Pan Stan w ruskiej czapce, Crazy Mikke oraz Gregory Brown pod Grunwaldem
Tako rzecz red. Grzesik!
Doradcę Ruchu Narodowego (dawniej TPPR) Stanisława Michalkiewicza intuicja polityczna nie zawodzi. W Polsce rządzą trzy stronnictwa: pruskie, ruskie i Fronda (amerykańsko-żydowskie)... Uff, za chwilę uderzy nam sodówka od tego awansu...Oto realizm polityczny Michalkiewicza, jakby uczestniczyl w kolejnym rozbiorze Polski i to wyraźnie po jednej ze stron. Za suwerenność , niepodleglość, nie dla kopiejki...Dalszą część komentarza Michalkiewicza rozumiemy tak:
Albo Ruscy wejdą we wrześniu do Polski i wtedy redaktorów „Frondy” rozstrzelają, albo nie wejdą – i wtedy, cała prorosyjska agitka red. Michalkiewicza oraz TPPR… pardon, Ruchu Narodowego, wyląduje na śmietniku idei. Jeśli zaś wejdą, to moze Pan Doradca zostanie w jakiejś Nowopolsce przy np. Korwin-Mikkem, kimś w rodzaju, no, może nie Jeżowa, ale choćby Trockiego...Czemu nie? To calkiem realne , nieprawdaz ... Czy i nas intuicja nie zawodzi? A może letnia gorączka jeszcze i nas nie opuściła...?
http://www.fronda.pl/a/ad-vocem-niepokoj-stronnictwa-ruskiego,41087.html
Tak, proszę Państwa: jeszcze 25 lat temu Polak był przedmiotem podziwu Rosjanina. Kojarzył się z wyższą kulturą i większą zamożnością. Mit „Pańskiej Polski” był silny – i usprawiedliwiony.
Wystarczyło 25 lat demokracji by Rosjanie zaczęli nami pogardzać i z nas się śmiać.
I dziś to Rosjanie mogliby najechać Polskę – by wyzwolić nas spod okupacji Unii Europejskiej”.
Ktoś, kto tak ocenia Rosję, jest zimnokrwistym agitatorem Putina. Obecna Rosja jest rządzona przez populistyczny reżim kagiebisty, splamionego krwią tysięcy ofiar w Gruzji, Czeczenii, na Ukrainie, dzieci z Biesłanu, niewinnych ofiar malezyjskiego samolotu, oraz, prawdopodobnie, śp. Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar ze Smoleńska. Rosja rządzona jest przez mafio-oligarchię służb wywodzących się wprost z KGB, GRU, która stworzyła system gospodarczy o niebywałej korupcji. Korwin-Mikke jako czciciel takiego systemu kompletnie deprecjonuje się w polskich oczach jako propagator skądinąd słusznej i bliskiej naszej redakcji idei wolnego rynku, niskich podatków i maksymalnie małej biurokracji. Skoro Rosja dla środowiska Korwin-Mikkego to taka Mekka wolności i konserwatyzmu, to droga wolna! Dał wam przykład Gérard Depardieu, więc tylko go naśladować. W Polsce jesteście zwani V kolumną, a tam otrzymacie szansę bycia dobrymi podwładnymi Putina...normalnymi kacapami.
http://www.fronda.pl/a/ad-vocem-korwin-mikke-konserwatysta-kagiebista,40981.html
Otóż jeżeli zaangażujemy się w konflikt ukraińsko-rosyjski i oprzemy się na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, to w ciągu kilkudziesięciu latach Polska może stracić suwerenność... jednak, broń Boże, nie przez agresję Rosji, ale przez Żydów. W chwili, gdy kremlowski imperializm się odrodza, gdy Putin zagraża państwu, z którym graniczy Polska, gdy staje się jasne, że dąży do odbudowy dawnego Imperium... polscy patrioci powinni bać się nie Moskwy, ale Amerykanów i Żydów.
W PRL-u istniał neoendecki „Pax”, który lansował ten sam co Braun model patriotyzmu, koncesjonowany i zorientowany na Moskwę. Podobny model propagował za Jaruzelskiego inny znakomity reżyser, Bogdan Poręba, twórca Zjednoczenia Patriotycznego Grunwald, skupiający największy beton partyjny PZPR. Poręba, reżyser tak doskonałych obrazów jak „Hubal' czy „Złoty pociąg”. Kiedy reżyserzy tej miary co Braun i Poręba kręcą filmy, te filmy budzą zachwyt. Ale kiedy wchodzą w obszary polityki, to tylko kręcą. I to widać jasno!
http://www.fronda.pl/a/grzegorz-braun-pod-grunwaldem,40482.html
Doradcę Ruchu Narodowego (dawniej TPPR) Stanisława Michalkiewicza intuicja polityczna nie zawodzi. W Polsce rządzą trzy stronnictwa: pruskie, ruskie i Fronda (amerykańsko-żydowskie)... Uff, za chwilę uderzy nam sodówka od tego awansu...Oto realizm polityczny Michalkiewicza, jakby uczestniczyl w kolejnym rozbiorze Polski i to wyraźnie po jednej ze stron. Za suwerenność , niepodleglość, nie dla kopiejki...Dalszą część komentarza Michalkiewicza rozumiemy tak:
Albo Ruscy wejdą we wrześniu do Polski i wtedy redaktorów „Frondy” rozstrzelają, albo nie wejdą – i wtedy, cała prorosyjska agitka red. Michalkiewicza oraz TPPR… pardon, Ruchu Narodowego, wyląduje na śmietniku idei. Jeśli zaś wejdą, to moze Pan Doradca zostanie w jakiejś Nowopolsce przy np. Korwin-Mikkem, kimś w rodzaju, no, może nie Jeżowa, ale choćby Trockiego...Czemu nie? To calkiem realne , nieprawdaz ... Czy i nas intuicja nie zawodzi? A może letnia gorączka jeszcze i nas nie opuściła...?
http://www.fronda.pl/a/ad-vocem-niepokoj-stronnictwa-ruskiego,41087.html
Tak, proszę Państwa: jeszcze 25 lat temu Polak był przedmiotem podziwu Rosjanina. Kojarzył się z wyższą kulturą i większą zamożnością. Mit „Pańskiej Polski” był silny – i usprawiedliwiony.
Wystarczyło 25 lat demokracji by Rosjanie zaczęli nami pogardzać i z nas się śmiać.
I dziś to Rosjanie mogliby najechać Polskę – by wyzwolić nas spod okupacji Unii Europejskiej”.
Ktoś, kto tak ocenia Rosję, jest zimnokrwistym agitatorem Putina. Obecna Rosja jest rządzona przez populistyczny reżim kagiebisty, splamionego krwią tysięcy ofiar w Gruzji, Czeczenii, na Ukrainie, dzieci z Biesłanu, niewinnych ofiar malezyjskiego samolotu, oraz, prawdopodobnie, śp. Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar ze Smoleńska. Rosja rządzona jest przez mafio-oligarchię służb wywodzących się wprost z KGB, GRU, która stworzyła system gospodarczy o niebywałej korupcji. Korwin-Mikke jako czciciel takiego systemu kompletnie deprecjonuje się w polskich oczach jako propagator skądinąd słusznej i bliskiej naszej redakcji idei wolnego rynku, niskich podatków i maksymalnie małej biurokracji. Skoro Rosja dla środowiska Korwin-Mikkego to taka Mekka wolności i konserwatyzmu, to droga wolna! Dał wam przykład Gérard Depardieu, więc tylko go naśladować. W Polsce jesteście zwani V kolumną, a tam otrzymacie szansę bycia dobrymi podwładnymi Putina...normalnymi kacapami.
http://www.fronda.pl/a/ad-vocem-korwin-mikke-konserwatysta-kagiebista,40981.html
Otóż jeżeli zaangażujemy się w konflikt ukraińsko-rosyjski i oprzemy się na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, to w ciągu kilkudziesięciu latach Polska może stracić suwerenność... jednak, broń Boże, nie przez agresję Rosji, ale przez Żydów. W chwili, gdy kremlowski imperializm się odrodza, gdy Putin zagraża państwu, z którym graniczy Polska, gdy staje się jasne, że dąży do odbudowy dawnego Imperium... polscy patrioci powinni bać się nie Moskwy, ale Amerykanów i Żydów.
W PRL-u istniał neoendecki „Pax”, który lansował ten sam co Braun model patriotyzmu, koncesjonowany i zorientowany na Moskwę. Podobny model propagował za Jaruzelskiego inny znakomity reżyser, Bogdan Poręba, twórca Zjednoczenia Patriotycznego Grunwald, skupiający największy beton partyjny PZPR. Poręba, reżyser tak doskonałych obrazów jak „Hubal' czy „Złoty pociąg”. Kiedy reżyserzy tej miary co Braun i Poręba kręcą filmy, te filmy budzą zachwyt. Ale kiedy wchodzą w obszary polityki, to tylko kręcą. I to widać jasno!
http://www.fronda.pl/a/grzegorz-braun-pod-grunwaldem,40482.html
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Dlatego tak jest cenny Grzesik - zarabia kasa a to jest niemozliwe bez kontaktu z ziemia.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Kto z Grzesikiem, ten żydosko-ubecki ajent. Howgh!
Suworowowie wieś mira, werbują swoich agientów na różne inne sposoby.
- Nierozgarniętą progeniturę Szczynukowiczów wystarczy raz zbałamucić, a potem utrzymywać w ogłupieniu.
- Narcystycznemu potomkowi peerelowskich czerwonych architektów pompować ego tak, żeby stopami nie dotykał ziem.
- Przed oczami mieszkańca grodu nad Bystrzycą przeciąga się na sznurku konterfekty eskimoskie, a pomieniony, warcząc, pójdzie wszędy za ręką ze
sznurkiem. Z czasem wystarcza sznurek, później sama ręka.
Michalkiewicz otwarcie przyznaje się do bywania w służbowych środowiskach (tamtych służb), do których porządny człowiek nie powinien zachodzić nawet w charakterze inkasenta z gazowni.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Może ci Żydzi i masoni rządzą światem a może nie, jedno jest pewne - nie ma zbyt wielu faktów bezpośrednio potwierdzających tę tezę. Więc uczciwy empirysta raczej by się skoncentrował na ich wydobyciu a nie na budowaniu katedr słów.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Kluczyk zarabia kasę i istotnie muszę przyznać ze wstydem - kilku z tego towarzystwa znam i przy całej negatywnej ocenie moralnej tych ludzi zawsze mi się z nimi dużo lepiej porozumiewało niż z prawicowymi odlotowcami. Upodobanie do empirii jednak łączy.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Co do fartuszków- Losie, rozumiem, że nie dowierzałbyś, gdyby kolega opowiadał Ci, że ten i tamten i takie tam środowisko to się odnosi w chwilach uniesienia do Wielkiej Gwiazdy Wschodu. Spoko, mógłbyś nie dowierzać takiemu koledze. Ale gdybyś sam to usłyszał... Empiria jak się patrzy.
I bez personalki proszę. Przejrzysz PITy, CITy, KRSy, historię, przelewy i stan faktyczny towarzysza- to ręcz za niego. Ale nie wmuszaj tego innym.
Ludzie z wszystkich narodow swiata sie nawzajem popieraja z wyjatkiem jednego. Wiec sila rzeczy jest spisek przeciw temu jednego - cwel ma to do siebie, ze sie go cweli.
The author has edited this post (w 02.09.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
https://krytykapolityczna.pl/kraj/grzegorz-braun-witkowski/
W latach 50-tych zajebali Żydów w PZPR, pół wieku później ich synowie zajebali Żydów w UW. Nas też by chętnie zajebali i niewiele im brakowało
A deklaratywny chrześcijanin Braun pisze o tym z aprobatą
Gdy osobnika zgodnego z w/w opisem spotka w tzw.realu (praca, grupa towarzyska) to można nieomal w ciemno założyć jaki elektorat reprezentuje.
Jaka jest historia czarnego przemytnictwa żywności, począwszy od owej pierwszej babiny, która przykucnęła pod murem ulicznym z koszykiem bułek i paroma kilogramami słoniny, przywiezionej od krewniaka z Rembertowa czy Młocin, aż do powstania olbrzymiej organizacji przemytniczej, która z niechybną sprawnością zaopatrywała miasto w żywność w każdej ilości i jakości, nie dojdzie nikt. Niemniej trudno odgadnąć, gdzie i w jaki sposób ukrył się towar, zgromadzony w Warszawie w przededniu wojny w tak wielkiej ilości, że jeszcze w roku 1942 konfiskują Niemcy u jednego z kupców warszawskich wagon herbaty.
To pewne, że Warszawa zlekceważyła godzący w nią system zagłady i jęła rozwiązywać na własną rękę sprawy swego bytu. Szybkość, z jaką umiała obrócić wniwecz godzące w nią zarządzenia, pomysłowość, z jaka jęła żyć „obok” narzuconej jej rzeczywistości, jest czymś bezprzykładnymi da się chyba wytłumaczyć jednym tylko pojęciem − żywotności, do którego, jak wiadomo, ucieka się analityczna myśl, gdy wszystko inne zawodzi.
Awanturniczość i fantastyczność walki, śmieszność jej, nieraz tragiczna, nieprawdopodobieństwo jej epizodów, jej z reguły anarchiczne założenia, stworzyły z Warszawy cos w rodzaju „dzikich pól”, gdzie urabiał się człowiek surowy i brutalny, wspaniałomyślny i litościwy, oswojony z ryzykiem i niebezpieczeństwem, niekiedy bohaterski, rzadko kiedy nikczemny.
Każde tłumaczenie zjawisk życia kuleje w jakimś punkcie. Człowiek, istota nieznana, jest równie nieuchwytny indywidualnie jak zbiorowo. Polak jest podobno najmniej uchwytnym z ludzi, warszawiak − jeszcze mniej od przeciętnego Polaka. Warszawiak, podrażniony przymusem regulaminowym, wyłamuje się w ogóle spod oceny.
Związek samoobrony, który powstał samorzutnie w pierwszych miesiącach okupacji na tle walki o prawo do swego własnego sposobu życia, miał okazać siłę i zwartość niespożytą. Działa niezależnie od wszelkich instrukcji czy impulsów politycznych. Rządził się prawem niepisanym, podobnym do praw klanów, czy, jeśli kto chce, praw przestępczego świata. Łączył wszystkich, wielkich i małych. Przeinaczał społeczeństwo do gruntu. Prostaków przerabiał na inteligentów, z inteligentów robił awanturników i uczył ich najdziwniejszych zawodów. Iluż docentów, humanistów, artystów oceniało dolary, złoto i klejnoty, jak wytrawni spece. Ileż panienek z towarzystwa płynęło szlakiem przemytniczym taszcząc pakunki przez piachy podwarszawskie i lasy, nie dlatego, by się obłowić, lecz by utrzymać bliskich?
Przemyt żywności, może i handel złotem i walutami był najuczciwszą formą okupacyjnej walki o byt. Bardziej zawiłe sytuacje powstały tam, gdzie omijanie prawa stawało się ubocznym zajęciem stale zatrudnionych ludzi. Tu wykonawca przepisów stawał się nieraz instruktorem, jak je obchodzić.
Bilanse przedsiębiorstw warszawskich układali i poprawiali sami urzędnicy podatkowi. Mówiąc po prostu, uczyli swych klientów, jak oszukiwać skarb. Bankowcy, chyba bez wyjątku, spekulowali na różnicach kursów pieniężnych i papierów wartościowych. Kapitał obrotowy pochodził z kas bankowych. Zwracano go z powrotem, gdyż postępująca nieustannie inflacja gwarantowała bezpieczeństwo każdego interesu, opartego na kredycie gotówkowym. W zarządzie miejskim praktyki obejmowały przydziały żywności, odzieży, prąd i gaz, a także sieć telefoniczną. Najosobliwszy trik zdobywania ubocznych, czyli głównych środków do życia zastosowali rewizorzy linii telefonicznych, wyłączając umyślnie ten i ów telefon. Za szybką „naprawę” uszkodzenia brali specjalną zapłatę, której nie skąpił nikt, wiedząc, jak niskie są ich płace. Klucz stosowany przez rewizorów nie był pozbawiony zasad „moralnych”, gdy chodziło o wybór aparatu. U przedsiębiorców robiących dobre interesy telefon „psuł się” kilka razy na miesiąc. (...)
Ale i słabsi nie ginęli. Wyszkolone miasto pomagało im szczodrą ręką. Bywały całe okresy, gdy konduktorom tramwajowym płacono za bilet podwójnie, sam zaś bilet zwracano do powtórnej sprzedaży. Kolejarze polscy, zepchnięci przez sprowadzone z Rzeszy brygady na niższe stanowiska, stali się z czasem integralną cząstką rzeczy przemytniczej, która umiała zresztą wyciągnąć rychło w swą sieć i ich niemieckich zwierzchników.
Podatność na korupcję, cechująca nasłanych na Warszawę urzędników niemieckich, ułatwiała oczywiście objęcie dyktatu gospodarczego przez czarny rynek. Czego nie wskórała łapówka, do śmieszności nieraz drobna, dokonywało ogłupienie stanem rzeczy, który Niemcom wymykał się całkowicie z rąk. Groźni z początku volksdeutsche i reichsdeutsche, przydzieleni do instytucji polskich jako pełnomocnicy, dyrektorzy czy treuhändlerzy, zamieniali się z czasem w wystraszonych i biernych świadków tego, co się wokół nich dzieje.
Zdarzyło mi się raz jeden w „Kohlenhändlerverband”, że urzędujący tam dyrektor polski wyrzucił za drzwi volksdeutschów, proszących o przydział węgla. Powodem odmowy było wiszące na ścianie zarządzenie. Niezwłocznie potem hojnie załatwił mi przedstawiona mu listę „opałową” literatów polskich i wręczył nieco gotówki na rozdawnictwo dla nich. W gabinecie sąsiednim siedział przy otwartych drzwiach jego zwierzchnik niemiecki. Przyglądałem się mu ciekawie, gdyż korciła mnie myśl, jak może wyglądać człowiek tak jawnie zlekceważony i wystrychnięty na dudka. Miał wyraz twarzy zamyślony i bezradny. Prawdopodobnie rozmyślał, że to, co go otacza, należy do Schlaraffenlandu.
Lecz czy można gloryfikować zjawiska, które w zasadzie swej polegają na oszustwie i godzą w najbardziej podstawowe pojęcie o obowiązującym człowieku porządku rzeczy? Warstwą najbardziej upojną „czarami” tego życia była młodzież. Wielu ludzi ze starszego pokolenia biadało też nad młodzieżą, która przeszła twardą szkołę lekkiego życia, znamienną dla czasów okupacji. Jak się odniesie do prawa i uczciwości w życiu codziennym, skoro nastaną normalne, pokojowe czasy?
Nie wiem, czy ludzie równie szybko oswajają się z prawem, jak przyswajają sobie bezprawie. Obawiam się, że proces nawrotu jest trudniejszy i dłuższy. Każdy, kto patrzył na walkę o byt pod okupacją niemiecką, nie mógł się opędzić przed obawą, że ślady po niej i skazy sięgną głębiej, niż się to nam wówczas mogło zdawać.
Pozostaną jednak i legendy, wstrząsające nieraz i bohaterskie. Największa z nich powinna chyba być pamięć o tym, co zaszło w roku 1943, kiedy Niemcy zarządzili ogromną obławę na wszystkich targowiskach Warszawy. Czystka, odbyta szybko i sprawnie, z zastosowaniem całych batalionów policji, dała wynik znakomity. Złowiono ponad tysiąc młodych „knajaków” czarnego rynku, a więc całą niemal „czołówkę” wielkiej armii przemytu. Aresztowanych zgromadzono w budynku szkolnym na Pradze, po czym, bez dochodzeń i śledztwa, załadowano ich na dworcu głównym do wagonów dla bydła. Pociąg, zapieczętowany i obsadzony uzbrojoną strażą, stał jakiś czas na dworcu. Wówczas przeszedł mimo wagonów pełniący na dworcu służbę polski policjant.
− Uwaga, chłopcy, uwaga − gadał patrolując tam i siam − pociąg idzie do Treblinki. Ratujcie się, jak się da.
Gdy pociąg pod noc ruszył i znalazł się za Warszawą, w kilku wagonach wyłamano drzwi i usiłowano wyskoczyć. Ogień broni maszynowej przeszkodził ucieczce. Wtedy w dwu wagonach środkowych uwięzieni „chłopcy” wyłamali deski w podłodze i rzucili je pod koła. Pociąg wykoleił się i rozerwał. Przerażona straż (Kałmucy Własowa) dała się rozbroić. Kilka wagonów zostało zmiażdżonych. Uwięzieni powrócili nazajutrz do Warszawy, przyniósłszy rannych i pokaleczonych ze sobą. Na miejscu zostało kilka dziesiątków trupów.
Przyznam się, że po tym zdarzeniu, o którym dowiedziałem się z ust jednego z jego uczestników, odnosiłem się z dziwnym respektem do dostarczanej mi „na lewo” mąki czy słoniny. I nie pytałem o cenę.
https://whu.org.pl/2015/01/13/ryzykowna-misja-wesolego/