Piotr Falkowski w Naszym Dzienniku: W służbie propagandy :(
Nasz Dziennik o KonferencjiJacy naukowcy z imienia i nazwiska bronią raportu Milera?
Niestety, naukowe podejścia do katastrofy już dawno się rozeszły i mamy dwa wyraźne obozy, których przedstawiciele mówią tak naprawdę różnym językiem i nie zgadzają się już na poziomie założeń. Z jednej strony środowisko związane z członkami byłej komisji Jerzego Millera stara się podtrzymywać jej tezy. Obecnie ten kierunek głosi przede wszystkim działający przy kancelarii premiera zespół kierowany przez dr. Macieja Laska, przewodniczącego PKBWL i byłego wiceprzewodniczącego podkomisji lotniczej w komisji Millera. Za naukowe zaplecze dla tego nurtu można uważać odbywającą się co dwa lata w Kazimierzu nad Wisłą konferencję „Mechanika w lotnictwie”. Już dwa razy (w maju 2012 i maju br.) poświęcono na niej różnym aspektom katastrofy smoleńskiej długą sesję.(..)
Z drugiej strony istnieje ogromna liczba naukowców podważających zasadniczo linię komisji Millera.Z tym, że tu znamy ich z imienia i nazwiska oraz dorobku naukowego.
Macierewicza. Zbliżone poglądy ma większość organizatorów i prelegentów konferencji smoleńskich odbywających się od 2012 r. zawsze w październiku. Dominuje pogląd, że właściwie wszystko, co ustaliły służby rosyjskie, komisja Millera i polska prokuratura, jest niewiarygodne.Tu nie chodzi o pogląd tylko na wskanane matactwa czy ordynarne kłamstwa, to nie jest sprawa poglądów!
Zespół parlamentarny i Konferencja Smoleńska promują scenariusz zupełnie inny. Samolot miałby zacząć rozpadać się jeszcze w powietrzu (z powodu eksplozji) i nie uderzyć w brzozę. W ten sposób tłumaczy się duży rozrzut szczątków maszyny oraz wyjaśnia skomplikowaną trajektorię samolotu w ostatniej fazie lotu. Z drugiej strony wymaga to odrzucenia dużej części zapisów rejestratorów parametrycznych; poza tym, mimo wysiłków w kierunku podważenia wyników badań policyjnego laboratorium, nie udało się potwierdzić obecności materiałów wybuchowych na wraku ani śladów samego wybuchu.Jaka część zapisó z rejestratorów wyklucza wybuch? Jak można nie dysponując wiarygodnymi próbkami podważyć ekspertyzę? Poza dwiema uwagami: sprzęt użyty na miejscu wykazał ślady materiałów a sam raport został zmasakrowany od strony metodologicznej przez naukowców znanych z imienia i nazwiska.
Referaty podczas „Mechaniki w Lotnictwie” oraz Konferencji Smoleńskiej czasem poruszają zbliżone tematy, ich autorzy raczej się jednak nie spotykają. Wyjątkiem jest dr inż. Jan Błaszczyk, emerytowany pracownik WAT, który prezentuje swoje ustalenia na jednych i drugich. Ale z kolei jego prezentacje są pełne skomplikowanych równań i niekontrowersyjne. Wczoraj mówił na temat drgań własnych samolotu.Niekontrowersyjność to klucz do Kazimierza.
W Kazimierzu najnowszą wersję swoich ustaleń zaprezentował prof. Grzegorz Kowaleczko, a wczoraj po raz kolejny zabrał głos Glenn Jørgensen. Wyniki obu autorów mimo zaistniałej między nimi polemiki są coraz bardziej zbieżne. Widać, że duński inżynier korzysta z bazy teoretyczno-metodologicznej polskiego profesora, choć wprowadza inaczej dobrane dane. Kowaleczko w zasadzie zrezygnował z wyprowadzenia konkretnych numerycznych wniosków ze swojej symulacji.(..) W efekcie, jak stwierdził, „dąży jedynie do wniosków jakościowych”. Są one takie, że jeśli uznać, że samolot uderzył w brzozę i stracił około jednej trzeciej skrzydła, to dojdzie do opisanej w oficjalnych raportach rotacji, ale trudno określić jakiej. Końcowe przechylenie wynosiłoby od 90 do 150 st., a więc jest to informacja, która niewiele mówi. Raport MAK podaje właśnie 150 st., a więc na granicy wyniku Kowaleczki. Wcześniej profesor podawał znacznie niższe wartości. Być może więc po prostu nie chciał iść dalej w szczegółowe badania, by nie okazało się, że znacznie przeczą one oficjalnym ustaleniom.Naukowiec nie chce iść w badania, by nie zaprzeczyć głoszonym kłamstwom? Pan dziennikarz chyba pojechał po bandzie, bo albo to jego konfabulacja albo to nie naukowiec.
Jørgensen opisał w swojej symulacji dokładniej kształt i rozkład masy samolotu. Duńczyk użył danych z literatury (głównie rosyjskiej) o Tu-154M. Jak się okazuje, uzyskał dobry model tej maszyny, bo pozwala on poprawnie odtworzyć znane z literatury rosyjskiej dane o właściwościach aerodynamicznych samolotu.Czyli można uzyskać jadnak dane szegółowe, które są o wiele bardziej zgodne z zapisami rejestratorów ale jakoś nie wiemy od czego są bardziej zgodne. Czy to oznacza, że prof Kowaleczko jednak myli się w znaczący sposób?
Według Duńczyka, odcięcie 5,5metra skrzydła przekłada się na brak 9 proc. siły nośnej po tej stronie (u Kowaleczki jest ok. 12proc.) i to za mało, żeby doszło do katastrofy. Jørgensen twierdzi, że naprawdę odcięte zostało 10 m skrzydła. Wyszło mu, że to oderwanie nie nastąpiłoby przy brzozie, ale wcześniej i wyżej. Referent twierdzi, że mogło dojść do małej lokalnej eksplozji na skrzydle w wybranym miejscu. W tym scenariuszu załoga nie miała szans. Przechylenie zwiększało się bez względu na próby jego powstrzymania. Jørgensen uzyskał trajektorię, która okazuje się o wiele bardziej zgodna z zapisami rejestratorów.
źródło
Jaka piękna manipulacja, sporo prawdy ale wymieszane z kłamstwem i przemilczeniem w idealnych proporcjach.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
plus: link do Naszego Dziennika działa, lecz do artykułu dostęp jest płatny - dobrze że ms. wkleił cały...
Falkowskiemu który pracował/pracuje w Naszym Dzienniku, a o 10.04 napisał chyba kilkaset artykułów.
Kiedyś był w ND dyżurnym zapiewajłom w tomcie.
Podaje ten suchy fakt.
Fakt zawsze jest ciężarny w interpretacje i bez nich nie ma w zasadzie żadnego znaczenia. Ba, sam dobór faktów nadaje im doniosłość i sens.
Wskazuje tu tylko na pewne powody, dla których Macierewicz udzielił wywiadu stacji TVN - w liczbie takiej samej, jak liczba wywiadów dla człowieka, który w ND objaśniał czytelnikom o co chodzi w 10.04.
Może, stały gość Radia Maryja, człowiek encyklopedia 10.04 po prostu nie czytał Naszego Dziennika ?
Ktoś (mniejsza kto) mi zwrócił uwagę na drugi konik pana Falkowskiego.
Sprawdziłem.
Faktycznie.
Rajd katyński.
Falkowski opowiadał o tym z pierwszej ręki. Miał w ND tu taki sam monopol na ten temat, jak tragedia smoleńska.
Rajd Katyński.
Wszyscy wiedzą - motocykliści jechali wiele kilometrów, oddając hołd Polakom zamordowanym tamże.
Tylko przyklasnąć.
Słowem w czasach gdy Oleg Zakirow był na banicji, motocykliści mogli sobie pojechać do Katynia, uklęknąć, zapalić świeczki. A Rosjanie nic.
W państwie w którym wymyśla się rozliczne bumagi, wszystkie problemy były załatwiane od ręki.
Btw, nie przypominam sobie żadnych problemów.
Istota projektu "Rajd Katyński" ujawniła się dopiero w 2016 - gdy organizatorzy tegoż Rajdu Katyńskiego zaprosili do Polski putinowskie stowarzyszenie Nocne Wilki..
To też motocykliści ino ruscy, plus głoszący że Stalin który kazał strzelać Polakom w Katyniu - był wielkim człowiekiem.
Nasz? Rajd Katyński nie pozostał obojętny na zakaz jaki dotknął Nocne Wilki. Nie mogli wjechać do PL.
Nasz Rajd Katyński ogłosił, że sam zapali świeczki na grobach armii czerwonej w Polsze.
Gdzie w tym wszystkim Falkowski, chyba największy wśród dziennikarzy popularyzator projektu Rajd Katyński ?
Nigdzie.
Czyli w Naszym Dzienniku
Chyb tylko mnie nie zdumiał, jak sądzę przeoczony apel Antoniego - bodaj 2014.
Apel za duże słowo..
Dziwaczne wydawałoby się zdanie ( z pamięci)" Mam nadzieje, że i na antenie Radia Maryja nieraz jeszcze o tym (chodziło o 10.04) porozmawiamy i nikt nam tu nie przeszkodzi".
.
No nie dziwaczne ?
Człowiek najchętniej w RM słuchany.
Ma nadzieje.
Nikt tu nie przeszkodzi.
Owszem, Antoni użył słowa "tu".
Falkowski jest tylko drobnym przykładem.
Nie wiem, chyba tylko agentury wpływu.
Ale jeszcze drobne ps.
Przy okazji jakiejś internetowej awantury z 10 lat temu (rozchodziło się o to czy agentem w PiS jest Adam Lipiński czy może zięć kosmonauty) bloger Aleksander Ścios napisał coś, co we mnie zostało.
Z pamięci:
"Pytanie kto jest niemądre, pytanie ilu ich jest - jest ciekawsze".
Ale jak się przyzna - bo inaczej tego udowodnić nie sposób, to proszę zadzwoń do mnie.
Na ten sam numer na który dzwonimy do siebie codziennie.
Gdyż, albowiem, ponieważ są kompletnie nieprzygotowane - nawet jeśliby chodziło o model państwa idealnego.
To jest nie do uwodnienia.
Dodatkowo akcja filmu rozgrywa się w Polsce.
F jest bezpieczny.