezus były tak pełne niepojętej mądrości, że słuchacze zawstydzeni, podziwiali, gniewali się, aż wkońcu gniew ich nie znał miary, bo się czuli tak bardzo upokorzeni w słuchaniu rzeczy, których nigdy nie wiedzieli ani rozumieli. Już dwie godziny minęło objaśnień Jezusowych, kiedy Józef i Marja zbliżyli się do świątyni w celu dowiedzenia się, gdzie się znajduje Jezus. Znajomi lewici oznajmili im, że dziecię Jezus znajduje się między doktorami w miejscu przeznaczonem do nauczania. A ponieważ nie mogli tam wejść, prosili uwiadomić Jezusa, że nań czekają. Ale P. Jezus kazał im powiedzieć, iż najpierw powinien wypełnić wolę Tego, który go posłał. Marja zasmuciła się tą odpowiedzią. Boć to po raz pierwszy P. Jezus dał uczuć rodzicom swoim, że ma być posłusznym komu innemu. Przeciągnął jeszcze godzinę nauczania, a pokonawszy zwycięsko wszystkich doktorów, opuścił ich i poszedł do Józefa i Marji, czekających w przysionku świątyni. Niepokój i zdumienie nie dozwoliło Józefowi przemówić ani słowa, lecz Marja, zbliżywszy się do Jezusa, rzekła do niego: Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto Ojciec Twój i ja żałośnie szukaliśmy Cię. I rzekł do niego i do matki z pewną powagą: Czyliż nie wiedzieliście, iż temi rzeczami, które są Ojca mego, jam się bawić powinien. A oni nie rozumieli tych słów, które im mówił, lecz pełni radości ze znalezienia Jego, niezwłocznie pośpieszyli z Nim do domu...
Wiele mówiono o P. Jezusie, powtarzano Jego słowa, podziwiano mądrość Jego, ale jak we wszystkiem, tak i w tym przedmiocie nie obeszło się bez kłamstwa i próżnej chełpliwości. Piśmienni mówili między sobą, że Pan Jezus jest dzieckiem nierozważnem, iż wprawdzie posiada nadzwyczajne zdolności, ale jeszcze nierozwinięte. Lubo przekonani o głębokiej uczoności Jego, chcieli ją zaciemnić, puścić w niepamięć lub pokryć tajemnicą.
O, jakże ta zazdrość faryzejska i teraz nurtuje wśród ludzi, a prawie nikt jej w sobie nie widzi! Ona jest jednym z najszkodliwszych potworów, gnieżdżących się w sercach ludzkich. Zazdrość jest matką obmów, potwarzy, donoszeń, złośliwych tłumaczeń. Podlegający tej wadzie jest podobnym do szatana, a jednakże usiłuje to nieraz pokryć pozorami cnót. Nic więcej nie przeszkadza do pozyskania darów od P. Boga, jak zazdrość, która Mu jest wstrętną. Zazdrośnik sam się unieszczęśliwia, skraca sobie życie, gdy szkodzić usiłuje bliźniemu; podobnie na tem wychodzi jak osa, która użądliwszy, sama pada ofiarą. On przeciw samemu Bogu bój toczy, gdy Bóg jest dawcą wszelkiego dobra. Zazdrość, co jak robak toczy serce człowieka, jest owocem samolubstwa.
Rodzice przy wyborze stanu swych dzieci powinni się bardzo wystrzegać samolubstwa. Jeżeli które z nich powołuje P. Bóg do zakonu, niech mu nie przeszkadzają, jeżeli siebie nie chcą narazić na wielką odpowiedzialność przed P. Bogiem, a dziecko na utratę zbawienia. Bo chybienie w wyborze stanu, jest to jedno z największych nieszczęść. Jeżeli się jednak kto poczuje na złej drodze, niech nie rozpacza, gdyż P. Bóg mocen jest ze złego wyprowadzić dobre. Niech zatem usiłuje, przełamując nawet wstręt i trudności, spełniać wiernie swe obowiązki i modli się do św. Józefa, a On mu wyjedna pomoc, jak owemu młodzieńcowi, o którym w następującym przykładzie:
W mieście Lugdunie dość pobożny młodzian zamyślał wzgardzić światem, aby sobie zapewnić zbawienie, lecz rodzice niebaczni od tego powstrzymali syna, za co srodze musieli odpokutować i mało go nie narazili na wieczne piekło, gdyż ów młodzian, odstąpiwszy drogi pobożności, puścił się na bezdroża, opuścił dom rodziców i stał się synem marnotrawnym. Nieszczęśliwy był na duszy, dręczony zgryzotami sumienia, nieszczęśliwy na zewnątrz, gdyż od wszystkich towarzyszów w wojsku był wzgardzonym. Bóg go karał za wzgardzenie łaską powołania, a rodziców, że się przyczynili do tego, iże nie usłuchał głosu Najwyższego i nie poświęcił się Bogu. Wszystkie listy, upomnienia rodziców szły w las. Wreszcie udali się o pomoc do św. Józefa i Jego opiece oddali już prawie straconego syna, aby go od zguby zachował. Nie zawiodła ich nadzieja. Św. Józef wysłuchał ich modłów, wyjednał nawrócenie młodzieńcowi i taką poprawę, iż, wróciwszy do domu, z największą pokorą błagał u nóg rodziców odpuszczenia tylu przykrości, jakiemi ranił ich serce przez złe postępowanie. Na nowo rozpoczął gorliwe w pobożności życie do tego stopnia, iż można było o nim powiedzieć to, co wyrzekła Ewangelja święta o pokutującym synu marnotrawnym: Umarł był i ożył, zginął i znalezion jest.
Praktyka
Jeżeli w czem, to w wyborze stanu nie powinien się nikt rządzić względami ludzkiemi, lecz słuchać sumienia, iść za głosem Bożym i za radą swego spowiednika. Bądź czujnym na każde poruszenie łaski. Jeżeli cię łaska pobudza do jakiego dobrego czynu, spełnij go, jeżeli cię odwodzi od złego, porzuć je, jeżeli cię nagli do modlitwy, wznieś ducha do Boga, bo snać gotów Pan słuchać próśb twoich. Czyń zadość Jego św. woli, aby cię ni opuścił, drogi bracie.
MODLITWA DO ŚW. JÓZEFA
ułożona przez św. Bernardyna Seneńskiego
Pomnij na nas, św. Józefie i przez przyczynę Twej modlitwy bądź nam pośrednikiem u mniemanego Twego Syna. Zjednaj nam też łaskę Przenajświętszej Panny, Oblubienicy Twej, będącej matką Tego, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez nieskończone wieki wieków. Amen.
Odpust 100 dni raz na dzień za odmówienie tej modlitewki z sercem skruszonem i nabożnie. Odpust ten może być ofiarowany i za dusze czyścowe. (Leon XIII. Reskr. Św. Kongr. Odp. 14. grudnia 1889).
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Życie ukryte św. Józefa
Pan Jezus, powróciwszy do Nazaretu, jeszcze z większą żarliwością wspomagał w pracy Swego Opiekuna. Justyn św. opowiada nam, iż P. Jezus pospołu z Józefem św. jeno jarzma, pługi i tym podobne robił przedmioty, a to w tym celu, aby się ćwiczyć w pokorze. Św. Patrjarcha Józef, naśladując Jezusa, pomimo że jaśniał mądrością jak Salomon, przecież pozostał zawsze jeno skromnym i nieznanym rzemieślnikiem. Nikt się nie domyślał, iż pod tą osłoną zwyczajnego cieśli kryje się mąż łask i zasług nadzwyczajnych i mądrości nadziemskiej.
Jeżeli Syn Boży w takiem żyje upokorzeniu, w takiem zapoznaniu i pod takiem posłuszeństwem, a czegóżbym się ja miał innego spodziewać ja nędzna istota? Tak sobie nieraz św. Józef powtarzał i każdej chwili był gotów padać na kolana przed Jezusem i Marją, gdyby Go od tego aktu nie byli powstrzymywali.
Opowiada nam Marja z Agredy, iż Józef św. spotkał nieraz Jezusa i Marję zajętych nader poważnemi rozmowami. Wówczas w skromności i pokorze swojej usunął się na bok, uważając się za niegodnego tej pouczającej rozrywki. Przecież Jezus i Marja niezwłocznie św. Józefa przywoływali do Siebie, aby był zawsze świadkiem wszystkiego. Co za piękna harmonja w tej św. Rodzinie.
Szczęśliwy, kto podobnie jak święty Józef pod sukienką pokory umie ukryć skarby nieba, jakiem go Pan Bóg obdarzył. Cnota jego wstępuje jakoby wonne kadzidło i jedna Boga na pysznych zagniewanego.
Ludzie powszechnie życie ukryte uważają za niepożyteczne, gdyż nie widzą wielkich, rozgłośnych czynów. Jednakże się mylą! Czyn nie koniecznie musi być zewnętrznie spełnionym, aby miał wartość wobec Boga. Przyzwolono na yśl, utworzono zamiar i dobrowolnie poddano się pokusie. Czyn nieodwołalnie spełniony. Przeniknął Boga, zapisano go w straszliwej księdze. Nie potrzeba, aby głos wydał o nim świadectwo, lub aby go ręka spełniła. Jest to czyn: Bóg go za taki uważa, dobry lub zły, godzien nagrody lub kary. Grzechy myślą popełnione, powiada Sobór Trydencki, temi strasznemi naznaczone znamiony: naprzód zadają duszy ranę, niekiedy głębszą niżeli grzechy uczynkowe, a powtóre bardziej są niebezpieczne. Nadto są liczniejsze, łatwiejsze do spełnienia, napozór zaś mniej niż inne przerażające. Zasługa rzeczywista pobożnych pragnień i milczących serca uwielbień, oraz wszelkich czynów pobożnych, tajemnie lub jawnie spełnionych, zdobywa nam koronę. w niebie. Pewna osoba pomimo wielkiego pragnienia, nie mogła przyjąć komunji św. w niedzielę. Anioł kazał Benedykcie z Laus uspokoić ją, że taką samą ma zasługę, nie komunikując z niemożności, jakgdyby komunikowała; ponieważ Pan Bóg widzie jej dobrą wolę.
Pan Jezus powiedział św. Brygidzie o Papieżu Innocentym: Z powodu złości ludzkiej będzie on wkrótce zabrany z ziemi. Chęci jego dobre zastąpią mu miejsce czynów i będą mu wynagrodzone...
W klasztorze świętej Magdaleny de Pazzis znajdowała się zakonnica M. Benedykta Vettori, którą przełożona jej ujrzała w pięć godzin po śmierci jaśniejącą na łonie chwały, przewyższającej bł. stan wielu innych zakonnych dziewic, zapatrując się bez obawy na człowieczeństwo i Bóstwo Zbawiciela. Spowiednik św. Magdaleny tak dalej rzecz tę opowiada: Będąc przez czas jakiś zachwyconą... Święta po kilkakroć zawołała: Och! jakoś szczęśliwa, żeś potrafiła użyć skarbów ukrytych! Och! jakże to nieoceniona łaska być wybraną z wybranych, a przecież uchodzić za duszę cale pospolitą! Gdyby Słowo na same tylko czyny twe zwrócić raczyło uwagę, niewieleby ci nagrodzić miało, bo czas do działania bardzo był krótki. Lecz o Dobroci! Bóg nie zostawi jednej myśli, jednego słowa, jednego pragnienia bez nagrody! Duszo bł., wielkie a ustawiczne były sprawy twoje, mało ludzi podobne spełniło, ponieważ one wewnętrzną wartość miały! O nie zrozumiana wielkości czynów wewnętrznych! Jeden z nich większej jest wartości, niżeli tysiące lat ćwiczeń powierzchownych.
Niekiedy Pan Bóg pozwala nam dobre pragnienia zamienić w czyn zewnętrzny, jak np. pewnemu chrześcijaninowi, o którym czytamy w kronikach Braci Mniejszych (Ks. III, str. 303), że gdy pojmano wraz z Japońskimi Męczennikami ich sługę Macieja, i ten prawdopodobnie z bojaźni gdzieś znikł w drodze. Sędzia odczytawszy imiona zakonników, widząc, że niema Macieja, kazał go szukać. Wtedy z tłumu wysunął się ów chrześcijanin i stanąwszy przed sędzią, z wielką duchowną radością wesoło przemówił: Otom ja Maciej, który dla wiary Chrystusowej gotów jestem umierać! Bóg przyjął jego pragnienie i dozwolił mu raz z innymi ponieść męczeństwo i zająć tron, który był przygotowany pierwszemu Maciejowi.
Najwyższy liczy zasługi sprawiedliwych nietylko stosownie do czynów przez nich wykonanych, ale nadto według pragnień ich woli. Osoby oddane życiu wewnętrznemu, powinny często duchownie komunikować. Komunja duchowna zależy na wzbudzeniu w sobie pragnienia przyjęcia Pana Jezusa w sakramentalnej Komunji obecnego, a następnie na przyjmowaniu Go do serca duchownie i jednoczeniu się z Nim najściślej przez akty miłości i zaofiarowania się. Pan Jezus objawił Paulinie Mareska dwa naczynia: jedno złote a drugie srebrne i oznajmił, że w pierwszym sakramentalne, a w drugiem duchowne Komunje przechowuje. A św. Joannie powiedział, że w każdej duchownej Komunji podobne łaski się otrzymuje, jak w Komunji Sakramentalnej. Św. Sobór Trydencki duchowną Komunję w szczególny sposób zaleca i do Jej częstego przyjmowania prawowiernych zachęca. Idzie tylko o to, aby nie mieć grzechu śmiertelnego na sumieniu.
Posłuchajmy Czcigod. siostry Małgorzaty Teresanny, która odznaczała się nabożeństwem do św. Józefa. Prawidła w dziennych zatrudnieniach, jakie wyraziła w liście do pewnej zakonnicy:
Mocno się cieszę, mówi ona, że cię widzę na urzędzie, w którym zostajesz. Proszę cię, abyś się przywiązała do naszego miłego i kochanego Dziecięcia Jezus, który w składzie rzemieślniczym wcale nie zarządzał pracą, lecz tylko dopomagał św. Józefowi. Chciej twój urząd połączyć z urzędem Boskiego Dziecięcia; staraj się tak uważać siostrę, której przydaną jesteś do pomocy, jak to Dzieciątko uważało Chw. świętego Józefa. I ja także służę za pomocnicę jednej i według wszelkiej możności mojej, postaram się, bym mogła być wierną temu prawidłu.
Praktyka
Błogosławione zaiste serce, które za życia było kochającą skarbnicą Jezusa, Marji i Józefa! Odnośmy więc pożytek z prawidła, którego nas ta sługa Boża nauczyła, a odbierzemy także i my łaski w stosunku nabożeństwa naszego. Nadto, aby róść w zasługi, odświeżajmy zasługi wszystkich dobrych uczynków i cierpień tak własnych, jak i obcych. Potrzeba się starać nietylko o to, aby wiele dobrego czynić, lecz także i o to, by z dobrych uczynków dawniej już przebytych wytworzyć nowy kapitał zasług. W ten sposób możemy korzystać nietylko z własnych, lecz nadto i cudzych, ofiarując na nowo Bogu wszystkie sprawy i cierpienia Chrystusa Pana Marji P., św. Aniołów i wszystkich Świętych z całą ich wartością. Jeśli bowiem, pochwalając zewnętrznie lub wewnętrznie bądź własne, bądź obce złe uczynki, stajemy się winnymi tychże, tak samo naodwrót koniecznie wnioskować musimy, że ilekroć swoje własne, lub obce uczynki dobre za takie uznajemy, tylekroć nowe skarbimy sobie łaski u Boga. A tak można zebrać obfity plon zasługi i to bez wielkiej pracy.
MODLITWA
Naucz mię, św. Józefie, korzystać wiernie z przykładu Dzieciątka Jezus, jak Ty zeń skorzystałeś, abym zamiłował życie wewnętrzne, ukryte przed okiem ludzkiem, a tak cennem w oczach Boga, abym co dzień zdobywał nowe skarby zasług wiecznotrwałych. Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
W każdej duchownej Komunji podobne łaski się otrzymuje, jak w Komunji Sakramentalnej. Św. Sobór Trydencki duchowną Komunję w szczególny sposób zaleca i do Jej częstego przyjmowania prawowiernych zachęca. Idzie tylko o to, aby nie mieć grzechu śmiertelnego na sumieniu.
+++
Św. Józef wzór poświęcenia
Święty Józef postępował w latach, a dusza jego w cnocie coraz to jaśniejszą świeciła pięknością. Rzadko kiedy słyszano o uczynkach pokutnych św. Józefa, przecież On praktykował takowe w całej rozciągłości. Wszyscy Święci troskliwie kryli się z ostremi pokuty, św. Józef ze wszystkich zaś Świętych, był najpokorniejszym. Według podania O. Cochema, objawiła N. Marja Panna co następuje: Św. Józef nigdy nie spoczywał na łóżku. Kiedy znużenie złamało członki Jego, wówczas spoczął, gdzie się dało, wspierając na ręku swą znużoną głowę. Częstokroć nawet klęcząc spoczywał, tak surowo siebie umartwiał... Pożywienie nasze było rzadkie i skromne. Wszystkie dni postu obserwowaliśmy ściśle. Mięsa nie widzieliśmy, chyba kiedy było potrzeba spożywać Baranka Wielkanocnego, albo gdy mieliśmy gościa. Czyniliśmy zaś to wówczas dlatego, by więcej mieć wpływu na dusze i takowe Bogu pozyskiwać. K. Emmerich opowiada w swoich objawieniach, iż umiarkowanie zawsze towarzyszyło każdej biesiadzie w ubogim domku Nazarejskim. Nieco chleba, nieco jarzyny i rybek nieco, --- oto cała biesiada św. Rodziny. Podobnie wspomina o tem Marja z Agredy: Jedli mało, mówi ona, a kiedy mieli mięso, dzielili takowe pomiędzy ubogich, a zwłaszcza pomiędzy chorych, również i pieniądze w pocie czoła zapracowane. Marja albowiem z Józefem często nawiedzali chorych, a zawsze w towarzystwie Jezusa.
Najśw. Marja Panna objaiwła św. Brygidzie: Byliśmy w biedzie, Pan Bóg nie zsyłał nam złota, jeno utwierdzał nas w cierpliwości. Koniecznym potrzebom naszym zaradzała dobroć jakiejś uczciwej duszy, albo też sprzedawaliśmy owoc pracy naszej. Czegośmy nie spożyli, szło pomiędzy ubogich. Za wszystko składaliśmy Panu Bogu dzięki, a zwłaszcza za to, iż serca nasze odrywał od rzeczy znikomych, abyśmy Jemu Samemu służyć mogli.
O, gdyby rodziny chrześcijańskie naśladowały w tem przykład Najśw. Rodziny, iżby zbywający im grosz, zamiast na teatr, stroje i t. d., obracały na ubogich, ileżby sobie na wieczność nagromadziły zasług. Wszak prawo Boże obowiązuje nas do miłości bliźnich. Św. Jan ostrzega: Jeżeli kto mówi, że kocha Boga, a nienawidzi brata swego, ten jest kłamcą. Wszak Zbawiciel dał nam przykaz: Będzisz miłował bliźniego, jak siebie samego, powtóre rzekł: Miłujcie się tak, jak ja was umiłowałem. Sam Pan mówi, że miłość bliźniego, z której wypływa dobroć i miłosierdzie, więcej znaczy, niż całopalenie ofiary. A na sądzie Jezus nie powie: Chodźcie błogosławienie dlatego, żeście odprawiali długie modlitwy, zachowali surowe posty, albo nawet żeście czynili cuda, --- ale za to, żeście kochali waszych braci, znosili ich cierpliwie, pomagali im z dobrocią. To, co uczynisz względem bliźniego, który cię obraził, to uczyni Bóg względem ciebie. Będę wam mierzył taką miarą, jakąście wy wymierzyli. Wszystko, mówi On, co uczynicie najmniejszemu z moich, mnie samemu uczynicie. Ten rani źrenicę oka Jego, kto miłość bliźniego narusza. Miłość Boga i bliźniego jest cechą dzieci Bożych, bo nienawiść i niezgoda jest cechą dzieci szatana. Św. Piotr mówi: Ten nie jest z Boga, kto nie miłuje bliźniego. Miłość pokrywa mnóstwo grzechów naszych. Wszystkie przykazania Boskie streszczają się w miłości Boga i bliźniego. Paweł św. wypowiedział: Przedewszystkiem miejmy miłość, nadewszysto miejmy miłość. Choćbym rozdał cały swój majątek ubogim, choćbym wydał ciało moje tak, żeby gorzało, jeżeli nie mam miłości, na nic mi się to nie przyda, --- choćbym mówił językiem anielskim, jeżeli miłości nie mam, jestem jak miedź brzęcząca, jak cymbał brzmiący.
Kiedy jestem smutną, mówiła św. Teresa, widok osoby, którą spotkam, pociesza mnie, bo w tej osobie widzę obraz mego Boga. Jeżeli nie kocham brata, jestem w stanie śmierci, czyli w stanie grzechu śmiertelnego. Postępuje w ciemności, a to z tej przyczyny, że grzechy przeciwne miłości są często powodem, że sobie wyrabiamy sumienie fałszywe, według naszego pojęcia, zamiarów, skłonności, uprzedzeń i wstrętu. Zdarza się nawet, że przedstawiamy sobie jako cnoty: uczucia, czyny, mowy, w których miłość bliźniego jest obrażona, nazywając gorliwością o chwałę Bożą, o zbawienie dusz, o zachowanie prawdy, to, co jest najohydniejszem kłamstwem, potwarzą, lub wynikiem gniewu. Kto nie miłuje brata, jest zabójcą. Zabójcą własnej duszy, zadając jej śmiertelne rany i zabójcą bliźniego, bo zadaje mu niejako śmierć w mojem sercu, gdzie powinien żyć. Strasznie nieraz Pan Bóg karze za podobne grzechy, nieraz jeszcze na tym świecie. Czytamy, że dwóch ludzi powaśniło się z sobą i zachowali niechęć w sercach. Jeden z nich za wiarę św. miał ponieść śmierć męczeńską. Licznie więc zgromadzona publiczność przypatrywała się, gdy go na śmierć prowadzili, a chrześcijanie nawet z pewną zazdrością i ze czcią należną przyszłemu męczennikowi. Był to jakby pochód triumfalny. Gdy w tem z tłumu wysuwa się jego dawniejszy przeciwnik i z uczuciem skruchy i miłości błaga o przebaczenie. Lecz tenże z pogardą odepchnął go, zachowując urazę w sercu. I oto Bóg sam się wdał w tę sprawę, na miejscu ukarał złośnika, odejmując mu łaskę męstwa i męczeństwa, a dając ją skruszonemu winowajcy. Owóż pierwszy cofa się i wymyka od męczeństwa, a drugi poddaje głowę pod miecz kata, zostaje męczennikiem za wiarę i zdobywa koronę i palmę męczeńską.
Św. Paweł mówił: Jestem gotów oddać siebie i wszystko co mam, aby zbawić duszę. Im dusza niższa, im bardziej oddalona od Boga, tem zwykle jest bardziej samolubna, bardziej nieuczynna. Każda przysługa dla bliźniego wydaje jej się zbyt utrudzająca, we wszystkiem zaraz upatruje osobistego zysku, chcąc wycisnąć lichwiarski procent dla siebie. A gdy jej się to nie udaje, umywa ręce od wszystkich spraw, mających pożytek bliźniego na celu. Jakże inaczej czynił św. Józef. On zawsze miał na celu wolę, chwałę Bożą i dobro bliźnich, czego dotąd daje dowody, ratując ludzi w rozlicznych potrzebach.
Przykład. Diecezja de Nimes 27 grudnia 1886 r. Pozwól mi dołączyć do licznych hołdów składanych codziennie u stóp św. Józefa wyrazy głębokiej wdzięczności za dwa cuda, doznane przez moją rodzinę za wstawieniem się tego chwalebnego patrjarchy.
Brat mój ulegał cierpieniu piersiowemu. Matka nasza, widząc więdnące jego z dnia na dzień siły, kazała mi przynieść pasek św. Józefa. Uczyniłam to natychmiast, a od tej chwili choroba brata mego zmniejszała się stopniowo i to tak szybko, że dziś znikła już zupełnie. Ufność matki mojej w cudowną moc tego wielkiego patrjarchy wzmocniła się tym wypadkiem tak, iż oddała ojca mojego w opiekę św. Józefa. Ojciec mój starał się bowiem przez długi przeciąg czasu nadaremnie o jakąkolwiek posadę. Wszelkie możliwe środki były w tym względzie wyczerpane tak, że nie miał już żadnej nadziei. Św. Józef chciał jednak widocznie wynagrodzić ufność mej matki w Nim pokładanej. Uczyniła ślub matka moja, że jeżeli ojciec otrzyma posadę, będzie nosić pasek. Ojciec mój rzeczywiście otrzymał w krótkim czasie posadę, którą dziś jeszcze zajmuje.
Praktyka
Wszystkie cechy miłości bliźniego streszcza to słowo poświęcenie, czyli oddanie siebie samego dla dobra i pożytku drugich, jak to uczynił św. Paweł, co wyraża w słowach: Stałem się wszystko dla wszystkich, aby was wszystkich pozyskać dla Jezusa Chrystusa. A nasze jakie poświęcenie? Czy usiłujemy choć trochę naśladować św. Józefa, którego całe życie było pełne poświęcenia.
MODLITWA
O! ukochany nasz Patronie, św. Józefie, wzorze heroicznego poświęcenia, racz nam wyjednać łaskę, aby Pan Bóg nasze serca oczyścił z wszelkiego samolubstwa, a ozdobił je cnotą poświęcenia podobną Twojej. Amen.
Modlitwa strzelista do św. Józefa
Św. Józefie, przewodniku nasz, opiekuj się nami i Kościołem Świętym! Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Ubóstwo Najświętszej Rodziny
Nie tak lata, jak raczej niepokoje, praca, uciążliwe podróże nadwątliły siły św. Józefa. N. Marja P., postępując w latach, nie straciła niczego ze swej piękności, w ostatnich latach swojego życia wyglądała jakoby dopiero 33 lat liczyła. I słusznie Najśw. Marja P. - to żywy obraz Boskiego Syna swojego. Jezus był najśliczniejszym ze wszystkich synów ludzkich, Najśw. Panienka, to urzeczywistniony ideał dziewic.
Czystość św. Józefa, niewinność Jego duszy i rezygnacja napełniały rozkoszą serce N. Marji P. Co tylko było w Jej mocy, wszystko czyniła, by Mu jakąśkolwiek sprawić ulgę, okazywała Mu troskliwość jak najczulszą, a Jezus znowu składał dowody syna najlepszego. Marja pracowała odtąd w dwójnasób, przędła i tkała z jak największą pilnością, a za skromny zarobek, sposobiła Oblubieńcowi swojemu pożywienie.
Wydatki na chorobę św. Józefa przyprowadziły św. Rodzinę do największego ubóstwa, kŧóre jak zwykle znosiła chętnie i z poddaniem się Bogu. Cnota ubóstwa, mówi św. Bernard, nie na tem polega, żeby być ubogim, ale żeby umiłować ubóstwo. Św. Bonawentura obfitość dóbr doczesnych porównywa do lepu używanego przez ptaszników do chwytania ptaków, niedozwalającego duszy ulecieć do Boga. Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie. (Mat. V 3). Pragnienie bogactw przywodzi o zgubę wielką liczbę dusz. Dla znikomych dóbr świata tego utracają oni Boga, będącego dobrem nieskończonem. Ca za szaleństwo! Św. Teresa, otrzymawszy kilkakrotnie wsparcie od pewnego kupca, kazała mu powiedzieć, że imię jego wpisanem jest w liczbę wybranych i że w dowód tego wkrótce utraci on, wielkie dostatki, jakie posiadał. Jakoż kupiec ten podupadł na majątku i pozostał ubogim do śmierci.
Gdyby ubóstwo nie było wielkiem dobrem, rzekł raz Pan Jezus do bł. Anieli z Foligno, nie byłbym je obrał dla siebie i nie zostawił w spuściźnie swoim wybranym. Św. Ludwik Gonzaga utrzymywał, że nie masz pewniejszego znaku, że się jest z liczby wybranych, jak gdy kto wszelkie przykrości przywiązane do ubóstwa pokornie i chętnie dla Boga znosi.
Im kto bardziej ukochał ubóstwo, tem na większe względy zasługuje u św. Józefa, który je tak ściśle zachował całe życie. Przytaczam;y tu urywek z listu Jego wiernej naśladowniczki, która opuściwszy rodzinę i dostatki, poświęciła się Panu Bogu, zostawszy Trapistką, ślubując dobrowolne ubóstwo, w którym opisuje o swej siostrze zakonnej 19-go marca, 1893 r.
Nasz klasztor jest w dolinie, w około niego góry. Na wiosnę, woda płynęła z taką szybkością, że mimo kraty w murze, pędziła, roznosząc wielkie kamienie po łące. Z wyłomu muru, ziemia i muł zatamowały ścieki i podworce napełniły się wodą tak wysoko, że weszła do części domu. Burza nie dała nam spać, spostrzeżono się wreszcie i gdy według zwyczaju o 3-ciej wstałyśmy na Jutrznię, już Siostry konwerski (służebne) wymiatały dom. Woda opadła, pomimo to zalane były piwnice i jarzyny w nich się znajdujące.
Następnie pojawił się tyfus i wkrótce umarły trzy młode Siostry. Modlono się bardzo o odwrócenie epidemji, przeto dwie Siostry już osądzone na śmierć wyzdrowiały. Jedna z nich nowicjuszka konwerska, choć jeszcze nie ma 20 lat, już wszystkie cnoty posiada, w tej chorobie miano dowód jej świętości; podobnież i trzy Siostry, które umarły, zbudowały wszystkich obecnych.
Wyżej wyminiona nowicjuszka zdawała się już zdrową, gdy tyfus powtórnie się ukazał, tym razem silniejszy. Wszystkie sztuki lekarskie, były daremne, stan jej choroby stawał się coraz groźniejszy, przystąpiła puchlina, konwulsje, nie mogła ani przełykać, ani trawić. Gdy jej przytomność wracała, mówiła chora z anielskim uśmiechem: O jaki dobry Pan Bóg! dziękujcie Mu ze mną, o jak dobry! to powtarzała i nic więcej. Taki stan, między życiem a śmiercią, przeciągał się nie do zrozumienia.
W wigilję uroczystości św. Józefa, przełożona zaproponowała nam modlitwę o uzdrowienie Siostry, dodając, że jeżeli tej nocy nie umrze, jutro w czasie podniesienia we Mszy św. wszystkie razem będziemy ze zdaniem się na wolę Bożą prosić, gdyż może św. Józef chce ją uzdrowić. Zgoda! zawołałyśmy.
Nazajutrz stan chorej przykrzejszy, lecz ponieważ żyje, suplikacja wzniosła się do nieba. Zabłysła nadzieja, gdyż chora zdawała się trochę lepiej, prosiła, aby ją samą zostawiono podczas Mszy św. Po nabożeństwie, udałyśmy się na obiad, następnie wracamy do chóru, śpiewając Psalm Miserere, aż tu z wielkiem zdziwieniem, spostrzegamy chorą na kolanach przed św. Józefem, nieruchomą w czasie modlitwy, w kostjumie, w jaki ją ubrali w łóżku do ostatniego namaszczenia i profesji zakonnej (in articulo mortis).
Przechodząc koło niej, wytężyłam wzrok, aby sprawdzić, czy to nie jej duch. Lecz nie, to ona, uzdrowiona zupełnie. Co za zdziwienie! co za radość ogólna powstała, co się działo, trudno to wypowiedzieć. Łzy radości płynęły z ócz kochających ją Sióstr prawdziwie w Bogu i dla Boga. Pośpieszono po Ksienię, która za rękę wyprowadziła nowicjuszkę z chóru. Siostra pielęgnująca chorych, biegnie przestraszona, czyniąc znaki zapytające gdzie jest chora? (Wskutekt ścisłego milczenia, rzadko kiedy mówią, tylko się porozumiewają znakami). Przełożona zawołała: (vivat S. Joseph!) Niech żyje św. Józef! wszyscy powtórzyli. klaskając w ręce z uniesienia: vivat! vivat! Następnie ucałowałyśmy uzdrowioną, w której już nie było ani śladu choroby. Zaprowadzono ją na obiad, wieczór była z nami razem na kolacji i odtąd pracuje w polu wraz z innemi konwerskami. Za co niech będą dzięki i cześć św. Józefowi!
Praktyka
Rozważ, że św. Józef, choć tak Święty, nie doprasza się ani o pomyślność doczesną, ani o znaczenie u ludzi. A ty, mój bracie, może chciwe posiadasz serce? Może zazdrościsz bogatszym? Jeżeli nie wszystko wiedzie się podług twej woli, jakiś niecierpliwy. Chcesz, aby się Bóg stosował do twojej woli, a swojej woli może nawet przewrotnej, tak często nie chcesz poddać pod Jego św. wolę. Rzadko kiedy serdecznie się pomodlisz, lub wykonasz jakie akty cnót, a zawsze takie masz do Boga pretensje, jakbyś był najcnotliwszym z ludzi. Proś św. Józefa, aby ci wyjednał poprawę.
MODLITWA
O św. Józefie! miłośniku ubóstwa, natchnij serce moje zamiłowaniem tej cnoty. Niech mam żywo w pamięci wyryte, że oprócz kary za moje grzechy, nic mi się od Pana Boga nie należy. Uproś mi więc, abym wszystko chętnie i z wdzięcznością przyjmował z rąk Jego ojcowskich, tak dostatki, jako też ubóstwo i wzgardę. Amen.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Św. Józef wzór miłości Bożej
Pięknie się o św. Józefie wyraża Marja z Agredy w następujących słowach: Przez lat ośm ustawicznych boleści i dolegliwych chorób, doświadczała Opatrzność Boża heroicznej cnoty tego wielkiego Patrjarchy i czyściła serce Jego we łzach pokuty i ogniu miłości. Trzy ostatnie lata wycieńczyły Jego siły zupełnie. We dnie i w nocy nie odstępowali Jezus i Marja od św. Józefa, służąc Mu troskliwie... Posłuszni Królowej swojej, ukazywali się także anieli w postaci nadzwyczaj ujmującej i rozmawiali z Józefem św. o nieskończonej doskonałości Boga, a na rozweselenie śpiewali... chwałę Pańską. Św. Starzec, słysząc takie hymny, omdlewał ze szczęścia, przecież boleści cuciły Go z tego słodkiego zachwytu. Już także czuł św. Józef przedsmak tej nagrody, jaka Go za wzniosłe czekała cnoty. A zasłużył sobie na nią dwojaką mianowicie ofiarą.
1) była cielesną. Pomimo ciężkiej choroby i ustawicznych dolegliwości oddawał się św. Józef ostrej pokucie. Spoczywał, podpierając się tylko, chciał umrzeć na klęczkach. Przypatrz Mu się nieco, i porównaj się z Nim. Nie obciążały św. Józefa grzechy, któreby tak ostrej wymagały pokuty, On cierpiał, by złożyć Bogu dowody swojej ku Niemu miłości i dusze bliźnich zbawić. Jego zasługi są w skarbie Kościoła św., ofiarujmy je więc Bogu, aby nam dał ducha pokuty i jak największą miłość Bożą!
2) ofiara św. Józefa dogorywającego, to całopalenie najgwałtowniejszej miłości... Święci Pańscy umierając cieszą się tą słodką nadzieją, iż się niezadługo połączą z Jezusem i Marją. Św. Józef przeciwnie, umierając rozstawał się z Jezusem i Marją, a szedł w krainę ciemną otchłani, kędy św. Patrjarchowie dnia wybawienia wyglądali. Mógł św. Józef jeno słówkiem się odezwać, aby Mu Bóg przedłużył życie, a niezawodnie byłby Pan wysłuchał modlitwy Jego. Przecież nasz Święty nie szperał w drogach Opatrzności Bożej i za nic w świecie nie byłby najmniejszej stawił przeszkody spełnieniu się woli Bożej, wiedząc iż już na ziemi spełnił posłannictwo swoje. Bo prawdziwa miłość nie ma na celu siebie, ale wolę i upodobanie umiłowanego. Św. Weronika kapucynka mówi, że prawdziwa miłość Pana Boga zasadza się na tem, aby Go nie obrażać rozważnie, choćby najmniejszem przewinieniem i na tem, aby robić ile możności zawsze to, co się Bogu więcej podobać może.
To też dusze wybrane różnych sposobów używały, aby się uchronić grzechu. Czytamy np. o Benedykcie z Laus, że kiedy do niej przemawia szorstko, lub wznieca sprzeczki w zamiarze pobudzenia jej do gniewu, ażeby to znieść cierpliwie i spokojnie (gdyż była żywego temperamentu), szczypie się aż do krwi, milczy, albo tłumaczy się łagodnie, bez wzruszenia i skargi, tak bardzo się lęka obrazić Boga i zgorszyć bliźniego.
Jeżeli zaś kogo od grzechu nie powstrzymuje miłość Boża, niechże sobie przypomni, że nic mu ni ujdzie bezkarnie. Naprzykład jedna kobieta, zajmując się zanadto dziećmi, albo innemi sprawami, które mogła na później odłożyć, opuszczała prawi zawsze połowę Mszy św. w niedzielę i święta. W jakiś czas po jej śmierci Matka Boska uwiadomiła Benedyktę (o której była mowa powyżej), że za ten jeden grzech cierpieć będzie trzyletni czyściec, chociaż się z niego spowiadała. Uwiadomiła także Benedyktę, że człowiek ten, za którego się modliła, długo pozostanie w mękach czyścowych, ponieważ przez skąpą miarę oszukiwał bliźnich.
Jedna św. Dominikanka, odmawiając różaniec, usłyszała Pana Jezusa żalącego się, że mało jest osób, które chcą Mi oddać serce, które przecież dla siebie stworzyłem, a człowiek mi go odmawia. O gdyby ludzie wiedzieli, ile ich kocham, niczegoby nie szczędzili, by mi się podobać i zasłużyć na mą miłość. Nic mnie tak nie raduje, jak serce ludzi, a jednak często ta pociecha jest mi odmówioną. Św. Brygidzie Pan Jezus powiedział, że najchętniej cierpiałby śmierć na krzyżu, tyle razy, ile jest potępionych, żeby ich zbawić, gdyby to było potrzebnem, gdyż wystarczy dla całego świata męka raz wycierpiana.
Gdy św. Katarzyna Seneńska zapytała raz Zbawiciela, dlaczego Mu po śmierci bok przebito, otrzymała odpowiedź: Chciałem odsłonić ludziom tajemnice mego Serca, aby zrozumieli, że miłość moja większa jest, niż znaki zewnętrzne, jakiemi ją okazuje, gdyż cierpienia moje miały granice, ale miłość ich nie ma. Droga, ukochana córko moja, cierpienia cielesne nie mogą iść w porównanie z tem, co cierpiała dusza!
Św. Teresa, pałająca seraficzną miłością ku Bogu, swojemi modlitwami więcej Panu Bogu dusz pozyskała, niż św. Franciszek Ksawery pracą apostolską. Św. Józef, iż tak heroiczną miłością ukochał Pana Boga, wielkie nam też łaski wyjednywać może. Na potwierdzenie tego przytaczamy przykład, napisany przez Isolanusa w Rozdz. 10, 4 części zbioru swojego.
W Wenecji znajdował się pewien szlachetny mąż, który zachowywał pobożny zwyczaj codziennego odprawiania modlitwy przed obrazem św. Józefa, na murze odmalowanym, lecz o prawdziwą pobożność i o wierne zachowanie praw Boskich mało, albo żadnego nie okazywał starania. Wtem zapada w chorobę śmiertelną, w niebezpieczeństwo utraty zbawienia. Ale na jego szczęście przybył na ratunek św. Józef. Oto widzi chory wchodzącą do swego mieszkania osobę zupełnie podobną do owej na obrazie, którą każdego dnia zwykł był pozdrawiać. I na ten widok, niby od promieni słońca, rozproszyły się w jego duszy śmiertelne ciemności, znikło zaślepienie, poznał swoje grzechy, obrzydził je sobie szczerze i z prawdziwą skruchą się z nich wyspowiadał. A gdy tylko kapłan udzielił mu rozgrzeszenia, szczęśliwy pokutnik oddał duszę Bogu, zaniesioną, jak pobożnie wierzyć się godzi, do wiecznego zbawienia.
Drugi przykład wykaże nam, jak N. Marji P. jest przyjemną nasza miłość i nabożeństwo do św. Józefa. Ksiądz Piotr Cotone T.J. ożywiony miłością ku św. Józefowi, gorliwie szerzył Jego cześć, a nawet za jego zabiegami i staraniem została ukończona budowa pierwszego kościoła we Francji pod nazwą św. Józefa. Miał on szczęście zejść z tego świata w sam dzień uroczystości tegoż Świętego, co mu było objawionem, według powszechnego mniemania oraz zasłużył sobie, iż w ostatniej chorobie ukazała mu się N. Marja Panna, mówiąc, że przyszła, ażeby się przy jego śmierci znajdowała w nagrodę pobożnych uczuć, któremi się unosił ku najczystszemu Jej Oblubieńcowi.
Praktyka
Kto nie może stawiać kościoła, niech się choć małą składką lub datkiem przyczyni do ozdobienia, restauracji, lub budowy kościoła, albo klasztoru, poświęconego czci św. Józefa. Nie zaniedbujcie rzeczy małych, bo przed Bogiem inaczej zupełnie wydaje się wszystko. Dla miłości P. Jezusa można zaniechać żartobliwego słówka, urwania kwiatka, obejrzenia jakiej rzeczy, otworzenia natychmiast listu i t. p. Tym sposobem można w jednym dniu wykonać wiele umartwień i dać Panu Bogu wiele dowodów miłości Go, a za każde umartwienie daje Bóg osobną łaskę.
MODLITWA
Św. Józefie, proszę Cię, abyś dla miłości Boga, którego nad życie ukochałeś, raczył mnie i osobom mi drogim, wyjednać przebaczenie wszystkich grzechów, doskonałą wiarę, nadzieję i miłość oraz łaskę ostateczną zbawienia, abyśmy na wieki oglądali Najświętsze Oblicze Boga i miłością synowską kochali Niepokalaną Twoją Oblubienicę. Amen.