Interesujące spojrzenie na Holandię
http://notevenmodern.blogspot.com/2008/11/demise-of-netherlands.html?m=1
Kultura holenderska zawsze miała swoją własną dialektykę, przymierze między biurokracją pchającą ołówki a anarchizmem, między podstępną kontrolą społeczną a tolerancją, między moralizatorstwem chwiejącym się palcami a libertinizmem. Przymierze zostało jednak teraz złamane, a na chwilę obecną świnie, pruderie i purytanie wydają się być w awangardzie.
To, czego chcą, to zamienić Holandię w kolejny piskliwy, niańczący kraj europejski, w którym każde rzeczywiste niezadowolenie jest pokryte prawami "nienawiści-mowy", wszyscy stajemy w kolejce, posłusznie filtrujemy nasz Internet, nie ulegamy takim niezdrowym czynnościom, jak palenie stawów, i doskonale odpowiadamy brukselskim biurokratom marzącym o tym, jaka ma być Europa. To oczywiście nie zadziała. Illiberalizm chrześcijańskich demokratów jest ostatecznie obcy całej holenderskiej mentalności. Prawa, których ludzie nie widzą sensu, są po prostu ignorowane. To samo zaczyna się już od zakazu palenia, który jest otwarcie ignorowany przez coraz większą liczbę pubów.
Przetłumaczono z www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)
Kultura holenderska zawsze miała swoją własną dialektykę, przymierze między biurokracją pchającą ołówki a anarchizmem, między podstępną kontrolą społeczną a tolerancją, między moralizatorstwem chwiejącym się palcami a libertinizmem. Przymierze zostało jednak teraz złamane, a na chwilę obecną świnie, pruderie i purytanie wydają się być w awangardzie.
To, czego chcą, to zamienić Holandię w kolejny piskliwy, niańczący kraj europejski, w którym każde rzeczywiste niezadowolenie jest pokryte prawami "nienawiści-mowy", wszyscy stajemy w kolejce, posłusznie filtrujemy nasz Internet, nie ulegamy takim niezdrowym czynnościom, jak palenie stawów, i doskonale odpowiadamy brukselskim biurokratom marzącym o tym, jaka ma być Europa. To oczywiście nie zadziała. Illiberalizm chrześcijańskich demokratów jest ostatecznie obcy całej holenderskiej mentalności. Prawa, których ludzie nie widzą sensu, są po prostu ignorowane. To samo zaczyna się już od zakazu palenia, który jest otwarcie ignorowany przez coraz większą liczbę pubów.
Przetłumaczono z www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Chodzi oczywiście o jaranie jointa.
jaka instytucja, taka ustawa - nie dziwi nic 8-|
Facet już dawno temu wprost mi powiedział: "uwielbiamy pokazywać jacy jesteśmy tolerancyjni, ale tak naprawdę wcale nie jesteśmy". To że np na cholenderskich stadionach ulubionym wyzwiskiem jest "sędzia pedał" to wiadomo - specyficzne środowisko kibicowskie. Ale już np komentarz o koledze z biura, który nie chciał czegoś zrobić bo musi spytać szefa: "kurwa co za pedał" (komentarz oczywiście za plecami - korpo, poprawność polityczna i te sprawy) to już daje obraz tego społeczeństwa ciut inny niż nam się wydaje.
Inna scenka - w Hadze mój znajomy od którego brałem projekt idzie razem ze mną ze stołówki. Tam były jakieś dni "diversity" no i stoi jakaś babka w chuście proponuje nam specjalności arabskie czy coś podobnego. Zarówno ja, jak i Cholender jesteśmy po obiedzie, więc chórem: "nie, dziękujemy". Na co babka, chyba wzięła to za bardzo do siebie i mówi: "słuchajcie, tu niedaleko jest szkolenie o "unconscious biases", serdecznie zapraszam.
Unconscious biases to taki popularny slogan w korpo i nie tylko, znaczący mniej więcej "nieświadome uprzedzenia" - ale w skrócie chodzi o to że wszelakie uprzedzenia do kogokolwiek są nieświadome w sensie nieracjonalne - i wystarczy odrobina wiedzy i będziemy się wszyscy kochać i szanować.
Kulturanie odpowiedziałem pani (choć mnie nieco poirytowała) że nie chodzi o biases, tylko o to że wracamy z obiadu i nie jesteśmy głodni. Po czym poszliśmy sobie, a Cholender do mnie: ja mam od cholery uprzedzeń - ale wszystkie jak najbardziej świadome.
Nie przekreślajmy Europy. To wielka cywilizacja, po traumie, chwilowo w amoku. Jak zdecyduje się, że czas wstać to wciągnie nosem chamów ze Stanów, rozkapryszone murzyńskie tałatajstwo, brudasów z Indii, czy głupich i prymitywnych do cna Chińczyków.
Duży plus
A zaś w Holandii już w XVII wieku było tak, że katolicyzm jest zakazany i bodaj karany śmiercią, ale jeśli pana te dziwaczne obrzędy interesują, to trzeba się udać na strych tego tam spichrza i pukać trzy razy.
W linkowanym tekście jest o tem wspomniane, z pochwałą, że taka nasza tolerancja -- zakazać, ale nie ścigać. I wszyscy są zadowoleni.
Mam znajome małżeństwo co mieszka tam od 2011, mówią po cholendersku. Generalnie mieszka im się dobrze, ale jak mówią - trzeba na cholendrów uważać bo to baaaardzo zakłamani ludzie.
Inna scena - kumpel z pracy jest w Hadze czy innym Rotterdamie, nie pamiętam. Widzi się na jakimś spotkaniu z ludźmi z którymi współpracuje - i dowiaduje się że jeden z nich został typowym kozłem ofiarnym jakiejś afery i wylatuje z pracy. Jest jego ostatni dzień - i jak wcześniej wszyscy się znali, gadali, śmiali, tak teraz nikt z nim nie rozmawia nawet. Na obiad poszedł sam jak palec, mój kumpel się do niego dosiadł tylko. Nikt go też oczywiście poza moim kolegą, którzy to się akurat znali najmniej, nie pożegnał nawet.
No nie wiem - demografia skrzeczy.
Spedalona mentalność też robi swoje. Ok, mogą i nawet zacząć więzić pedałów, ale czy jednocześnie wrócą do konserwatywnych wartości (rodzina, dzieci) - to sądzę że wątpię.
Ale mogę się mylić - i oby tak było.
Inną.
Cholendrzy hitlerowców nie lubią, do tego się ich boją. Jednocześnie uwielbiają pokazywać że są w czymś lepsi od nich.
Jak implementowaliśmy SAPa na cholenderskiej spółce, jej szef zaprosił mnie do pokoju i mówi: słuchaj, Mieńcy to zrobili rok temu, a teraz my. My jesteśmy Cholendrami i uwielbiamy robić rzeczy lepiej niż Mieńcy. Zrób wszystko żebyśmy to zrobili lepiej niż oni.
No cóż, zrobiliśmy lepiej:)
Gdyż albowiem z Cholendrami o tyle się da rozmawiać, że przy mocnej transformacji poględzą, ponarzekają, ale w końcu zrobią jak trzeba. Mieńcy zaś mają podejście: MY jesteśmy mieńcami, dla NAS się kurwa robi wyjątki! I nie, nie zrobimy jak trzeba, pierdolić!
Cholendrzy mają wady i to sporo, ale przy Mieńcach to aniołki.
Cholendrzy nie mają, albo przynajmniej potrafią nie okazywać. Mieńcy nie okazywać nie potrafią.
Przychodzi belg do sklepu i mówi
- Poproszę ten telewizor.
- Belgą nie sprzedajemy.
Belg przebrał się za Araba, wchodzi jeszcze raz i ponownie zagaja
- Poproszę ten telewizor.
- Belgą nie sprzedajemy.
- Skąd pan wiedział, że jestę Belgię?
- Bo to kuchenka mikrofalowa.
Powiem ja Wam, że byłem raz w Golandii i to dwa miesiące a było to w 1990 roku. Byliśmy na wyspie Texel (Tessel) i wykonywaliśmy różne prace przy tulipanach i lelijach. Właściciel plantacji dał nam swoje volno 240 automat a zaanektował naszego malucha, a to po to, żeby urzędnik nie widział przy jego polu polskich blach. Mówił zresztą świetnie po polsku, którego to języka nauczył się od pracowników sezonowych.
Miło wspominam ten czas. Golendrów miałem wtedy za bardzo miłych, sympatycznych i uczynnych ludzi - fakt, że nie zawarłem żadnej bliższej znajomości.
No, ale to był mój pierwszy wyjazd na Zachód a Polska była wtedy biedna i zacofana. Wszystko mnie tam zauraczało.
A najbardziej zjawisko bioluminescencji, które miałem okazję pierwszy i ostatni raz w życiu zaobserwować.
Pogarda nie wynika z nielubienia, tylko z przekonania o własnej wyższości i uznawaniu siebie za lepszych, a kwestie lubię - nie lubię są od tego dość niezależne. Zasadniczo pogarda jest obca chrześcijaństwu.
My się z kacapów owszem śmiejemy, ale głównie dlatego że ich nie lubimy. Z Żydami - podobnie. Oczywiscie nie bez powodu.
Pewne elementy pogardy znalazłbym u niektórych w stosunku do Murzynów, których nie lubić nie mamy żadnego powodu, a faktycznie, istnieje grupa która nimi zupełnie bezinteresownie gardzi.
Stwierdzam też, że Swift żył niedługo po admirale de Ruyterze, kolesiu który wpłynął w głąb Tamizy i spalił wszystkie angolańskie okręty tamże obecne. Może o to taki żal do nich miał?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Michiel_de_Ruyter
Nieobiektywny wniosek- to zjeby porownywalne ze szkopami. QWERTY untermensze.
To u jednej Szwedki widziałem.
Deklaracja, ze się mieszka z psem i trzema rowerami sprawia, że wkraczasz w inną rzeczywistość.
Zaś kibice-wyjazdowcy z tego kraju to w ostatnich latach absolutny top, jeśli chodzi o prymitywne robienie chlewu w odwiedzanych miastach.