Temat złożony. Byłem za lat młodych jeszcze, ale już nie szczenięcych w takiej wspólnocie - tzn gościem byłem bo z dojazdu i siłą rzeczy stosunkowo rzadko. Działy się tam autentyczne cuda. W życiu nie widziałem tylu nawróceń, całych rodzin, chrzcin nastoletnich dzeci, potem ich rodzeństwa a na końcu rodziców. Było jedno absolutnie cudowne uzdrowienie prosto z łoża śmierci.
Tyle że były także - wydaje mi się dziś typowe dla charyzmatyków - problemy. Silne emocje na modlitwach i poza, silna chęć otrzymania charyzmatów u tych co ich nie mieli - jakby to była treść naszej wiary, mało koncentracji na tym co obecnie uważam za najważniejsze - czyli wiedz i rozum w co i dlaczego wierzysz, i rób swoje jak najlepiej.
Ale wspólnota chyba mocno zalazła szatanowi za skórę - nawrócenia były autentyczne, owocują do dziś, podobnie jak powołania, których było tyle, że powstał żart: "nie przychodź bo wstąpisz". Wspólnota rozpadła się w absolutnie tragiczny sposób, i to w kompletnie niezależny od jej członków.
W Czernej w święto NMP z Góry Karmel na kazaniu Karmelitanin opowiadał m.in o pewnej zakonnicy. W konkluzji powiedział mniej więcej, że Pan Bóg nie oczekuje od nas nie wiadomo jakich cudów, ale codzienne marszu do nieba za pomocą powszechnie dostępnych środków - sakramentów (spowiedź i Msza) i modlitwy. Życie w łasce uświęcającej i ciche codzienne dźwiganie krzyża. Mamy Pismo Święte, KKK, pisma Ojców Kościoła. Nie ma co przesadnie interesować się nowinkami w tym charyzmatykami. Nie są one do zbawienia konieczne, a póki Kościół nie wypowie się - mogą być niebezpieczne.
Diabeł to też Anioł tyle, że upadły. Aniałowie są inteligentniejsi od ludzi i może nas zwodzić w bardzo przebiegły sposób. Życie to nieustanna walka, a najlepszą bronią jest korzystanie z sakramentów i nieustanne pokorne zwracanie się do Boga, za pośrednictwem NMP i Świętych. Wtedy wygrywamy.
Co robić na codzień podpowiada nam św. Augustyn "Pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie, ale ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga."
Zawsze, a szczególnie gdy nie mamy pewności - np. co do charyzmatyków czy rozmaitych wydarzeń związantych z KK należy zwracać się o pomoc do nieba.
Tego typu wspólnoty są dla mnie za głośne i zbyt emocjonalne. Byłem, widziałem, modliłem się z nimi szczerze i z wiarą ale mnie to nie porwał. Nie moja duchowość. Wolę po cichu i w izdebce.
Mam pozytywny osąd O. Witko. Byłam na jego mszy za uzdrowienia. Duch Św. ujawniał swoją obecność. Innych charyzmatyków nie poznałam. Jeśli nie liczyć sekty Jezus jest Panem, z którą miałam styczność, ale zorientowałam się kim są kiedy zaczęliśmy rozmawiać o Matce Bożej, której nie uznawali za godną czci. Kiedy z nimi się modliłam, mówiłam językami, spoczywałam w Duchu Świętym, a wszystko to odbywało się w osiedlowej kaplicy z współudziałem młodego wikariusza. Potem proboszcz przegonił sektę, ale mnie już tam nie było. Ta cała głosolalia i spoczynki nie pogłębiły mojej wiary. Na wzrost wiary miały wpływ znaki jakie otrzymywałam. Podobnie jak Marniok uważam, że modlitwa powinna przebiegać w skupieniu, wyciszeniu, koncentracji i nieodmiennie- przez Maryję do Jezusa, to najbezpieczniejsza droga.
Mania napisal(a): Mam pozytywny osąd O. Witko. Byłam na jego mszy za uzdrowienia. Duch Św. ujawniał swoją obecność. Innych charyzmatyków nie poznałam. Jeśli nie liczyć sekty Jezus jest Panem, z którą miałam styczność, ale zorientowałam się kim są kiedy zaczęliśmy rozmawiać o Matce Bożej, której nie uznawali za godną czci. Kiedy z nimi się modliłam, mówiłam językami, spoczywałam w Duchu Świętym, a wszystko to odbywało się w osiedlowej kaplicy z współudziałem młodego wikariusza. Potem proboszcz przegonił sektę, ale mnie już tam nie było. Ta cała głosolalia i spoczynki nie pogłębiły mojej wiary. Na wzrost wiary miały wpływ znaki jakie otrzymywałam. Podobnie jak Marniok uważam, że modlitwa powinna przebiegać w skupieniu, wyciszeniu, koncentracji i nieodmiennie- przez Maryję do Jezusa, to najbezpieczniejsza droga.
Niektórzy twierdzili, że ta grupa była koszer, dopóki nie pojawił się "charyzmatyczny" lider z Ukrainy. Widziałem ich tylko "z zewnątrz", więc nie mam doświadczeń. Proboszcz ztcw przeżył jako osobistą porażkę że tak późno się zorientował. A wikariusz szczęśliwie ocalał, dziś jest podwarszawskim proboszczem,
Tutaj kilka konferencji księdza, którego bardzo cenię i który jest związany z posługą również w grupach charyzmatycznych. Doceniając ten rodzaj duchowości, zwraca jednak uwagę na olbrzymie patologie, jakie mogą dotykać takich wspólnot i wskazuje jak ich uniknąć:
Brzost napisal(a): Niektórzy twierdzili, że ta grupa była koszer, dopóki nie pojawił się "charyzmatyczny" lider z Ukrainy.
Ale tak jest zawsze, bo tak być musi. Ruch chaotyczny i egzaltowany musi pójść w złym kierunku, praw fizyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb. W tym przypadku prawa socjologii są takie same.
Istotą chrześcijaństwa nie jest wiara lecz niewiara. Wierzymy w Credo i to koniec. A tam jest enumeratywnie wyliczone, w co należy wierzyć. Chrześcijaństwo chroni przed fałszywą wiarą.
Dziesz na ten pszykład wew Kredo dogmatus o niepokalanem poczęciu? Dziesz o wniebowzięciu? Nurmalnie to co tam stoji o Matce Boskiej tosz i protestanty uznajo (jakosz i chibasz całe Kredo). Noji wew nic wiency wierzyć nie kco.
. Nurmalnie to co tam stoji o Matce Boskiej tosz i protestanty uznajo
Na ile się orientuję, to nie uznają.
Nualesz wew Kredo o Matce Boskiej jest ino tyle
przyjął ciało z Maryi Dziewicy [Marii Panny] i stał się człowiekiem.
Podobiesz wew Kredo apoctolskię
Narodził się z Marii Panny,
Protestanty tegusz nie uznajo?
Otusz istoto jejich herecji jezd akuratno to iszby wierzeć maluśko i odrzuceć cało Tradycje. "Wieżta wew Kredo i wiency nic".
Naturalmą tak ino zaczynajo, a potem sami se zmyślajo rużni gupoty. Jakosz te luterckie, kalwinckie i pierdelią inszych. Albosz na ten pszykład wymyślajo isz ci co łakno sprawiedliwości so zawistnikamy. I temusz podobniesz.
I to jest właśnie to, o czym wspomina x. Kostrzewa powyżej jako o prawidłowym postepowaniu wspólnoty charyzmatycznej. Z kolei brak życia sakramentalnego, pokory i poszanowania roli kapłana wiedzie takie wspólnoty w kierunku Toronto blessing, Bethel church czyli na manowce.
Jako akcydentalny członek i obserwator wspólnot peem tak: jednak najsamprzód, to co usłyszał Skrzypek
Pan Bóg nie oczekuje od nas nie wiadomo jakich cudów, ale codzienne marszu do nieba za pomocą powszechnie dostępnych środków - sakramentów (spowiedź i Msza) i modlitwy. Życie w łasce uświęcającej i ciche codzienne dźwiganie krzyża. Mamy Pismo Święte, KKK, pisma Ojców Kościoła.
A potem można sobie rozwijać duchowość tak lub owak. Kościół to jednak nie tylko wspólnota wierzących, ale też nie tylko struktura i hierarchia. Oderwanie struktury od wspólnoty rodzi listy duszpasterskie, jakie słyszymy. Oderwanie w drugą stronę skutkuje sekciarstwem a la Jezus jest Panem. Bajdełej, ten charyzmatyk z Ukrainy to chyba był w naszej parafii, nieprawdaż Brzoście?
agent napisal(a): Kościół to jednak nie tylko wspólnota wierzących, ale też nie tylko struktura i hierarchia. Oderwanie struktury od wspólnoty rodzi listy duszpasterskie, jakie słyszymy. Oderwanie w drugą stronę skutkuje sekciarstwem a la Jezus jest Panem.
Duphawdy, Good Old Ratz całe książke o tem zmachał!
No ja może nie jestem jakiś arcymocny teologicznie, ale generalnie mniej wysiłku wymagało u mnie przyswajanie refleksji BXVI niż to ma miejsce w przypadku F (aczkolwiek staram się jak mogę ubogacać i rozumieć ten znak czasów).
agent napisal(a): Jako akcydentalny członek i obserwator wspólnot peem tak: jednak najsamprzód, to co usłyszał Skrzypek
Pan Bóg nie oczekuje od nas nie wiadomo jakich cudów, ale codzienne marszu do nieba za pomocą powszechnie dostępnych środków - sakramentów (spowiedź i Msza) i modlitwy. Życie w łasce uświęcającej i ciche codzienne dźwiganie krzyża. Mamy Pismo Święte, KKK, pisma Ojców Kościoła.
A potem można sobie rozwijać duchowość tak lub owak. Kościół to jednak nie tylko wspólnota wierzących, ale też nie tylko struktura i hierarchia. Oderwanie struktury od wspólnoty rodzi listy duszpasterskie, jakie słyszymy. Oderwanie w drugą stronę skutkuje sekciarstwem a la Jezus jest Panem. Bajdełej, ten charyzmatyk z Ukrainy to chyba był w naszej parafii, nieprawdaż Brzoście?
Ano, tylko tak się składa, że z naszej trójki jeno ja się ostałem w tej parafii. A i to obecnie na pół gwizdka, gdyż przyznaję się do uprawiania churchingu ;-)
agent napisal(a): Ja czasem zajrzę. Nawet na procesji na Boże Ciało byłem. Ach, gdzie są niegdysiejsze tłumy...
Rozproszyli się - jedni na górce u marianów, drudzy w Lasku u ks. Wojciecha, jeszcze inni u św. Stanisława... A część się po prostu wyprowadziła, osiedle się trochę wyludnia. Na Boże Ciało z premedytacją chodzę gdzie indziej. W parafii jestem tylko na tych Mszach, które odprawiają wikarzy. W tej chwili wszyscy trzej są OK.
Mi się, ilekroć jestem, "udaje" trafić na proboszcza. Niestety. Bajdełej - czy jeden z wikarych to nie jest przypadkiem prezbiter Wiadomej Rzeczywistości?
agent napisal(a): Bajdełej - czy jeden z wikarych to nie jest przypadkiem prezbiter Wiadomej Rzeczywistości?
Z obecnej ekipy - nie przyuważyłem. Jeden na pewno był kilka lat temu. Swoją drogą jest bardzo duża rotacja. Rok temu wszyscy trzej ówcześni wikarzy poprosili o przeniesienie.
Komentarz
Oprawa (czasami) dziwna, czasami infantylna (ale to nie zarzut)
Byłem za lat młodych jeszcze, ale już nie szczenięcych w takiej wspólnocie - tzn gościem byłem bo z dojazdu i siłą rzeczy stosunkowo rzadko.
Działy się tam autentyczne cuda. W życiu nie widziałem tylu nawróceń, całych rodzin, chrzcin nastoletnich dzeci, potem ich rodzeństwa a na końcu rodziców. Było jedno absolutnie cudowne uzdrowienie prosto z łoża śmierci.
Tyle że były także - wydaje mi się dziś typowe dla charyzmatyków - problemy. Silne emocje na modlitwach i poza, silna chęć otrzymania charyzmatów u tych co ich nie mieli - jakby to była treść naszej wiary, mało koncentracji na tym co obecnie uważam za najważniejsze - czyli wiedz i rozum w co i dlaczego wierzysz, i rób swoje jak najlepiej.
Ale wspólnota chyba mocno zalazła szatanowi za skórę - nawrócenia były autentyczne, owocują do dziś, podobnie jak powołania, których było tyle, że powstał żart: "nie przychodź bo wstąpisz". Wspólnota rozpadła się w absolutnie tragiczny sposób, i to w kompletnie niezależny od jej członków.
Diabeł to też Anioł tyle, że upadły. Aniałowie są inteligentniejsi od ludzi i może nas zwodzić w bardzo przebiegły sposób.
Życie to nieustanna walka, a najlepszą bronią jest korzystanie z sakramentów i nieustanne pokorne zwracanie się do Boga, za pośrednictwem NMP i Świętych. Wtedy wygrywamy.
Co robić na codzień podpowiada nam św. Augustyn
"Pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie, ale ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga."
Zawsze, a szczególnie gdy nie mamy pewności - np. co do charyzmatyków czy rozmaitych wydarzeń związantych z KK należy zwracać się o pomoc do nieba.
Innych charyzmatyków nie poznałam. Jeśli nie liczyć sekty Jezus jest Panem, z którą miałam styczność, ale zorientowałam się kim są kiedy zaczęliśmy rozmawiać o Matce Bożej, której nie uznawali za godną czci. Kiedy z nimi się modliłam, mówiłam językami, spoczywałam w Duchu Świętym, a wszystko to odbywało się w osiedlowej kaplicy z współudziałem młodego wikariusza. Potem proboszcz przegonił sektę, ale mnie już tam nie było. Ta cała głosolalia i spoczynki nie pogłębiły mojej wiary. Na wzrost wiary miały wpływ znaki jakie otrzymywałam. Podobnie jak Marniok uważam, że modlitwa powinna przebiegać w skupieniu, wyciszeniu, koncentracji i nieodmiennie- przez Maryję do Jezusa, to najbezpieczniejsza droga.
Widziałem ich tylko "z zewnątrz", więc nie mam doświadczeń. Proboszcz ztcw przeżył jako osobistą porażkę że tak późno się zorientował. A wikariusz szczęśliwie ocalał, dziś jest podwarszawskim proboszczem,
Istotą chrześcijaństwa nie jest wiara lecz niewiara. Wierzymy w Credo i to koniec. A tam jest enumeratywnie wyliczone, w co należy wierzyć. Chrześcijaństwo chroni przed fałszywą wiarą.
Dziesz na ten pszykład wew Kredo dogmatus o niepokalanem poczęciu? Dziesz o wniebowzięciu? Nurmalnie to co tam stoji o Matce Boskiej tosz i protestanty uznajo (jakosz i chibasz całe Kredo). Noji wew nic wiency wierzyć nie kco.
A won mie zes to protectancko propagando!!!
Na ten przykład:
https://www.luteranie.pl/materialy/rozne_pisma/ewangelik_katolik_kosciol_ewangelicko_augsburski_a_kult_marii,347.html
Otusz istoto jejich herecji jezd akuratno to iszby wierzeć maluśko i odrzuceć cało Tradycje. "Wieżta wew Kredo i wiency nic".
Naturalmą tak ino zaczynajo, a potem sami se zmyślajo rużni gupoty. Jakosz te luterckie, kalwinckie i pierdelią inszych. Albosz na ten pszykład wymyślajo isz ci co łakno sprawiedliwości so zawistnikamy. I temusz podobniesz.
+ lajtowe charyzmatyzmy.
Jak stare słodkie wino
Pisalem już, że ajlawiu panzerkardinal?
Na Boże Ciało z premedytacją chodzę gdzie indziej. W parafii jestem tylko na tych Mszach, które odprawiają wikarzy. W tej chwili wszyscy trzej są OK.