Refluksje nad Kuehnelt-Leddihnem
Dziadek Mróz przyniósł mie broszurkę staruszka Kinelt-Ledina w sprawie "Demokracja jako opiaty dla luckości". Postać ta spyżowa znana jest mie, jako abonentowi Czasiku, od bez mała lat czydziestu. (Jakże ten czas leci, panie kochanku!) Na odwrocie swe orgazmiczne blurby dali inni szermierze korwinizmu w wydaniu kato-końserwatywnym, a więc prof. Bartyzelu, red. Gabisiu, prof Kucharczyku i jeden mieszkaniec Woli. Wydawnictwo też nasze, bo Prohibita.
Nuji, czytam ja, i nie zachwyca. Jakże ma zachwycać, skoro to nie praca nałkowa, a filipika, ba! diatryba p-ko nayprzednieyszemu ustrojowi wszystkich czasów. Kolo wali na oślep ogólnikami, że powszechnie wiadomo, że demokracja jest wujowata i to mu w zasadzie wystarcza, żeby dojść do wniosku, że demokracja jest do dupy.
Demokratyczni potylicy są niekompetentni i zabiegają o poklask mas! A do tego wybiera się ich, gdyż są charyzmatycznymi przywódcami, a zaś za karę wogle nie odpowiadają za swoje decyzje. Co najwyżej przegrywają wybory i po strachu.
Nu, muszę lecieć, więc może mi się jeszcze uleje. Ale zapodam tylko, że jako przykład zbrodniczości demokracji Kinelt w przypisie do par. 4 podaje wysiedlenie Fhąsuzów z Akadii, co miało miejsce w XVIII w., pod rządami jakiegoś tam Krura, pewnie Żorża. A także wymianę luckości pomiędzy Krurestwem Grecji a tyranią Ataturka. O, to oto są przypisy, którymi ten pan dowodzi nędzy moralnej tych zasranych demokratów.
No litości.
Zachęcam do lektury tego wartościowego dzieła!
http://multibook.pl/pl/p/Erik-von-Kuehnelt-Leddihn-Demokracja-opium-dla-ludu-EBOOK/2591
Nuji, czytam ja, i nie zachwyca. Jakże ma zachwycać, skoro to nie praca nałkowa, a filipika, ba! diatryba p-ko nayprzednieyszemu ustrojowi wszystkich czasów. Kolo wali na oślep ogólnikami, że powszechnie wiadomo, że demokracja jest wujowata i to mu w zasadzie wystarcza, żeby dojść do wniosku, że demokracja jest do dupy.
Demokratyczni potylicy są niekompetentni i zabiegają o poklask mas! A do tego wybiera się ich, gdyż są charyzmatycznymi przywódcami, a zaś za karę wogle nie odpowiadają za swoje decyzje. Co najwyżej przegrywają wybory i po strachu.
Nu, muszę lecieć, więc może mi się jeszcze uleje. Ale zapodam tylko, że jako przykład zbrodniczości demokracji Kinelt w przypisie do par. 4 podaje wysiedlenie Fhąsuzów z Akadii, co miało miejsce w XVIII w., pod rządami jakiegoś tam Krura, pewnie Żorża. A także wymianę luckości pomiędzy Krurestwem Grecji a tyranią Ataturka. O, to oto są przypisy, którymi ten pan dowodzi nędzy moralnej tych zasranych demokratów.
No litości.
Zachęcam do lektury tego wartościowego dzieła!
http://multibook.pl/pl/p/Erik-von-Kuehnelt-Leddihn-Demokracja-opium-dla-ludu-EBOOK/2591
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Choć zaprawdę, jest w niej niejedno trafne spostrzeżenie. Na przykład to oto, że państwem rządzić jest niezmiernie trudno, stąd też trudno o wysoką jakość rządzenia. A zaś minister przychodzi i odchodzi, więc go korpus urzędniczy wodzi za nos. Ale jak ma monarchia na to pomóc, nie wiem duphawdy. Przecie monarcha też może być błaznem patentowanym, wodzonym za nos przez swój anturaż, jak choćby sułtan Marokko przez swoją armię czarnych niewolników.
Ale fajniejsze były rozważania, że w demokracji chodzi o to, żeby znieść podział na rządzących i rządzonych, przez co rządzonym się zdaje, że se mogą porządzić. A cóż to jest głos? Mniej niż bzyczenie muchy, a i to mało natrętnej.
To co było w całej książce najfajniejsze, to obserwancja, że zasady demokratycznej nie da się ograniczyć do sfery potyliki i że będzie się ona rozlewać na inne zony społeczne, a to armię, Kościół, rodzinę, oświatę. I tak, to jest nayboleśnieysze w tej danej układance. Demokrację trzeba istotnie ograniczać kordonem sanitarnym od sfer pozapolitycznych, bo już zupełny bardak będzie.
No ale jak szczekał dany Kinelt, że wolność i równość to sprzeczności nie do pogodzenia, to srał centralnie w banię. Gdyż naucza doktór Peterson, że oto jest crux, oto źródło i szczyt życia wogle - pogodzić hierarchię z chaosem i żyć na tej linii pośrodku kółeczka chińskiego ping-pong. To jest prawdziwe życie! I do chwiejnego stania na tej linii potrzebny jest właśnie proces potyliczny, gdzie każdy błazen może się wypowiedzieć: "Panowie, trochę w lewo!" "Chamy, trochę w prawo!" I po to potrzebna jest prawica (zawsze za hierarchią, granicami i porządkiem) i lewica (zawsze za równością, swobodą i chaosem). Przesadziłeś? Odstąp trochę kolegom.
http://www.ivrp.pl/viewtopic.php?t=11695
Akceptowalne jest jeszcze być po Semie
Kinelt pisze, że demokracja to błazeństwo bo wymaga fachowości. Górski też widzi, że rządzenie jest i nauką, i sztuką. I to nie jest argument p-ko demokracji per se, tylko p-ko każdemu niedojrzałemu systemowi społecznemu.
No, serio serio, jak temu panu się zdaje, że królik bez jakiegokolwiek charyzmatu, woli mocy, osobistej pasjonarności może kogokolwiek porwać do czegokolwiek?
Cysorz Japonii pińcet bez kozery lat był pacynką wsiogunów, którzy de facto rządzili całym cesarstwem i się to jakoś toczyło. Aż do epoki Meiji, kiedy to Japonia wogle straciła kurs i zaczął się taki chaos, że z wrażenia aż zapytali pomazańca miejscowych bóstw, co robić. Okazało się, że to jakiś ciemniak i wariat i zaczął się wydzierać, że pozabijać wszystkie długie nosy, zatopić ich staliwne okręty w morzu i wogle spalić. Machnęli ręką i zrobili jak uważali.
Jaki jest sens wierzyć, że dziecię, które przypadkowo urodziło się w odpowiednim momencie z odpowiedniej niewiasty, będzie zdolne do dobrego rządzenia? Przecie lepiej dać to pod osąd mężów, którzy będą mogli należycie ocenić jego cnoty i zalety i królem go obrać.
Pan Kinelt-Ledin empirycznie miał możność poznać autokrację w wykonaniu Kakanii (w terminologii Musila) i to w większości podczas wojny, kiedy to Kakania wsławiła się jakimś 90% zbrodni wojennych popełnionych przez obie strony bijatyki, głownie w Serbii ale też sporo w Słowacji i Galicji Wschodniej. Tak, na własnych poddanych. Hitler był nieodrodnym synem swego narodu.
Intelektualnie gościu nie jest naszym partnerem.
Jest jeszcze jedna przykra rzecz wynikająca z tego, że przestaliśmy wierzyć w Boga. Przestaliśmy wierzyć w cnoty i poszukujemy systemu - mechanizmu, który każdego zmusi do poprawnego zachowania, ojcem tego niesławnego wynalazku jest Adam Smith. W czasach dawnych porządku publicznego pilnował ksiądz, dziś pilnuje go policja. Na niskim poziomie to działa, na wyższych nie bardzo, bo quis custodiet ipsos custodes? Nie systemów nam trzeba ale cnót.