Jeden mój znajomy studiuje te kwestie i mówi, że nie warto się napalać na przedwojenną maturę. Owszem, dawała status i prestige społeczny, otwierała drogi, drzwi i okna itd. Ale! Była metodologicznie niespójna, czasem zbyt łatwa, czasem zbyt trudna. Bywało tak, że jeśli się spaprało jedno zadanie, to potem już żadne kolejne nie mogło wyjść.
Teraz jest podobnie -- miotają się między zbyt łatwą i zbyt trudną.
Powiada ten mój kolega, że stworzyć sensowny egzamin z tak szerokiego zakresu -- to wyzwanie!
To bardzo podobnie jak obecny (od 2011-13 r.) egzamin sędziowski / prokuratorski. Ponieważ trzeba mieć minimum z każdego z 7 ustnych modułów, a o ocenie decyduje suma, to w rezultacie bardzo trudno z niego uzyskać oceny typu dostateczny albo dobry. Różnica 1 pkt za moduł na granicy zdawalności to często różnica między ndst a od razu bdb albo celującym. W rezultacie egzamin z jednej strony jest bardzo trudny jak chodzi o zdawalność, ale z drugiej strony jak już ktoś zda, to ciężko nie dostać bdb / cel.
@pantelej powiedział(a):
Miałem nauczycielkę statystyki u której istniały tylko dwie oceny. W konsekwencji cała klasa skończyła z oceną bardzo dobrą.
Podobne podejście miał mój wykładowca od wytrzymałosci materiałów i konstrukcji. A uzasadniał je mnie więcej w taki sposób: "To są sprawy kluczowe dla projektowania, więc jak ktoś nie umie ich bardzo dobrze nie powinien być inżynierem - bo projektowanie to czasami sprawa życia i śmierci. Budynek, który stoi w 75% to ruina, a nie dostatecznie stojący"
Komentarz
Jestem słaby z matematyki i dla mnie to abstrakcja, pytanie jest takie; Jak poniższe zadania mają się do współczesnego poziomu nauczania?
Chyba bez zmian.
Jeden mój znajomy studiuje te kwestie i mówi, że nie warto się napalać na przedwojenną maturę. Owszem, dawała status i prestige społeczny, otwierała drogi, drzwi i okna itd. Ale! Była metodologicznie niespójna, czasem zbyt łatwa, czasem zbyt trudna. Bywało tak, że jeśli się spaprało jedno zadanie, to potem już żadne kolejne nie mogło wyjść.
Teraz jest podobnie -- miotają się między zbyt łatwą i zbyt trudną.
Powiada ten mój kolega, że stworzyć sensowny egzamin z tak szerokiego zakresu -- to wyzwanie!
Zamiast matmy mogłem pisać historię.
To bardzo podobnie jak obecny (od 2011-13 r.) egzamin sędziowski / prokuratorski. Ponieważ trzeba mieć minimum z każdego z 7 ustnych modułów, a o ocenie decyduje suma, to w rezultacie bardzo trudno z niego uzyskać oceny typu dostateczny albo dobry. Różnica 1 pkt za moduł na granicy zdawalności to często różnica między ndst a od razu bdb albo celującym. W rezultacie egzamin z jednej strony jest bardzo trudny jak chodzi o zdawalność, ale z drugiej strony jak już ktoś zda, to ciężko nie dostać bdb / cel.
Miałem nauczycielkę statystyki u której istniały tylko dwie oceny. W konsekwencji cała klasa skończyła z oceną bardzo dobrą.
Podobne podejście miał mój wykładowca od wytrzymałosci materiałów i konstrukcji. A uzasadniał je mnie więcej w taki sposób: "To są sprawy kluczowe dla projektowania, więc jak ktoś nie umie ich bardzo dobrze nie powinien być inżynierem - bo projektowanie to czasami sprawa życia i śmierci. Budynek, który stoi w 75% to ruina, a nie dostatecznie stojący"
ostatnie zdanie nadaje się i do humoru i do apoftegmatów
wahom sie