Nowa globalna elita czyli permanentna leworucja kulturalna
Wkleję tekst z NZZ, bo zacząłem go czytać i widzę, że ciekawy. Może dam radę zreferować, ale nie obiecuję:
https://www.nzz.ch/feuilleton/die-neuen-globalen-eliten-wie-sie-ticken-ld.1521130
Wkleiłem głównie dlatego, że poruszyła mnie kwestia nowych, zglobalizowanych elit, zupełnie oderwanych od kultury lokalnej, a funkcjonującej w swoich równoległych grupach, terytorialnie bez związku. Skojarzyło mięsie z tut. Forum, gdzie gawędzimy sobie nie z tymi, co akurat są pod ręką, tylko z koleżkami, co do których w większości nie wiem nawet gdzie mieszkają; no tyle mojego że jeden akurat w Kanadzie.
I taka myśl: Ovaj, jakiekolwiek pokojowe współżycie globalo-postępowcami z okoliczną ludnością możliwe jest tylko, jeśli wzajem się te grupy nie rozumieją. Globalni uważają tych zakorzenionych za taki, ot, alternatywny sposób samorealizacji, no ciekawą propozycję z tysiąca. A lokalni biorą globalnych za jakąś emanację kultury Zachodu. Natomiast jeśli się zrozumieją, to zaczyna się wrogość. Bo ci globalni generalnie za nic mają tradycję, porządek czy kulturę z której wyrośli, robią sobie misz-masz z czego popadnie i co im akurat do "rozwoju wewnętrznego" podpasuje. A lokalni, jak to lokalni - tak ma być bo tak było, i szlus.
https://www.nzz.ch/feuilleton/die-neuen-globalen-eliten-wie-sie-ticken-ld.1521130
Wkleiłem głównie dlatego, że poruszyła mnie kwestia nowych, zglobalizowanych elit, zupełnie oderwanych od kultury lokalnej, a funkcjonującej w swoich równoległych grupach, terytorialnie bez związku. Skojarzyło mięsie z tut. Forum, gdzie gawędzimy sobie nie z tymi, co akurat są pod ręką, tylko z koleżkami, co do których w większości nie wiem nawet gdzie mieszkają; no tyle mojego że jeden akurat w Kanadzie.
I taka myśl: Ovaj, jakiekolwiek pokojowe współżycie globalo-postępowcami z okoliczną ludnością możliwe jest tylko, jeśli wzajem się te grupy nie rozumieją. Globalni uważają tych zakorzenionych za taki, ot, alternatywny sposób samorealizacji, no ciekawą propozycję z tysiąca. A lokalni biorą globalnych za jakąś emanację kultury Zachodu. Natomiast jeśli się zrozumieją, to zaczyna się wrogość. Bo ci globalni generalnie za nic mają tradycję, porządek czy kulturę z której wyrośli, robią sobie misz-masz z czego popadnie i co im akurat do "rozwoju wewnętrznego" podpasuje. A lokalni, jak to lokalni - tak ma być bo tak było, i szlus.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ale dlaczegom powyższy obraz przekleił?
Ano, błąkałem się ja dzisiej po dolnym Mokotowie, w okolicach pałacu, o którym powszechnie wiadomo, że nie ma sali balowej - i zoczyłem z zaskoczeniem, że tam gdzie jeszcze 5-10 lat temu koczowali se bezdomni, a jeden pan karmił gołębie, poza tym były chaszcze i ruiny działek, nu, taki piknik na skraju drogi, dzisiej pną się nowe mury do góry, zresztą też sportretowane vide svpra.
Ale domy jak domy, ich rolą róść i generować przychód.
Wstrząsnęła mną bezideowość nazw ulic. Białego Dębu. Klonowego Liścia. Wyciszona (!!!).
Jeszcze za czasów Miasteczka Wilanów było w miarę jasne, że nazwy ulic są po to, żeby upamiętniać chwałę dawnych Polaków. Jest tam Aleja Rzeczypospolitej, krzyżująca się z Osią Królewską. Do tego ulice Herbu Pogoń, Herbu Leliwa, Sarmacka, dla klerykałów św. Urszuli Ledóchowskiej i kard. Hlonda.
Dziś się muszą lemingi zmagać z tymi pisoskimi miazmatami. No, nie na ul. Białej Koniczyny, tfu.
No ale faktycznie, strrraszni mieszczanie też nie mieli ulicy Kazimierza Wielkiego czy Zygmunta Augusta, tylko jakąś tam Piwną, Wąski Dunaj, Jezuicką. Świętojańska się broni, ale, hm, Grodzka?
W Warszawie nawet jest taka ulica:
https://goo.gl/maps/XeGxAACTfbEqn4EB9
elity globalne
czyli już ani Heimat ani Vaterland?
byla już dyszkusja na fR na ww temat. H versus V
ego im urosło, więc teraz już kontynent co najmniej, H&V to za mało
Aż dziw, że pałac bez sali (o ile o tym samym pobliskim myślę) w ofercie sprzedaży nie ma wzmianki o tak pięknym sąsiedztwie.
W sumie dany milijarder sprytnie to sobie wymyślił. Może dojechać do chałpy, ale chętni do omijania korków na Idzikowskiego mają na tyle nielekko, że mało kto się odważa smrodzić mu pod domem.
O plusach dodatnich tej drobnej drogowej niedogodności Szanowny już wspomniał.
Dukt asfaltowy nieco wcześniej w sumie też zastanawiający. Dla typowego automobilu wystarczy, ale banksterskim limuzynem nie byłoby tam łatwo.
Nie, co widać na każdym kroku.
za lisweekiem