Ronald
Jak słysząc imię Clint musimy pomyśleć o Eastwoodzie, tak słysząc imię Ronald musi stanąć nam przed oczami sympatyczne oblicze Reagana. Ostatni wątek uświadomił mi, że był/jest to jedyny polityk, którego autentycznie miłowałem.
Moi rodzice, choć nigdy nie byli partyjni, to nie przekazywali mi wartości antykomunistycznych. A może to robili w sposób którego nie pamiętam? Ale pamiętam jak dziś, że w jednej z łódzkich gazet, będąc uczniem 7. lub 8. klasy szkoły podstawowej, zobaczyłem rysunek "satyryczny", na którym Reagan i Carter stali plecami do siebie jak przeciwnicy w pojedynku tuż przed oddaleniem się na przepisową liczbę kroków. Reagan trzymał w ręce colta a Carter colta z lufą zawiązaną w supeł.
Wtedy poczułem sympatię do Ronalda.
Chwilę później byłem już w liceum i stałem się zwierzęciem politycznym. Reagan był naszym idolem. Był kimś, z kim autentycznie wiązaliśmy nadzieję końca komunizmu, choć oczywiście wtedy było to niezwykle mało realne. A jednak! Trio Reagan, Thatcher i Święty zdołało pokonać siły szatana.
Tak jak Święty tak i Reagan padli ofiarą ataku terrorystycznego, w tym samym roku - nie ulega dla mnie wątpliwości, że za jednym i drugim stała rosja.
Bardzo żałuję, że dziś nie ma już na świecie takich osób, jak Jan Paweł II i Ronald Reagan. Ostatnio wrzucony filmik uświadomił mi, jak bardzo miłuję ich obu.
Niech ten wątek będzie poświęcony temu wielkiemu mężowi stanu. Zasługuje na to, jak mało kto.
Komentarz
to ja się cieszę, żem obudził wspomnienia i zostałem obdarowany nimi
Armia Boga:
Odkrywcza, oryginalna, zaskakująca i świeża, świetnie napisana a momentami sensacyjna książka, bez której nie da się zrozumieć i poznać prawdziwej historii upadku komunizmu. Autor, jako pierwszy dziennikarz badający ten temat dostrzegł i opisał tak gruntownie, fundamentalne przyczyny zwycięskiego starcia z czerwonymi siłami zła w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku; przyczyny – dodajmy - które dotąd, przez wielu były lekceważone. Stawia intrygujące pytania, nie boi się na nie odpowiadać i formułuje niezwykle odważne wnioski: To, co się stało było jednym z najbardziej widocznych znaków ingerencji Boga w historię - stwierdza.
Autor na potrzeby swojej książki przeprowadził kilkadziesiąt wywiadów z najważniejszymi bohaterami wydarzeń opisanych w książce, od sędziego Williama Clarka i innych współpracowników Ronalda Reagana, przez ludzi „Solidarności” jak śp. Anna Walentynowicz, dysydentów rosyjskich jak Oleg Kaługin i Oleg Gordiejewski, po współpracowników Jana Pawła II jak bp Paweł Hnilica czy śp. kard. Andrzej Deskur. Dotarł do nieznanych wcześniej dokumentów oraz wykorzystał bogatą literaturę tematu. Opisuje wielu polityków, działaczy społecznych, publicystów, ludzi dobrej woli, którzy w okresie zimnej wojny po stronie Zachodu, jako oddani katolicy, protestanci i żydzi żywili przekonanie, że źródłem ich siły jest Bóg i Opatrzność. Czy upadek komunizmu pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku był Bożym planem? Czy dlatego w jednym czasie w sferze publicznej pojawiły się takie postacie jak Jan Paweł II, Ronald Reagan i wielu innych, którzy mieli pewność, że Bóg chce zrobić coś szczególnego właśnie w tamtym momencie i za sprawą tych ludzi? Cechowała ich zdolność proroków z Biblii – poprawnie odczytywali wydarzenia im współczesne.
„Sądzę, że warto to podkreślić: Jan Paweł II i Ronald Reagan wiedzieli, że tylko Bóg może coś zmienić. Zmiany były jednym z najbardziej widocznych znaków ingerencji Boga w historię w naszych czasach. Bardzo mi zależało, by spojrzeć właśnie na to wszystko przez ten pryzmat” – mówi Autor.
Autor jest doświadczonym dziennikarzem, który ma w dorobku jedne z najlepszych artykułów, esejów i wywiadów na temat zimnej wojny i upadku Imperium Zła. Teraz, nareszcie, zawarł swoje myśli w długo oczekiwanej i bardzo potrzebnej książce... Powinniśmy być wszyscy wdzięczni, że ją napisał.
dr Paul Kengor, politolog, historyk, eseista
Monumentalna praca. Przez wiele lat będzie służyć, jako źródło tematu.
dr Norman A. Bailey współpracownik Ronalda Reagana
Wnikliwe studium kilkunastu niedostrzeganych przyczyn, które doprowadziły do upadku sowieckiego imperium, stanowi bezcenny wkład w zrozumienie historii zimnej wojny.
Norman Podhoretz publicysta, długoletni redaktor naczelny „Commentary”
Autor buduje niesamowitą opowieść, która jest dla nas również wyzwaniem.
Peter Schweizer, historyk, eseista, dziennikarz
Informacja o autorze:
Tomasz Pompowski - Dziennikarz, publicysta, tłumacz. Dziennikarskie poszukiwania zaprowadziły go do ponad dwudziestu krajów. Był w miejscach, gdzie rodziła się najnowsza historia: na Ukrainie podczas Pomarańczowej Rewolucji, w Rzymie w czasie końcowych dni pontyfikatu Jana Pawła II czy w Stanach Zjednoczonych w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich. Przeprowadził wywiady
z dziesiątkami prominentnych bohaterów współczesnej historii. Publikował w Polsce (współpracował m.in.: z Radiem Plus, Dziennikiem, Polską Th e Times, Nowym Państwem, TVP) i za granicą. Był
współtwórcą, wraz z Newtem Gingrichem, głośnego filmu 9 dni, które zmieniły świat. Organizował konferencje międzynarodowe z udziałem m.in. Włodzimierza Bukowskiego. W 2008 r. na rancho prezydenta Reagana w Santa Barbara wygłosił odczyt Jak chrześcijanie przyczynili się do upadku żelaznej kurtyny. Urodził się w mieście, którego historia łączy się z dziejami trzech narodów. Niepowtarzalna atmosfera tego miejsca zaszczepiła w nim zainteresowanie bogactwem różnych kultur. Ulubionym zakątkiem Autora jest Jerozolima, miasto, które – jak sam mówi – „wycisnęło niezatarte znamię w mojej duszy”. Fascynuje go przyroda, zwłaszcza roślinność. Od niedawna żonaty z wybranką, której korzenie rodzinne i kulturowe związane są z jednym z największych narodów świata.
to inny , bardziej znany cytat
i bardziej zrozumiały
NA ZEGARZE WATYKANU WYBIŁO PODZWONNE DLA KOMUNIZMU
Wiemy więcej, niż możemy powiedzieć.
(Michael Polanyi)
Człowiek ma możliwość wpływu na bieg historii, również na swoją wieczność i innych ludzi.
(Francis Schaeffer)
W niedzielę 3 kwietnia 2005 roku kardynałowie, dyplomaci i zaproszeni goście wypełnili watykańską Salę Klementyńską, by złożyć ostatni hołd Janowi Pawłowi II. Byli to w większości świadkowie wydarzeń, które sprawiły, iż pontyfikat polskiego papieża był przełomowy w dziejach XX wieku, jego najbliżsi współpracownicy oraz przyjaciele.
Razem z nimi przyszedł emerytowany rabin rzymskiej wspólnoty żydowskiej Elio Toaff. To on niemal dwadzieścia lat wcześniej, zaprosił Jana Pawła II do złożenia wizyty w synagodze. Była to pierwsza taka wizyta głowy Kościoła katolickiego w dziejach Watykanu. Rabin Toaff przez ponad minutę stał w skupieniu z pochyloną głową przed katafalkiem. Następnie wzniósł rękę w geście błogosławieństwa.
Wielu zaproszonych gości weszło schodami lub wjechało windą na trzeci poziom dziedzińca Pałacu Apostolskiego, gdzie znajduje się Sala Klementyńska. Ale jeden z nich wjechał tam przystosowanym do przewożenia wózków inwalidzkich, samochodem. Był nim najbliższy przyjaciel Papieża – kard. Andrzej Maria Deskur. To on wprowadzał księdza, biskupa, a następnie kardynała Karola Wojtyłę w watykańskie kuluary. Razem – jak stwierdził sam kardynał – tworzyli „małą grupę modlitewną”. To on, gdy tylko Ojciec Święty był w Watykanie, jadł z nim obiad. W jego mieszkaniu Papież czuł się jak domownik. W ostatnich dniach choroby kard. Deskur użyczył Ojcu Świętemu swojego specjalnego samochodu. Nim po zabiegu tracheotomii Jan Paweł II wrócił z polikliniki Gemelli do Watykanu. Poruszający się na wózku inwalidzkim kardynał zatrzymał się naprzeciw katafalku i chwilę patrzył na twarz zmarłego. Potem zamknął oczy i lekko pochylił głowę.
Niedaleko papieskiego przyjaciela uklęknął inny dostojnik, zaufany dyplomata Jana Pawła II – kard. Pio Laghi. Chwilę potem Sala Klementyńska została zamknięta.
Następnego dnia w uroczystej procesji kardynałów, ciało papieża zostało przeniesione do nawy głównej Bazyliki św. Piotra. Lekko pochylony kard. Laghi szedł w jednym z pierwszych rzędów. Od schodów bazyliki do procesji dołączył kard. Deskur.
Setki tysięcy pielgrzymów zebranych na placu św. Piotra i w przyległych uliczkach było świadkami tej uroczystości. Miliony uczestniczyło w niej za pośrednictwem stacji telewizyjnych. Mało kto jednak zdawał sobie sprawę, że prócz zmarłego, tę niezwykłą procesję tworzą ludzie, którzy zmienili najnowszą historię świata.
Miesiąc przed pogrzebem Jana Pawła II miałem przywilej być gościem kard. Andrzeja Marii Deskura. W tym czasie pracowałem już od czterech lat nad książką dokumentującą działania administracji prezydenta Ronalda Reagana i Jana Pawła II, których efektem był rozpad Związku Sowieckiego. Próbowałem dowiedzieć się, jak blisko dyplomacja watykańska współpracowała ze Stanami Zjednoczonymi w krytycznych latach osiemdziesiątych. Kto, jak nie najbliższy przyjaciel Papieża, mógł o tym wiedzieć? Chciałem dowiedzieć się od niego, co myślał Ojciec Święty na temat embarga nałożonego przez USA na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego, rozbrojenia, pierestrojki i polityki Jaruzelskiego. Chciałem zadać jak najwięcej z niemal pięćdziesięciu szczegółowych pytań, które sobie przygotowałem. Jedno z nich pomógł mi sformułować dyplomata, który pośredniczył w rozmowach między prezydentem Reaganem, a Janem Pawłem II. Po jednej z wizyt w Watykanie doszedł on do wniosku, iż kard. Deskur był kimś w rodzaju nieformalnego doradcy Papieża. Czy dyplomata miał rację?
Ksiądz Stefano, osobisty sekretarz kardynała, poprosił, bym skontaktował się zaraz po przyjeździe do Rzymu. Z hotelu położonego niedaleko od placu św. Piotra zadzwoniłem więc do jego apartamentów. Odebrał ks. Stefano, który niemal natychmiast oddał słuchawkę kardynałowi. „Czy może pan przyjść teraz?” – pytał kardynał. Nie byłem na to przygotowany. Ale nie chciałem stracić szansy. „Oczywiście” – odpowiedziałem, starając się, by w moim głosie nie było cienia niepewności. – „Czy wie pan, jak tu dojść? Proszę, niech pan przyjdzie jak najprędzej” – mówił kardynał. Przed wyjazdem wydrukowałem sobie plan Watykanu, który przesłał mi e-mailem znajomy dyplomata. Planowałem jednak powiadomić Sala Stampa, czyli watykańskie biuro prasowe, o mojej wizycie u kardynała, tak by informację otrzymali gwardziści szwajcarscy pełniący rolę służby granicznej. Jednak, podobnie jak drzwi większość watykańskich biur, Sala Stampa była zamknięta od wczesnego popołudnia.
Przejście przez arco della Campane, czyli watykańską Bramę Dzwonów, nie było trudne. Okazało się, że gwardziści wiedzieli, iż jestem gościem kard. Deskura. Jeden z nich poprowadził mnie w kierunku placu i wskazał na budynek stojący po lewej stronie. „To jest mieszkanie Jego Eminencji” – wyjaśnił.
Drzwi na piętrze Pałacu Karola otworzyła siostra zakonna, która zaprowadziła mnie do pokoju kardynała. Ten, widząc mnie, uśmiechnął się i wskazał na stojące krzesło przy jego łóżku.
„Papież dniem i nocą modlił się o wolność dla Polski, prosił o to Matkę Najświętszą. Gdy rozmawiał z Reaganem czy Gorbaczowem, zawsze miał w kieszeni różaniec” „Niech pan o tym nie zapomni napisać” – powiedział na początku naszej rozmowy.
Kardynał Deskur twierdził, że Jan Paweł II wprowadził zwyczaj rozdawania różańców jako upominków dla swoich gości, chcąc w ten sposób spełnić żądanie Maryi popularyzowania tej formy modlitwy. Dodał, że zawsze, gdy Ojciec Święty przychodził do niego z wizytą, obaj odmawiali dziesiątek różańca w intencjach Polski.
Akurat 2 dni temu pisałem, jak JPII podarował Różaniec Święty Sanktuarium Matki Bożej Polskiego Morza w Swarzewie.
Moja śp. Ciocia opowiadała w latach 80. XX w. że była w jakimś kinie studyjnym gdzie pokazywano stary film z Reaganem jako aktorem. Gdy pojawiał się na ekranie, ludzie zaczynali klaskać.
Wewnętrzny spokój objawiający się w sposobie bycia, mówienia, głosie - to wyróżniało RR wśród innych polityków. JPII -identycznie.
Nigdy nie zapomnę jak nas wywieziono - w stanie wojennym- do jednego z ośrodków na szkolenie. Jednym ze szkolących był profesor Tadeusz iwiński, ponoć poliglota, którego zadaniem było obrzydzić nam RR - "prymitywnego kowboja z Dzikiego zachodu i marnego aktorzynę". na jego wykład koledzy zaopatrzyli się w butelki z piwem i w miarę jak aparatczyk się rozkręcał - tym głośniej brzęczały butelki, tym częściej słychać było śmiech. W części dyskusyjnej wdeptaliśmy Iwińskiego w ziemię tak mocno, że nie miał wyjścia- czerwony na twarzy - salwował się ucieczką.
Dziś, ideowi spadkobiercy iwińskiego, równą nienawiścią i pogardą obdarzają Trumpa i mimo iż to człowiek z innej gliny niż RR, to nie mam wątpliwości, że to on jest kontynuatorem polityki RR.
https://www.youtube.com/shorts/zUYYRUJGK8E?feature=share
Zacznę od tego, bo to ciekawy punkt wyjścia. Każdy kto śledzi amerykańską politykę dobrze wie, jak różne są nurty w partii republikańskiej. Neokonserwatyści i paleokonserwatyści, umiarkowani i radykalni, jastrzębie i gołębie, libertarianie i compassionate, establishment i partyjni dysydenci, trumpowcy i antytrumpowcy. Wszyscy jednak na pytanie o najlepszego prezydenta wskażą Reagana. A nawet jak ktoś przypadkiem wskaże innego (najczęściej Ike'a albo takich, których nikt żywy nie pamięta, Lincolna czy Waszyngtona), to i tak Reagana oceni bardzo wysoko. O czym to świadczy? Że facet był jednocześnie neo i paleo, umiarkowany i radykalny itd.? Czy stworzył wokół siebie mit, który przesłonił rzeczywistość?
A może, jak mówi moja Żona, najlepiej zagrał idealnego republikańskiego prezydenta?
Więcej jak mi się będzie chciało włączyć komputer, na klikanie z komórki to i tak dużo
A orientujesz się skąd się wzięło określenie "Ronald Retard"?
Orientują się tylko czytelnicy GazWyb.