Brandzlowanie się burakiem ...bo pszesz polscy dziennikarze wiele potrafią
Z przykrością (ale minimini, bo wszyscy jesteśmy duzi) właściwie to śmiechem i odrazą słucham tych relacji w Tusk Networks z wizyty Obamy, o wielotygodniowym oczekiwaniu w napięciu, zamkniętej przestrzeni nad lotniskiem i kołowaniu sardynek, bo właśnie tłusty tuńczyk AF1 dostojnie podchodzi, o tym, że to właściwie latający oval office z tym i owym w sąsiednich pomieszczeniach, (na obrazku wycierane poręcze od podstawianych schodów), prefekcyjnym zabezpieczeniu (ss, snajperzy), limuzynach, z których niewiadomo w której pan prezydent, że mogą one i fale uderzeniową i opad przez 8 godz. przetrwać po spuszczeniu nuke'a nieopodal, o tym, że tam i tlen dla prezydenta i krwi jego w razie potrzeby zasób, no i pełna profeska, nie żadne tam fanaberie - jutro zza kuloodpornej szyby będzie do ludu deklamował, pan prezydent.
Pan prezydent, nie jakiś tam kaczor, i 100 małych kaczek. ...I ten zachwyt, jak to profesjonalnie nami dyrygują, a kaczki chciały odwrotnie, czasem nawet na głowę wchodzić i samolotem własnym do Brukseli latać.
"Pisior? Na mój nos on nie będzie długo dyrektorem" -- Donald Tusk
Pan prezydent, nie jakiś tam kaczor, i 100 małych kaczek. ...I ten zachwyt, jak to profesjonalnie nami dyrygują, a kaczki chciały odwrotnie, czasem nawet na głowę wchodzić i samolotem własnym do Brukseli latać.
"Pisior? Na mój nos on nie będzie długo dyrektorem" -- Donald Tusk
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.