Dugin Święci żandarmowie Europy
Ja lubię takie odjazdy, dla beki i w ogóle, ale innych ostrzegam!
"Jak daleko Rosja posunie się na zachód w odpowiedzi na atlantycką prowokację w Kijowie?
To nie pytanie praktyczne, ani nie prognoza. To geopolityka.
Struktura granic, ich rozciągłość, ich ukształtowanie, ich treść etnosocjologiczna (tak więc jakie etnosy żyją po obydwu stronach granic i jakie istnieją tam społeczeństwa, z jakim systemem) określają charakter tego, co znajduje się po obydwu ich stronach. Kraj jest w dużej części określany przez to, z jakimi innymi krajami graniczy. My i oni określani jesteśmy przez granicę. Dlatego „powiedz mi, jakie są twoje granice, a ja powiem ci, kim jesteś”.
Na poziomie bardziej praktycznym, konfiguracja granic określa warunki wyjściowe dla wszystkich potencjalnych wojen z przeciwnikiem zewnętrznym, jak i semantykę konfliktów wewnętrznych (separatyzmu, buntów itd.). Granica jest kwintesencją polityki. Wszystkie wojny toczą się o zmianę (o zachowanie) struktury granic. Granice decydują o powodzeniu lub o porażce, określają punkt wyjścia i rozstrzygają o nieuchronnym krachu w przyszłości. Problem wszystkich największych państw i całej otchłani ich upadku zawiera się w kwestii ich granic. To właśnie metafizyka granic.
I tak, tydzień temu granice Federacji Rosyjskiej przebiegały po linii sąsiedztwa z Ukrainą. Po likwidacji tego państwa w rezultacie przewrotu i dojścia do władzy nazistowskiej junty, Sani Biłogo (tzn. Ołeksandra Muzyczko, działacza Prawego Sektora winnego aktywności terrorystycznej w Czeczenii – przyp. tłumacza) i jego kolegów, lekkomyślnie powypuszczanych ze szpitali i z więzień, zachodnia granica Rosji rozmiękła i stała się ruchomą. Krym należy obecnie do naszej strefy wpływów – w przybliżeniu, na podobnych zasadach jak Osetia Południowa lub Abchazja. Wschód Ukrainy wkrótce dołączy do tej struktury. Przy obecnym rozwoju wypadków, bez problemu dojdziemy do Dniepru i uzyskamy całą jego lewą stronę. Oczywiście, trzeba jeszcze nad tym popracować, ale w ostatecznym rozrachunku, mieści się to w ramach prawdopodobieństwa. Następnie pojawi się pytanie o Kijów i o Galicję. I ponownie, możliwości zależeć będą od sytuacji.
Postawić można jednak pytanie: jakich w ogóle granic na zachodzie chcemy? Nie jakie są możliwe, ale jakich chcemy?
Główne zadanie Rosji polega na tym, aby na naszych zachodnich granicach zaczynała się strefa kontynentalnej Europy. Co to znaczy kontynentalnej? Znaczy to, nie-proamerykańskiej, nie-anglosaskiej, nie-”kordonu sanitarnego”. Taka kontynentalna Europa może być albo niemiecka, albo wschodnioeuropejska ze słowiańską i/lub prawosławną tożsamością. Niemiecki sektor wpływów powinien albo sąsiadować z rosyjskim, albo obydwa powinny nakładać się na siebie w warunkach subtelnej równowagi. Na zachód od naszych zachodnich granic powinna zaczynać się kontynentalna Europa, europejski Heartland, europejska tellurokracja. Wówczas dwie tellurokracje, rosyjska i europejska (germańska, czy też franko-germańska), różniąc się od siebie nawzajem, będą się konsolidować wobec anglosaskiej talassokracji, finansowej oligarchii i amerykańskiej hegemonii.
W stworzeniu takiej zachodniej granicy kategorycznie przeszkadza nam istnienie „kordonu sanitarnego”. Dlatego do przyjęcia są dla nas prorosyjska i/lub proniemiecka Polska, prorosyjskie i/lub proniemieckie Węgry, prorosyjska i/lub proniemiecka Rumunia, prorosyjska i/lub proniemiecka Bułgaria, prorosyjska i/lub proniemiecka Słowacja, prorosyjska i/lub proniemiecka zachodnia Ukraina (Galicja). Najlepiej by było, gdyby wszystkie te państwa były prorosyjskie, ale orientacja proniemiecka (dla zwolenników opcji europejskiej) też może być. W żadnym jednak wypadku nie jest do przyjęcia:nic anglosaskiego, proamerykańskiego, atlantyckiego, talassokratycznego, tak więc nic antyrosyjskiego i/lub antyniemieckiego. Przy tego rodzaju granicy mamy Rosję (po jednej stronie) i Europę (Niemcy) po drugiej stronie. Między nimi istnieje złożona mozaika narodów i krajów, skłaniających się ku jednemu, bądź ku drugiemu biegunowi, obydwa bieguny są jednak biegunami kontynentalnymi. To sojusz dwóch Heartlandów. To właśnie koszmar Mackindera/Brzezińskiego, koniec nowego porządku światowego.
Aby zabezpieczyć te granice, potrzebne będą proniemieckie Niemcy, wolne od USA (dziś tego brak), prorosyjska Rosja (częściowo taka jest, ale nie do końca, reprezentuje ją Putin, ale przeczy jej rosyjska klasa polityczna), i pozostałe państwa, balansujące pomiędzy dwoma Heartlandami. Usatysfakcjonuje nas tylko taka zachodnia granica.To znaczy, niezbędna jest dla nas kontynentalna Europa. Europa atlantycka nie jest nam potrzebna w żadnej formie. Dlatego Rosja, w walce o sprawiedliwe granice, żywotnie zainteresowana jest europejską kontynentalną rewolucją. Tak więc uwolnieniem Niemiec od amerykańskiego dyktatu (na miejsce naszych wycofanych żołnierzy, pojawili się jednak amerykańscy) i uwolnieniem od amerykańskiego dyktatu innych, okupowanych przez atlantystów europejskich terytoriów. Konieczne są, z naszego punktu widzenia, narodowe rewolucje w Niemczech, we Francji, we Włoszech, w Hiszpanii, w Holandii, w Szwecji, w Norwegii, w Danii, w Portugalii. Dopóki ich nie ma, dopóty zbyt wiele zagraża naszemu bezpieczeństwu. Dlatego Rosja zmuszona jest stać się bastionem rewolucji europejskiej.
Dlatego Rosja nie zatrzyma się w swoim wyzwoleńczym marszozrywie na terytorium Krymu, ani na Dnieprze, ani nawet na zachodnich granicach eks-Ukrainy. Naszym celem jest wyzwolenie Europy od atlantyckich okupantów, tych samych, którzy doprowadzili do katastrofy w Kijowie i oddali tam władzę przestępczej juncie. Naszym celem jest wielkokontynentalna walka wyzwoleńcza. Najpierw bitwa o Europę. Także w egoistycznych celach zabezpieczenia sobie odpowiednich granic, będziemy zmuszeni wyzwolić Europę – przy tym całą, nie tylko środkową, ale i zachodnią. Prowokacja USA w bezpośredniej bliskości Rosji i awanturnictwo Victorii Nulland, która pokazała swój prawdziwy stosunek do Europy, zmusiły nas do wejścia na drogę aktywnego sprzeciwu wobec atlantyckiej dyktatury. Rewolucja ma swój początek, ale nie ma końca. W bitwie o Europę walczymy jednak nie o Europę rosyjską, ale o Europę europejską, o wolną Europę, o Europę ducha, kultury, tradycji i etnosów. Aby zapewnić sobie samym bezpieczeństwo, Rosjanom przyjdzie udzielić pomocy Europejczykom, by ci odzyskali władzę w swoje ręce. Wszystko to dopiero się zaczyna. Dlatego ośrodki aktywnego oporu przeciwko amerykańskiej hegemonii będą powstawać nie tylko na Krymie, we wschodniej Ukrainie, w zachodniej Ukrainie, ale i w samej Europie.
Nazywaliście nas „żandarmem Europy”. Rzeczywiście, jesteśmy nim. Jesteśmy żandarmami. Stoimy na straży porządku, konstytucji, prawa i bezpieczeństwa. Karzemy przestępców i zakuwamy w kajdany buntowników. Stoimy na straży zdrowej rodziny i sprawiedliwości. Bronimy kultury i ducha. Wiary i moralności. Tożsamości i Tradycji.
Jesteśmy świętymi żandarmami.
I idziemy do was.
Na zachód.Broniąc naszych granic.
Aleksander Dugin
(tłumaczenie z języka rosyjskiego: Ronald Lasecki)"
http://konserwatyzm.pl/artykul/11734/swieci-zandarmowie-europy
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
"Jak daleko Rosja posunie się na zachód w odpowiedzi na atlantycką prowokację w Kijowie?
To nie pytanie praktyczne, ani nie prognoza. To geopolityka.
Struktura granic, ich rozciągłość, ich ukształtowanie, ich treść etnosocjologiczna (tak więc jakie etnosy żyją po obydwu stronach granic i jakie istnieją tam społeczeństwa, z jakim systemem) określają charakter tego, co znajduje się po obydwu ich stronach. Kraj jest w dużej części określany przez to, z jakimi innymi krajami graniczy. My i oni określani jesteśmy przez granicę. Dlatego „powiedz mi, jakie są twoje granice, a ja powiem ci, kim jesteś”.
Na poziomie bardziej praktycznym, konfiguracja granic określa warunki wyjściowe dla wszystkich potencjalnych wojen z przeciwnikiem zewnętrznym, jak i semantykę konfliktów wewnętrznych (separatyzmu, buntów itd.). Granica jest kwintesencją polityki. Wszystkie wojny toczą się o zmianę (o zachowanie) struktury granic. Granice decydują o powodzeniu lub o porażce, określają punkt wyjścia i rozstrzygają o nieuchronnym krachu w przyszłości. Problem wszystkich największych państw i całej otchłani ich upadku zawiera się w kwestii ich granic. To właśnie metafizyka granic.
I tak, tydzień temu granice Federacji Rosyjskiej przebiegały po linii sąsiedztwa z Ukrainą. Po likwidacji tego państwa w rezultacie przewrotu i dojścia do władzy nazistowskiej junty, Sani Biłogo (tzn. Ołeksandra Muzyczko, działacza Prawego Sektora winnego aktywności terrorystycznej w Czeczenii – przyp. tłumacza) i jego kolegów, lekkomyślnie powypuszczanych ze szpitali i z więzień, zachodnia granica Rosji rozmiękła i stała się ruchomą. Krym należy obecnie do naszej strefy wpływów – w przybliżeniu, na podobnych zasadach jak Osetia Południowa lub Abchazja. Wschód Ukrainy wkrótce dołączy do tej struktury. Przy obecnym rozwoju wypadków, bez problemu dojdziemy do Dniepru i uzyskamy całą jego lewą stronę. Oczywiście, trzeba jeszcze nad tym popracować, ale w ostatecznym rozrachunku, mieści się to w ramach prawdopodobieństwa. Następnie pojawi się pytanie o Kijów i o Galicję. I ponownie, możliwości zależeć będą od sytuacji.
Postawić można jednak pytanie: jakich w ogóle granic na zachodzie chcemy? Nie jakie są możliwe, ale jakich chcemy?
Główne zadanie Rosji polega na tym, aby na naszych zachodnich granicach zaczynała się strefa kontynentalnej Europy. Co to znaczy kontynentalnej? Znaczy to, nie-proamerykańskiej, nie-anglosaskiej, nie-”kordonu sanitarnego”. Taka kontynentalna Europa może być albo niemiecka, albo wschodnioeuropejska ze słowiańską i/lub prawosławną tożsamością. Niemiecki sektor wpływów powinien albo sąsiadować z rosyjskim, albo obydwa powinny nakładać się na siebie w warunkach subtelnej równowagi. Na zachód od naszych zachodnich granic powinna zaczynać się kontynentalna Europa, europejski Heartland, europejska tellurokracja. Wówczas dwie tellurokracje, rosyjska i europejska (germańska, czy też franko-germańska), różniąc się od siebie nawzajem, będą się konsolidować wobec anglosaskiej talassokracji, finansowej oligarchii i amerykańskiej hegemonii.
W stworzeniu takiej zachodniej granicy kategorycznie przeszkadza nam istnienie „kordonu sanitarnego”. Dlatego do przyjęcia są dla nas prorosyjska i/lub proniemiecka Polska, prorosyjskie i/lub proniemieckie Węgry, prorosyjska i/lub proniemiecka Rumunia, prorosyjska i/lub proniemiecka Bułgaria, prorosyjska i/lub proniemiecka Słowacja, prorosyjska i/lub proniemiecka zachodnia Ukraina (Galicja). Najlepiej by było, gdyby wszystkie te państwa były prorosyjskie, ale orientacja proniemiecka (dla zwolenników opcji europejskiej) też może być. W żadnym jednak wypadku nie jest do przyjęcia:nic anglosaskiego, proamerykańskiego, atlantyckiego, talassokratycznego, tak więc nic antyrosyjskiego i/lub antyniemieckiego. Przy tego rodzaju granicy mamy Rosję (po jednej stronie) i Europę (Niemcy) po drugiej stronie. Między nimi istnieje złożona mozaika narodów i krajów, skłaniających się ku jednemu, bądź ku drugiemu biegunowi, obydwa bieguny są jednak biegunami kontynentalnymi. To sojusz dwóch Heartlandów. To właśnie koszmar Mackindera/Brzezińskiego, koniec nowego porządku światowego.
Aby zabezpieczyć te granice, potrzebne będą proniemieckie Niemcy, wolne od USA (dziś tego brak), prorosyjska Rosja (częściowo taka jest, ale nie do końca, reprezentuje ją Putin, ale przeczy jej rosyjska klasa polityczna), i pozostałe państwa, balansujące pomiędzy dwoma Heartlandami. Usatysfakcjonuje nas tylko taka zachodnia granica.To znaczy, niezbędna jest dla nas kontynentalna Europa. Europa atlantycka nie jest nam potrzebna w żadnej formie. Dlatego Rosja, w walce o sprawiedliwe granice, żywotnie zainteresowana jest europejską kontynentalną rewolucją. Tak więc uwolnieniem Niemiec od amerykańskiego dyktatu (na miejsce naszych wycofanych żołnierzy, pojawili się jednak amerykańscy) i uwolnieniem od amerykańskiego dyktatu innych, okupowanych przez atlantystów europejskich terytoriów. Konieczne są, z naszego punktu widzenia, narodowe rewolucje w Niemczech, we Francji, we Włoszech, w Hiszpanii, w Holandii, w Szwecji, w Norwegii, w Danii, w Portugalii. Dopóki ich nie ma, dopóty zbyt wiele zagraża naszemu bezpieczeństwu. Dlatego Rosja zmuszona jest stać się bastionem rewolucji europejskiej.
Dlatego Rosja nie zatrzyma się w swoim wyzwoleńczym marszozrywie na terytorium Krymu, ani na Dnieprze, ani nawet na zachodnich granicach eks-Ukrainy. Naszym celem jest wyzwolenie Europy od atlantyckich okupantów, tych samych, którzy doprowadzili do katastrofy w Kijowie i oddali tam władzę przestępczej juncie. Naszym celem jest wielkokontynentalna walka wyzwoleńcza. Najpierw bitwa o Europę. Także w egoistycznych celach zabezpieczenia sobie odpowiednich granic, będziemy zmuszeni wyzwolić Europę – przy tym całą, nie tylko środkową, ale i zachodnią. Prowokacja USA w bezpośredniej bliskości Rosji i awanturnictwo Victorii Nulland, która pokazała swój prawdziwy stosunek do Europy, zmusiły nas do wejścia na drogę aktywnego sprzeciwu wobec atlantyckiej dyktatury. Rewolucja ma swój początek, ale nie ma końca. W bitwie o Europę walczymy jednak nie o Europę rosyjską, ale o Europę europejską, o wolną Europę, o Europę ducha, kultury, tradycji i etnosów. Aby zapewnić sobie samym bezpieczeństwo, Rosjanom przyjdzie udzielić pomocy Europejczykom, by ci odzyskali władzę w swoje ręce. Wszystko to dopiero się zaczyna. Dlatego ośrodki aktywnego oporu przeciwko amerykańskiej hegemonii będą powstawać nie tylko na Krymie, we wschodniej Ukrainie, w zachodniej Ukrainie, ale i w samej Europie.
Nazywaliście nas „żandarmem Europy”. Rzeczywiście, jesteśmy nim. Jesteśmy żandarmami. Stoimy na straży porządku, konstytucji, prawa i bezpieczeństwa. Karzemy przestępców i zakuwamy w kajdany buntowników. Stoimy na straży zdrowej rodziny i sprawiedliwości. Bronimy kultury i ducha. Wiary i moralności. Tożsamości i Tradycji.
Jesteśmy świętymi żandarmami.
I idziemy do was.
Na zachód.Broniąc naszych granic.
Aleksander Dugin
(tłumaczenie z języka rosyjskiego: Ronald Lasecki)"
http://konserwatyzm.pl/artykul/11734/swieci-zandarmowie-europy
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Wstawił sobie zęba już?
Znalazł dziewczynę, czy rączki pod kołderką i na klawiaturze?
A najlepsze jest to- wiecie skąd takie imię? Rodzice mu nadali Ronald na cześć PREZYDENTA STANÓW ZJEDNOCZONYCH.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
http://konserwatyzm.pl/artykul/11729/dalej-niz-nacjonalizm-wprowadzenie-do-doktryny-tozsamosciowe
Plany mają ambitne:
"W dłuższej zatem perspektywie – zapewne dłuższej niż życie piszącego te słowa – rozwiązaniem może być tylko zniknięcie z mapy świata USA w ich obecnej formie. Prawica polska powinna więc kibicować nurtom odśrodkowym w tym państwie. W każdym zaś razie tym z nich, których poparcie możliwe jest w perspektywie chrześcijańskiej i zasadne w perspektywie zdroworozsądkowej. Wykluczyć by zatem należało już na początku kibicowanie na przykład zwolennikom aborcji, dewiacji seksualnych, czy posługującym się metodami terrorystycznymi i pogromistycznymi rasowym suprematystom. Z powodów prakseologicznych i zdroworozsądkowych należałoby również unikać popierania subkultur, bo te nigdy nie są twórcze ani zdolne do przekształcania społeczeństwa. Należałoby natomiast, moim zdaniem, popierać kontrkultury, odśrodkowe ruchy etniczne, religijne, sekciarskie, wszelką ideologiczną i społeczną kontestację o charakterze antyliberalnym i antyindywidualistycznym. Mogą to być ruchy katolickich integrystów, indiańskich suwerenistów, amiszów, hutterytów, murzyńskich lub białych separatystów, ekologów, imigrantów meksykańskich, rolniczych komun, epigonów tradycji Południa etc. Ważne, by rozsadzić społeczną bazę dla liberalizmu. Liberalizm ten dziś już się zglobalizował – amerykanizm zdeterytorializował się i stał się zjawiskiem światowym, główne jednak oparcie terytorialne znajduje w USA. Jego stopniowa eliminacja ze światowej sceny, być może rozciągnięta w czasie jeszcze na setki lat, zakończyć się zatem musi również odzyskaniem Ameryki Północnej dla porządku prawdziwego, tak więc wyplenieniem tam liberalizmu. Hipotetycznie nie musi wcale iść to w parze z likwidacją USA jako odrębnego państwa, w praktyce jednak jestem przekonany, że tak się właśnie stanie. Terytorium dzisiejszych Stanów Zjednoczonych powinno stać się pluralistyczną mozaiką różnorodnych, zorganizowanych na zasadach naturalnych wspólnot, powiązanych w ligi wolnych miast, federacji producenckich, wydzielonych terytoriów narodowych i rasowych, teokracji poszczególnych religii etc. Ale do tego potrzebne będzie długotrwałe oddziaływanie odpowiednich procesów demograficznych i gospodarczych, co zajmie najpewniej bardzo dużo czasu. Póki co zaś, mamy bardzo wymagającego i niebezpiecznego przeciwnika."
http://konserwatyzm.pl/artykul/10750/o-prawice-antyamerykanska
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
Lasecki z tej całej menażerii jak gdyby najbardziej normalny, bo ten Wiśniewski od Korei Płn. jako "ostatniego bastionu logiki sakralnej" to ewidentna sublimacja popędu płciowego, inaczej się tego nie da wytłumaczyć.
Jak chce islamu - szukam go w Arabii Saudyjskiej.
BTW - to jedno z wytłumaczeń, dlaczego Sowieckij Sojuz się rozpadł. Jakby przetrwał do dziś - mieliby juz zielony sztandar.
The author has edited this post (w 02.03.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
www.1918.pl.
The author has edited this post (w 02.03.2014)
Chyba rzeczywiście jest naszym przeznaczeniem wyzwolić Moskwę spod ruskiej okupacji i dlatego oni nie spoczną póki nas nie wymordują.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Cały ten euroazjatyzm, konieczności geopolityczne - na takiej podbudowie miał wjechać do Europy tow. płk. Premier. Na niej też opierać się miała wyjątkowa pozycja jego państwa.
No ale wygląda na to, że sprawa conieco się rypła.
Melodię orkiestry słychać też w Tymkraju, przypadkiem mocniej od czasu spotkania na Westerplatte w 2009 r. Jak grzyby po deszczu powyrastały instytuty i instytuciki z geopolityką w nazwie, grające na tę samą nutę. A jeszcze kilkanaście lat temu nawet w czerwonym mateczniku prof. Kuźniarów i Koziejów "geopolityka" była czymś brzydkim, o konotacjach nazistowsko-faszystowskich.
http://geopolityka.org/komentarze/2722-mateusz-piskorski-krymskie-podwaliny-ladu-wielobiegunowego
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
W ktoryms z watkow pisalem o cynicznej reakcji na uwiezienie Tymoszenko - prawie wszyscy bawili sie w sedziow i demony historii, nikt nie wykazal sie zwyklym ludzkim wspolczuciem.
The author has edited this post (w 03.03.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Natomiast kraj radziecki otrzymał tytuł imperium zła - a że jest to tytuł w pełni uzasadniony, to widać choćby w samym tekście p. Dugina, od którego wonieje siarką.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Są jeszcze inne myślące czołgi, bardziej bułkie przez bibułkie, żadnej propagandy wprost, obszerne poletko naukowe. No ale jak pojawia się 'geopolityka' wszystko staje się jasne jak krasna gwiazda.
Udała się ona, ta 'geopolityka' również dlatego, że wieloma mądrymi słowami znieczula prosty komunikat: rąsie do góry, poddajcie się, bo takie są odwieczne prawa natury, tak wygląda matka Ziemia i dlatego Kraj Rad jest wieczny i niezwyciężony. Taki upgrade "obiektywnych uwarunkowań" z poprzedniej epoki.
"Tak sobie czytam wypisy z Dugina, i jedna rzecz nie daje mi spokoju - używana gdzie popadnie kategoria "telluryzmu", zwłaszcza w kontekście przyszłego Imperium Eurazjatyckiego (i jego - zdaniem AG - obecnego zalążka: putinowskiej Rosji), które ma być "Imperium Tellurycznym", walczącym z Imperium Atlantyckim, amerykańskim Imperium Tallasokratycznym:"
Pal sześc sam termin (powinno być chtonokracja, aby trzymać się greki), ale o samą ziemię.Jeśli to Imperium jest oparte na ziemi, żywiole generacji, rodzenia, powolnego wzrostu, bierności i siły płynącej ze spokojnego znoszenia przeciwieństw, jest to twór lunarny. W mitologii politycznej kosmicznej ezoteroprawicy: żeński, bierny, poddany, niewolniczy (streszczam zdanie neoevolianistrów, nie swoje!)Tym czasem morzowłądzctwo amerykańskie, wypływające (sic!) z żywiołu niszczenia, jest silne, aktywne, ekspansywne, a przez sprzeciwienie ziemi - uraniczne, ur-arysjkie, jak stąd do Radomia.Wniosek: eurazjaci walczą z imperium solarnym w imię księżniczki Luny /.../"
http://rebelya.pl/forum/watek/72077/
))
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
http://utw-art.blogspot.com/2013/11/brutalna-ironia-zycia-spoecznego-w-rosji.html
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
W podobnym klimacie, obraz człowieka sowieckiego by Duda Gracz
Dzień kobiet jest świętem wpisującym się w paradygmat kontynentalny, a podważającym paradygmat talassokratyczny. Nie jest przypadkiem, że dzień kobiet pozostał do dziś świętem państwowym w wielu krajach, które wyłamywały się, lub do dziś wyłamują się, z liberalnego projektu globalistycznego, nie jest zaś obchodzony w żadnym z krajów anglosaskich. Świętowanie dnia kobiet wyróżnia te kraje, w tradycji których leży odrzucenie liberalnej globalizacji, światowej oligarchii kapitalistycznej i dominacji Stanów Zjednoczonych. Podtrzymywanie tradycji tego święta jest podtrzymywaniem oporu wobec projektu mondialistycznego. /.../
Tradycja tego święta wywodzi się z protestu imigrantek z Europy przeciwko wyzyskującym je jankeskim kapitalistom. Dzień kobiet wywodzi się zatem z buntu Europejek przeciwko chcącym je upodlić i wykorzystać jankesom. Jego sensem jest starcie europejskiego personalizmu z amerykańskim liberalizmem. Najważniejszym dziedzictwem ideowym protestów dających początek obchodom dnia kobiet jest przeciwstawienie europejskiej wspólnotowej solidarności amerykańskiemu indywidualistycznemu egoizmowi. To rozpoznawane w kulturach tradycyjnych normy moralne mają regulować stosunki międzyludzkie, nie typowy dla mentalności talassokratycznej imperatyw indywidualnego zysku. Człowiek jest osobą, nie ożywionym środkiem produkcji./.../
Cały w zasadzie istniejący dziś ruch feministyczny jest wariantem modernizmu lub postmodernizmu, nie dostarczając tym samym rozwiązania kwestii kobiecej. Kwestia ta zaś istnieje, zarówno na poziomie społecznym, jak i filozoficznym. W znacznej mierze zniszczona, stłamszona lub zniekształcona przez modernizm zasada kobieca wymaga wydobycia jej ponownie spod ruin walącego się paradygmatu modernistycznego. Należy dotrzeć do kobiecego „arche” i zdefiniować na nowo w oparciu o nie kobiecy gender. Wyprawa w jego poszukiwaniu będzie tożsama z filozoficzną podróżą do źródeł i prapoczątków bytu. Zasada kobieca związana jest z tym, co mroczne i chtoniczne. Jej poznanie wymaga wyjścia poza ograniczenia arystotelesowskiej logiki i kartezjańskiego rozumu. Zwolennicy rekonstrukcji archaicznej kobiecości muszą odwrócić się plecami do światła oświeceniowego racjonalizmu, odrzucić właściwą nowoczesności symbolikę iluminacji i zwrócić się w kierunku motywów katabazy, zanurzenia w żywiole nocy, penetracji obszarów mroku, podróży do krainy ciemności. Kobiecość jest zasadą lunarną, a noc jest bardziej ontologiczna i metafizyczna niż dzień. Fundująca nowożytność racjonalistyczna filozofia męskiego logosu rozpościera zasłonę skrywającą wiedzę o prapoczątkach bytu. W nocy rozwiera się otchłań, zawierająca wiedzę na temat początków życia i świata. Zadaniem tradycjonalistycznej gnoseologii będzie zerwanie zasłony nowożytnego męskiego racjonalizmu, by uzyskać wgląd w ponadracjonalne pokłady wiedzy, do których dopuszczony jest ten, kto potrafi rozwinąć w sobie pierwiastek kobiecy, poznanie intuicyjne. Podróż w kierunku archaicznej kobiecości będzie ponownym zanurzeniem się w ciepłym i bezpiecznym mroku matczynego łona, będzie rytualnym powtórzeniem aktu narodzin, symbolicznym misterium odmładzającym duchowo człowieka. W średniowiecznym chrześcijaństwie hermeneutyka symbolu kobiecości widziała w nim niekiedy Mądrość Bożą. Wyjście poza nowożytny męski logos otworzy człowiekowi oczy na Mądrość Bożą i umożliwi mu jej kontemplację w zasadzie kobiecej, w której się ona odbija.
http://konserwatyzm.pl/artykul/11772/metapolityczne-i-metafizyczne-znaczenie-dnia-kobiet
Zegar biologiczny tyka potęgując lęk Michnika
[bylo zdjecie do znalezienia u FoxMuldera]
The author has edited this post (w 12.05.2014)
Administracja dziekuje.
The author has edited this post (w 12.05.2014)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.