Czerwona zaraza naciera. Czy Ukraińcy dadzą radę w roli przedmurza Europy? A ...
A jeśli nie, to przyjdzie czas na Polskę, według słów śp. Prezydenta.
Z frontu wojny rosyjsko-ukraińskiej*:
"Z Debalcewa i okolicznych wsi w panice ucieka ludność – we wtorek ewakuowano w głąb Ukrainy 150 osób, dzień wcześniej uciekło 300, głównie kobiety, dzieci i starcy. Zabierają ze sobą krowy i tę część domowego dobytku, która zmieści się w walizce. W mieście brakuje lekarstw i środków opatrunkowych, nie ma prądu, wody, ogrzewania, wiele domów jest zniszczonych.
Uciekają także mieszkańcy objętego walkami Uglegorska.
W czasie walk w rejonie tego miasta za liniami idących do szturmu "separatystów" posuwały się oddziały rosyjskiej dywizji wojsk wewnętrznych im. Dzierżyńskiego, które strzelały do tych, którzy próbowali się cofać. W ten sposób udało się opanować wybuchy paniki we szeregach atakujących, których dosłownie pchano pod ogień ukraińskich karabinów maszynowych.
Szturm na
Uglegorsk
rozpoczął się po tym jak 31 stycznia Ukraińcom udało się przerwać okrążenie w tym rejonie i ewakuować bez strat 73 swoich żołnierzy, którzy bronili się tam 3 dni, odcięci od reszty oddziałów.
Tymczasem przez Ługańsk suną ze wschodu rosyjskie kolumny wojskowe. Mieszkańcom udało się
sfilmować ich przejazd".
http://rebelya.pl/post/7712/uderzenie-pod-mariupolem-krwawe-walki-o-debalce
* właściwie powinno być: radziecko-ukraińskiej (patrz: wytłuszczenie)
The author has edited this post (w 04.02.2015)
Z frontu wojny rosyjsko-ukraińskiej*:
"Z Debalcewa i okolicznych wsi w panice ucieka ludność – we wtorek ewakuowano w głąb Ukrainy 150 osób, dzień wcześniej uciekło 300, głównie kobiety, dzieci i starcy. Zabierają ze sobą krowy i tę część domowego dobytku, która zmieści się w walizce. W mieście brakuje lekarstw i środków opatrunkowych, nie ma prądu, wody, ogrzewania, wiele domów jest zniszczonych.
Uciekają także mieszkańcy objętego walkami Uglegorska.
W czasie walk w rejonie tego miasta za liniami idących do szturmu "separatystów" posuwały się oddziały rosyjskiej dywizji wojsk wewnętrznych im. Dzierżyńskiego, które strzelały do tych, którzy próbowali się cofać. W ten sposób udało się opanować wybuchy paniki we szeregach atakujących, których dosłownie pchano pod ogień ukraińskich karabinów maszynowych.
Szturm na
Uglegorsk
rozpoczął się po tym jak 31 stycznia Ukraińcom udało się przerwać okrążenie w tym rejonie i ewakuować bez strat 73 swoich żołnierzy, którzy bronili się tam 3 dni, odcięci od reszty oddziałów.
Tymczasem przez Ługańsk suną ze wschodu rosyjskie kolumny wojskowe. Mieszkańcom udało się
sfilmować ich przejazd".
http://rebelya.pl/post/7712/uderzenie-pod-mariupolem-krwawe-walki-o-debalce
* właściwie powinno być: radziecko-ukraińskiej (patrz: wytłuszczenie)
The author has edited this post (w 04.02.2015)
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Zawsze myślałem, że ukraińscy oligarchowie wolą być panami u siebie, niż sługami u Putina. I coś w tym jest. Ale Putin też to dostrzegł - i w parę miesięcy zniszczył ich podstawy bytu, całość przemysłu, wszystkie ważne fabryki.
Dzięki temu odciął od Ukrainy pół (?) jej gospodarki. I teraz będzie jątrzył, komplikował, utrudniał. Nie sądzę, żeby poważył się na coś ponad to, ale akurat tyle Zachód przełknie. Putina być może (?) na to stać, by co jakiś czas taką ofensywę z kryminalistów i czekistów organizować. Liczy na to, że Ukraińcy nie wyrobią się organizacyjnie.
Przy okazji ukraińscy oligarchowie wykrwawią ukraińskich patriotów.
Super.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Aby nie było wątpliwości, to Rosja już wcześniej uporządkowała sobie teren: źródło
Histori dobrze znana, gorące kasztany ma wyciągać mięso armatnie dowodzone przez posłusznych. Kluczem jest to, kto obecnie dowodzi armią Ukrainy?
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
Pytanie, czyje zdolności długotrwałej mobilizacji są większe, pozostawiam jednak otwartem.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata
,2/wojna-na-ukrainie-na-zachodzie-kraju-poborowi-unikaja-armii,509908.html
W jedności siła!
"by logika i trzeźwość sądu nie stawała się pożywką dla rozpaczy udającej realizm" - Wróg Ludu
W jedności siła!
"by logika i trzeźwość sądu nie stawała się pożywką dla rozpaczy udającej realizm" - Wróg Ludu
ale to już trudno, było, minęło - w każdym razie widać teraz dobrze, że Ukraina została "trafiona" fałszywą rewolucją, której skutki są straszne;
niewiele możemy dla nich zrobić, poza ratowaniem Polaków z tej gehenny
natomiast musimy z tego, co widać, w porę wyciągnąć wnioski dla siebie, dla Polski...
Wycofanie wszystkich obcych wojsk z całej Ukrainy oznacza, że rosyjscy żołnierze przebiorą się w mundury tzw. republik ludowych, a amerykańscy na szkolenie ukraińskich nie przyjadą. Ciężki sprzęt ma być wycofany 25 km od granicy – tej, którą Rosjanie osiągną w sobotę. Zatem – ukraiński zostanie wycofany, a rosyjski wzmocniony.Jeńcy mają być zwolnieni, a więc – rosyjscy terroryści zostaną zwolnieni. Wybory w regionie zajętym przez Rosję zalegitymizują władze rosyjskie, a amnestia dla terrorystów wzmocni kadrowo ich oddziały. Przywrócenie związków ekonomicznych oznacza, że terrorystów na utrzymanie weźmie Ukraina. Jej konstytucyjna reforma ustanowi system federalny i kontrolę Kremla nad krajem od wewnątrz. Rozbrojenie nielegalnych grup oznaczać będzie likwidację batalionów ochotniczych. Terroryści zostaną legalnymi milicjantami. W ciągu dwóch tygodni Francja dostarczy mistrale i na nowo zacznie się ofensywa oraz przygotowanie do kolejnego Mińska. W czasie przerwy dojdzie do fali zamachów na Ukrainie, w Nadbałtyce i w Europie Zachodniej. Sytuację może zmienić tylko walka ukraińskich ochotników. Armia ukraińska nie będzie użyta na rozkaz Niemiec, wobec których Poroszenko jest zbyt uległy.
http://niezalezna.pl/64163-co-tam-panie-w-minsku
The author has edited this post (w 13.02.2015)
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
Polityka niemiecka wobec Wschodu legła w gruzach – na Putinie nie udało się nic wymusić. Negocjacje w Mińsku częściowo wiążą ręce Ukraińcom, którym trudniej teraz będzie przygotować obronę.Znaczna część Ukraińców nie godzi się na kapitulację, a co ważniejsze Ukraina ma coraz bardziej zdecydowanego sojusznika – USA. Decyzja o wysłaniu wojsk amerykańskich do Lwowa jest kamieniem milowym w historii Europy Środkowej. Do tej pory USA niechętnie angażowały się nawet w państwach NATO-wskich, które były kiedyś w strefie wpływów ZSRS. Dzisiaj dają mocny sygnał, że Ukrainy nie odpuści. Decyzja ta jest wzmocnioną ofertą pomocy finansowej wartej kilkanaście miliardów dolarów. Jakie są tego konsekwencje? Ukraina wie, że nie może liczyć na Europę, i wie, że jej jedynym realnym sojusznikiem są USA oraz wspierające je Kanada i Wlk. Brytania. Polska dostała ofertę wejścia w ten układ. Jeżeli ją odrzuci, to kiedy sama będzie miała kłopoty, może liczyć tylko na Europę, czyli na nikogo. Obóz niemiecki w Polsce bankrutuje politycznie tak jak na Ukrainie. Czas wyciągnąć z tego szybko wnioski.
http://niezalezna.pl/64162-wszystko-teraz-zalezy-od-usa
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
Коморов pabiedziot. SSZA postawiło na rezunów. Cieszyć się nie ma z czego.
I gwoli uzupełnienia. Jak to dobrze, że administracja negusa rzadko kiedy wciela słowa w czyn. Mam nadzieję, że i teraz tak będzie.
The author has edited this post (w 13.02.2015)
W jedności siła!
"by logika i trzeźwość sądu nie stawała się pożywką dla rozpaczy udającej realizm" - Wróg Ludu
Paradoksalnie w chwili obecnej wojna w Donbasie
jest na rękę władzy w Kijowie
O wyniszczającym boju w Donbasie, obliczach ukraińskiego patriotyzmu, nieskutecznych sankcjach i skutkach rosyjskiej propagandy z Andrzejem Wilkiem rozmawia Wiesława Lewandowska
(„Niedziela” 10.02.2015)
WIESŁAWA LEWANDOWSKA: Dlaczego – po kilku dość spokojnych miesiącach – doszło do zaognienia ukraińsko-rosyjskiego konfliktu zbrojnego we wschodniej Ukrainie?
ANDRZEJ WILK:
Śmiem podejrzewać, że obie strony były zainteresowane takim zwrotem akcji, aby nieco podgrzać sytuację. To uspokajanie się sytuacji w ciągu ostatnich kilku miesięcy i „pełzanie” wokół porozumienia z Mińska w istocie obu stronom nie dawało żadnych korzyści.
Także Ukrainie?
Paradoksalnie w chwili obecnej wojna w Donbasie, będąca efektem rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie, jest na rękę władzy w Kijowie. Ogniskuje ona uwagę ukraińskiego społeczeństwa na konflikcie z Rosją. Skupia je wokół władzy i odsuwa na bok doraźne problemy socjalne, które są tam coraz poważniejsze. Jakiekolwiek wyciszenie tego konfliktu, przynajmniej w najbliższej perspektywie, nikomu nie jest więc potrzebne.
W jakim celu Kreml rozdmuchuje teraz ognisko walki w Donbasie?
No właśnie. Zastanówmy się, po co Kremlowi Donbas... Rosjanom niewątpliwie – ale przede wszystkim symbolicznie – potrzebny był Krym, natomiast walka o Donbas ma być chyba tylko taką gangreną toczącą Ukrainę, destabilizującą i osłabiającą to państwo, uniemożliwiającą jego reformowanie.
W ten sposób Rosja chciałaby kiedyś przejąć zdegradowaną, doprowadzoną do upadłości całą Ukrainę?
Tak, ponieważ sam Donbas nie jest jej celem, pozostaje nim niezmiennie cała Ukraina. Gdyby nawet Ukraińcy machnęli dziś ręką na Donbas i dobrowolnie oddali go Rosji, to i tak to rosyjskie jątrzenie by się nie zakończyło. Z kremlowskiej perspektywy patrząc, Ukraina nie może być spokojna dopóty, dopóki nie znajdzie się pod skrzydłami Rosji. A wcześniejsze rosyjskie pomysły na podział Ukrainy były wyłącznie po to, żeby pokrzyżować jej orientowanie się na Zachód.
Czy bez wschodniej części kraju aspiracje unijne Ukrainy byłyby realne?
Zapewne, choć dziś jest to już problem bardziej złożony. Załóżmy, że władze w Kijowie zrezygnują z Donbasu – Rosja i tak poszuka sobie innego sposobu jątrzenia, by zagrodzić drogę Ukrainy ku Zachodowi. A z drugiej strony, gdyby Kijów chciał teraz wycofać z Donbasu swoje wojsko oraz bataliony ochotnicze – co nie obyłoby się bez wielkiego oporu – to uzbrojeni, patriotycznie nastawieni ochotnicy najprawdopodobniej urządziliby nowy, tym razem zbrojny, Majdan w Kijowie.
To Rosja straszy wszystkich tymiż ukraińskimi nacjonalistami... Putin niedawno z pogardą mówił, że w Donbasie walczą nacjonalistyczne hufce i natowska legia cudzoziemska.
Wszyscy jesteśmy mimowolnymi ofiarami propagandy zarówno rosyjskiej, jak i ukraińskiej. Ukraińcy świadomie zaciemniają sens tej wypowiedzi Putina, a jej intencja jest dość jasna: wszystkiemu winni są ci bardzo bojowi nacjonaliści, a nie regularna armia ukraińska.
Po co Putinowi ten manewr propagandowy?
Po to, aby pokazać, że Rosja nie walczy z Ukraińcami, tylko z mitycznymi faszystami. W rzeczywistości jednak te ochotnicze bataliony stanowią margines, a główny ciężar walk od wielu miesięcy spoczywa na regularnej armii ukraińskiej. Faktycznie w walkach uczestniczą dwa bataliony ochotnicze – „Azow” i „Ajdar” – natomiast pozostałe robią więcej szumu wokół swej aktywności bojowej, niż rzeczywiście walczą – prowadzą głównie kampanię reklamową swego bohaterstwa i patriotyzmu.
Mają więcej zapału niż umiejętności?
Raczej nabrali doświadczenia. Ci ochotnicy wiosną i latem ubiegłego roku dostali mocno po głowie, nie tylko od rosyjskich separatystów, ale przede wszystkim dostali czarną polewkę od władzy w Kijowie, która – trzeba to wreszcie jasno powiedzieć – nie zabezpieczyła ich odpowiednio od strony logistycznej, nie dała im cięższego uzbrojenia, choć tak bardzo dopraszali się o wsparcie... Mimo że na początku września, wobec rozpaczliwej sytuacji, resort obrony podjął decyzję o przekazaniu im konkretnego wsparcia – nic z tego nie wyszło.
Dlaczego?
Ponieważ rząd w Kijowie doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w imię patriotycznych idei ochotnicze hufce będą walczyć do końca i z każdym, nawet z własną władzą, jeśli uznają, że to dla dobra Ukrainy... Ci ludzie łatwo nie złożą broni.
Rząd w Kijowie ma świadomość także tego, że reprezentują oni przekonania szerszej i wpływowej siły społecznej?
To trudno jeszcze określić. W każdym razie ukraiński rząd zdaje się dziś uważać, że utrzymanie konfliktu zbrojnego w Donbasie jest korzystne dla Ukrainy, ponieważ w jakiś sposób wiąże te najbardziej radykalne siły społeczne. Już dziś wiadomo, że bardzo trudno będzie je rozbroić. Dżin z butelki został już, niestety, wypuszczony...
I nawet ukraińska armia nie zdoła go do niej z powrotem wciągnąć?
Gdyby siły rządowe resortowe były na tyle mocne, by spokojnie rozbrajać i neutralizować bataliony ochotnicze, to wówczas Rosjanie postaraliby się je dozbroić...
Jak można ocenić obecne zaangażowanie i skuteczność regularnej armii ukraińskiej w tej wojnie?
Obecnie Ukraina dysponuje kilkudziesięciotysięczną grupą żołnierzy, którzy już powąchali prochu, z których być może większość ma już wszystkiego dosyć, ale rośnie też grupa żołnierzy mocno zirytowanych rosyjską agresją i gotowych na wszystko. Przywrócono pobór do armii, trwają kampanie mobilizacyjne. Na początku tego roku zaostrzono kary za uchylanie się od służby wojskowej.
To znaczy, że Ukraińcy są jednak zmęczeni, nie chcą walczyć?
Nie ma już tego hurraoptymizmu sprzed roku. Stopniowe obniżanie się morale można obserwować od sierpnia ubiegłego roku, kiedy to Rosjanie bardziej otwarcie zaznaczyli swą obecność i gdy zaczęło się załamywać przekonanie o sukcesie Ukrainy w tej walce. Wydaje się, że coraz większa liczba Ukraińców najchętniej machnęłaby ręką na jakiekolwiek ukraińskie aspiracje. Ale coraz wyraźniej pojawia się też ta bardzo zatwardziała grupa społeczna, która uważa, że nie można oddać ani piędzi ziemi... Mamy więc dwie skrajności i patową sytuację, przypominającą I wojnę światową w mikroskopijnej skali: wszyscy ugrzęźli w swoich okopach i nie wiedzą, jak z nich wyjść...
Tymczasem Zachód mozolnie zastanawia się, co tu zrobić z kłopotliwą Ukrainą...
Problem polega na tym, że Zachód chciałby szybko zamknąć sprawę ukraińską w jakiś korzystny dla swoich interesów sposób. Niejeden zachodni polityk oczekiwałby dziś, aby Ukraińcy zachowali się tak spokojnie, jak Czesi w 1938 r. Byłby święty spokój, wszyscy byliby zadowoleni, mogliby spokojnie prowadzić swoje interesy. Zakłada się – nie wiadomo, na jakiej podstawie – że Rosjanie nigdy nie przekroczą Bugu. Rosja jednak zachowuje się tak, jakby nie chciała żadnego porozumienia. Sankcje gospodarcze mimo pewnych dolegliwości nie powstrzymują Kremla.
I mimo trudności gospodarczych Rosja przeznacza coraz większą część budżetu na modernizację i rozbudowę armii...
Mimo że musi zaciskać pasa i ograniczać wydatki w wielu dziedzinach, to pieniędzy na armię nie żałuje. Cały rosyjski przemysł w istocie funkcjonuje już tylko wokół sektora zbrojeniowego i żywi się nim. Program zbrojeń pozwala utrzymać i pomnożyć miejsca pracy, a pracownicy rosyjskiej zbrojeniówki stanowią elitę rosyjskiej klasy robotniczej, będącą silnym zapleczem Kremla.
W minionym roku Rosja nie szczędziła również rubli na wielkie ćwiczenia wojskowe. Można się obawiać, że szykuje się do większej wojny?
Rosjanie zawsze mieli dalekosiężne cele. Obecnie ponownie chcą zbierać „ruskie ziemie” i być może odbudowywać wielkie imperium.
Jak silna jest dziś rosyjska armia? Czy powinniśmy się bać?
Bez względu na to, jaka jest dziś rosyjska armia, o tym, czy i kiedy powinniśmy się jej bać, zadecydują czynniki polityczne. Zastanawiać się więc trzeba nie nad tym, jakim potencjałem dysponuje dziś rosyjska armia, ale nad obecnym stanem spójności NATO, nad jego zdolnością do współdziałania. Jestem przekonany, że Rosjan można łatwo i szybko powstrzymać, ale nie tymi metodami, do których już tak bardzo przywykła Europa Zachodnia.
Czyli nie dyplomatycznymi rozmowami i nie sankcjami?
Chodzi tu o zastosowanie adekwatnie brzydkich metod, których „biały człowiek” przecież potrafił użyć na Bliskim Wschodzie, w Afryce, a nawet na Bałkanach. Nie chodzi tu, oczywiście, o frontalne uderzenie NATO w Rosję, do wykorzystania pozostaje jeszcze wiele wariantów pośrednich.
Na przykład jakiś rodzaj pomocy wojskowej dla Ukrainy?
Na wspieranie Ukrainy naciskają obecnie przede wszystkim Stany Zjednoczone, niejako wymuszają na Europie bardziej konkretne zachowania (np. wstrzymanie przez Francję dostawy zamówionych przez Rosję „Mistrali”). A z drugiej strony same przedłużają kontrakt z Rosją na dostawę rosyjskich silników do rakiet... Biznes to biznes. Nie można oczekiwać realnej pomocy wojskowej dla Ukrainy, dopóki taka współpraca nie zostanie zerwana.
W Polsce ostatnio trwa polityczna dyskusja nad formą wsparcia walczącej Ukrainy. Czy Polska mogłaby służyć jakimś rodzajem wojskowej pomocy? Były minister obrony nie wykluczał możliwości sprzedaży uzbrojenia...
Ukraińcy jeszcze mają broń – mimo relatywnie dużych strat w najmniej obecnie wykorzystywanym lotnictwie – oraz to wszystko, co jest im w tej chwili potrzebne do walki. Zasadnicze niedostatki mają natomiast w logistyce. Niewątpliwie brakuje im przede wszystkim pieniędzy. Nie wchodzi więc w grę proponowana przez ministra Klicha sprzedaż.
Nikt chyba dziś nie wie, jak pomóc Ukrainie, by nikomu nie zaszkodzić, by nie doprowadzić do rozprzestrzenienia się konfliktu...
To prawda. Tym bardziej że nasilają się rozmaite sprzeczne doniesienia – za pośrednictwem Internetu wojna przenosi się na front informacyjny i kreuje nowe zarzewia konfliktów. Rosjanie okazują się mistrzami manipulacji i prowokacji. Bazując np. na niezabliźnionych ranach polskiej historii, wciągnęli nas ostatnio w ostrą dyskusję o tym, kto naprawdę jest nieprzyjazny Polakom – Rosjanie czy raczej Ukraińcy, odpowiedzialni za rzeź na Wołyniu...
Czy możemy się obawiać, że istnieje realna – nie tylko wirtualna – groźba rozszerzenia rosyjskiej ekspansji na kraje bałtyckie, co zakładają zachodni analitycy, a w jakiejś perspektywie także na Polskę?
Oczywiście. Dlatego powiem brutalnie: im szybciej i bardziej zdecydowanie Rosja zostanie posłana na deski (używając terminologii bokserskiej), tym większą mamy gwarancję, że sytuacja się uspokoi.
Jak konkretnie i kto powinien „posłać Rosję na deski”?
Można to zrobić przez naprawdę dotkliwe sankcje gospodarcze, ale takie, które wszyscy na Zachodzie odczujemy, i nie będziemy z tego powodu narzekać, a także stanowczą i przekonującą demonstrację solidarności (by nie rzec: siły) w ramach NATO.
W imię własnego bezpieczeństwa musielibyśmy być tak samo skłonni do wyrzeczeń, jak Rosjanie dla Rosji i Putina...
Rosjanie są od pokoleń przyzwyczajeni do wyrzeczeń dla Ojczyzny, oswojeni ze śmiercią na polu walki (przez Afganistan, później Czeczenię) – a dla Zachodu, w tym dla nas, taka rzeczywistość jest w dużej mierze wirtualna. Dlatego chyba jednak bardziej skutecznym rozwiązaniem byłoby wzmocnienie militarne Ukrainy. Wówczas pozostałaby nam tylko troska o to, aby nie doszło do rozsypania się ukraińskiej państwowości pod naciskiem licznych armijek z watażkami, atamanami kreującymi się na jedynych zbawców ojczyzny, co nas, jako najbliższych sąsiadów Ukrainy, może w przyszłości postawić w nieciekawej sytuacji.
Dziś boimy się rosyjskich czołgów i rakiet. Niesłusznie?
Słusznie. Rosyjska armia jest dziś niewątpliwie jedną z najpotężniejszych armii świata. Na pewno nawet koalicja dzisiejszych armii europejskich bez Stanów Zjednoczonych miałaby z nią duże problemy.
W swoich analizach pisze Pan, że spirala rosyjskich zbrojeń została już tak nakręcona, że chyba nie da się jej łatwo zatrzymać. Co to znaczy?
To znaczy, że Rosję może uspokoić tylko jakiś satysfakcjonujący ją sukces albo dotkliwa klęska.
Andrzej Wilk
Główny specjalista ds. wojskowych aspektów bezpieczeństwa międzynarodowego w Ośrodku Studiów Wschodnich
http://www.niedziela.pl/artykul/116832/nd/W-okopach-wojny
W jedności siła!
"by logika i trzeźwość sądu nie stawała się pożywką dla rozpaczy udającej realizm" - Wróg Ludu