W 40 rocznicę podpisania porozumień szorstka przyjażń nie rdzewieje
Jerzy Borowczak w wywiadzie dla Interii:
Ja to lubię takie wtręty
Co do meritum, to cały czas nie rozumiem jak to się udało, przy takiej penetracji i wysyceniu agenturą (patrzy słynne zdjęcie trzech kapusiów z tłumem), przy takiej obstrukcji tz doradców w osobach post stalinowców.
Skąd się wzięło się opóźnienie strajku o jeden dzień?Czytaj więcej
- Środa, 13 sierpnia, Wałęsie nie pasowała. Urodziła mu się córka Ania i musiał ją zarejestrować. Lutek Prądzyński pojechał do Lecha na Stogi, pisze mu, co i jak. Używało się takiego znikającego atramentu, by nie zostawiać śladów. był zajęty, chyba wypełniał totolotka.
(..)
Ja to lubię takie wtręty
Co do meritum, to cały czas nie rozumiem jak to się udało, przy takiej penetracji i wysyceniu agenturą (patrzy słynne zdjęcie trzech kapusiów z tłumem), przy takiej obstrukcji tz doradców w osobach post stalinowców.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Po latach w procesie legendowania zdanie to uznano za będące wyrazem....decyzji bohaterki zdarzenia o zatrzymaniu pojazdu podjętej w calu zainicjowania strajku.
Ale co tam jakaś Fama może wiedzieć?
Nadal jednak nie rozumiem dlaczego "spiżowe" postaci Solidarności ich utrzymywały na czele pomimo że, jak dziś twierdzą, od początku wiedziały że to agenci SB. Nie usłyszałem dotąd wiarygodnego wyjaśnienia od Gwiazdów i Wyszkowskiego oraz świętej pamięci Walentynowicz. Jakieś dyplomatyczne wykręty jakby sami byli po przeszkoleniu i wieloletniej praktyce w służbach i dyplomacji. Przefajnowali a intencje mieli niejasne. Szkoda. Inna rzecz że najbardziej spiżowo się prezentuje Borusewicz który tez tam był i wiedział.
Był prawdziwym, niekwestionowanym trybunem ludu. Nikt nie był w stanie zająć jego miejsca. Można było, i to się świetnie udało dwóm kobietom - Annie Walentynowicz i Alinie Pieńkowskiej - tylko Lechem sterować. Tak, żeby wobec tłumu był bez wyjścia i nie zerwał strajku.
Jest znakomity wywiad z Anną Walentynowicz, w którym ona dokładnie tłumaczy tamtą sytuację.
Poza wszystkim, w tamtym gorącym czasie zmiana przywódcy = chaos = koniec wszystkiego tak czy inaczej.
W sierpniu Henia była pionkiem bez znaczenia. Wypłynęła dużo później. I tak naprawdę dużo później odegrała swoją parszywą rolę.
Pisałam o sierpniu i roli Walęsy podczas strajku.
Na temat tego, co było potem, to grube księgi napisano. Jednym postem się tego nie załatwi. Nawet jedną dłuższą rozmową.
Pierwsza kwestia jest taka, że wbrew temu, co opowiadali po latach, autentyczni działacze wcale nie byli tacy pewni. Mogli podejrzewać, a nie być pewnym. Psychologia zna coś takiego, jak falsyfikacja retrospektywna - człowiekowi wydaje się, że wiedział o czymś kiedyś, a naprawdę nie wiedział, a często nawet nie mógł wiedzieć, bo dane, dzięki którym się zorientował, dotarły później. Przypomina mi się scena z filmu :"Bunt na Bounty", gdy komisja przesłuchująca kapitana Bligha pyta, czy przypadkiem miłość do Tahitanki nie wpłynęła tak na jego współpracownika, że zdecydował się na bunt, a ten odpowiada: "Hmmm... teraz widzę, że rzeczywiście właśnie tak było.". Członek komisji: "No, a wtedy?" Bligh: "Wtedy? Wtedy uważałem to za błahą miłostkę, romans bez znaczenia". Ogląd kiedyś i ogląd po czasie bywa zmienny.
Druga kwestia - to oczywiście to, o czym pisała Maria: otóż Wałęsa miał nie tylko tupet, ale też charyzmę i wielu w niego uwierzyło. Próba podważania jego pozycji mogła się skończyć podważeniem wiarygodność nie Wałęsy, ale podważającego. Zresztą, jeszcze w latach 90. było wielu ludzi nie wierzących, że "nasz Lechu" nie jest nasz.
Trzecia kwestia - niedocenienie Wałęsy, jego z jednej strony ambicji, z drugiej sprytu i bezwzględności.
Czwarta kwestia - nie wiadomo, czy odsunięcie nie skończyłoby się katastrofą. To, że na czele komitetów stali agenci - nie tylko Wałęsa, ale też Jurczyk i Sienkiewicz - sprawiło, że komunistom zaczęło się wydawać, że wszystko mają pod kontrolą, a przez to zaczęli lekceważyć przeciwnika, popełniać błędy, no i nie zdecydowali się na wariant siłowy. Oczywiście był on niemożliwy w skali całego kraju i bardzo ryzykowny, ale jednak możliwy w odniesieniu do Stoczni Gdańskiej i innych pojedynczych zakładów i rozważany. Wszystkich strajków nie stłumiliby, ale ten i ów, nawet ten w Stoczni, mogliby. Kiedyś Wyszkowski napisał to wprost w jednym artykule, że dobrze, że Wałęsa, Jurczyk i Sienkiewicz byli agentami, bo to sprzyjało złudzeniom komunistów.
Jest takie domniemanie, że w 1970 roku spisek Kiszczaka i Jaruzelskiego obalił Gomułkę, a w 1980 Gierka.
Czy ktoś już napisał - choć rozprawkę - z takiego punktu widzenia?
(Pewnie tak, ale jak i gdzie ją znaleźć?)
O tarciach wewnątrz obozu władzy wiemy, a opis strajku z zalinkowanego wywiadu tylko to potwierdza.
Proszę pamiętać, że od czasów Rokossowskiego Jaruzel i Kiszczor to były najbardziej sowieckie sowiety w Tymkraju.
Ot, uroki składni języka polskiego.