Skip to content

nie ma nic gorszego niż przeniesienie relacji religijnych na politykę

edytowano March 2015 w Forum ogólne
Prawda to, czy może jednak fałsz? Dopowiadam:
Jest pewna grupa polityków i ich zwolenników, która wyborcze preferencje traktuje niczym dogmaty wiary. A skoro tak, to nie mamy do czynienia z jakimś mniej lub bardziej sensownym programem tylko prawdą objawioną, a wyborca zamienia się w wyznawcę, zwłaszcza kiedy to widzi i słyszy w kościele. W konsekwencji nawet niewinny żart (nie mówiąc już o poważniejszej krytyce) kończy się nie tylko hejtem, ale grozi wręcz ekskomuniką. Tak to właśnie jest kiedy polityka staje się czymś na kształt religii.

Komentarz

  • Żebysz jeszcze nasza wiara była solidniejsza, to jakieś stosy by zapłonęły albo co a tak...
    A co do tego że relacja między elektoratem PO a partią jest identyczna jak ta w sektach to jeszcze na Frondzie zauważyliśmy. Kwestia zdefiniowania "religii", dusza ludzka zawsze sobie jakąś znajdzie bo jest jej niezbędna, a że jeśli nie modlisz się do Boga to modlisz do szatana, w którego istnienie zresztą nikt nie wierzy, to jest jak jest.
  • Wszystko jest polityką. Katolicy chcą zorganizować państwo w sposób zgodny z elementarnymi kanonami wiary. Religia ma bezpośredni wpływ na rzeczywistość codzienną, tą w skali mikro jak i makro. Dotyczy to wszystkich religii, z ateistyczną włącznie. Problem w tym, że ateiści swoją religię traktują poważnie, my Katole, mamy problem z klasyczną, wycofaną postawą okresu schyłku. Odwrócenie trendu jest bardzo trudne. Kościół ma czynnie uczestniczyć w życiu politycznym, jeżeli ze względów strategicznych nie bezpośrednio, to poprzez swoich świeckich przedstawicieli. My Katolicy mamy obowiązek tworzyć państwo, prawo, relacje międzyludzkie w oparciu o chrześcijaństwo i wszystko to co z niego wypływa. Bez żadnych kompromisów długofalowych, bez tłumaczenia się, dylematów i rozbijania gówna młotkiem. I tak nam się nie uda, ale świadomość wizji ostatecznej porażki nie zwalnia nas z trzymania się określonej drogi i postaw. Bardzo trudna to droga, ale wiemy dlaczego ten świat wygląda tak jak wygląda.
    W każdym razie, nie dajmy się zwariować, myślmy politycznie non stop, nikt nie będzie nam określał, gdzie polityka ma się zaczynać, a gdzie kończyć. Lewaccy aktywiści wygrywali tym, że zachowywali się politycznie w każdej sekundzie swojego życia, nawet kiedy naćpani obracali baby, dorabiając teorię o wyzwoleniu. Człowiek zaangażowany, wierzący, z wizją, bez zbędnych dylematów - przenosi góry. Reszta płynie z nurtem.
    JORGE>
  • JORGE +1
    Problem w tym że udało się wmówić katolikom pojęcie państwa neutralnego światopoglądowo. Nie ma czegoś takiego jak neutralność światopoglądowa państwa tak jak nie ma czegoś takiego jak światopoglądowo neutralna pojedyncza osoba.
  • Neutralność światpoglądowa to jest założenie pewnej ideologii. A może faktycznie, bardziej strategii, której celem jest realizacja zastąpienia powszechnie panującej religii katolickiej, protestanckiej czy jakakolwiek, na inną. Żeby w miarę jednolite społeczeństwo oduczyć pewnych postaw, najpierw trzeba podważyć sens istnienia zasad. Kiedy to już się uda, bardzo łatwo jest zastąpić dotychczas panujęce (i zdegradowane neutralnością) innymi. Co właśnie ma miejsce, to był proces rozłożony na lata. W każdym razie, w tym wszystkim była polityka od zawsze, odpowiednio zamaskowana, również pod płaszczykiem, że właśnie walczymy z odpolitycznieniem wszystkiego. Paradoks, narzędzie odpolitycznienia jako sposób prowadzenia własnej polityki. I my się w to daliśmy wmanewrować.
    JORGE>
  • JORGE
    Neutralność światpoglądowa to jest założenie pewnej ideologii.
    No ale to oczywista oczywistość.
    Bo żadna większa grupa - nie mówiąc już o społecznościach - nie może funkcjonować bez pewnej aksjologicznej spójności. Warto pamiętać, że "Neutralność światopoglądowa" narodziła się w kontrze do religii i taki charakter utrzymała a  w zasadzie pogłębiła.
    "Apolityczność" może i byłaby jakimś pomysłem na funkcjonowanie społeczeństwa, ale pod warunkiem powszechnego akceptowania tego samgo systemu wartości. Tymczasem od dłuższego czasu spór dotyczy wartości fundamentalnych. Problemem jednak jest - moim zdaniem - odpowiednie ustawianie priorytetów. W swoim otoczeniu wśród młodych ludzi (tak "-35") obserwuję tendencję do odwracania porządku: zamiast wyprowadzania z ogólnego systemu wartości (już mniejsza o to jaki by on nie był) sposobu podchodzenia do konkretnych sytuacji idzie się w drugą stronę - dorabiania ideologii do, za przeproszeniem, pierdół. I dlatego wszysko się tak rozłazi - nie dość, że podgryzione zostały fundamenty, to jeszcze budowę zaczyna się od dachu.....
  • Tak na marginesie, nie ma oczywistych oczywistości. Nie ma banałów. 99 % prostych spraw jest zapamiętane, ale nie zrozumiane. Po prostu się je przyjmuje i tyle. Dopiero dogłębna analiza banałów oddaje ich głębie. To tak jak z genialnie prostymi pomysłami, kiedy ktoś je przedstawi, aż boli ich trywialność. Problem w tym, dlaczego nikt wcześniej na nie nie wpadł ? Post factum to wszytko wydaje się oczywiste i praktycznie nikt nie zastanawia się nad tym, ile elastyczności i otwartości łba wymagało odkrycie takiej prostoty ? My nic nie musimy wymyślać, my tylko powinniśmy dogłębniej się przyjrzeć banałom, sprawom elementarnym, powszechnie od dawna przyjętym zasadom i prawidłom.
    Co do meritum. Mamy wojnę religijną. I my nie potrafimy swojej religii obronić. A dlaczego nie potrafimy ? Bo jesteśmy słabi ? Bo oni mają media, kaskę i wszystko ? Nie. Bo zwątpiliśmy. Niezależnie jak się napinamy, co piszemy, jakie postawy sobie na te czasy obieramy, jedno jest widoczne. Zwątpienie. Nie wygrasz jeżeli nie wierzysz, nie wygrasz jeżeli nie położysz wszystkiego na jedną szalę. I tak to się toczy ...
    JORGE>
  • Kościół sobie odpuścił i my sobie odpuszczamy. I nie chodzi tu o winy.
    Zresztą w grze z silniejszym przeciwnikiem jedyna strategia to nie grać.

    Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
  • rdr
    Kościół sobie odpuścił i my sobie odpuszczamy. I nie chodzi tu o winy.
    Zresztą w grze z silniejszym przeciwnikiem jedyna strategia to nie grać.
    Wujowo widzę przyszłość Kościoła jeśli odpuszcza bo przeciwnik silnieszy...wujowo.

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • Przeciez komunizm byl zly a teraz mamy najlepszy system pod sloncem. Wiec o co walczyc? Nie ma opresji? - nie ma. Sa dotacje? - sa.
    Bog tak chcial widocznie.

    Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
  • Ta wojna w sensie najbardziej podstawowym trwa od początku świata, od skuszenia Adama i Ewy. Wojna zła z dobrem, reszta to po prostu konsekwencja. Najważniejszym najbardziej podstawowym podziałem świata jest podział na sacrum i profanum, to co oglądamy za oknem to plugawienie naszych sacrum po to by w ich miejsce postawić inne, tęczę, ideologię, człowieka, prawa, cokolwiek. Wolność człowiekowi daje tylko jedna religia, rzymsko-katolicka, nie dajcie się nabrać że chrześcijaństwo jakie by nie było jest ok - nie jest ok, protestantyzm to po prostu liberalizm, niewolnictwo.
    The author has edited this post (w 23.04.2015)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.