Suchy chleb nie tylko dla konia
Wypróbowane. Brakło żarełka, bo nie mogłam wyjść do sklepu. Miałam tylko podeschnięty chleb i jajka oraz ciut masła. Chleb podrobiłam na malutkie cząstki, dwa jajka rozkłóciłam, pomieszałam z chlebem, posoliłam i dodałam lekko papryki w proszku. Kiedy nasiąkło, wylałam na patelnię, obsmażyłam z obu stron. Wyszedł omlet - nie omlet, w każdym razie było nader sycące.
Polecam zapominalskim, których zaskakuje pusta lodówka. W razie co goście też chętnie to wcisną, bo jest naprawdę smaczne.
Polecam zapominalskim, których zaskakuje pusta lodówka. W razie co goście też chętnie to wcisną, bo jest naprawdę smaczne.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
"Kuchnia francuska ma być kuchnią białej burżuazji... To kompletna bzdura! Kuchnia francuska jest kuchnią NĘDZARZY.
Popatrzmy na menu: Ślimaki, żabie udka, podroby z drobiu, pasztety w wątróbek w dodatku fałszowane skórkami chleba , pieczarkami etc - to dowód na straszliwie deficyty białka zwierzęcego w przeszłości - żarli co się dało.
Sery dojrzewające - to też dowód przeszłych regularnych okresów głodu - żywność przygotowywano na zapas - na chude miesiące, na przednówek - musiała wytrzymać w epoce przed lodówkami... "
na koniec słodkie
tak mi jedna siostra opowiadała o kuchni włoskiej
magna terrii?
czy zbieraczy czerwca?
kuchnia Gdańska była niemiecka i holenderska
Brało się starą kure która nie znosiłą jajek i długo gotowało bo stare mięso potrzebuje wince
Prużyło się.
Raczej mało kto mógł sobie na coś takiego pozwolić?
Podeschnięty chleb to się wodą kropiło lekko podpiekało na złoty kolor, wcierało trochę czosnku i na to trochę masła.
W czasach zaszłych i już zeszłych produkowałam świetne kiełbasy czosnkowe. Kupowałam np. kilo ohydnej zwyczajnej, gdzie głównym składnikiem był jakiś łój. Gotowałam to przez czas jakiś, uprzednio dziurkując skórkę. Wyłaziły przez nie paskudne tłuszczowe dodatki. Wodę wylewałam, kiełbasę płukałam, zalewałam czystą wodą i znów gotowałam. Wyjmowałam, myłam, nowa woda, gotowanie. Tak trzy, cztery razy. Wszelki łój wypływał, kiełbasina chudła w oczach. A na końcu, do ostatniego gotowania, dodawałam sporo roztartego czosnku. Potem kiełbasę wieszałam i podsuszałam. Znajomi dziwili się, skąd mam tak pyszną i treściwą, choć dość cienką kiełbasę czosnkową. I tak z kuchni nędzarskiej powstawała kuchnia elegancka.
Sporo drobno pokrojonej w kosteczki cebuli, mąka, sól, pieprz, woda. Bez jajka. Tę mieszaninę smażyło się na smalcu. Wychodziły kruchutkie placuszki, idealna przekąska do herbaty. Można to było popsikać keczupem. Niebo w gębie. Polecam. Próbujcie.
Długo myślałam, że to mój pomysł. Do wizyty w knajpie z kuchnią meksykańską. Tam serwowali to samo jako oryginalne, a nawet ekskluzywne danie. Z dodatkiem np. sosu czosnkowego.
Na jedną porcję:
kromkę czerstwego pieczywa pokroić na 4 kawałki. W garnku rozgrzać 1-2 łyżki oliwy, podsmażyć chleb, odwrócić, dodać 2 ząbki zmiażdżonego czosnku, pół łyżeczki słodkiej papryki i szczyptę ostrej (może być więcej, jak ktoś lubi bardziej pikantne), zalać szklanką wody (lub bulionem w wersji na bogato), gotować 3-4 minuty, doprawić solą, pieprzem. Na łyżkę wazową wybić jajo i delikatnie dodać do zupy. Gotować do ścięcia jajka, można posypać jakąś zieleniną.
Albo hasz browns, eggs Benedict i szpinak na śniadanie, mniam… (jeszcze dorzucają bekon kanadyjski/zwykły)
Wiem, bo kiedyś miałem przez jakieś 10 miesięcy refluks po tygodniu ich diety…
Ziemniaki i marchew ugotować razem aż marchew zmięknie.
Więcej ziemniaków niż marchwi. Wysypać na talerz razem i podukać widelcem.
Posolić wedle uznania.
Gotowe.