Z cyklu - jak rodzice zabijają swoje dzieci - wywiad z byłym sportowcem, który się poddaje ...
Poniżej link do artykułu, gdzie możemy odnaleźć przyczyny dramatu dzieci w polskich szkołach, tym razem pod kątem sportu, ruchu ogólnie. Z jaja bym wieszał wszystkich, którzy zniszczyli autorytet nauczyciela, pamiętamy całkiem sporą ilość debili, którzy prezentowali pewien pogląd na forach, prawda ? To jest standard.
Bym się nie przejmował całą sprawą, jeżeli rodzice chcą krzywdzić swoje dzieci to ich sprawa. Ale jaj później te ofiary muszę przyjmować do pracy.
https://www.przegladsportowy.pl/siatkowka/lukasz-kadziewicz-dzieci-odkochaly-sie-w-sporcie-przeswietlenie/61vwhx0
Bym się nie przejmował całą sprawą, jeżeli rodzice chcą krzywdzić swoje dzieci to ich sprawa. Ale jaj później te ofiary muszę przyjmować do pracy.
https://www.przegladsportowy.pl/siatkowka/lukasz-kadziewicz-dzieci-odkochaly-sie-w-sporcie-przeswietlenie/61vwhx0
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
" ja mam w kieszeni więcej pieniędzy niż pani w miesiąc zarobi"
"bo sie spocisz"
spacery z okien samochodu versus chodzenie po górach
Mój śp. Ojciec wspominał, że w latach 50. na wywiadówkach rodzice mówili belfrom: "Kija nie żałować na nieuka!" "Nie uczył się? Noż ja smarkaczowi pokażę!!!"
Natomiast moja Żona udała się raz na wywiadówkę swojej młodszej siostry i było tak, że o przeznaczeniu jednej godziny lekcyjnej mogli zdecydować rodzice. No to ta wstała i mówi: "Zróbmyż młodzieży trzecią matematykę w tygodniu!" "No co też pani? Będą się dziubaski przemęczać? Lepiej piąty [czy tam szósty] angielski!"
Dziś za złe oceny winny jest nauczyciel.
wezwani rodzice, ojciec - przy nauczycielach! - zbeształ córę, że... dała sie przyłapać!
Historia usłyszałem tydzień temu od tego wuefisty właśnie...
A z Dexem jestem w radzie szkoły (nasze dzieci razem się uczą w chorzowskim katoliku) - jest bardzo OK. (choć ostani rok sie wogóle nie widzieliśmy, bo jego starszy miał maturę i zebrania córy... "zaniedbał" .
- muzyka
- plastyka
- wf
od dzieci się wymaga, a się ich nie uczy. Mówię o szerokim nauczaniu podstawówkowym. Mówi się "narysuj coś tam", "zaśpiewaj coś tam", "zagraj coś tam", "fiknij coś tam". I oceniamy. Wersja light jak widzimy, że ktoś się nie opieprza (czyli to wykpiwane "nosi strój") to ma 4-5 niezależnie od efektów, wersja hard dajemy oceny według jakichś sztywnych talentów. No a wersja ultra-hard jest taka, że się kończy złamanymi rękami, bo nauczyciel wymagał, a nie nauczył jak.
W takiej sytuacji oceniamy talent, a nie pracę czy efekty. I to jest skrajnie demoralizujące. Jeśli po wielu latach wiele osób nie lubi takiego wf-u to tylko efekt, dobrze zapracowany przez wf-istów.
A teraz wyobraźcie sobie, że przychodzi matematyczka i startuje od zrobienia dzieciom sprawdzianu, bo przecież liczyć, podobnie jak rysować, śpiewać i robić przewrót w przód każdy umie...
Z muzyki chodziłem na zajęcia dodatkowe (do tej samej babki) i to była przepaść... na zajęciach pokazywała jak grać, a na lekcji nie... ja wiem, że w 30. osobowej klasie na ogół niezainteresowanej muzyką jest inaczej niż w grupie kilku osób zainteresowanych i nie na wszystko jest czas. Nie mówię nawet, że to była jej wina i też nic o winie nauczycieli nie napisałem, a o generalnym problemie.
Muzyka to był w miarę pozytywny przykład... na plastyce "uczyły" mnie zupełnie przypadkowe osoby, panie z nauczania początkowego (już po 3. klasie), polonistka, matematyczka, biolożka. Przepraszam, czego one miały nauczyć?
A wyobrażamy sobie, żeby matematyki w zastępstwie nauczała plastyczka? Więc jeśli władze oświatowe (na różnych poziomach) tak traktują takie przedmioty, to czemu młodzież ma je traktować lepiej?
I jak napisałem na wstępie, nie są to tylko moje doświadczenia.
Natomiast niewątpliwie kuleje takie zwykłe przebywanie na powietrzu, wybieganie, siłowanie się, włażenie na coś - i to jest kwestia rodziców. Widzę to u siebie i u znajomych rodzin.
Drzew u nas mało, znaczy są ale niskie albo wysokie. Na małe nie ma jak się wspinać, a dużym tak poobcinali konary od dołu że i małpa miałaby problem wejść... Ale od czego są klatki schodowe i daszki kiosków ruchu i sklepików?
WF- no to historia jest. Pani wuefistka zaprgnela z chłopaków z klasy starszego uczynić koszykarzy. Mój z wuefu miał 3 na koniec 5 klasy. Dziwne, bo w klubie piłkarskim jest podstawowym graczem drużyny. Ustaliliśmy wersję że to dlatego miał trójkę bo najlepiej wychodziły mu rzuty za 3 punkty w kosza
Ta Pani to chyba przesadza w nauce zasad gry kosztem samej gry.
Ale ocena z wuefu to wypadkowa gry i zachowania. Starszy nie uznaje autorytetu kobiety trenera. I tyle.
A może być też tak, że chcemy osiągnąć za wiele (z przypadkowych ludzików zrobić mistrzów Polski i to koniecznie w takiej dyscyplinie jaką sami lubimy), nie osiągamy, a potem jest frustracja po obu stronach.
Natomiast też przypominam, że nieprzypadkowo nazwa przedmiotu to nie jest "sport", ale wychowanie fizyczne, czyli do osiągnięcia ma być zdrowy rozruch dzieciaków. I to jest do osiągnięcia, ale raczej nie metodami skrajnymi tj. "miszczpolski" vs "nic".