Dobre rozwiązanie?
http://www.slate.com/articles/business/moneybox/2011/12/the_progressive_consumption_tax_a_win_win_solution_for_reducing_american_economic_inequality_.html
W skrócie, propozycja polega na tym, żeby opodatkowaniu podlegała konsumpcja - ale progresywnie, czyli im więcej wydajesz (na osobę?) tym więcej płacisz podatku. Opodatkowaniu podlegałaby różnica między dochodem a oszczędnościami - progresywnie.
Ten chyba dość lewicowy publicysta sugeruje to jako dodatkowy podatek, co oczywiście nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ale
zamiast
dochodowego, to mógłby być bardzo dobry pomysł, bo zachęcałby bogatych do inwestycji i oszczędności, a nie do konsumpcji.
A co na to forumowi ekonomiści i nie tylko?
W skrócie, propozycja polega na tym, żeby opodatkowaniu podlegała konsumpcja - ale progresywnie, czyli im więcej wydajesz (na osobę?) tym więcej płacisz podatku. Opodatkowaniu podlegałaby różnica między dochodem a oszczędnościami - progresywnie.
Ten chyba dość lewicowy publicysta sugeruje to jako dodatkowy podatek, co oczywiście nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ale
zamiast
dochodowego, to mógłby być bardzo dobry pomysł, bo zachęcałby bogatych do inwestycji i oszczędności, a nie do konsumpcji.
A co na to forumowi ekonomiści i nie tylko?
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Jak?
I po co? Żeby żona wiedziała ile kasy wydaje na wędki czy inne przczółki?
The author has edited this post (w 07.12.2014)
"- Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości" Janusz Palikot, konwersatorium "Dialog i Przyszłość", 10 lutego 2012, Warszawa
Pozostaje kwestia wykazania oszczędności/inwestycji - jak pokażesz ile dałeś do banku/funduszy/zainwestowałeś - to tyle nie podlega opodatkowaniu. Nie musi być rachunków na wszystko.
Jeżeli by chcieli walczyć z rozwarstwieniem majątkowym, to wprowadziliby wysokie opodatkowanie spadków.
Co do pieniędzy: któryś z krajów skandynawskich (bodaj czy nie Szwecja) planuje pozbycie się gotówki. Ale co się im dziwić, skoro Finlandia rozważa (czy już wprowadziła) porzucenie nauki pisania odręcznego.
W Chinach tendencja jest zupełnie inna - więcej zarabiają, ale aż tyle na własne potrzeby nie wydają, a nadwyżkę inwestują. Dlatego to oni gonią zachodni świat, a nie zachodni świat odskakuje na jeszcze więcej.
Gdyby było tak, że bogactwo bierze się z coraz większych potrzeb, to należałoby zabierać bogatym całą nadwyżkę i rozdawać biednym, bo oni z racji niezaspokojonych potrzeb mogą wydać 100% otrzymanych środków. A jednak to tak nie działa.
Z kolei podatek od spadków uderza po pierwsze najbardziej w klasę "średnich posiadaczy", a nie w bogatych, po drugie, znowu zachęca do ostrzejszej konsumpcji i to takiej zupełnie zbędnej.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
JORGE>
Spójrzcie na historię świata w ten sposób - dopóki w Europie dominawał katolicyzm mieliśmy względny finansowy spokój. Ludzie samoograniczali się, nadmiar kasy rzucali na Kościół, Kościół wieszał to na ścianach, finansował szkolnictwo, medycynę, opiekę społeczną. Gospodarka nie rozpędzała się ponad pewien poziom. Potem przychodzi protestantyzm - kościoły zostają zrabowane, nadmiar kasy z rynku nie ucieka już do Kościoła lecz jest obracany na rynku który rozpędza się coraz bardziej, dodatkowo przyspieszany tą szatańską filozofią protestancką.
Wzrost potrzeb i sposobów ich zaspokajania to protestantyzm, oszczędność to katolicyzm.
Brzmi to tak, jakbym się naśmiewał z Kolegi, ale akurat jestem poważny, gdy to piszę.
Kredytodawca po prostu opiera się na kluczowym założeniu: że kredytobiorca nie będzie uprawiać autodestrukcji (od porzucenia pracy, rodziny aż do ekstremalnych przypadków). Teoretycznie do stworzenia pieniądza, który kredytodawca (czyli bank) przekaże kredytobiorcy, nie jest potrzebne istnienie jakichkolwiek oszczędności. Wystarczy zaufanie pomiędzy bankiem a emitentem pieniądza. Emitent zakłada racjonalność banku (że nie udziela kredytów ludziom, którzy nazajutrz skoczą z mostu), a bank zakłada to samo wobec ludzi (że w przyszłym tygodniu nie zapakują swoich dzieci do beczek). Przyjęcie tego założenia oznacza, że w przyszłości kredytobiorca funkcjonujący w społeczeństwie będzie dysponować strumieniem pieniądza, który ostatecznie zasili konto kredytodawcy. A to uzasadnia udzielenie kredytu w tym momencie.
The author has edited this post (w 08.12.2014)
The author has edited this post (w 08.12.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
The author has edited this post (w 08.12.2014)
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Natomiast wracając do głównego tematu, bo widzę (czego nie potępiam), że zastanawiamy się czy w wiosce Muminków kaligrafują, można wyjść od dwóch założeń, chyba niekontrowersyjnych:
1. bogaci i klasa średnia są potrzebni, żeby miał kto na miejscu akumulować kapitał i inwestować - inaczej zrobią to za nas obcy albo w różnych formach państwo, co prowadzi do różnych patologii, a Polska jest tego bardzo wymownym przykładem
2. z luksusowej konsumpcji bogatych i części klasy średniej nie ma żadnego pożytku społecznego, a są wręcz negatywne następstwa, w polskich warunkach dodatkowo luksusowa konsumpcja bardzo często prowadzi do nakręcania gospodarki gdzie indziej (Malediwy nie są w Polsce itd.)
Więc jest pytanie, jak to pogodzić, z jednej strony pozwolić się ludziom bogacić, a z drugiej sprawić, żeby bogaci nie przepuszczali wszystkiego? To jest jakaś propozycja, nie mówię, że najlepsza, ale w zasadzie jakie są lepsze?
PIT w obecnej formie nie przeciwdziała konsumpcji, a przy mocnym jego spłaszczeniu powoduje, że bogaci mają na tę konsumpcję jeszcze więcej
VAT bije w konsumpcję, ale bardziej bije w konsumpcję biednych (poza jedzeniem), czyli coś co akurat przynajmniej u nas nakręca biznes krajowy, a nie przeciwdziała ekstrawagancji luksusowej konsumpcji.
Jakimś rozwiązaniem miała być chyba akcyza, w założeniu podatek od luksusu, a obecnie łatwe źródło dochodów budżetowych z podstawowych na obecnym rozwoju cywilizacyjnym dóbr (benzyna, elektryczność).
Nie jestem sobie w stanie wyobrazic spolecznego pozytku z istnienia kasty bogaczy, przynajmniej takich, z jakimi mamy do czynienia dzis. Moge sie najwyzej zgodzic na zlo konieczne.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Oczywiście można spytać skąd się bierze dług. Tak z niczego, już wyżej było, wiadomo pieniądze się drukuje i to nie jest jakaś tajemnica. Ale pieniądze jedynie wyrażają jakieś środki, które faktycznie są dostępne i one muszą istnieć realnie. Innymi słowy, żeby postawić fabrykę, trzeba ziemi, iluś tam maszyn, odpowiedniej ilości pracy itd. To wszystko musi być skumulowane.
"dobrze choc nie zawsze przesadnie dobrze oplacani pracownicy najemni"
Zgodzimy się na nazwanie ich klasą średnią?
Albo inne pytanie - kto ich zatrudnia?
The author has edited this post (w 08.12.2014)
Mozna sobie wyobrazic obecny swiat bez bogaczy i nie bylby on bardzo rozny - Ferrari mialby gorsza sprzedaz a Izrael wiecej klopotow. Praktycznie wszystko inne byloby takie samo.
Pieniadze na inwestycje kumuluja sie oczywiscie z depozytow bankowych i pieniedzy ulokowanych na gieldzie czy w papierach dluznych. Rynek nie widzi czy inwestor wlozyl milion czy sto dolarow.
The author has edited this post (w 08.12.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
I chyba zgodzimy się, że dobrze, by były osoby, które coś tam w bankach/funduszach/na giełdzie trzymają, a nie wydają na konsumpcję wszystkiego, zerując konto w dniu wypłaty albo w dniu przed kolejną wypłatą. To mogą odkładać bogacze, mogą drobni ciułacze. Problem jest taki, że jeśli wszyscy będą biedakami, to nikt nie będzie odkładał.
Czy obcięcie górnych stawek podatków dochodowych zachęca do oszczędzania? Chicagowcy twierdzą, że tak, ale to nie do końca prawda. Podobnie z wysokim VATem. To tylko powoduje utrwalenie lub nawet zwiększenie dysproporcji majątkowych, a nie ma bezpośredniego bodźca do inwestycji.
Znowu rozwiązanie odwrotne, "prospołeczne", czyli niższy VAT i progresywne podatki dochodowe owszem zmniejszają indeks Giniego, ale też powodują obniżenie poziomu oszczędności.
To rozwiązanie ma chyba łączyć cechy pozytywne obu koncepcji. Ale teoretycznie, bo w praktyce nie wiemy.
Natomiast tutaj bym taki widział jednak np. taki problem, co z kredytami? Jak ktoś zarobi 100 i wyda 100, to płaciłby podatek od 100. A jak ktoś zarobi 100, wyda 80 i weźmie kredyt na 20, to oszczędności narobił 20 i co? Zapłaci podatek od 80. Czyli opłacałoby się brać kredyty na konsumpcję. Albo by je trzeba opodatkować, co jest już dość dziwne.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Pojawił się taki dokument:
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S1057521914001070
A w niem: Odniesie się Kolega?
Immanuel Kant
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.