Ja tam oczywiście nie mam pojęcia, co z tego było prawdą ale gdzieś tam piszą, że udokumentowane coś czy coś tam. Za nim przemawia filozofia walki ściągnięta od Brusa Lilusa - że nie liczy się styl a zwycięstwo.
Tak, mogę się zgodzić z tezą, że istnieje (istniał?) przynajmniej jeden chłop ze sztachetą, który nigdy nie trenował i wygrał z jakimś szlachcicem ze szpadą, który trenował. Zgoda!
No ale mówiliśmy tu o chłopie co bił się z innymi chłopami na kije, kolego trep, a nie o takim co nigdy się nie był. Co jednak zmienia postać rzeczy.
Ja mam jednak dziwne przeczucie że gros szlachetnych fircyków ze szpadami trenowała walki szpada vs szpada, ew szpada vs nóż, a nie radzenie sobie z kijami, widłami, kosami i innym wesołym rynsztunkiem. I zresztą większość z nich nie miała okazji testować czy to dobrze czy źle.
Teraz to już niewiele rozumiem, ale to nie jest dziwne, gdyż jestem z tego znany.
Jakby co, to stoję na stanowisku, że randomowy arystokrata ze szpadą musi wygrać z randomowym chłopem ze sztachetą lub siekierą, aczkolwiek nie oznacza to, że każdy arystokrata ze szpadą wygrał wszystkie pojedynki z pojedynczym chłopem ze sztachetą lub siekierą (nie: siekierką). Tezy te są dla mnie bardzo oczywiste i argumentami nie popartymi danymi nie zostanę przekonany, toteż dalsza polemika ze mną w tej kwestii nie ma sensu.
Przede wszystkiem - najlepszą techniką walki z kijami, widłami i kosami jest nie znaleźć się w ich zasięgu. Technika ta ma zastosowanie także dzisiaj. Ale jeżeli już zdarzyło się komuś wejść w spór z kimś wyposażonym w kij, widły lub kosę, to szpada dawała mu możliwość skaleczenia rzeczonego zanim ten swoje widły do boju wyrychtował. I tyle.
Historia milczy o rycerskich pojedynkach między widlarzem a szpadzistą.
trep napisal(a): Ja tam oczywiście nie mam pojęcia, co z tego było prawdą ale gdzieś tam piszą, że udokumentowane coś czy coś tam. Za nim przemawia filozofia walki ściągnięta od Brusa Lilusa - że nie liczy się styl a zwycięstwo.
Nie mam oczywiście zamiaru deprecjonowania japonskich sztuk walki, ju-jitsu i judo wielokrotnie udowodniły swoją skuteczność w rywalizacji międzystylowej, a Jigoro Kano to postać autentycznie wybitna. Chodzi o to że w twórczości Musashiego niektórzy badacze dopatrują się pewnej pamiętnikarskiej przesady.
los napisal(a): Pytanie pozostaje: po co szpada, jeśli tylko zawadza a przeciw narzędziom rolniczym i sprzętom domowym jest zupełnie bezużyteczna?
Ty sobie kolego świat wyobrażasz jako miłe miejsce. Nie, nie jest i nigdy nie był.
Do pojedynków i obrony przed zbójami miejskimi noszącymi kordelasy, sztylety albo własne szpady, jak się zdaje. To w pierwszej kolejności na pewno - gdyby to tego nie były użyteczne, by ich nie było. No i do odganiania się od chłopstwa z kijami i widłami, pan szlachcic szpadzista na Zachodzie dekadenckim miał zwykle swoich ludzi, którzy z racji niskiego urodzenia mogli nosić oręż cięższy i mniej wykwintny, i sobie z takimi wiejskimi zagrożeniami radzić.
Jakby co, to stoję na stanowisku, że randomowy arystokrata ze szpadą musi wygrać z randomowym chłopem ze sztachetą lub siekierą, aczkolwiek nie oznacza to, że każdy arystokrata ze szpadą wygrał wszystkie pojedynki z pojedynczym chłopem ze sztachetą lub siekierą (nie: siekierką). Tezy te są dla mnie bardzo oczywiste i argumentami nie popartymi danymi nie zostanę przekonany, toteż dalsza polemika ze mną w tej kwestii nie ma sensu.
W przypadku sztachety i siekiery jestem skłonny się zgodzić. Ja tu zasadniczo stoję na stanowisku że wyposażenie będzie w takich asymetrycznych walkach pelnić rolę przeważającą - sztacheta to generalnie coś dobrego do pijackich burd, do profesjonalnego kija do walki, ma się nijak - płaska, nieporęczna, zwykle też niespecjalnie długa.
Pamiętacie, co należy przede wszystkim atakować podczas walki? Palce.
Zdecydowanie. Ale jeśli rozumiem kolegów, to nie chodzi o to czy Pasek był zupełnym dyletantem, bo na pewno nie był, ale czy nie przesadzał z listą swoich osiągnięć, co jest nieco innym aspektem, czyż nie?
Nie mam pojęcia jak długie by widły czasów płaszcza i szpady, natomiast ja mam widły mające jakiś 1,30. Nawet tracąc nieco na chwyt oburącz mam do PALCÓW szpadzisty bliżej niż on do moich. (Choć on może zapewne mieć bliżej do mego korpusu, to fakt.
A widzę że można i kupić bez problemu 1,5 metrowe.
A niechby i te widły miały 10 metrów (naprawdę miały koło 2 m), trzeba jej jeszcze chwycić. Mało prawdopodobne, by sięgały dalej niż 130 cm od trzymających je dłoni a tyle wystarczy by palce poranić.
A niechby i te widły miały 10 metrów (naprawdę miały koło 2 m), trzeba jej jeszcze chwycić. Mało prawdopodobne, by sięgały dalej niż 130 cm od trzymających je dłoni a tyle wystarczy by palce poranić.
To nadal 40 cm które szpadzista musi wejść ręką w zakres wideł również chętnych by się w tą rekę wbić. To sporo, choć oczywiście szpada lżejsza i szybsza, więc to się częściowo niweluje.
nu ale, żeby widły były operacyjne w tym bojowo to trzba je jedną ręka chwycić w połowie a druga manewrować. No dźwignia c' nie?
W połowie? Nie. Aż sprawdzałem z ciekawości - wystarczy sporo mniej na dość solidnym czterozębnym fiskarsie by utrzymywać stabilnie ostrza przed sobą. Przy widłach z drewnianym drzewcem i lżejszym dajmy na to dwuzębnym ostrzem - jest na pewno jeszcze łatwiej.
Widły też trochę ważą a szpada to 500 g, karabela 700 g. A łańcuch od krowy się nią przecina bez problemu.
Tak waga będzie na niekorzyść wideł (przy dźganiu impet z masy nie ma tyle znaczenia co przy rąbaniu). Natomiast szukam o tym cięciu łańcuchów - i ma kolega jakiś materiał? Bo pamiętając łańcuchy z mego dzieciństwa dość solidne i fakt, że szable i karabele były generalnie mało użyteczne przeciwko wrogom w kolczugach to byłbym nie kryję dośc zdziwiony. Co najmniej oczekiwałbym solidnego uszkodzenia ostrza.
Groza-Symetriibr>Ale jeśli rozumiem kolegów, to nie chodzi o to czy Pasek był zupełnym dyletantem, bo na pewno nie był, ale czy nie przesadzał z listą swoich osiągnięć, co jest nieco innym aspektem, czyż nie?
Pasek przeżył dziesięć lat wojen jako towarzysz pancerny, i moim zdaniem mógłby napisac dużo więcej , proszę porównać z opisującym te same wojny Hieronimem Holstenem.
OK, pogooglałem i widzę, że te standardowe łancuchy krowie nie są takie wypasione jak pamiętam z dzieciństwa. Może po prostu dziadek skołował jakieś grubsze, wiadomo wyboru nie było.
Takie co widzę to tak, to mogę uwierzyć, choć tak czy siak cięcie metalu zdrowe dla klingi nie będzie.
OK, sprawdziłem i wychodzi, że ludwikówka - ergo szabla wzoru 34 nie była dopuszczana do służby bez przecięcia 5 prętów 5 mm bez straty ostrości - ergo definitywnie łańcuch jest w zasięgu - wycofuję wszelką niewiarę.
los napisal(a): Musimy to sprawdzić w realu. Obcięte palce się teraz przyszywa bez problemu, więc kłopotu nie będzie.
Istnieją atrapy sparingowe kamerki gołpro. Odświeżę kata z bo 150cm (nawet łatwiej bedzie niż ze 180) i zgłaszam sie na widlarę, zęby może jakaś drukarka wydrukować z bezpieznego materiału. :bz
Komentarz
Jakby co, to stoję na stanowisku, że randomowy arystokrata ze szpadą musi wygrać z randomowym chłopem ze sztachetą lub siekierą, aczkolwiek nie oznacza to, że każdy arystokrata ze szpadą wygrał wszystkie pojedynki z pojedynczym chłopem ze sztachetą lub siekierą (nie: siekierką). Tezy te są dla mnie bardzo oczywiste i argumentami nie popartymi danymi nie zostanę przekonany, toteż dalsza polemika ze mną w tej kwestii nie ma sensu.
Historia milczy o rycerskich pojedynkach między widlarzem a szpadzistą.
Kupuję.
Jak by były stopki to bym sobie wziął na nią.
Złota myśl.
No i do odganiania się od chłopstwa z kijami i widłami, pan szlachcic szpadzista na Zachodzie dekadenckim miał zwykle swoich ludzi, którzy z racji niskiego urodzenia mogli nosić oręż cięższy i mniej wykwintny, i sobie z takimi wiejskimi zagrożeniami radzić.
W przypadku sztachety i siekiery jestem skłonny się zgodzić. Ja tu zasadniczo stoję na stanowisku że wyposażenie będzie w takich asymetrycznych walkach pelnić rolę przeważającą - sztacheta to generalnie coś dobrego do pijackich burd, do profesjonalnego kija do walki, ma się nijak - płaska, nieporęczna, zwykle też niespecjalnie długa. Zdecydowanie.
Ale jeśli rozumiem kolegów, to nie chodzi o to czy Pasek był zupełnym dyletantem, bo na pewno nie był, ale czy nie przesadzał z listą swoich osiągnięć, co jest nieco innym aspektem, czyż nie?
Nawet tracąc nieco na chwyt oburącz mam do PALCÓW szpadzisty bliżej niż on do moich. (Choć on może zapewne mieć bliżej do mego korpusu, to fakt.
A widzę że można i kupić bez problemu 1,5 metrowe.
No dźwignia c' nie?
To sporo, choć oczywiście szpada lżejsza i szybsza, więc to się częściowo niweluje. W połowie? Nie. Aż sprawdzałem z ciekawości - wystarczy sporo mniej na dość solidnym czterozębnym fiskarsie by utrzymywać stabilnie ostrza przed sobą. Przy widłach z drewnianym drzewcem i lżejszym dajmy na to dwuzębnym ostrzem - jest na pewno jeszcze łatwiej. Tak waga będzie na niekorzyść wideł (przy dźganiu impet z masy nie ma tyle znaczenia co przy rąbaniu).
Natomiast szukam o tym cięciu łańcuchów - i ma kolega jakiś materiał? Bo pamiętając łańcuchy z mego dzieciństwa dość solidne i fakt, że szable i karabele były generalnie mało użyteczne przeciwko wrogom w kolczugach to byłbym nie kryję dośc zdziwiony. Co najmniej oczekiwałbym solidnego uszkodzenia ostrza.
A paluszki na podłodze
Asz się muszę HEMArów rozmaitych popytać.
Takie co widzę to tak, to mogę uwierzyć, choć tak czy siak cięcie metalu zdrowe dla klingi nie będzie.
Odświeżę kata z bo 150cm (nawet łatwiej bedzie niż ze 180) i zgłaszam sie na widlarę, zęby może jakaś drukarka wydrukować z bezpieznego materiału.
:bz