"Dorobek" ministra sprawiedliwości
@ 7-my
Pozwalam sobie odnieść się tutaj, bo w wiadomym miejscu nie mogę.
Dorobek poprzedniego ministra sprawiedliwości nie jest "dyskusyjny", bo niby o czym dyskutować?
"Deregulacja" - jeden wielki pic, a przede wszystkim działanie, pomijając ewentualnie "deregulację" zawodów prawniczych, poza sferą resortu.
Likwidacja sadów rejonowych - jedna wielka porażka, która będzie skutkować tysiącami uchyłek.
KSSiP - konsekwentne brnięcie w bagno, byle drożej, drukowany sukces za wszelką cenę.
Działania w sprawie Amber Gold - ośmieszanie wymiaru sprawiedliwości.
Śledztwo smoleńskie - bez komentarza.
Reforma kpk - sztuczny rynek dla adwokatów za państwowe pieniądze
itd.
O czym tu dyskutować, debatować? Facet nie tylko nie miał wykształcenia prawniczego, co już jest ewenementem, ale też nie miał minimalnej wiedzy o prawie, nie rozróżniał cywilnego nakazu zapłaty od łapania złodziei. Chyba że debata będzie pod tytułem:
Augiasz w wymiarze sprawiedliwości - kto będzie Heraklesem?
Pozwalam sobie odnieść się tutaj, bo w wiadomym miejscu nie mogę.
Dorobek poprzedniego ministra sprawiedliwości nie jest "dyskusyjny", bo niby o czym dyskutować?
"Deregulacja" - jeden wielki pic, a przede wszystkim działanie, pomijając ewentualnie "deregulację" zawodów prawniczych, poza sferą resortu.
Likwidacja sadów rejonowych - jedna wielka porażka, która będzie skutkować tysiącami uchyłek.
KSSiP - konsekwentne brnięcie w bagno, byle drożej, drukowany sukces za wszelką cenę.
Działania w sprawie Amber Gold - ośmieszanie wymiaru sprawiedliwości.
Śledztwo smoleńskie - bez komentarza.
Reforma kpk - sztuczny rynek dla adwokatów za państwowe pieniądze
itd.
O czym tu dyskutować, debatować? Facet nie tylko nie miał wykształcenia prawniczego, co już jest ewenementem, ale też nie miał minimalnej wiedzy o prawie, nie rozróżniał cywilnego nakazu zapłaty od łapania złodziei. Chyba że debata będzie pod tytułem:
Augiasz w wymiarze sprawiedliwości - kto będzie Heraklesem?
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Zlikwidowano w jej ramach np. socjalistyczny test na egzaminie adwokackim wprowadzając w jego miejsce prawicowo-liberalne zadanie pisemne z etyki. Zadania z prawa administracyjnego, cywilnego, karnego i gospodarczego były widać neutralne ideologicznie, więc zostawiono. Przecież to o takie rzeczy chodzi. Generalnie w niektórych zawodach faktycznie obniżano wymagania potrzebne do ich wykonywania - i tyle.
Faktyczna "bariera wejścia" do tych zawodów została przesunięta z kryterium jakościowego na kryterium finansowe. Samo zwiększenie podaży bez zwiększenia popytu czy narzędzi do zwiększenia popytu i tak nic nie przyniesie. Są też zmiany, delikatnie mówiąc, korzystne głównie dla zagranicy. Oczywiście ubiegać się o wykonywanie zawodów "zaufania" może się starać każdy obywatel UE, ale w praktyce są to Polacy. Czyli przyjeżdża zagraniczny koncern i musi wziąć polskiego fachowca. Teraz mogą sobie przywieźć w teczce. Jedzie sobie polskie biuro podróży do Włoch i legalnie powinno mieć przewodnika miejscowego. Teraz przyjedzie włoskie biuro do Polski i może przywieźć swojego. Komercyjnie oprowadzać po Krakowie może osoba, która tu nigdy nie była itd.
Problem z "debatą" na takie tematy jest też taki, że mało osób wie, jak to wszystko działa, nie znają się na prawie i potem gadają głupoty. A ci, którzy wiedzą (łącznie z piszącym nin. post) najczęściej mają też jakieś własne interesy w takim czy innym uregulowaniu. Przedwczoraj słuchałem w PR2 debaty o procesach przeciwko pisarzom-biografistom, na kanwie książek o Kapuścińskim i Szpilmanie. Temat ciekawy i od strony powiedzmy "moralnej" nawet dyskusja była ciekawa i bez propagandy. Zaproszono 3 profesorów, ale żaden nie był prawnikiem. W efekcie to, co opowiadali o kwestiach prawnych mogło jedynie śmieszyć i to nie tylko zawodowego prawnika, ale nawet bardziej rozgarniętego studenta prawa. O podobnym zjawisku Los wspomina z ekonomii, to szerszy problem widać.
1. Ponieważ długo stykalismy się z systemem dość silnie regulowanym większość osób doskonale zna wszystkie jego wady i słabości. Jednym ze skutków takiej sytuacji jest wyidealizowany obraz skutków deregulacji.
2. Niestety w wielu przypadkach regulacje dostępu do zawodów miały charakter silnie patologiczny. Tak się bowiem składa, że w niektórych przypadkach uzysjkiwanie uprawenień zależało od potencjalnych przyszłych konkurentów. Klasycznym przykładem są np przewodnicy górscy. Egzamin zdaje się przed innymi, czynnymi przewodnikami i jest tajemnicą poliszynela, że w dużej mierze stanowi on zaporę dla konkurencji. Podobnie jest z prewodnikami miejskimi. Dodatkowo pojawia się problem mocnao niejsanych powiązań na linii szkolenie -egzaminowanie. Sorry ale sytuacja w której te same osoby świadczą usługi, proadzą kursy przygotowawcze dla usługodawców i na koniec egzaminuje delikatnie mówiąc nie jest zdrowa. Między innymi z tego powodu przynajmniej jakiś czas temu czynny instruktor czy właściciel szkoły jazdy nie mógł być egzaminatorem WORD-u.. W przypadku innych "zamkniętych" usług takie procedury jednak nie zawsze istnieją - w branży turystycznej za klasyczny przykład uchodzi zdobywanie licencji na przewodnikow po Biebrzanskim P.N. Chciaż podobno ostatnio coś się zmieniło. No i
last but not the least
w niektrzch pryzpadkach działania "licencjonowanzch" okazały się najskuteczniejszym sposobem na popsucie opinii o dergulacji. Dwa przykłady z Krakowa: dla przybysza z zewnątrz najbezpiecznejszym srodkiem transportu do niedawna był "i-car" zatrudniający nielicencjonowanych taksówkarzy. Dlaczego/ Ano dlatego, że tam telefonicznie informowało się o tym skąd i dokąd kurs i telefonicznie dostawało informację o cenie. Tymczasem część licencjonowanych taksówkarzy tworzyła "mafie dworcową" i "lotniskową". Działania przewodników, którzy wraz ze Strażnikami Miejskimi wyłapywali "nielegalnych przewodników" w postaci ojca opowiadajacego na dzieciom o kościele mariackim były typowym PR-owym strzałem w stopę.
Oczywiście wszytko to nie zmienia faktu, że zabieranie się do jakiegokolwiek mieszania w prawie bez podstawowej wiedzy prawniczej jest, delikatnie rzecz ujmując. nierozsądne
To jest zresztą ciekawy przykład jak to faktycznie działa. Przed lex Gosiewski (2005) adwokaci to była dość zamknięta grupa, Gosiewski miał taki pomysł, żeby nabór był trudny, na poziomie, ale bez układów, przez państwową komisję. Tak mniej więcej było do 2008 r. W 2009 r. Czuma zrobił tak śmiesznie prosty egzamin na aplikację, że dostał się prawie każdy (80-90% zdawalności - lepiej niż na maturze...), w 2013 r. te osoby zdawały egzamin adwokacki, zalały rynek, więc i tak nie ma dla nich pracy. Kto ma pracę? Ano ci, którzy zdążyli ustawić się na rynku. Gdyby na uczciwej zasadzie dopuszzcano ludzi "spoza", w mniejszej liczbie, to mieliby szansę się przebić znacznie większą niż teraz przy teoretycznie otwartym rynku. Wiadomo, że pewne kręgi nie mogąc z przyczyn politycznych cofnąć lex Gosiewski postanowiły doprowadzić do tego samego efektu innymi, już teretycznie rynkowymi metodami.
Poza tym, o ile sama deregulacja mogłaby mieć sens, o tyle musiałoby to być rozsądne, przemyślane działanie, a nie takie na łapu-capu. Wyglądało to w ten sposób, że chcieli zmienić jak najwięcej ustaw, byle się chwalić w mediach, nawet jak zmiany były pierdułkowate. Po drugie, jak jakaś grupa miała realną siłę przebicia, to jej nie ruszali.
Te "bulwersujące przypadki" to często medialne szczekanie i eksponowanie jednostkowych przypadków. Jakoś Amber Goldu nie przedstawiało się w kontekście deregulacji, a przecież to właśnie przedsiębiorstwo poza jakimkolwiek nadzorem.
Tu jeszcze dość ciekawy głos, autor blogu jest za totalną deregulacją, ale nawet on stwierdza, że "deregulacja" Gowina to jeden wielki pic.
Co do przewodników górskich to przed deregulacją obroniło ich odwołanie się do jednego ze współczesnych fetyszy jakim jest bezpieczeństwo. Ale też warto zauważyć, że parę lat temu wprowadzono możliwość zdawania egzaminów "z wolnej stopy" co przez "szkoleniowców" nie było przyjęte zbyt entuzjastycznie
[quote="rozum.von.keikobad"]
(...)
Te "bulwersujące przypadki" to często medialne szczekanie i eksponowanie jednostkowych przypadków.
To że coś jest jednostokowe nie znaczy, że mniej bulwersujące
. Poza tym niestety, czasami "medialne szczekanie" jest jedynym sposobem na powstrzymane patologicznych ciągotek.
EDIT: Literówki
The author has edited this post (w 18.10.2013)
www.youtube.com/watch
"Nie wykluczam, że 11 listopada chodziło o to, żeby doszło do zamieszek. Żeby Platforma mogła przedstawiać się jako gwarancja spokoju i bezpieczeństwa przeciwko rozszalałym watahom PiS".
http://niezalezna.pl/48284-gowin-zamieszki-11-listopada-mogly-byc-prowokacja-tuska-przeciw-pis
Hasła, hasełka itd. pan filozof był panem ministrem i efekty widzimy. Czyny nie słowa.
Zechce się Kolega odnieść?
Nie licząc posłowania i senatorowania to jedyne stanowisko, które ten pajac sprawował - co pokazał? Kolega to ocenia w jakikolwiek sposób pozytywnie, serio?
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
W innych tematach Kolega twierdził, że facet miał jakieś osiągnięcia. Zmiana zdania? Może Kolega przeprosić, zostanie to przyjęte i temat zakończony.
Co do osiągnięć i kwalifikacji Gowina to wypowiedziałem się w innym miejscu. Sa to niewątpliwe kwalifikacje polityczne. Zbudował środowisko polityczne, którego połączenie z PiS przyczyniło się istotnie do sukcesu politycznego który najpewniej przyniesie większość parlamentarną. To środowsko, SP i PR Jurka. To jest tytuł do zajmowania wysokich stanowisk publicznych, bo to wyborcy popierają. Jakich stanowisk niech decydują ci którzy formacją zwycięską rządzą i kwalifikacje specyficzne kandydatów znają.
I uwaga o kwalifikacjach specjalistycznych i zarządzaniu na koniec: otóż jakkolwiek by to nie raziło profesjonalistów w rożnych dziedzinach do zarządzania nimi kwalifikacje w danej profesji są przydatne, ale nie niezbędne, a kwalifikacje w zakresie zarządzania zespołami ludzkimi, strukturami organizacyjnymi i procesami przydatne i niezbędne. To dlatego część świetnych profesjonalistów nie nadaje sie do zarządzania swoimi dziedzinami, a część laików w tych dziedzinach do zarządzania nimi nadaje się.Miał trochę racji Lenin z tą kucharką.
Główne dziury w tej umowie platformiany rząd załatał.
Oczywiście lepiej, żeby te 0,97% czy 3,16% razem z Kowalem i sp. szły na PiS niż żeby szły w próżnię czy do obozu PO-PSL i kilka razy to na forum zaznaczałem. Natomiast "kwalifikacje polityczne", "ocenione przez wyborców" są właśnie takie - 3 posłów (on + Żalek + Kania) i nie więcej niż 0,97% przy niskiej frekwencji.
Kwalifikacje zarządcze - widzieliśmy w ministerstwie i Kolega ich nie broni, co cieszy.