Skip to content

To nie bug, to feature

1474849505153»

Komentarz

  • @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    Ok, jeśli przez aranżowanie małżeństw rozumiecie to, że ktoś zapozna z sobą 2 nieznające się wcześniej osoby (3 odpowiedzi na 3 udzielone) to chyba nie zrozumiecie na czym polegało w dawnych czasach (a sporadycznie współcześnie) aranżowanie.

    Nie wiem czy to do mnie, ale na wszelki wypadek to słowo napisałem w cudzysłowie.

  • Ok, skoro chcecie drążyć temat, to posłużę się trzecim przykładem:

    @Kuba_ powiedział(a):
    Ja osobiście znam małżeństwo dobrane (na zasadzie "będą do siebie pasować") przez wspólnych znajomych obu stron, gdzie przyszły mąż i żona w ogóle się nie znali.

    No i teraz:

    • mężczyzna i kobieta zaczęli się spotykać, oo jakimś czasie podjęli wspólnie decyzję "bierzemy ślub" czy może
    • poznali się na protokole przedślubnym zawczasu zorganizowanym przez tych znajomych, potem ze dwa spotkania na poznanie teściów, czwarte na ślubie i już razem do śmierci.

    Więc pierwsza opcja jak dla mnie niczym istotnym nie różni się od innych małżeństw współczesnych, a czy państwo się poznali przez znajomych, aplikację, forum, w szkole czy na rekolekcjach to już nie aż tak istotne - jasne w jednych miejscach jest większa szansa na "wartościowe" osoby niż w innych, ale to tylko szansa.

  • (już to wklejałem, ale tutaj pasuje jak ulał)

    Prababka Dejdusi opowiada, jak praprapradziadkowie Dejdusi aranżowali małżeństwo prapradziadka i praprababki Dejdusi - swoich teściów.

    Takie aranżowanie może spełnia kryteria Rozuma?

    No, te czasy minęły bezpowrotnie.

  • edytowano 22 October

    Odslucham w domu.
    Tu też nie chodzi o "kryteria Rozuma" tylko żebyśmy wiedzieli o czym rozmawiamy.
    Łooo kiedyś to były czasy, a małżeństwo aranżowanie, wróćmy do tego... a Wy sobie wyobrazacie, że ktoś mądrzejszy niż apka dobierał ludzi, a nie eliminujecie z wyobraźni randek, chodzenia z sobą, samodzielnej decyzji młodych itd.

  • Tylko 5 minut.

  • @trep powiedział(a):
    Tylko 5 minut.

    Nie mam zwyczaju umilać podróżnym w pociągu czasu nawet 5 minutami nagrania. Nie mam też przy sobie słuchawek :)

  • edytowano 22 October

    W ogóle forumek najczęściej czytam teraz w pociągu do pracy i z pracy.

  • @trep powiedział(a):
    (już to wklejałem, ale tutaj pasuje jak ulał)

    Prababka Dejdusi opowiada, jak praprapradziadkowie Dejdusi aranżowali małżeństwo prapradziadka i praprababki Dejdusi - swoich teściów.

    ...ale piękna gawęda! Jak z Reymonta!

  • Chyba mam słabe głośniki bo rozumiem co trzecie słowo ;-(

  • @Brzost powiedział(a):
    Chyba mam słabe głośniki bo rozumiem co trzecie słowo ;-(

    ...ja na słuchawkach i prawie wszystko zrozumiałe, piękna dykcja

  • @Brzost powiedział(a):
    Chyba mam słabe głośniki bo rozumiem co trzecie słowo ;-(

    U mnie słychać wyraźnie, więc chyba tak.

  • Odsluchałem.
    Tak, o takie mniej więcej aranżowanie chodzi. Jeśli czytacie o aranżowaniu w dawnych czasach czy w Indiach to tak wygląda.
    Więc jeszcze raz: czy ktoś z Was zna osobiście taką parę?

    @Brzost, proponuję włączyć automatyczne napisy, będzie sporo błędów, ale sens da się uchwycić.

  • OK, na laptopie brzmi wyraźniej.

  • @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    Ok, skoro chcecie drążyć temat, to posłużę się trzecim przykładem:

    @Kuba_ powiedział(a):
    Ja osobiście znam małżeństwo dobrane (na zasadzie "będą do siebie pasować") przez wspólnych znajomych obu stron, gdzie przyszły mąż i żona w ogóle się nie znali.

    No i teraz:

    • mężczyzna i kobieta zaczęli się spotykać, oo jakimś czasie podjęli wspólnie decyzję "bierzemy ślub" czy może
    • poznali się na protokole przedślubnym zawczasu zorganizowanym przez tych znajomych, potem ze dwa spotkania na poznanie teściów, czwarte na ślubie i już razem do śmierci.

    Więc pierwsza opcja jak dla mnie niczym istotnym nie różni się od innych małżeństw współczesnych, a czy państwo się poznali przez znajomych, aplikację, forum, w szkole czy na rekolekcjach to już nie aż tak istotne - jasne w jednych miejscach jest większa szansa na "wartościowe" osoby niż w innych, ale to tylko szansa.

    Nie było dziewosłębów, posagu i zrękowin. Nie było to "małżeństwo zaaranżowane", ale o takich mówi się że zostali "wyswatani" - pewnie dziś to słowo ma mniejszy ciężar niż kiedyś.

  • najważniejsze i najtrudniejsze dzieje się po ślubie. Co po wiotkiej długonogiej krasawicy w sukience, albo po najlepszym pod każdym względem chłopaku, gdy przyjdzie choroba, bieda, niefart? Wtedy chęć wspólnego wydobywania się z niedoli, albo chęć wspierania w niedoli jest tym ważnym. Ale gdy czeka się na księżniczkę albo księcia z góry wykazuje się brak hartu do wspólnego budowania życia. Taki tam zakłócony obraz świata.

  • @Kuba_ powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    Ok, skoro chcecie drążyć temat, to posłużę się trzecim przykładem:

    @Kuba_ powiedział(a):
    Ja osobiście znam małżeństwo dobrane (na zasadzie "będą do siebie pasować") przez wspólnych znajomych obu stron, gdzie przyszły mąż i żona w ogóle się nie znali.

    No i teraz:

    • mężczyzna i kobieta zaczęli się spotykać, oo jakimś czasie podjęli wspólnie decyzję "bierzemy ślub" czy może
    • poznali się na protokole przedślubnym zawczasu zorganizowanym przez tych znajomych, potem ze dwa spotkania na poznanie teściów, czwarte na ślubie i już razem do śmierci.

    Więc pierwsza opcja jak dla mnie niczym istotnym nie różni się od innych małżeństw współczesnych, a czy państwo się poznali przez znajomych, aplikację, forum, w szkole czy na rekolekcjach to już nie aż tak istotne - jasne w jednych miejscach jest większa szansa na "wartościowe" osoby niż w innych, ale to tylko szansa.

    Nie było dziewosłębów, posagu i zrękowin. Nie było to "małżeństwo zaaranżowane", ale o takich mówi się że zostali "wyswatani" - pewnie dziś to słowo ma mniejszy ciężar niż kiedyś.

    No więc małżeństwo swatane (aranżowane) jest - wydaje się - równie daleko od tego, co ja wkleiłem, co od tych trzech podanych przykładów. Może nawet ten przykład Brzosta jest bliżej swatów, niż opowieść prababki. U jej teściów nie było żadnego swatania, tylko decyzja rodziców pary młodej, której ci musieli się podporządkować. Swaty to jednak było co innego. Swat lub swatka miał rozeznanie w rynku matrymonialnym i robił za apkę - wiedział kto jest wolny, kto chce się ożenić a kto wyjść za mąż i za drobną opłatą informował o tym zainteresowanych, ale decyzja należała do nich.

    U Horacego Safrina było sporo dowcipów o swatach, mnie najbardziej w pamięci utkwił ten.

    -- Kogo wy mi tu chcecie wyswatać? Przecież z nią spało pół miasta!
    -- Też mi miasto! 10'000 mieszkańców.

  • @trep powiedział(a):

    @Kuba_ powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    Ok, skoro chcecie drążyć temat, to posłużę się trzecim przykładem:

    @Kuba_ powiedział(a):
    Ja osobiście znam małżeństwo dobrane (na zasadzie "będą do siebie pasować") przez wspólnych znajomych obu stron, gdzie przyszły mąż i żona w ogóle się nie znali.

    No i teraz:

    • mężczyzna i kobieta zaczęli się spotykać, oo jakimś czasie podjęli wspólnie decyzję "bierzemy ślub" czy może
    • poznali się na protokole przedślubnym zawczasu zorganizowanym przez tych znajomych, potem ze dwa spotkania na poznanie teściów, czwarte na ślubie i już razem do śmierci.

    Więc pierwsza opcja jak dla mnie niczym istotnym nie różni się od innych małżeństw współczesnych, a czy państwo się poznali przez znajomych, aplikację, forum, w szkole czy na rekolekcjach to już nie aż tak istotne - jasne w jednych miejscach jest większa szansa na "wartościowe" osoby niż w innych, ale to tylko szansa.

    Nie było dziewosłębów, posagu i zrękowin. Nie było to "małżeństwo zaaranżowane", ale o takich mówi się że zostali "wyswatani" - pewnie dziś to słowo ma mniejszy ciężar niż kiedyś.

    No więc małżeństwo swatane (aranżowane) jest - wydaje się - równie daleko od tego, co ja wkleiłem, co od tych trzech podanych przykładów. Może nawet ten przykład Brzosta jest bliżej swatów, niż opowieść prababki. U jej teściów nie było żadnego swatania, tylko decyzja rodziców pary młodej, której ci musieli się podporządkować. Swaty to jednak było co innego. Swat lub swatka miał rozeznanie w rynku matrymonialnym i robił za apkę - wiedział kto jest wolny, kto chce się ożenić a kto wyjść za mąż i za drobną opłatą informował o tym zainteresowanych, **ale decyzja należała do nich. **

    U Horacego Safrina było sporo dowcipów o swatach, mnie najbardziej w pamięci utkwił ten.

    -- Kogo wy mi tu chcecie wyswatać? Przecież z nią spało pół miasta!
    -- Też mi miasto! 10'000 mieszkańców.

    Albo znowu do rodziny.
    Swat mógł też robić za pośrednika, jak np. wiedziałeś że jest panna, ale nie znałeś tych ludzi.

    Istota swatania i aranżowania:

    • decyzja innych,
    • brak poznania się przed ślubem.

    Znów idziecie w teorię, nikt z Was nie zna osobiście takich ludzi.

  • Ja w nic nie idę, bo nie postawiłem ani nie poparłem żadnej tezy.

  • edytowano 23 October

    Powyższy > @trep powiedział(a):

    @Kuba_ powiedział(a):

    @rozum.von.keikobad powiedział(a):
    Ok, skoro chcecie drążyć temat, to posłużę się trzecim przykładem:

    @Kuba_ powiedział(a):
    Ja osobiście znam małżeństwo dobrane (na zasadzie "będą do siebie pasować") przez wspólnych znajomych obu stron, gdzie przyszły mąż i żona w ogóle się nie znali.

    No i teraz:

    • mężczyzna i kobieta zaczęli się spotykać, oo jakimś czasie podjęli wspólnie decyzję "bierzemy ślub" czy może
    • poznali się na protokole przedślubnym zawczasu zorganizowanym przez tych znajomych, potem ze dwa spotkania na poznanie teściów, czwarte na ślubie i już razem do śmierci.

    Więc pierwsza opcja jak dla mnie niczym istotnym nie różni się od innych małżeństw współczesnych, a czy państwo się poznali przez znajomych, aplikację, forum, w szkole czy na rekolekcjach to już nie aż tak istotne - jasne w jednych miejscach jest większa szansa na "wartościowe" osoby niż w innych, ale to tylko szansa.

    Nie było dziewosłębów, posagu i zrękowin. Nie było to "małżeństwo zaaranżowane", ale o takich mówi się że zostali "wyswatani" - pewnie dziś to słowo ma mniejszy ciężar niż kiedyś.

    No więc małżeństwo swatane (aranżowane) jest - wydaje się - równie daleko od tego, co ja wkleiłem, co od tych trzech podanych przykładów. Może nawet ten przykład Brzosta jest bliżej swatów, niż opowieść prababki. U jej teściów nie było żadnego swatania, tylko decyzja rodziców pary młodej, której ci musieli się podporządkować. Swaty to jednak było co innego. Swat lub swatka miał rozeznanie w rynku matrymonialnym i robił za apkę - wiedział kto jest wolny, kto chce się ożenić a kto wyjść za mąż i za drobną opłatą informował o tym zainteresowanych, ale decyzja należała do nich.

    U Horacego Safrina było sporo dowcipów o swatach, mnie najbardziej w pamięci utkwił ten.

    -- Kogo wy mi tu chcecie wyswatać? Przecież z nią spało pół miasta!
    -- Też mi miasto! 10'000 mieszkańców.

    Dobre!

    Słyszałem tez taki:

    Kogo wy mi tu chcecie wyswatać? Przecież jeden jest łysy a drugi szczerbaty!

    Jeśli pannie zależy na włosach i zębach to niech się za goryla albo krokodyla wyda!

  • Swatowi (szadchenowi) zależało na dobiciu interesu, gdyż inkasował 2% posagu.

  • ta. Swaty były reakcja na hipergamie

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.