Skip to content

Wreszcie Mikke pokumat o co biega

loslos
edytowano March 2015 w Forum ogólne
Ja wiem, ze jestto osoba zupelnie nieinteresujaca ale warte jest zauwazenia, kiedy ktos w koncu zrozumie, o co mu przez cale zycie chodzilo.
Mikke w koncu docenil islam.
Powinien od tego zaczac. Bo tak - podatki maja forme i wysokosc (niewielka) ustalone przez Koran, sa to haradz i dzizja.
Haracz to podatek gruntowy placony przez wszystkich, innymi slowy podymne.
Dzizja to podatek poglowny, placony tylko przez giaurow (niemuzulmanow).
Muzulmanie za to powinni ale formalnie nie musza placic datek na biednych, tzw. zakat.
Jagbym NCzas zwany przez niektorych Czasikiem czytal, nurmalnie.
Podatki w islamie sa tak niskie, ze zwykle nie pokrywaly kosztow funkcjonowania panstwa, zwlaszcza od kiedy sultani polubili bizantyjskie luksusy, wiec muzulmanie musieli prowadzic wojny lupiezcze.
Za to mozna miec cztery legalne zony i dowolna ilosc naloznic a by sie rozwiesc z zona wystarczy jej wyslac trzy SMSy. Mikke ma 71 lat, wiec nie wiem jak teraz u niego z babami ale z dawnych czasow sciany slynnego budynku przy Nowym Swiecie moglyby wiele opowiedziec.
Acha, nie wiem jak tam z tradziuchostwem u Mikkego ale w NCzasie sporo bylo watkow tradi. Otoz - w islamie liturgia jest prowadzona w tym samym jezyku i tej samej formie co za Mahometa.
The author has edited this post (w 14.01.2014)

Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.

Komentarz

  • Moj znajomy - orientalny chrzescijanin przedstawil tak diagnoze islamu: Islam jest systemem pasozytniczym. Panstwa islamskie swe powodzenie zawdzieczaja pracujacym tam innowiercom - chrzescijanom, Zydom i zoroastrom, zreszta Koran nakazuje muzulmanom "opieke" nad tymize zwanymi tam Ludzmi Ksiegi. Rozumienie slowa "opieka" jest takie samo jak w kazdej organizacji mafijnej. Jeszcze w XX wieku w wielu panstwach muzulmanskich wiekszosc stanowili chrzescijania (Egipt, Turcja), dopiero masowe konwersje na islam spowodowaly, ze nikt tam nie chcial pracowac i panstwa osunely sie w nedze.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • Liczne żony i konkubiny "na legalu" to jakby muzułmański standard.
    Bracia Szyici poszli jeszcze dalej - co prawda zakazana jest u nich prostytucja, ale funkcjonuje instytucja tymczasowego "małżeństwa na godziny" zawieranego (nierzadko przed mułłą) w pewnych przybytkach w celu wiadomym. Taki związek nie jest odnotowywany w dokumentach, więć legalne połowice nie mają okazji się o nim dowiedzieć.
    Myśle, iż hipotetyczny Jajusz Mikki doceniłby takie kreatywne podejście do jurysprudencji.
    The author has edited this post (w 15.01.2014)
  • Im więcej o tym durniu się dowiaduję, tym bardziej mi jest wstyd za swoją przygodę z konserwatywnym-liberalizmem tego typu. Nie ma bata, ja też muszę mieć coś z głową nie tak. Ciężko się do tego przyznać, nawet przed samym sobą.
    A tak z drugiej strony. Jest coś co mi gra w duszy i ciągnie w stronę prostego i prymitywnego podejścia do świata, trochę w stylu islamu. Otóż niespecjalnie rozumiem etos pracy. Czy potrzebę działania, kształtowania swojego życia za wszelką cenę. Naprawdę się głęboko zastanawiałem, kiedy swego czasu zacząłeś losie pisać o bierności, minimalizmie, aż na końcu acedii. Gdyby świat był inaczej skonstruowany to bym nie miał nic przeciwko życiu w niekończącej się labie. Drzewka, przyroda, gromada nie spieszących się nigdzie ludzi, to tu pośpiewać, pobalować, to tam. Przejść się po świecie przez 20 lat, gdzie oczy poniąsą, żyć jakoś. Albo po prostu siedzieć gdzieś wokół ludzi i ot tak, od rana do wieczora na popierdułkach czas spędzać. No a jak przyjdą naruszyć mir to do broni, to by też się przydało. Nie miał bym nic przeciwko, żeby powiedzmy pół dnia spedzać na praktykowaniu ćwiczeń walki jakiejśtam, jakby co, żeby być gotowy kiedy przyjdą. No, stan zagrożenia by się przydał, żeby nie zgnuśnieć.  Ale, żeby za wszelką cenę myśleć do przodu czy organizować się, przewidywać, budować, kombinować, zabezpieczać się, zbierać dobra ... łeeee, a po co ?
    Paradoks polega na tym, że ja ani nie jestem tak wychowany, a już zupełnie w realu moje życie nie odzwierciedla tego co mi się wydaje, że mi w duszy gra. Rodzice zawsze ostro pracowali, ojciec to klasyczny pracoholik, do bólu odpowiedzialny. I matka i siostra i dziadkowie, gdzie nie spojrzysz, praca to podstawa, nie było nigdy opieprzania się. No mnie też życie poniosło, ale to chyba bardziej dlatego, że po prostu nie uciekam jeżeli pojawi się wyzwanie i mam potrzebę swego rodzaju wolności, która jest jednak większa niż nieodparta chęć pieryknięcia wszystkiego i pójścia w świat. A cóż, kaska jest istotnym elementem wolnych ludzi w tym świecie, co zrobić. No i ktoś jednak musi, swego rodzaju poczucie obowiązku tu działa. Coś mi jednak w tym życiu zostało dane, dług mam, zdaję sobie z tego sprawę. Ale w innych okolicznociach przyrody ... A piszę o tym, bo dużo jest ludzi którym coś nie gra (albo gra), a im dalej na Wschód tym takich osobników więcej. A to nie szkoda życia na bieganie ?
    JORGE>
  • Szkoda czasu na pracoholizm. W Biblii masz napisane - jest czas siewów, jest czas plonów, czas "laby" i czas pracy. Bóg też sześć dni stwarzał świat, siódmego odpoczął. Dlatego nie ma co przesadzać, w żadną stronę, mnie nawet miesiąc przesady w którąkolwiek strasznie męczył. Dobrą metodą jest np. możliwe wyzerowanie pracy w niedzielę - zarobkowej i domowej. Kiedyś tego nie przestrzegałem, liceum i studia uczyłem się na poniedziałek. A to błąd, trzeba odpuścić, zresztą praca bez przerwy jest strasznie nieefektywna.
    Inna sprawa, że niekoniecznie cieszy nas (mnie) praca zarobkowa, zwłaszcza że na każdym stołku jest po pewnym czasie nudna i powtarzalna. Ja i tak uważam, że mam w miarę ciekawą. Ale możliwość niepracowania zarobkowego nie oznacza laby, można prowadzić jakieś badania, coś tworzyć, pomagać innym itd.
    Wieczna laba to mi się kojarzy z "Dolce vita" - nawet 2 godziny czegoś takiego ciężko jest wytrzymać z nudy (gdyby nie muzyka Nino Roty to by się wyłączyło), a co dopiero całe życie.
  • rozum.von.keikobad
    możliwość niepracowania zarobkowego nie oznacza laby, można prowadzić jakieś badania, coś tworzyć, pomagać innym itd.
    No właśnie, ja kompletnie nie umiem pracować zarobkowo, wolałbym żyć w świecie w którym większość tego co mamy musieliśmy wykonać własnymi rękami. Z kolei jeśli nie pracuję ani tak ani tak to jest to dla mnie tak męczące że po jakimś czasie jestem wyczerpany tak bardzo że nie ma wyjścia i muszę zacząć coś robić bo zwariuję.
  • kuledzy to chiba dzieciuf nie majom, stąd te dilemata...
  • "Otóż niespecjalnie rozumiem etos pracy"
    Dla mnie bardzo ważnym celem jest mój ciągły rozwój, zdobywanie wiedzy z zakresu który mnie interesuje. Pieniądze bardzo pomagają się rozwijać - przetestować coś w praktyce.
    Pracując wspieram swój rozwój. Praca jest bardzo ważna.
  • Rozwój w sensie czysto zawodowym? A w jakim celu ten rozwój? Czy rozwój w sensie "nawracania" jak rozumie to Ewangelia?
  • W sensie formacji. Św. Josemaria upierał się przy wstawaniu z łóżka chwilę po otwarciu oczu. Idzie o przełamywanie oporu materii. Świadomie naruszam tę zasadę ale w ciągu dnia nadrabiam.
    The author has edited this post (w 16.01.2014)

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • przemk0
    Rozwój w sensie czysto zawodowym? A w jakim celu ten rozwój? Czy rozwój w sensie "nawracania" jak rozumie to Ewangelia?
    Rozwój dotyczy bardzo wielu spraw(wiary, wiedzy, likwidacji swoich wad itp.). Dla mnie jest to praca nad sobą która trwa całe życie.
  • Rozumiem, czyli w znaczeniu "nawracania się" z Ewangelii. Tylko taki rozwój ma sens, ba - jest naszym obowiązkiem i jesteśmy na niego skazani. Im lepiej nam z tym pójdzie tym krócej w czyśćcu.
  • los
    Jeszcze w XX wieku w wielu panstwach muzulmanskich wiekszosc stanowili chrzescijania (Egipt, Turcja), dopiero masowe konwersje na islam spowodowaly, ze nikt tam nie chcial pracowac i panstwa osunely sie w nedze.
    Jak było w Egipcie to głowy nie dam, ale w Turcji chyba jednak było trochę inaczej. Do czasu rozpadu tzw. Imperium Osmańskiego większość faktycznie stanowii chrześcijanie, jednak głównie na Półwyspie Bałkańskim i obrzeżach północno-wschodnich. Anatolia była muzułmańska od dawna. Natomiast Stambuł był wielokulturowy, ale z lekką jednak przewagą chrześcijan. Co się z nimi stało? Generalnie poszło w 3 głównych kierunkach, a dopiero czwartym była konwersja na islam. Pierwszym było pozostanie na terenach odzyskujących lub uzyskujących niepodległość. Drugim była rzeź. Rzeź Ormian, powszechnie znana i trochę mniej znana rzeź Greków w Smyrnie (obecnym Izmirze). Rzezie spowodowały emigrację. Ze Stambułu większość Greków wyjechała później, w latach 50. Oczywiście konwesje były, ale nie aż tyle.
    Dwa, kwestia nędzy. Turcja w XIX wieku nie była bogatym krajem. Owszem, pasożytniczy styl zarządzania pozwolił na wytworzenie przepychu niektórych budynków Stambułu, ale realnie ich nie było na to stać. Pałac Dolmabahce z największym żyrandolem świata był na kredyt. W XX wieku nie sądzę, by rozwijali się gospodarczo wolniej niż okolice, a dziś tym bardziej nie są w dużo gorszej sytuacji niż ich sąsiedzi. Wyższy PKB/os. z sąsiadów ma chyba tylko Grecja. Więc jak żyli bez chrześcijan? Ano zmienili państwo na świeckie.
  • To miło, że powiedział to wreszcie głośno.
    Zaś, jeśli chodzi o kierunek juz dawno temu napisałeś, że modelowy system gospodarczy, będący ucieleśnieniem wizji Mikki panuje w Somalii
    Teraz on sam to przyznał
  • Wątek sprzed ponad roku, a jakby z wczoraj.
    Stawiam wszystkie ciateczka przy kawie z biurka, że gdyby odkopać jakiś wątek o Mikke'm sprzed dekady, wyglądałby podobnie.
    Przeca on tak gada
    od zawsze
    !
    =
    ps. nigdy nie zarażony tem wirusem
    acid miccocus
  • los
    Mikke ma 71 lat, wiec nie wiem jak teraz u niego z babami...
    Hehehe, okazało się, że prawdziwa pasja jest w stanie pokonać materię.
    Ignac, jak to jest możliwe, żeś o tej obsesji guru nie wiedział?

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.