Pomiędzy powściągliwością a kulturą osobistą.
Nie czyń bliźniemu swemu co tobie niemiłe.
To nie oznacza, jak się niektórym wydawaćby mogło, abyśmy czynili bliźnim wedle naszych upodobań. Choć trzeba przyznać taki punkt widzenia może być bardzo atrakcyjny dla wszelakiej maśi zboczeńców tudież typów potocznie zwanych "patologią". Cóż więc mam przychodzi czynić gdy znajdziemy się w sytuacji na którą nie mamy gotowej i co ważne dobrze funkcjonującej odpowiedzi? Ano trzeba wziąć na jak to się potocznie mówi "na wstrzymanie". Trzeba zagryźć zęby, czasem nawet tak mocno by zagłuszyć bOOl i przeczekać. Policzyc do 10, a nawet i do 100.
Ten brak natychmiastowej reakcji, brak "walnięcia na odlew w ten chamski pysk", brak steku wyzwisk i dosadnych epitetów wcele nie oznacza słabości lub odchyleń w kierunku masochizmu. Oznacza, jeśli przeprowadzimy to umiejętnie i na zimno, że nasza odpowiedź będzie nie tylko postrzegana jako "kulturalna" ale i także co niezwykle ważne z punktu widzenia naszego wizerunku publicznego, jako adekwatna i godna naszej pozycji.
Co zrobimy? Jaka będzie nasza reakcja? Możliwości jest wiele. Przestrzeń pomiędzy powściągliwościa a kulturą osobistą jest równie wielka jak nieograniczony jest kosmos. Każdy osobnik któremu brakuje kultury osobistej znajdzie tam coś ciekawe dla siebie.
Warto abyśmy o tym pamiętali. I warto aby nasi wybrańcy uzurpujący sobie wygodne stołki w europejskich salonach także wbili sobie to do swoich głów. Szczególnie, że ostatnio jakoś się tak dziwnie składa, że mają wiele problemów z bezwzględnie prześladującymi ich podrzędnymi przedstawicielami niemieckiej administracji.
The author has edited this post (w 24.03.2014)
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
To nie oznacza, jak się niektórym wydawaćby mogło, abyśmy czynili bliźnim wedle naszych upodobań. Choć trzeba przyznać taki punkt widzenia może być bardzo atrakcyjny dla wszelakiej maśi zboczeńców tudież typów potocznie zwanych "patologią". Cóż więc mam przychodzi czynić gdy znajdziemy się w sytuacji na którą nie mamy gotowej i co ważne dobrze funkcjonującej odpowiedzi? Ano trzeba wziąć na jak to się potocznie mówi "na wstrzymanie". Trzeba zagryźć zęby, czasem nawet tak mocno by zagłuszyć bOOl i przeczekać. Policzyc do 10, a nawet i do 100.
Ten brak natychmiastowej reakcji, brak "walnięcia na odlew w ten chamski pysk", brak steku wyzwisk i dosadnych epitetów wcele nie oznacza słabości lub odchyleń w kierunku masochizmu. Oznacza, jeśli przeprowadzimy to umiejętnie i na zimno, że nasza odpowiedź będzie nie tylko postrzegana jako "kulturalna" ale i także co niezwykle ważne z punktu widzenia naszego wizerunku publicznego, jako adekwatna i godna naszej pozycji.
Co zrobimy? Jaka będzie nasza reakcja? Możliwości jest wiele. Przestrzeń pomiędzy powściągliwościa a kulturą osobistą jest równie wielka jak nieograniczony jest kosmos. Każdy osobnik któremu brakuje kultury osobistej znajdzie tam coś ciekawe dla siebie.
Warto abyśmy o tym pamiętali. I warto aby nasi wybrańcy uzurpujący sobie wygodne stołki w europejskich salonach także wbili sobie to do swoich głów. Szczególnie, że ostatnio jakoś się tak dziwnie składa, że mają wiele problemów z bezwzględnie prześladującymi ich podrzędnymi przedstawicielami niemieckiej administracji.
The author has edited this post (w 24.03.2014)
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
To nie oznacza, jak się niektórym wydawaćby mogło, abyśmy czynili bliźnim wedle naszych upodobań.
Czyli nie chodzi i o to żeby: "czynić bliźniemu swemu, co tobie miłe".
Choć trzeba przyznać taki punkt widzenia może być bardzo atrakcyjny dla wszelakiej maśi zboczeńców tudież typów potocznie zwanych "patologią".
Każda wypowiedż w pierwszej osobie jest subiektywna. Podobnie, jak każdy uczynek jest subiektywny. Więc co czynić, skoro nic nie można uczynić bez wyrządzenia tego co niemiłe lub tego co miłe, ale może zboczone lub patologiczne w odbiorze?
Cóż więc mam przychodzi czynić gdy znajdziemy się w sytuacji na którą nie mamy gotowej i co ważne dobrze funkcjonującej odpowiedzi? Ano trzeba wziąć na jak to się potocznie mówi "na wstrzymanie". Trzeba zagryźć zęby, czasem nawet tak mocno by zagłuszyć bOOl i przeczekać. Policzyc do 10, a nawet i do 100.
Czyli w każdej sytuacji.
Ten brak natychmiastowej reakcji, brak "walnięcia na odlew w ten chamski pysk", brak steku wyzwisk i dosadnych epitetów wcele nie oznacza słabości lub odchyleń w kierunku masochizmu.
OK
Oznacza, jeśli przeprowadzimy to umiejętnie i na zimno, że nasza odpowiedź będzie nie tylko postrzegana jako "kulturalna" ale i także co niezwykle ważne z punktu widzenia naszego wizerunku publicznego, jako adekwatna i godna naszej pozycji.
...
Co zrobimy? Jaka będzie nasza reakcja? Możliwości jest wiele.
Ja zrozumiałem, że dwie: walenie w bezczelną mordę, albo godno-kulturalne milczenie w trakcie liczenia do stu.
Przestrzeń pomiędzy powściągliwościa a kulturą osobistą jest równie wielka jak nieograniczony jest kosmos.
Czyli nie ma korelacj? myślałem, że powściągliwość, to element kultury.
Każdy osobnik któremu brakuje kultury osobistej znajdzie tam coś ciekawe dla siebie.
?
Warto abyśmy o tym pamiętali. I warto aby nasi wybrańcy uzurpujący sobie wygodne stołki w europejskich salonach także wbili sobie to do swoich głów.
?
Szczególnie, że ostatnio jakoś się tak dziwnie składa, że mają wiele problemów z bezwzględnie prześladującymi ich podrzędnymi przedstawicielami niemieckiej administracji.
Nawiązanie do Protasiewicza i celnika.
Moja odpowiedż:
ja też nic nie zrozumiałem.
The author has edited this post (w 26.03.2014)
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Nie chce być upierdliwy, ani denerwujący, ale gdybyś się nudził i znalazł chwilę czasu, żeby mi wytłumaczyć, byłbym dźwięczny.
Ta informacja wymogła na mnie odpowiedź dla kolegi. Nie godzi się bowiem, w moim mniemaniu, pozostawiać szukającego wiedzy studenta politologii bez odpowiedzi na nurtującego go pytania.
Tak więc postaram się, w miarę moich skromnych możliwości, przekazać szanownemu koledze moje myśli na kilka zagadnień.
Zacznę od ustosunkowania się do zwrotu jaki szanowny kolega użył, mianowicie:
„ja TEŻ nic z tego nie rozumiem”
Szanowny kolego, jako że podjął się kolega trudu ustosunkowania się do mojego pierwotnego wpisu jako pierwszy nie jest mi wiadome, i nie interesuje mnie, do jakiej grupy nic nie rozumiejących z mojego wpisu szanowny kolega się zalicza. Być może uważa kolega że taka grupa istnieje. Jest to bardzo prawdopodobne. Ale cóż z tego? Czyż aż tak nieśmiały i niepewny swego jest kolega że nie potrafi pisać o swoich odczuciach i swoim pojęciu? Bez podpierania się insynuacją
iż inni też nie rozumieją? Nie wspominam także o samym fakcie że takie sformułowanie może, lecz nie musi, oznaczać iż uważa szanowny kolega innych za równych swojemu poziomowi.
Ja osobiście, z ostrożności, zazwyczaj zakładam że inni wykazują się wyższą wiedzą i zrozumieniem pojęć niż ja. Ale to dygresja.
Dalej, w następnym poście, szanowny kolega napisał, cytuję:
„ale gdybyś się nudził i znalazł chwilę czasu”
Co znowu insynuuje, iż przynajmniej ja pisuję tutaj pod przymusem nudy, która jest tak absorbująca, że zajmuje mi mój cenny czas. Zapewniam szanownego kolegę że tak nie jest. Co więcej, opierając się na moich własnych obserwacjach i przykładzie, jestem gotów zaproponować, że znakomita większość
czytających i wpisujących się na tym forum nie robi to z nudy i braku czasu lecz dlatego, że widzi w tym sens a i być może misję. Kto wie być może niektórzy być może są za to nawet wynagradzani.
Reasumując szanowny kolego i nawiązując do mojej pierwotnej odpowiedzi. Nie szkodzi że kolega nie zrozumiał czegokolwiek z mojego pierwszego wpisu. Nie szkodzi, że być może są
inni którzy także nie zrozumieli. Takie jest życie. Czasem się nie rozumie. Czasem
jest się niezrozumianym.
Pragnę na zakończenie dodać że być może i tego wpisu kolega też nie zrozumie. No cóż. Nic się nie stanie. Nie musi szanowny kolega.
“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”
“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
Z mojej strony EOT.
Acha - Losa uprzedza się - powyższe to nie szydera, jeno odpowiedź w duchu odpowiedzi autora
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Z przykrością tylko zauważyłem, ze zrobilo sie trochę jakby nieprzyjemnie. Myślę, że może to moja wina, więc przepraszam kolegę, i na swoje usprawiedliwienie dodam, że ładnych parę lat (4.?) nie miałem kontaktu z charakterystycznym i nieco hermetycznym językiem forumkowym, więc to może dlatego.