Skip to content

Hepi Birthday, feliz cumpleaños, alles gute zum Geburtstag lieber/dear Papa/Pope/Papst!

edytowano March 2015 w Forum ogólne
nasz ukochany Ojciec św. obchodzi dziś urodziny,
życzę zdrowia szczęscia i Bożego błogosławieństwa,
prowadzenia przez Ducha św.
odwagi w przyjmowaniu łaski Bożej

co za czasy, cytaty z O. S. Franciszka częściej używane przez lewą stronę do ataku na Kościół niż przez kapłanów

Komentarz

  • Bondziorno!
  • "cytaty z O. S. Franciszka częściej używane przez lewą stronę do ataku na Kościół niż przez kapłanów"

    Modlitwa tym bardziej potrzebna
    +++
  • O nawrócenie Papieża?
  • Ano.
    Ostatnio nam było chyba za dobrze bo nawet nie myśleliśmy że taka modlitwa jest potrzebna.
    No to obecny papież nam udowodnił że jest.
  • Viva Papa... niezbadane są ścieżki Boże.
  • to moj ulubiony obrazek z poprzednikiem
    image
  • christoph napisal(a):
    to moj ulubiony obrazek z poprzednikiem
    image
    U mnie się nie otwiera.
  • A ja se przy danej okazji pozwolę napisać, co mie się we łbie roi i opuścić go nie chce. Może jak napiszę, to przestanie mnie to dręczyć.

    Ovaj, od chwili kedy usłyszałem słynne "Buona sera!" straciłem ostatnią w świecie opokę, pewny punkt, kotwicę, o którą mogłem zatrzymać swoją skołataną łódeczkę. Zostałem sterem, żeglarzem, okrętem i nie mam nic.

    W polityce wewnętrznej miałem jeszcze Wielkiego Manitou, ale mniej więcej od upadku Beatki - jego też nienawidzę i złośliwie przezywam Ozyrysem.

    To jest dziwne uczucie.

    Kedyś było tak, że miałem Kościół Święty i Partię Matkę. I co Kościół Święty mówił, było godne i sprawiedliwe. Co mówiła Partia Matka też było fajne, bo przynajmniej porządkowało myślenie o polityce wewnętrznej.

    A teraz co mi zostało? Nic mi nie zostało.

    Żyję w świecie, w którym nie ma żadnych autorytetów. W którym nienawidzę własnego biskupa i własnego papieża.

    Był taki moment, kiedy siedziałem w kąciku i płakałem: "Czy może być cokolwiek dobrego z tego klubu lewicowych intelektualistów, jakim jest kolegium kardynalskie? Łoj, słabo to widzę..." - i wtedy wybrali Ratzingera na Benedykta XVI. Tak, wtedy miałem lekkie odbicie, wtedy sobie pomyślałem, że coś z tego jeszcze może być.

    Bywały piękne chwile, kiedy człowiek czuł zjednoczenie ze światem - żałoba po Papieżu to było jak biblijna scena kiedy trupy powyłaziły z grobów po śmierci Chrystusa. No, chwilę połaziły i starczy.

    Później mieliśmy żałobę smoleńską. Ona też była piękna, bo widać było na kilometr kto swój, kto wuj. Nie trzeba było żadnych tłumaczeń, wystarczyło przypomnieć sobie Straż Wiejską, która dawała mandaty za zaśmiecanie miasta w postaci złożenia kwiatów przed Pałacem Prezydenckim. To budziło gniew, ale był to przynajmniej gniew godnościowo ukierunkowany w stronę ewidentnych mend.

    Jico? Jito, że nagle wychodzi mój osobisty biskup i prawi, że dziękuje Bogu za tak wspaniałą prezydent jaką była pani Walkiewicz-Gronz.

    Mieliśmy wszyscy wspaniałe momenty, kiedy Pan odmienił los Syjonu i wydawało się nam że śnimy. Kiedy Duda wygrał pierwszą rundę. Kiedy Duda wygrał drugą rundę. Kiedy PiS wygrał parlamentarne.

    Polska miała być nowa, lepsza, szlachetniejsza i wspanialsza.

    Zamiast tego mieliśmy spektakl niszczenia własnej drużyny za nie wiadomo co, już mi się nie chce wymieniać nazwisk, rzygam tym, ale oczywiście Jackiewicz, Szałamacha, Szydło, Waszczykowski, Macierewicz - wszyscy udupieni bez cienia zasranego zarzutu. Wszyscy spoko goście, na których można by budować każdą drużynę, gotową do wszystkiego.

    Myślałem, że poziom gówna w naszym szambie spadnie przynajmniej na tyle, żeby można było udawać, że jesteśmy w perfumerii.

    A tu nie, nie. Nie może być na świecie dobrze.

    Przyzwyczailiśmy się za bardzo, że mamy superoskich papieży i myśleliśmy, że tak było zawsze i tak będzie zawsze. A tu nie - dostaliśmy króla węża i możemy se co najwyżej pokumkać.
  • Duch Święty wymiecie to tałatajstwo. Modlić się trzeba. Tak trochę o to aby się nami w tym posłużył, znaczy oświecił jak.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    A ja se przy danej okazji pozwolę napisać, co mie się we łbie roi i opuścić go nie chce. Może jak napiszę, to przestanie mnie to dręczyć.

    Ovaj, od chwili kedy usłyszałem słynne "Buona sera!" straciłem ostatnią w świecie opokę, pewny punkt, kotwicę, o którą mogłem zatrzymać swoją skołataną łódeczkę. Zostałem sterem, żeglarzem, okrętem i nie mam nic.

    W polityce wewnętrznej miałem jeszcze Wielkiego Manitou, ale mniej więcej od upadku Beatki - jego też nienawidzę i złośliwie przezywam Ozyrysem.

    To jest dziwne uczucie.

    Kedyś było tak, że miałem Kościół Święty i Partię Matkę. I co Kościół Święty mówił, było godne i sprawiedliwe. Co mówiła Partia Matka też było fajne, bo przynajmniej porządkowało myślenie o polityce wewnętrznej.

    A teraz co mi zostało? Nic mi nie zostało.

    Żyję w świecie, w którym nie ma żadnych autorytetów. W którym nienawidzę własnego biskupa i własnego papieża.

    Był taki moment, kiedy siedziałem w kąciku i płakałem: "Czy może być cokolwiek dobrego z tego klubu lewicowych intelektualistów, jakim jest kolegium kardynalskie? Łoj, słabo to widzę..." - i wtedy wybrali Ratzingera na Benedykta XVI. Tak, wtedy miałem lekkie odbicie, wtedy sobie pomyślałem, że coś z tego jeszcze może być.

    Bywały piękne chwile, kiedy człowiek czuł zjednoczenie ze światem - żałoba po Papieżu to było jak biblijna scena kiedy trupy powyłaziły z grobów po śmierci Chrystusa. No, chwilę połaziły i starczy.

    Później mieliśmy żałobę smoleńską. Ona też była piękna, bo widać było na kilometr kto swój, kto wuj. Nie trzeba było żadnych tłumaczeń, wystarczyło przypomnieć sobie Straż Wiejską, która dawała mandaty za zaśmiecanie miasta w postaci złożenia kwiatów przed Pałacem Prezydenckim. To budziło gniew, ale był to przynajmniej gniew godnościowo ukierunkowany w stronę ewidentnych mend.

    Jico? Jito, że nagle wychodzi mój osobisty biskup i prawi, że dziękuje Bogu za tak wspaniałą prezydent jaką była pani Walkiewicz-Gronz.

    Mieliśmy wszyscy wspaniałe momenty, kiedy Pan odmienił los Syjonu i wydawało się nam że śnimy. Kiedy Duda wygrał pierwszą rundę. Kiedy Duda wygrał drugą rundę. Kiedy PiS wygrał parlamentarne.

    Polska miała być nowa, lepsza, szlachetniejsza i wspanialsza.

    Zamiast tego mieliśmy spektakl niszczenia własnej drużyny za nie wiadomo co, już mi się nie chce wymieniać nazwisk, rzygam tym, ale oczywiście Jackiewicz, Szałamacha, Szydło, Waszczykowski, Macierewicz - wszyscy udupieni bez cienia zasranego zarzutu. Wszyscy spoko goście, na których można by budować każdą drużynę, gotową do wszystkiego.

    Myślałem, że poziom gówna w naszym szambie spadnie przynajmniej na tyle, żeby można było udawać, że jesteśmy w perfumerii.

    A tu nie, nie. Nie może być na świecie dobrze.

    Przyzwyczailiśmy się za bardzo, że mamy superoskich papieży i myśleliśmy, że tak było zawsze i tak będzie zawsze. A tu nie - dostaliśmy króla węża i możemy se co najwyżej pokumkać.
    +

    chlip, chlip
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.