Syndrom Ramzesa i Herhora
Zauważyłem, że polityce ma miejsce coś, co nazywam "syndromem Ramzesa i Herhora". Nazwę tę nadałem nawiązując do powieści Prusa "Faraon". Młody, porywczy następca tronu, a potem faraon, zostaje w wyniku intryg sprytnego kapłana Herhora pozbawiony władzy, a potem i życia. Jednakże Herhor, zostawszy faraonem, zaczyna uprawiać tę samą politykę co poprzednik, choć doszedł do władzy w imię jej zmiany.
W rzeczywistości też tak bywa. Niby się zwalcza jakąś politykę, ale potem samemu się ją prowadzi, bo albo już za daleko wszystko zaszło, albo jest tak trafna, że nie da się zmienić kierunku, albo zachodzą jakieś inne czynniki.
Przykładem może być postawa rządu wobec Ukrainy - nieoczekiwanie musiał rad nierad przyznać rację (oczywiście nie przyznając się do tego). Inne przykłady to kontynuacja polityki zmierzania do NATO, zaczętej przez rząd Olszewskiego, albo ostateczne wprowadzenie banderoli, mimo początkowej zwłoki.
Podoba wam się taki termin?
W rzeczywistości też tak bywa. Niby się zwalcza jakąś politykę, ale potem samemu się ją prowadzi, bo albo już za daleko wszystko zaszło, albo jest tak trafna, że nie da się zmienić kierunku, albo zachodzą jakieś inne czynniki.
Przykładem może być postawa rządu wobec Ukrainy - nieoczekiwanie musiał rad nierad przyznać rację (oczywiście nie przyznając się do tego). Inne przykłady to kontynuacja polityki zmierzania do NATO, zaczętej przez rząd Olszewskiego, albo ostateczne wprowadzenie banderoli, mimo początkowej zwłoki.
Podoba wam się taki termin?
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.