Skip to content

Nowa globalna elita czyli permanentna leworucja kulturalna

Wkleję tekst z NZZ, bo zacząłem go czytać i widzę, że ciekawy. Może dam radę zreferować, ale nie obiecuję:

https://www.nzz.ch/feuilleton/die-neuen-globalen-eliten-wie-sie-ticken-ld.1521130

Wkleiłem głównie dlatego, że poruszyła mnie kwestia nowych, zglobalizowanych elit, zupełnie oderwanych od kultury lokalnej, a funkcjonującej w swoich równoległych grupach, terytorialnie bez związku. Skojarzyło mięsie z tut. Forum, gdzie gawędzimy sobie nie z tymi, co akurat są pod ręką, tylko z koleżkami, co do których w większości nie wiem nawet gdzie mieszkają; no tyle mojego że jeden akurat w Kanadzie.

I taka myśl: Ovaj, jakiekolwiek pokojowe współżycie globalo-postępowcami z okoliczną ludnością możliwe jest tylko, jeśli wzajem się te grupy nie rozumieją. Globalni uważają tych zakorzenionych za taki, ot, alternatywny sposób samorealizacji, no ciekawą propozycję z tysiąca. A lokalni biorą globalnych za jakąś emanację kultury Zachodu. Natomiast jeśli się zrozumieją, to zaczyna się wrogość. Bo ci globalni generalnie za nic mają tradycję, porządek czy kulturę z której wyrośli, robią sobie misz-masz z czego popadnie i co im akurat do "rozwoju wewnętrznego" podpasuje. A lokalni, jak to lokalni - tak ma być bo tak było, i szlus.

Komentarz

  • Czyżby znowu tych dwóch Greków na H... i na P... maczało tu paluchy?
  • trep napisal(a):
    Czyżby znowu tych dwóch Greków na H... i na P... maczało tu paluchy?
    Co nie? Greczyni dziwnie twarde mieli te swoje konstrukty myślowe.
  • image

    Ale dlaczegom powyższy obraz przekleił?

    Ano, błąkałem się ja dzisiej po dolnym Mokotowie, w okolicach pałacu, o którym powszechnie wiadomo, że nie ma sali balowej - i zoczyłem z zaskoczeniem, że tam gdzie jeszcze 5-10 lat temu koczowali se bezdomni, a jeden pan karmił gołębie, poza tym były chaszcze i ruiny działek, nu, taki piknik na skraju drogi, dzisiej pną się nowe mury do góry, zresztą też sportretowane vide svpra.

    Ale domy jak domy, ich rolą róść i generować przychód.

    Wstrząsnęła mną bezideowość nazw ulic. Białego Dębu. Klonowego Liścia. Wyciszona (!!!).

    Jeszcze za czasów Miasteczka Wilanów było w miarę jasne, że nazwy ulic są po to, żeby upamiętniać chwałę dawnych Polaków. Jest tam Aleja Rzeczypospolitej, krzyżująca się z Osią Królewską. Do tego ulice Herbu Pogoń, Herbu Leliwa, Sarmacka, dla klerykałów św. Urszuli Ledóchowskiej i kard. Hlonda.

    Dziś się muszą lemingi zmagać z tymi pisoskimi miazmatami. No, nie na ul. Białej Koniczyny, tfu.
  • Jeżyna OK :-) Tylko lemingom trzeba łopatologicznie wyjaśniać, że jest leśna ;-)
  • Co złego z Fretami?
  • Czytałem, że Freta to znaczy Freiheit, więc bez dramatu.

    No ale faktycznie, strrraszni mieszczanie też nie mieli ulicy Kazimierza Wielkiego czy Zygmunta Augusta, tylko jakąś tam Piwną, Wąski Dunaj, Jezuicką. Świętojańska się broni, ale, hm, Grodzka?
  • albo i sw. Ducha.
  • Freta znaczy freta. Kiedyś na ulicy Freta były freta, więc ulicę nazwano Freta. Potem freta osuszono i zabudowano, więc fret już nie ma, tylko nazwa Freta się ostała.
  • edytowano November 2019
    Z ul. Świętego Ducha jest zabawnie, bo za komuny w ramach ateizacji zmienili jej nazwę na "Ducha", co było mięczactwem, bo przecie powinni zmienić na "Materii".

    W Warszawie nawet jest taka ulica:


    https://goo.gl/maps/XeGxAACTfbEqn4EB9
  • los napisal(a):
    Freta znaczy freta. Kiedyś na ulicy Freta były freta, więc ulicę nazwano Freta. Potem freta osuszono i zabudowano, więc fret już nie ma, tylko nazwa Freta się ostała.

    W średniowiecznej łacinie jej nazwa oznaczała błotniste bezdroże (Fretha Novae Civitatis – ugór nowomiejski). Inne źródło stwierdza, że nazwa wywodzi się ze średniowiecznej formy niemieckiego terminu Freiheit (wolna przestrzeń przed bramą, miejsce targów)
  • to że na prawie magdeburskim , to jeszcze nie znaczy że niemiecki urzędowym cały czas
  • edytowano November 2019
    ab ovo czyli .. (z jajem?)
    elity globalne
    czyli już ani Heimat ani Vaterland?
    byla już dyszkusja na fR na ww temat. H versus V

    ego im urosło, więc teraz już kontynent co najmniej, H&V to za mało
  • loslos
    edytowano November 2019
    Jak coś ma łacińską nazwę i to jeszcze odpowiadającą wielce prawdopodobnemu stanowi rzeczy, to nie ma co już dalej kombinować, że jakiś frajhajt. Jakby był frajhajt, to ulica by się zwała Frajhajt.
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Ano, błąkałem się ja dzisiej po dolnym Mokotowie, w okolicach pałacu, o którym powszechnie wiadomo, że nie ma sali balowej - i zoczyłem z zaskoczeniem, że tam gdzie jeszcze 5-10 lat temu koczowali se bezdomni, a jeden pan karmił gołębie, poza tym były chaszcze i ruiny działek, nu, taki piknik na skraju drogi, dzisiej pną się nowe mury do góry, zresztą też sportretowane vide svpra.

    Ale domy jak domy, ich rolą róść i generować przychód.

    Wstrząsnęła mną bezideowość nazw ulic. Białego Dębu. Klonowego Liścia. Wyciszona (!!!).

    Jeszcze za czasów Miasteczka Wilanów było w miarę jasne, że nazwy ulic są po to, żeby upamiętniać chwałę dawnych Polaków. Jest tam Aleja Rzeczypospolitej, krzyżująca się z Osią Królewską. Do tego ulice Herbu Pogoń, Herbu Leliwa, Sarmacka, dla klerykałów św. Urszuli Ledóchowskiej i kard. Hlonda.

    Dziś się muszą lemingi zmagać z tymi pisoskimi miazmatami. No, nie na ul. Białej Koniczyny, tfu.
    Nazewnictwo w tej okolicy to w ogólności spełniony mokry sen dewelopera. W folderze lekramowym widzę adres: ul. ukryty raj, skrzyżowanie z ul. śpiewu ptaków i już chcę żyć tam..

    Aż dziw, że pałac bez sali (o ile o tym samym pobliskim myślę) w ofercie sprzedaży nie ma wzmianki o tak pięknym sąsiedztwie.

  • Pałac bez sali ma fajny dojazd: Od Idzikowskiego równa azwaldowa droga, a zaraz za pałacem, w stronę lodowiska - grunt z niemożebnymi dziurami.

    W sumie dany milijarder sprytnie to sobie wymyślił. Może dojechać do chałpy, ale chętni do omijania korków na Idzikowskiego mają na tyle nielekko, że mało kto się odważa smrodzić mu pod domem.
  • Takoż zwróciłem uwagę na rzeczony odcinek specjalny. Jest to zgaduję sabotaż. Dziwne to jest o tyle, że pałac wystawion na sprzedaż.

    O plusach dodatnich tej drobnej drogowej niedogodności Szanowny już wspomniał.

    Dukt asfaltowy nieco wcześniej w sumie też zastanawiający. Dla typowego automobilu wystarczy, ale banksterskim limuzynem nie byłoby tam łatwo.
  • natenczas napisal(a):
    pałac wystawion na sprzedaż.
    O, to dobra wiadomość, korespondująca z wątkiem, czy państwo polskie jest w stanie sobie wogle poradzić z jego właścicielem.

  • Obecne?
    Nie, co widać na każdym kroku.
  • randolph napisal(a):
    Obecne?
    Nie, co widać na każdym kroku.
    Nu, to czemu sprzedaje wybrakowany pałac?
  • Bo nie ma sali balowej.
  • Chyba jestem jedyny niewtajemniczony bo nie mam pojęcia co to za pałac bez sali balowej.
  • Pieńkowska i Czarnecki wygrali z Pudelkiem.pl. "Za własną salę balową"

    za lisweekiem
  • Aha. Dzięki. Ex cathedra uczy i bawi :-)
  • Nie no Czarnecki stopniowo zwija biznesy. Znaczy w Polsce zwija. Pewnie zakończy działalność tutaj i przeniesie do Luksemburga albo na Cypr z firmami finansowymi. Prywatnie zbuduje sobie pałac i kilka mniejszych will z salami balowymi na Malediwach, Kajmanach, w Kapsztadzie, Kostaryce i może na Bali. Ładne miejsca i pogoda murowana i blisko do ciekawych miejsc do nurkowania a on to lubi. W Polsce jest słaby klimat inwestycyjny i Polska już nie zasługuje na taki talent jak on.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.