Skip to content

Z cyklu - jak rodzice zabijają swoje dzieci - wywiad z byłym sportowcem, który się poddaje ...

edytowano March 2015 w Forum ogólne
Poniżej link do artykułu, gdzie możemy odnaleźć przyczyny dramatu dzieci w polskich szkołach, tym razem pod kątem sportu, ruchu ogólnie. Z jaja bym wieszał wszystkich, którzy zniszczyli autorytet nauczyciela, pamiętamy całkiem sporą ilość debili, którzy prezentowali pewien pogląd na forach, prawda ? To jest standard.

Bym się nie przejmował całą sprawą, jeżeli rodzice chcą krzywdzić swoje dzieci to ich sprawa. Ale jaj później te ofiary muszę przyjmować do pracy.

https://www.przegladsportowy.pl/siatkowka/lukasz-kadziewicz-dzieci-odkochaly-sie-w-sporcie-przeswietlenie/61vwhx0

Komentarz

  • edytowano September 2018
    Taką robotę (budowanie pogardy do nauczycieli) odwalali choćby towarzysze Torkłemenda i Dekszczimus.
  • " pani jest gupia"

    " ja mam w kieszeni więcej pieniędzy niż pani w miesiąc zarobi"
    "bo sie spocisz"

    spacery z okien samochodu versus chodzenie po górach
  • christoph napisal(a):
    " pani jest gupia"

    " ja mam w kieszeni więcej pieniędzy niż pani w miesiąc zarobi"
    "bo sie spocisz"

    spacery z okien samochodu versus chodzenie po górach
    Najlepsze spacery są po google StreetView z piwem :)
  • muszę sprobować i zaproponować ;-)
  • MarianoX napisal(a):
    Taką robotę (budowanie pogardy do nauczycieli) odwalali choćby towarzysze Torkłemenda i Dekszczimus.
    Jak to dobrze, że udało się już znaleźć winnych. Możemy teraz spać spokojnie.
  • Gorlias_Fitzgorgon napisal(a):
    MarianoX napisal(a):
    Taką robotę (budowanie pogardy do nauczycieli) odwalali choćby towarzysze Torkłemenda i Dekszczimus.
    Jak to dobrze, że udało się już znaleźć winnych. Możemy teraz spać spokojnie.
    To nie winni, to objawy.

    Mój śp. Ojciec wspominał, że w latach 50. na wywiadówkach rodzice mówili belfrom: "Kija nie żałować na nieuka!" "Nie uczył się? Noż ja smarkaczowi pokażę!!!"

    Natomiast moja Żona udała się raz na wywiadówkę swojej młodszej siostry i było tak, że o przeznaczeniu jednej godziny lekcyjnej mogli zdecydować rodzice. No to ta wstała i mówi: "Zróbmyż młodzieży trzecią matematykę w tygodniu!" "No co też pani? Będą się dziubaski przemęczać? Lepiej piąty [czy tam szósty] angielski!"
  • To i tak nieźle.
    Dziś za złe oceny winny jest nauczyciel.
  • Nauczyciel w-fu przyłapał na paleniu papierosów w toalecie (gimnazjum)
    wezwani rodzice, ojciec - przy nauczycielach! - zbeształ córę, że... dała sie przyłapać!

    Historia usłyszałem tydzień temu od tego wuefisty właśnie...
  • edytowano September 2018
    Jak patrzę na życie szkolne syna1, to przyczyn jest kilka i Czołgista to faktycznie objaw bardziej, a nie przyczyna...

    A z Dexem jestem w radzie szkoły (nasze dzieci razem się uczą w chorzowskim katoliku) - jest bardzo OK. (choć ostani rok sie wogóle nie widzieliśmy, bo jego starszy miał maturę i zebrania córy... "zaniedbał" :) .
  • romeck napisal(a):
    Jak patrzę na życie szkolne syna1, to przyczyn jest kilka i Czołgista to faktycznie objaw bardziej, a nie przyczyna...
    Chyba Chórzysta. Czy Czołgista też coś przeskrobał?
  • romeck napisal(a):
    Nauczyciel w-fu przyłapał na paleniu papierosów w toalecie (gimnazjum)
    wezwani rodzice, ojciec - przy nauczycielach! - zbeształ córę, że... dała sie przyłapać!

    Historia usłyszałem tydzień temu od tego wuefisty właśnie...
    Dobrze że nie nauczyciela, że złapał.
  • a po co dzieci mają w szkole ćwiczyć? Kiedyś nabywały umiejętności do wykorzystania na podwórku, teraz nie ma społeczności podwórkowych.
  • Gorlias_Fitzgorgon napisal(a):
    romeck napisal(a):
    Jak patrzę na życie szkolne syna1, to przyczyn jest kilka i Czołgista to faktycznie objaw bardziej, a nie przyczyna...
    Chyba Chórzysta. Czy Czołgista też coś przeskrobał?
    Tak, Chórzysta. O czołgiście w ogóle niewiele wiadomo.
  • Facet ma trochę racji (a trochę nie), ale serio to jest wywiad pt. ulało mi się i wypłakałem się do gazety, 100 lat temu coś takiego nazywano strumień świadomości.
  • Problem np. jest taki, że na lekcjach takich jak:
    - muzyka
    - plastyka
    - wf
    od dzieci się wymaga, a się ich nie uczy. Mówię o szerokim nauczaniu podstawówkowym. Mówi się "narysuj coś tam", "zaśpiewaj coś tam", "zagraj coś tam", "fiknij coś tam". I oceniamy. Wersja light jak widzimy, że ktoś się nie opieprza (czyli to wykpiwane "nosi strój") to ma 4-5 niezależnie od efektów, wersja hard dajemy oceny według jakichś sztywnych talentów. No a wersja ultra-hard jest taka, że się kończy złamanymi rękami, bo nauczyciel wymagał, a nie nauczył jak.
    W takiej sytuacji oceniamy talent, a nie pracę czy efekty. I to jest skrajnie demoralizujące. Jeśli po wielu latach wiele osób nie lubi takiego wf-u to tylko efekt, dobrze zapracowany przez wf-istów.

    A teraz wyobraźcie sobie, że przychodzi matematyczka i startuje od zrobienia dzieciom sprawdzianu, bo przecież liczyć, podobnie jak rysować, śpiewać i robić przewrót w przód każdy umie...
  • edytowano September 2018
    Inna sprawa to nieruchawość młodego pokolenia... ale to się zaczyna o wiele wcześniej! Hak dziecko nie rusza się poza warunkami szkolnymi, to 3 godziny wf-u (lekcyjne, odlicz przebranie i przestoje w czasie lekcji - w praktyce góra 2 godziny) tygodniowo nie zrobi różnicy.
  • rozum.von.keikobad napisal(a):
    Problem np. jest taki, że na lekcjach takich jak:
    - muzyka
    - plastyka
    - wf
    od dzieci się wymaga, a się ich nie uczy. Mówię o szerokim nauczaniu podstawówkowym. Mówi się "narysuj coś tam", "zaśpiewaj coś tam", "zagraj coś tam", "fiknij coś tam". I oceniamy.
    Można prosić, na jakiej podstawie taka ocena pracy nauczycieli? Zwłaszcza "o szerokim nauczaniu podstawówkowym"?

  • Na podstawie doświadczeń własnych i osób, z którymi rozmawiałem.

    Z muzyki chodziłem na zajęcia dodatkowe (do tej samej babki) i to była przepaść... na zajęciach pokazywała jak grać, a na lekcji nie... ja wiem, że w 30. osobowej klasie na ogół niezainteresowanej muzyką jest inaczej niż w grupie kilku osób zainteresowanych i nie na wszystko jest czas. Nie mówię nawet, że to była jej wina i też nic o winie nauczycieli nie napisałem, a o generalnym problemie.
    Muzyka to był w miarę pozytywny przykład... na plastyce "uczyły" mnie zupełnie przypadkowe osoby, panie z nauczania początkowego (już po 3. klasie), polonistka, matematyczka, biolożka. Przepraszam, czego one miały nauczyć?
    A wyobrażamy sobie, żeby matematyki w zastępstwie nauczała plastyczka? Więc jeśli władze oświatowe (na różnych poziomach) tak traktują takie przedmioty, to czemu młodzież ma je traktować lepiej?

    I jak napisałem na wstępie, nie są to tylko moje doświadczenia.
  • Teraz dużo nauczycieli robi sobie uprawnienia na dodatkowe przedmioty na jakichś bieda-kursach. U mojego syna (wówczas 4 klasa SP) była raz na zastępstwie pani, rzekomo polonistka i historyczka, która twierdziła, że nie ma takiego słowa "Krym" (chodziło o rym do słowa "rym"). Czaicie? Polonistka (Sonety krymskie) i historyczka (Chanat Krymski, Wojna krymska). Nie mówiąc o tym, że jest to wiedza ogólna. W zasadzie wystarczy czytać gazety, ba - oglądać telewizję z jaką-taką uwagą. Ale o czym mowa. Jedźmy, nikt nie woła...
  • Różni są nauczyciele WF, przykład z mojego miasteczka. Z jednym były zajęcia "na macie" (macie piłkę i grajcie), z drugim intensywna nauka gimnastyki i siatkówki (cała grupa chłopaków zrobiła w końcu stanie na rekach, połowa wymyk, a w siatę przeszliśmy w dwa lata od zera do zawodów regionalnych).
    Natomiast niewątpliwie kuleje takie zwykłe przebywanie na powietrzu, wybieganie, siłowanie się, włażenie na coś - i to jest kwestia rodziców. Widzę to u siebie i u znajomych rodzin.
  • Ja moich rozdzielam tylko w domu, co tam na polu, między kolegami to nie wiem. Wczoraj starszy przyniósł guza, twierdził że od kaloryfera.... kaloryfer na polu, pytam?...
    Drzew u nas mało, znaczy są ale niskie albo wysokie. Na małe nie ma jak się wspinać, a dużym tak poobcinali konary od dołu że i małpa miałaby problem wejść... Ale od czego są klatki schodowe i daszki kiosków ruchu i sklepików?
    WF- no to historia jest. Pani wuefistka zaprgnela z chłopaków z klasy starszego uczynić koszykarzy. Mój z wuefu miał 3 na koniec 5 klasy. Dziwne, bo w klubie piłkarskim jest podstawowym graczem drużyny. Ustaliliśmy wersję że to dlatego miał trójkę bo najlepiej wychodziły mu rzuty za 3 punkty w kosza ;)
    Ta Pani to chyba przesadza w nauce zasad gry kosztem samej gry.
    Ale ocena z wuefu to wypadkowa gry i zachowania. Starszy nie uznaje autorytetu kobiety trenera. I tyle.
  • Do tej pory uważam, że mój wuefista był jednym z najfajniejszych gostków w liceum. Co prawda koszykówki mnie wiele nie nauczył, bo trenowanie jakiejkolwiek taktyki czy pomyślunku meczowego miał gdzieś, ale za to poznałem wiele pięknych rzek i zawirusowałem się kajakami trwale.
  • Tzn. z wf-em, jak ze wszystkim, jest przede wszystkim pytanie o cele. Czyli co chcemy osiągnąć. Może być tak, że nic i to osiągamy najłatwiej ;)
    A może być też tak, że chcemy osiągnąć za wiele (z przypadkowych ludzików zrobić mistrzów Polski i to koniecznie w takiej dyscyplinie jaką sami lubimy), nie osiągamy, a potem jest frustracja po obu stronach.

    Natomiast też przypominam, że nieprzypadkowo nazwa przedmiotu to nie jest "sport", ale wychowanie fizyczne, czyli do osiągnięcia ma być zdrowy rozruch dzieciaków. I to jest do osiągnięcia, ale raczej nie metodami skrajnymi tj. "miszczpolski" vs "nic".
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.