Skip to content

[TPCT] Kazimierz Jagiellończyk. zdolny chłop, ale nie geniusz

https://teologiapolityczna.pl/jaroslaw-nikodem-krol-ktory-mogl-od-razu-stanac-poza-obrebem-1

W zamian za wystąpienie w szerokiej koalicji wymierzonej w króla czeskiego Jerzego z Podiebradów obiecywano Kazimierzowi nie tylko tron w Pradze dla syna, lecz przede wszystkim odzyskanie Śląska. Lepsza szansa na odebranie utraconej przed ponad stu laty dzielnicy nigdy wcześniej nie istniała. Z tej możliwości król nie skorzystał dlatego, że zamierzał realizować zupełnie inny program polityczny. Była nim zakrojona na szeroką skalę polityka dynastyczna — pisze prof. Jarosław Nikodem w „Teologii Politycznej Co Tydzień”: „Kazimierz Jagiellończyk. Oblicza polityki podmiotowej”.

Najważniejszą polską ideą polityczną tamtych czasów była idea rekuperacyjna. Odzyskanie — wcześniej lub później — Pomorza Gdańskiego i Śląska (raczej w takiej kolejności) powszechnie uznawano za rzecz konieczną i niepodlegającą dyskusji. Ale, jak to z ideami bywa, nikt nie oczekuje, że można je zrealizować od razu. W połowie XV w. wyglądało to tak samo, zwłaszcza że utracone ziemie znajdowały się w posiadaniu zakonu krzyżackiego i Królestwa Czeskiego i nic nie zapowiadało, że będzie je można odzyskać w najbliższej przyszłości.

Oczekiwał, że jego synowie, budując chwałę rodu, będą ze sobą nie tylko współpracować, ale także wzajemnie się wspierać, czyli innymi słowy, będą jeden drugiemu pomagać realizować politykę we własnych państwach. Zapomniał przy tym, czy nie chciał pamiętać (czy mógł nie wiedzieć?), że takie sytuacje się nie zdarzają, bo zdarzać się nie mogą, skoro w rzeczywistości monarchii stanowych — zwłaszcza w ich przypadku — król musi się liczyć z oczekiwaniami swych i tylko swych elit politycznych.

Kierując się tak idealistycznie rozumianą polityką dynastyczną, Kazimierz niekoniecznie musiał dążyć do odzyskania Śląska dla Polski, bo miał się on znaleźć w monarchii czeskiej rządzonej przez jego pierworodnego syna Władysława. Pozostawałby zatem po prostu jagielloński.

W głębokim tle znalazła się polityka wschodnia, którą z powodzeniem Kazimierz Jagiellończyk prowadził w czasach przed koronacją. Nawiązując do programu pamiętającego czasy Giedymina, objął protekcją Nowogród Wielki, co w Moskwie, od zawsze rywalizującej z Litwą o wpływy w republice nadilmeńskiej, wywołało niepokój. Jagiellończyk szybko zmienił jednak swe zainteresowania — chyba przynajmniej po trosze zapominając, że rywalizacja moskiewsko-litewska miała starą metrykę, lecz jednocześnie trochę przymuszony sytuacją wewnętrzną na Litwie — podpisując z Wasylem II traktat w 1449 r., dawał do zrozumienia, że aktywne działania na wschodzie go nie interesują. Tym samym w jakiejś mierze ułatwiał Moskwie dążenia do podporządkowania sobie Nowogrodu i Pskowa, co ta czyniła, nie spiesząc się, lecz działając bardzo systematycznie. Za rządów Iwana III wszelkie próby szukania przez Nowogród wsparcia w Polsce nie przynosiły rezultatów, ponieważ Kazimierz Jagiellończyk aktywnie działał na innych frontach. W 1471 r. król albo nie ratyfikował układu z Republiką św. Zofii, albo traktat przyjął – w tej sprawie historycy się różnią — ale nie zamierzał w żaden sposób interweniować w sprawy stosunków nowogrodzko-moskiewskich. Poselstwa Iwana III wysyłane do Krakowa, zbierające przy okazji dodatkowe informacje, zawiadamiały, że król ma inne sprawy na głowie. Nic więc dziwnego, że wielki książę moskiewski najechał Nowogród i podporządkował go, chociaż wstrzymał się jeszcze z jego całkowitym wchłonięciem. Uczynił to dopiero w 1478 r., znów korzystając z bezczynności Kazimierza Jagiellończyka (powiadomiony przez swego posła, że król nie zamierza wspomóc Nowogrodu), proszonego przez nowogrodzkie stronnictwo antymoskiewskie o wsparcie. Czas pokazał, że kunktatorska polityka polskiego monarchy na niewiele się zdała, a z agresywnymi dążeniami Moskwy musiał się zmierzyć jego syn Aleksander.

Komentarz

  • Gdy przyglądamy się postaci Kazimierza Jagiellończyka, naszym oczom ukazuje się postać niezwykła. Ten władca ostatecznie doprowadził do zwasalizowania Zakonu Krzyżackiego, odbijając Gdańsk i ustanawiając zwierzchnictwo nad Prusami Królewskimi. Był też twórcą jagiellońskiego imperium dynastycznego, obejmującego przez krótki czas olbrzymi obszar nie tylko Polski i Litwy, ale też Czech i Węgier. Co więcej, od początku swoich rządów forsował model, w którym to władza świecka przeważała nad władzą duchową. Był to jak na owe czasy plan iście rewolucyjny. Jak to ujmował Cat, to był polski model starcia władzy królewskiej z feudalną, choć w tym wydaniu zdecydowanie w łagodniejszej formule. Czasy jego panowania to moment, w którym Rzeczypospolita obawiała się bardziej zagrożeń na osi północ-południe niż wschód-zachód. W tym czasie księstwo moskiewskie dopiero wychodziło spod zwierzchnictwa Ordy mongolskiej, a Nowa Marchia nie stanowiła żadnego zagrożenia. Jednak to też czas, w którym Kazimierz zaniechał sojuszu z Mongołami, w efekcie doszło do „stanięcia nad Ugrą”, które położyło kres mongolskiemu zwierzchnictwu nad Rusią, co w przyszłości zaowocowało zagrożeniem Wielkiego Księstwa Litewskiego od wschodu. Dość powiedzieć, że Iwan III w tym czasie zaczął rozwijać ideę Moskwy jako „Trzeciego Rzymu”, a ten kierunek miał się stać głównym wektorem działań w kolejnych stuleciach.

    https://teologiapolityczna.pl/tpct-323
  • Okres rządów dynastii Jagiellonów to czas, w którym krystalizowały się liczne cechy charakterystyczne dla nowoczesnego państwa prawa, a zasada nadrzędności prawa wyrażana była przez współczesnych łacińską maksymą in Polonia lex est rex, non rex est lex – w Polsce to prawo jest królem, a nie król prawem – pisał Maciej Mikuła.

    W 1448 r. miał miejsce niecodzienny proces sądowy. Wyjątkowość sporu nie polegała na jego przedmiocie, chociaż chodziło o bogate wójtostwo lubelskie, w skład którego wchodziły liczne nieruchomości i dochody. Stronami sporu byli bowiem król Kazimierz Jagiellończyk oraz Jan Pieczeń, dowodzący pokrewieństwa z ostatnim, zmarłym już właścicielem wójtostwa. Monarcha występował w tej sprawie jako strona, ponieważ Lublin był miastem królewskim i w przypadku braku spadkobierców wójtostwo tytułem prawa kaduka przypadało właścicielowi zwierzchniemu. Król przegrał sprawę. Wójtostwo trafiło do Pieczenia, który zdaniem sądu wykazał swe prawa do majątku[1]. Przywołany przykład ilustruje, że w okresie rządów jagiellońskich zasady nadrzędności prawa oraz respektowania praw słusznie nabytych święciły tryumfy.

    Ewenementem polskiego parlamentaryzmu jest to, że sejm polski miał nie tylko uprawnienie do wyrażania zgody na pobór podatków przez króla, ale stał się głównym ośrodkiem prawodawczym. Z tego względu konsekwencje przywileju koszyckiego z 1374 r., wydanego przez króla Ludwika Andegaweńskiego, stanowią ważny, ale nie jedyny impuls powstania sejmu polskiego. Przypomnijmy, że zawarowane w przywileju ograniczenie poboru podatku w wysokości dwóch groszy z łana chłopskiego w dobrach szlacheckich z jednej strony zapewniało stały dopływ środków do skarbu królewskiego, z drugiej jednak nałożenie każdego kolejnego podatku musiało wiązać się z wyrażeniem zgody przez szlachtę. Natomiast idea wiązania zjazdów z udziałem rycerstwa z prawodawstwem była nieobca już w czasach Kazimierza Wielkiego. Wszak tak zwane Statuty Kazimierza Wielkiego, pierwotnie odrębne dla Wielkopolski i dla Małopolski, będące zbiorem prawa cywilnego, karnego i procesowego, zostały przyjęte przez rycerstwo na zjazdach w Piotrkowie i Wiślicy. W okresie rządów Władysława Jagiełły na zjeździe w Warcie w 1423 r. została przyjęta najważniejsza od czasów Statutów Kazimierza Wielkiego nowelizacja prawa. Jak pisze kronikarz Jan Długosz:

    Ci [uczestnicy zjazdu – M.M.] biorąc pod uwagę, że prawa ziemskie nadane przez króla polskiego Kazimierza II nie zabezpieczyły wystarczająco wszystkich potrzeb Królestwa Polskiego, po bardzo wielu różnego rodzaju naradach, z wielką powagą i rozwagą ustanawiają nowe prawa, bardzo korzystne dla Królestwa i państwa, a spisawszy je, dołączają do starych praw króla Kazimierza. To, co poleciła i co przyjęła wspólnota szlachty i rycerstwa Królestwa Polskiego, poprzez bez wątpienia i potomność, uważając prawodawców wspomnianych praw za godnych wieczystej pochwały[2].

    Sejm walny dwuizbowy, który po 1569 r., czyli po zawarciu unii Polski z Litwą, stanie się najwyższym organem prawodawczym Rzeczpospolitej Obojga Narodów, był teatrum debaty publicznej i ciałem prawodawczym. W jego ramach funkcjonował sąd sejmowy, rozstrzygający sprawy tak poważne, jak obraza majestatu królewskiego. Sejm walny ukształtowany w dobie jagiellońskiej miał zapewnić realizację reguły quod omnes tangit debet ab omnibus aprobari – co dotyczy wszystkich, przez wszystkich powinno być aprobowane, w myśl zasady reprezentacji poselskiej oraz konsensusu w podejmowaniu decyzji[4]. Tego ostatniego nie należy mylić z jednomyślnością, która nierzadko bywała w historii, zwłaszcza XX w., fasadą dla zaprzeczenia demokracji.

    W wieku XVI podejmowane były liczne próby modernizacji i porządkowania prawa. Warto podkreślić, że starania Zygmunta Starego, by zreformować i skodyfikować prawo, a także uporządkować sądownictwo, miały swój pierwowzór w działaniach Kazimierza III Wielkiego. Niektóre z wysiłków zakończyły się sukcesem – jak kodyfikacja ziemskiego prawa procesowego (1523) czy nowe wydania prawa sasko-magdeburskiego dla miast (1535). Inne, jak Korektura praw (1532), nie znalazły akceptacji wśród tych, którym miały służyć – reprezentantów szlachty w osobach posłów na sejm. Z kolei projekt jednolitego prawa miejskiego przygotowany przez Macieja Śliwnickiego (1523) został odrzucony z powodu przesycenia go prawem rzymskim, traktowanym w miastach polskich nieufnie.

    Refleksja nad istotą i rolą państwa, podejmowana od wieku XIV, doprowadziła do wykrystalizowania się idei Korony Królestwa Polskiego – oderwanej od pojęcia władcy, wiązanej z pojęciem dobra wspólnego, która znalazła swój wyraz w rzeczy wspólnej – res publica. Gwarantem dobrze urządzonej republiki było prawo, stanowiące wartość samą w sobie, a nie jako instrument sprawowania rządów. Wyrażały to zasady nadrzędności prawa, pewności prawa oraz jego dostępności, bez których z trudem moglibyśmy wyobrazić sobie współczesne państwo prawa.

    https://teologiapolityczna.pl/maciej-mikula-panstwo-i-prawo-w-dobie-jagiellonskiej-na-drodze-do-nowoczesnego-panstwa-prawa-1
  • Wielgie mi mecyje, tak było we wszystkich państwach, które nazywały się tak samo jak Rzeczpospolita - w republikach. A było ich w owym czasie w Europie sporo i miały znaczenie.
  • Losu!
    Tak się nie robi!
    Byliśmy naj, a Ty po republikansku, wielu było, a wszyscy równi
  • Nie wiem czy wszyscy równi ale widzę błąd metodologiczny. Porównuje się Rzplitą z np. Francją a nie z Wenecją.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.