Bałtyckie to i owo (wyekstrahowane z wątku "demograficznego")
Rafał napisal(a):Wczoraj wróciłem z urlopowego wyjazdu (2600 km). Przejechaliśmy z Drugą Połówką w 10 dni Litwę, Łotwę i Estonię. Pierwsze wrażenie jakie robią te kraje to Wielka Pustka. Jedzie się samochodem i przez dziesiątki kilometrów nikt nie wyprzedza ani nikogo się nie dogania. Oczywiście miło patrzeć na piękne lasy. Natomiast ludzi widzi się tylko w dużych miastach ale i tam nie ma tłoku. Może poza Tallinnem, ale tam robią go głównie turyści, bo to perełka prawdziwa jest.
W innych nowych krajach UE, szczególnie z bloku sowieckiego, jest znacznie gorzej - ludność spadła drastycznie z powodu niskiego przyrostu naturalnego i ogromnej emigracji. Najbardziej dramatyczne przykłady to Litwa, Łotwa, Estonia, Bułgaria i Rumunia. .
Otagowano:
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Lipawa to właściwie był główny cel wyprawy, inne były niejako "przy okazji". Chciałem zobaczyć miasto w którym przed I wojną urodziła się moja Babcia i mieszkała tam do 6 roku życia. To miasto o ciekawej historii. Niemieckie z ducha, nawet w czasach przynależności do Imperium zamieszkane głównie przez ludność niemieckojęzyczną. Po II rozbiorze było jedynym portem Rzeczypospolitej. Swój rozkwit zawdzięczało decyzji cara Aleksandra II, który postanowił o budowie tam niezamarzającego portu na Bałtyku. W ciągu półwiecza z 10-tysięcznego miasteczka powstało miasto ponad 100-tysięczne i było jednym z pierwszych miast w którym wprowadzono elektryczny tramwaj. Urodziło się tam wielu znanych Polaków (m. in. Gabriel Narutowicz). Dziś liczy około 80 tys.
Leży na mierzei między morzem a jeziorem, na dodatek podzielone kanałami. Najstarsza jest część południowa. Dotąd stoją domy wybudowane w końcu XVII wieku. Za ostatnim kanałem leży część północna, Karosta, dawny garnizon. Nie dotarliśmy tam na piechotę, bo most był w remoncie.
Mieszkaliśmy w apartamencie w blokowisku na pd. obrzeżach miasta, 5 minut piechotą od plaży. Brzeg jest bardzo płaski więc woda przy brzegu ciepła. Turystów trochę jest ale znacznie mniej tłoczno niż u nas. Przy każdym wejściu na plażę zbudowany jest drewniany chodniczek prowadzący prawie do morza.
Po wyjeździe z Lipawy nocowaliśmy w Jurmali koło Rygi (bo tam były najbliższe od stolicy dostępne noclegi w ludzkiej cenie). Deniss, nasz gospodarz u którego wynajmowaliśmy pokój w Lipawie, starał się nas zniechęcić. "Tam nie ma co oglądać. To postkomunistyczny skansen! Palanga to piękny kurort" Ale stwierdziliśmy że nie miał do końca racji. Postsowieckich jest tam kilka hoteli-molochów, ale oprócz nich dużo uroczej drewnianej architektury XIX-wiecznej. No i sama miejscowość jest w pewnym sensie postsowiecka, gdyż powstała z administracyjnego połączenia kilku mniejszych kurortów pod zbiorczą nazwą ("Jurmała" znaczy po prostu "wybrzeże"). Rozciąga się na 30 km. To coś tak, gdyby wszystkie miejscowości na Mierzei Helskiej połączyć w jeden zbiorczy kurort. Plaża piękna i szeroka, też płaska jak w Lipawie. Kąpałem się daleko od brzegu i woda była nie głębsza niż do pasa.
Atrakcją jest też Park Narodowy Kemeri leżący na zachodnim krańcu kurortu. Jeziora, bagna. Raj dla miłośników ptaków. Bardziej czy mniej ale i Ryga i Tallinn są urocze pod tym względem. W Tallinnie jest nawet restauracja "Olde Hansa" gdzie można zamówić "średniowieczny obiad" i posługują w niej kelnerzy w strojach z XIII-XIV wieku.
Ryga robi piękne wrażenie, ale też się mocno wyludniła. Od momentu uzyskania niepodległości liczba mieszkańców spadła z ponad 900 tys. do około 600 tys. Piękny jest widok na miasto ze statku płynącego po Dźwinie.
Ale podczas rejsu przeżyliśmy też moment który nas zmroził. Pierwsze pół godziny płynęliśmy w górę rzeki i z powrotem, a potem w dół, w stronę portu. I w tym porcie zwrócił naszą uwagę zacumowany okręt wojenny pod niemiecką banderą. Jednak nie sam fakt nas zmroził, tylko nazwa widniejąca na okręcie: SCHLESWIG-HOLSTEIN.
To, czego nie można ominąć w Rydze, to Dom Bractwa Czarnogłowych, którego odbudowa jako ważnego symbolu suwerenności była dla Łotyszy narodową sprawą. A i dla naszej historii to miejsce ma znaczenie, bo w tym domu podpisano Traktat Ryski. Notabene, w Tallinnie też jest Dom Czarnogłowych, tylko dużo skromniejszy.
Kołchoźnicy byli na wycieczce w operze. Po powrocie do domu żona jednego z nich pyta jak się ta opera nazywała.
-No, nie pomniu, kakoj to gorod był; Maskwa zimoj? Maskwa lietom? Rostow lietom? A...! Uże znaju, eto była Riga lietom!