Gdzie się POdziały nasze świnie?
I nie o te z WSI ani nie o te z Wiejskiej mi się rozchodzi. Mam na myśli nasze, swojskie, taplające się w naszym błocku świnki.
Gdzie one som? A właściwie gdzie jest ich miensko? Bowiem byłem w przeciągu ostatniego tygodnia w Bieda-ronce, W Lydlu i w Tesco. Wszędzie świnina zrzeszona że tak powiem, czyli importowana zza Odry. A przeca powinniśmy być zawaleni po nasze boczki schabami i karczkami naszych świń?
O co biega?
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Gdzie one som? A właściwie gdzie jest ich miensko? Bowiem byłem w przeciągu ostatniego tygodnia w Bieda-ronce, W Lydlu i w Tesco. Wszędzie świnina zrzeszona że tak powiem, czyli importowana zza Odry. A przeca powinniśmy być zawaleni po nasze boczki schabami i karczkami naszych świń?
O co biega?
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
- arogancja i krótkowzrocznośc hodowców nie inwestujących w dobry materiał genetyczny ( mięsność, przyrosty, zdrowotność) i kluczowe dla wyników hodowli stado loch - zamiast na nie chuchać traktowali je jak generator zbędnych kosztów i oszczędzali na ich dobrostanie i zdrowiu.
- rozdrobnienie i kompletny brak solidarnosci hodowców, co w warunkach długiego cyklu hodowlanego, prowadzi zawsze do wojen cenowych, owczych pędów, głównie podejmowania decyzji o skali produkcji na wiele miesięcy naprzód na podstawie bieżących cen skupu, słabej pozycji negocjacyjnej wobec odbiorców itd.
- brutalność i krótkowzroczna chciwość przetwórców, ale też hodowców niezdolnych do zawierania i dotrzymywania długoterminowych umów skupowych gwarantujących w miarę stabilny zbyt i ceny jak jest powszechnie praktykowane w Niemczech.
- drobiazgowość i nadgorliwość polskich służb sanitarnych i weterynaryjnych literalnie, a nawet ponad zapisy i bezmyślnie egzekwujacych bzdurne przepisy unijne, poważnie obciążające koszty produkcji - te przepisy są w Niemczech powszechnie obchodzone na mocy niepisanego porozumienia organów kontrolnych i hodowców.
- rózne formy dodatkowego ukrytego dofinansowywania hodowli przez państwo poza środkami unijnymi w starej UE.
- wysoki patriotyzm konsumencki Niemców przy jego słabości w Polsce, gdzie jest pewna poprawa ale jeszcze niedawno import był przez konsumentów wyraźnie preferowany.
Kosnument tutejszy mając portwel cieńszy niż piwo z Biedronki kupuje to co tańsze (dziwnym trafem jest to zazwyczaj towar z-rzeszy-ony)
Nie tak dawno minister w gumofilcach i reszta merdiów płakali RZe kacapy nie kupują i inni tesz wienc urosła nam nie górka ale gOOOOOOOOOOOOra świnini na miarę Mt. Everestu a ceny świniny padły na ryj......... świnski zresztą.
A tymczasem w sklepach (fakt W-wa) ceny świniny jakby świnina nagle stała się towarem deficytowym oraz w większości świnina importowana z-rzeszy.
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Na reklamie i offszę, 1,75 zł za same wybierane:
A na hali cena podchodzi pod 3 zł/kg a czasem więcej (na sztuki).
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Dziwnym trafem w japkah i w świninie mamy problem z ten tego nad NAD NAD produkcją i podobno nie ma komu sprzedać. Wienc rolniki się buŻom i płaczom a tu w sklepach za tutejsze dobra ceny jak z kosmosu a te same dobra tyle że z importu z-rzeszy o wiele tańsze.
Cud wolnorynkowej gospodarki Ryzego Wuja? Czy co?
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Coś takiego się stało, że w Polszcze urzędnicy najgłębiej mają wpojone, że są od tego, żeby uprzykrzać ludziom życie, gnębić i szkodzić. Tego nie ma w Czechach, nie ma w Grecji, w Niemczech, nawet we Francji nie ma - bo tam mają regulować, mają porządkować, ale niekoniecznie gnębić.
Jakiś czas temu słuchałem referatu Hiszpana prezentującego jakiś tamtejszy program ochrony ekosystemów we wczesnych stadiach seralnych. No i powiedział on wprost, że ważnym elementem tegoż programu jest zlecanie czego się tylko da lokalnym (pod)wykonawcom. Wywołało to szok i niedowierzanie polskich uczestników, którym urzędnicy kładli do głów, że takie działania są w świetle unijnych przepisów absolutnie niedopuszczalne....
Z podobnej bajki przy rozliczaniu czy ocenianiu programow "unijnych" polscy urzędnicy reprezentujący UE wykazują niesłychane zamiłowanie do papierologi. W niektórych programch np trzeba potwierdzić własność jakiegoś tereneu. Wg zalecen KE powinien można to zrobić dołączając wypis z księgi wieczystej lub imienne potwierdzenie odprowadzenia podatku, ewentualnie po prostu oświadczenie. Tymczasem w Polsce wymagane są WSZYSKIE wymienione papiery - po prostu urzędnicy "LUB" interpretują jako "ORAZ". Podobno (sam tego nie widziałem) nawet w niektórych oficjalnych tłumaczeniach unijnych zaleceń przy sprawach formalnych "or" jest tłumaczone jako "i".....
Tradycja.
The author has edited this post (w 20.08.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Mianowicie, żyli sobie rzeźnicy w III RP jak u Pana Boga w piecu. Gdy WTEM! Wujnia wydała taki oto prikaz, że wicie rozumicie, trzoda i inne bydło nie może być bita przez byle kogo i byle jak, gdyż uwłaszcza to jej godność krasnoludzką. Odtąd można to było robić (i dalej tak jest) wyłącznie w brudnej części rzeźni. W tej oto części odbywały się egzekwie, bicie - i eksportacja zwłok do części czystej, gdzie z kolei robiono z niej kiełbasę i inne takie.
Wśród inspektorów weterynaryjnych zapanował niedający się opanować enthusiasm, gdyż z tymi rzeźniami to było tak, że były w większości fyzicznie za małe, ażeby wydzielić część czystą i część brudną. No więc - sztraf, tiurma, a na koniec zamknięcie zakładu i wielka, wielka radość że znowu udało się udupić prywaciarza.
Nie wszystko jednak trwa wiecznie. Inspektorów wysłali bowiem na dokształt do samego RFN. I tam ich oprowadzili po wzorcowej rzeźni erefenowskiej. Inspektorzy wchodzą - i nie wierzą. Pytają
- Ależ Herr Obersztumbanfirer, a gdzie część brudna? Gdzie czysta???
- Noż panowie, przecie za mały to zakładzik, żeby fyzicznie wydzielać, ergo w Montah i Dienstah jest cała rzeźnia brudna. W Mitfoch Helga ją z grubsza obmywa szlaufem i już w Donerstah jest czysta, robimy Wuszt i alle raus na szejne Wochenende.
- Taaaak? No to pocośmy re wszystkie rzeźnie zamykali...?