Skip to content

Ktosik zamachnął się na świętość

edytowano March 2015 w Forum ogólne

Poszedł europejski nakaz aresztowania za Stefanem Michnikiem. Bratem przyrodnim Adama, synem Hindy (Heleny) Michnik i Samuela Rosenbuscha.

Rzecz sama w sobie jest bzdurna, bo w normalnym państwie [*fakt, brak dzisiaj takich] gościu dawno dostałby zaoczną karę śmierci, przekazaną do wyegzekwowania przez służby poufne.
Tym niemniej informacja dla młodzieży: kaczystowski reżym chycił się właśnie za represjonowanie Prawdziwego Bojownika o Wolność i Demokrację – wpierw w PRL, kiedy Stefan M. jako sędzia wojskowy zwalczał tradycyjny polski nacjonalizm, antysemityzm i szeroko rozumianą nienawiść (vide m.in. Machalla, Chojecki, Czaykowski, Lewandowski, Wecki, Tarasiewicz, Sidorski, Kowalski, Sęk, Gubała); potem na emigracji, gdy rzeczony Stefan współpracował z Radyjem Fri Jurołp i i paryską „Kultur[v]ą”, śliniąc się do nowych protektorów.

Szanowni KOD-eraści – wy milczycie???

Mało kto pamięta, ale tatusia imć Stefana (wzmiankowanego Samuela Rosenbuscha) bolszewia zakatrupiła w trakcie Wielkiej Czystki, już w roku 1937. Co nie przeszkodziło jego chwilowej towarzyszce życia Hindzie M. tudzież progeniturze Stefciowi nadal wysługiwać się Wujkowi Soso. Cóż, człowiek to styl…

Komentarz

  • !!!!!!!!!!!!!!!!
  • Takie tam mizianko, jak znam życie...
  • Toż piszę wyżej, że rzecz sama w sobie jest bzdurna. Chyba nikt nie spodziewa się realnych efektów. Nie ma co się spodziewać, że polskie komando porwie Stefcia M. ze Szwecji i sprowadzi go do Polski przed oblicze sądu, albo jakiś tajemniczy interlokutor poczęstuje go herbatką z POLONEM.
  • Turoń napisal(a):
    Mało kto pamięta, ale tatusia imć Stefana (wzmiankowanego Samuela Rosenbuscha) bolszewia zakatrupiła w trakcie Wielkiej Czystki, już w roku 1937. Co nie przeszkodziło jego chwilowej towarzyszce życia Hindzie M. tudzież progeniturze Stefciowi nadal wysługiwać się Wujkowi Soso. Cóż, człowiek to styl…
    Teść opowiadał mi o niezwykle gorliwym komunistycznym skurwielu, który wcześniej spędził kilka lat w sanatorium na Syberii wyrąbując tajgę. Kiedyś został zapytany - dlaczego to robisz, przecież znasz komunę po tym wszystkim, co przeszedłeś. Gościu spojrzał głęboko w oczy i powiedział: No właśnie, znam komunę. Ty nie zdajesz sobie sprawy, co oni potrafią zrobić.

  • Nu, żeby daleko nie szukać, kazus Jaruzel. O.m.c. kawaler Krzyża Zesłańców Sybiru (którego ostatecznie wielkodusznie nie przyjął). Ktoś po takich przejściach znienawidziłby komunę. Ale nie on.
    Potem, zdaje się, zaczęto to uczenie nazywać syndromem sztokholmskim.
  • Nie ma co się spodziewać, że polskie komando porwie Stefcia M. ze Szwecji i sprowadzi go do Polski przed oblicze sądu
    Nu tego właśnie należałoby się spodziewać od normalnego państwa. Państwa poważne, grzecznie proszą inne o wydanie swojego renegata, a owe "inne" przychylają się do prośby za sprawą powagi proszącego. My już nie jesteśmy jak Burkina Faso ale nie bardzo wiadomo gdzie wyżej. Raczej niewysoko. Rządzącym poprzednio odpowiadało bycie posługaczem u łotrów, rządzący obecnie na wszelki wypadek kapitulują przez każdym indywiduum z rękami w kieszeniach płaszcza i zapałką w kąciku ust.
  • los napisal(a):

    Teść opowiadał mi o niezwykle gorliwym komunistycznym skurwielu, który wcześniej spędził kilka lat w sanatorium na Syberii wyrąbując tajgę. Kiedyś został zapytany - dlaczego to robisz, przecież znasz komunę po tym wszystkim, co przeszedłeś. Gościu spojrzał głęboko w oczy i powiedział: No właśnie, znam komunę. Ty nie zdajesz sobie sprawy, co oni potrafią zrobić.

    Dziadek miał sąsiada na działce, emerytowanego ubeka, z którym miał wspólne tematy rozmów - wczasy w Workucie, tyle że sąsiad był tam wcześniej, Dziadek później.
  • los napisal(a):
    Turoń napisal(a):
    Mało kto pamięta, ale tatusia imć Stefana (wzmiankowanego Samuela Rosenbuscha) bolszewia zakatrupiła w trakcie Wielkiej Czystki, już w roku 1937. Co nie przeszkodziło jego chwilowej towarzyszce życia Hindzie M. tudzież progeniturze Stefciowi nadal wysługiwać się Wujkowi Soso. Cóż, człowiek to styl…
    Teść opowiadał mi o niezwykle gorliwym komunistycznym skurwielu, który wcześniej spędził kilka lat w sanatorium na Syberii wyrąbując tajgę. Kiedyś został zapytany - dlaczego to robisz, przecież znasz komunę po tym wszystkim, co przeszedłeś. Gościu spojrzał głęboko w oczy i powiedział: No właśnie, znam komunę. Ty nie zdajesz sobie sprawy, co oni potrafią zrobić.

    Pan Płużański w Tysolu przypomniał był właśnie kolejnego Sybiraka rzeczonego sortu:

    https://tysol.pl/a30362--Tylko-u-nas-Pluzanski-Dlaczego-IPN-nie-sciga-stalinowskiego-prokuratora-Z-Domino-To-ostatni-moment!

    Natomiast odpowiadając na tytułowe pytanie artykułu ("Dlaczego IPN nie ściga stalinowskiego prokuratora..."): jak dla mnie sprawa stanowi potwierdzenie mojej starej teorii - że wrzawa wokół Wolińskiej i S. Michnika ("Tak byśmy chcieli ich osądzić, tylko że nam ich nie wydadzą!") stanowiła przede wszystkim rodzaj maskirowki. Mianowicie odwracała uwagę patriotycznej części publiki od bezczynności organów ścigania względem czerwonych zakapiorów mieszkających sobie spokojnie w Polsce, choć równie, czy może jeszcze bardziej krwawych niż wymienione duo. Łapiemy króliczka, ale tak, żeby go przypadkiem nie złapać.
    Taki sędzia Mieczysław Widaj (106 podpisanych wyroków śmierci, w tym na Łupaszkę) zmarł sobie w Warszawie w 2008 roku, na sutej emeryturze, nie niepokojony przez nikogo. Która opcja by nie rządziła, on pozostawał bezkarny.
  • Turoń napisal(a):

    Natomiast odpowiadając na tytułowe pytanie artykułu ("Dlaczego IPN nie ściga stalinowskiego prokuratora..."): jak dla mnie sprawa stanowi potwierdzenie mojej starej teorii - że wrzawa wokół Wolińskiej i S. Michnika ("Tak byśmy chcieli ich osądzić, tylko że nam ich nie wydadzą!") stanowiła przede wszystkim rodzaj maskirowki. Mianowicie odwracała uwagę patriotycznej części publiki od bezczynności organów ścigania względem czerwonych zakapiorów mieszkających sobie spokojnie w Polsce, choć równie, czy może jeszcze bardziej krwawych niż wymienione duo. Łapiemy króliczka, ale tak, żeby go przypadkiem nie złapać.
    Taki sędzia Mieczysław Widaj (106 podpisanych wyroków śmierci, w tym na Łupaszkę) zmarł sobie w Warszawie w 2008 roku, na sutej emeryturze, nie niepokojony przez nikogo. Która opcja by nie rządziła, on pozostawał bezkarny.
    +1

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.