Skip to content

Prośba o zdrowy palec

Adama Struga.

"W środę 7 VI. (w przeddzień Bożego Ciała) wjechał we mnie rozpędzony koleś tak ostro, że urwało mi przód auta. Rzecz działa się na Placu Zbawiciela. Początkowo nie zauważyłem, że mam złamany palec. Ortopeda na mój widok powiedział: ja pana znam, pan jest od tych smutnych pieśni. A obejrzawszy zdjęcie: ma pan przejebane. To znaczy? Jest to złamanie wieloodłamowe podstawy policzka pośredniego palca III z przemieszczeniem powierzchni stawowej. Proszę pana, jestemm muzykiem, co to dokładnie znaczy? Znaczy, że nie odzyska pan pełnej sprawności palca. Mamy 3 wyjścia: dwa operacyjne, jedno z ingerencją chirurgiczną. Ale z żadnej z metod, ani ze skutków leczenia nie będzie pan zadowolony. Dlaczego? Bo palec i tak pozostanie niesprawny, a do tego bolący - stale lub z przerwami. Poszedłem do klopa się popłakać. Popłakałem, na szczęście był ze mną Tymoteusz. Wróciłem, mówię mu: opowiedz mi pan o każdej z metod, ile co potrwa, jakie zagrożenia i skutki. Jego powieść była długa i załamująca: wie pan tu jest taka żyłka, tu taki nerw, a w ogóle to trzeba to umieć zrobić, do tego wie pan zakażenia szpitalne... - i tak 30 minut. Czy pan mnie zniechęca do operacji? Nie mogę tego panu powiedzieć, bo jestem lekarzem. No dobra, więc niech pan opowie raz jeszcze na czym stoję i co robić. Co chwilę padały te same słowa, że to ryzykowne, że i tak nic z tego nie będzie, że żyłka, że nerw i że zakażenia. Podjąłem decyzję: robię samowolkę, nie idę na operację, proszę założyć usztywnienie. Tak też się stało. Wyszedłem zdruzgotany, ze świadomością, że nie będę mógł grać, że to koniec. Jednocześnie miałem absolutną pewność, że robię dobrze nie dając sobie wsadzić druta w kość. Poinformowałem córkę i zespół. Nie poinformowałem mamy, zleceniodawców i czytelników niniejszej strony. Nie wiedziałem co będzie. Z bólem, mega wysiłkowo i dość bez sensu grałem koncerty nie używając durowych basów. To tak jakby ci odebrano 3/4 repertuaru - smutek okraszony żenadą. Kasia Leżeńska poleciła mi rehabilitanata. Obejrzawszy zdjęcia powiedział: najchętniej pocałował bym pana w czoło. Dlaczego? Bo nie dał pan sobie zrobić operacji. Jak to? Proszę pana, wsadzili by panu drut, szybciej by się zrosło, ale staw byłby sztywny na amen - chyba że ponowne łamanie... No dobra, mówię, w takim razie dlaczego ortopedzi to robią? No wie pan, ćwiczyć trzeba... Wku..wiłem się nie na żarty. Ale mniejsza z tym, wróćmy do rehabilitanta. Pracuję z nim od dwóch miesięcy. Jest cudownym człowiekiem i świetnym fachowcem. Orzekł, że w styczniu wrócę do pełnej sprawności. Nie uwierzyłem, myślałem że ściemnia by mnie pocieszyć. Kilka dni temu powiedział, że złamanie goi się jak na psie. No właśnie. A piszę o tym wszystkim dlatego, że dzisiaj, podczas cotygodniowej wizyty Agaty Skrzypek, wziąłem akordeon i pierwszy raz od trzech miesiący zagrałem wszystkimi palcami, także tym chorym, wszystkie tonacje, także durowe... I nie mogę uwierzyć w to co się przed chwilą stało! Jestem tak szczęśliwy, że najchętniej raczył bym się wódą, ale rozsądek podpowiada, by ze względu na jutrzejsze obowiązki tego nie robić. Amen. Dziękuję mojemu rehabilitantowi i Kasi, że mi go poleciła. Też Ani Sobieszuk, która tuż po wypadku zapytała, czy może się modlić o uzdrowienie mojego palucha. Odpowiedziałem, że osobiście to się Boga boję i może lepiej mu o mnie nie przypominać, ale jeżeli uzna za stosowne - niech się modli."

https://www.facebook.com/AdamStrug/posts/pfbid0zTYZEWmeNaBB4KGeWSfRtru7M9t2fgMS9Pdfxd84m4d624diKUZs6oPayKyWUmLYl

Komentarz

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.