Skip to content

Zysk v ryzyko, czyli ile można stracic aby zyskać

edytowano March 2015 w Forum ogólne
Siedzę sobie wygodnie w fotelu. Cicho tu, u mnie, bowiem akurat studenty test piszą i nawet nie za bardzo ściagają. Dziwne bo w sumie to ja jednem tylko okiem na nich tak sobie zerkam....
I tak sobie myślę o ryzyku i ewĘntualnym zysku. Tuż obok, w innej sali po sąsiedzku trwa rozruba na całego. Tam widocznie wykładowca przeCHolował i zbytnio przykręcił srOObę. Studenty się burzom i grzmiom. Byc moRZe wykładowca będzie się musiał salwowac ucieczką. Ale czy to coś zmieni? Szkoła przyśle innego, być moRZe cwańszego i lepiej znajacego psychikę studenta. Takiego co odpusci i da pościagać i troche zakombinować.
Tak jak u mnie. Ja mam spokOOj, oni majom spokOOj. I ja i oni mamy taki układzik. W sumie po co ryzykować jak jest ciepło i przytulnie a wrzawa to jedynie w innej sali........
The author has edited this post (w 27.01.2014)

“It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

“I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”

Komentarz

  • No dobra, ale w efekcie wydasz im falszywe swiadectwo ze oni cos umia.
    Ktos tu kiedys pisal czym sie dla niego skonczylo oklamanie jakiegos kolesia poprzez wydanie mu dokumentu ze on potrfi prowadzic samochod. Przeciez ci twoi stude,nci te wiedze kiedys moga zechciec wykorzystac ....

    "- Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości" Janusz Palikot, konwersatorium "Dialog i Przyszłość", 10 lutego 2012, Warszawa
  • Nosz kolega odniesie się do otaczającej go ze wschodu rzeczywistości. Bo to szkoła życia
    :)
    The author has edited this post (w 27.01.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • Fatus ma racje, student powinien zdac egzamin, chyba, ze bardzo nie chce, zawsze kilku takich sie zdarzy. Student chce sie zwykle nauczyc.
    Taka historie pamietam, nie z Australii ale ze Stanow, to niedaleko. Moj kolega straszny kozak zostal psorem na jakiejs nawet prestizowej uczelni i przy pierwszym egzaminie pokazal jak to po polsku jest - zdalo kilku studentow, reszta do poprawki. Bardzo sie zdziwil, gdy wezwal go dean i powiedzial: Panie kolego, pan powinien sie naprawde zastanowic, czy chce pan uprawiac ten zawod i czy ma do niego kwalifikacje. Bo widze, ze ma pan wielkie trudnosci z dopasowaniem poziomu trudnosci egzaminu do zakresu wykladow, a to pan wykladal a nie kto inny.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • Egazmin jest z wykładu czy przedmiotu? To był uniwersytet czy "wyższa" szkoła nieprzedatnych zawodów?
    "Student chce sie zwykle nauczyc."
    Student zwykle chce mieć papier. A że na skutek odpuszczania studentom papiery mają wartość papieru toaletowego, to mamy w Polsce i na zachodzie tzw. oszukane pokolenie, gdzie prawie każdy ma studia i mało kto ma pracę w wyuczonym zawodzie. Czyli dla gospodarki oznacza to co najmniej kilka zmarnowanych najlepszych lat dużej grupy obywateli.
    Ale wykładowcom się to opłaca. Na pewno o to chodzi???
  • Z przedmiotu oczywista
    :)
    SPrawdzam czy cokolwiek załapali z langwydŻa przez ostatnie kilka miesięcy.
    Jak sieM przyłozem to POtrafiem tak skomponować tescik z langwydŻa, taki niewielki, że wszyskie studenty go oblejom. Ale PO co się pytam? Żeby im udowodnic ze cuś nie umieją? Eeee tam...Ja to im mogem udowadniać w codziennych ćwiczeniach praktycznych, zresztom i uni to wiedzom. A tak uni wyjdom zadowoleni że jednak coś tam im w łepetynach jednak POzostało
    :)
    The author has edited this post (w 27.01.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • To nie musi być tak, że wszyscy mają oblać. Ale musi sprawdzać wiedzę/umiejętności. Nie może być tak, że ktoś nieuczący się - a na uniwersytetach teraz takich nie brakuje - przychodzi i zdaje z marszu, bo nie zdałby tylko debil. To nie o to chodzi, nawet uwzględniając specyfikę lektoratu w stosunku do przedmiotów "zawodowych".
  • Nie no, oczywiZda żecz to rze nie wszystcy zdają. Na ten przykład jedna studĘntka się poddała i wyszła obraRZona..chyba na mniĘ. Ale reszta napisała i w znakomitej większości radę dała. Nie na 101% ale dała radę zaliczyć.
    No i nie na universytecie ten egzamin
    :)
    Za wysokie progi na me krOOtkie nogi bym się wspinał tak wysoko
    :)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • rozum.von.keikobad
    Student zwykle chce mieć papier.
    Dawno w Polsce nie uczylem ale nigdy przenigdy nie natrafilem na studentow, ktorzy w masie chca miec tylko papier - ani w Polsce ani gdzie indziej. Jednostki sie oczywiscie zdarzaja. Student albo sie chce nauczyc i wtedy oceniamy na ile mu sie to udalo, albo zabladzil i wtedy kazdy poziom jest dla niego za trudny, taki zreszta sie nie gniewa na uwalenie.
    A kiedy przyjmowalem do pracy, tez nigdy nie zwracalem uwagi na papier i  nie znam nikogo, dla kogo papier mialby znaczenie - ani w Polsce ani gdzie indziej.
    Egzamin powinien byc letko stresujacy ale bez przesady i powinno go zdawac 80-90% studentow. Jak nie zdaje wiecej, to cos jest nie tak - i to zwykle z wykladowca lub uczelnia a nie ze studentami.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • Studia w Miedzyrzeczu to karykatura karykatury. Chyba szczegolnie w roznych "Szkolach wyzszych tego i owego". Mnie na kolana powalila siozdra cioteczna ktora weekendowa pora "studiowala" zaocznie na Uniwersytecie Szuwarowo Bagiennym (w Olsztynie znaczysie).
    Poprosila mnie grzecznie zebym jej powiedzial co ma napisac w "pracy magisterskiej". Znaczysie co jest wazne, a co nie.  Argumentujac ze dla mnie to pestka, a ona musi dzieciom zupe gotowac. No to wzionlem znalazlem  podrecznik jednego z gosci co sie w temacie zna (a z ktorego to delikwenci USzB sie nie uczyli) i podkreslilem jej co sparafrazowac.
    potem jeszcze chciala kilkustronicowe streszczenie w jezyku langlydz, ale wyslalem ja na drzewo.
    W sumie sioztra bardzo OK. Robi swietne ogorki konserwowe. W gminie pracuje. I potrzebny byl jej papier.

    "- Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości" Janusz Palikot, konwersatorium "Dialog i Przyszłość", 10 lutego 2012, Warszawa
  • Pszcelarz...nie tak źle żeby nie było jeszce źlej
    :)
    Statystycznie som jednostki ktOOre chcom paier. To normalne i zdziwienie moje było by współproporcjonalne do rozdziawienia mojej gęby gdyby taka jednostka się nie objawiła. Ale w ym moja juz makówka abym takiej jednostce dał do zrozumienia, czasem łopatologicznie, rze jak sie nie naumie to nici z tego bendom. Znaczy się z jej wiedzy. Bowiem ja takiej jednostce mogem i wykazujem rze ma "braki". I po pierwsze primo to już wiele bowiem tak jakby niechcący taka jednostka się naumie rze niewiele, lub nic, nie umie. I być morze kiedys się cos wiĘncey naumie. Jak zmondrzeje. To takie drugie primo.
    A Jeśli nie? To i tak OK bo tesz się to w statystyce mieści. A reszta chce się naumieć bo wie rze to teraz "Szansa na sukces"
    :)
    The author has edited this post (w 27.01.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • Seminarium na wydziale architektury, rok 4 ty, grupa do 15 osób, profesor poprosił, żeby kazdy przedstwił swojego ulubionego architekta, przedstwił swoją ulubioną architekturę, dzieła które go inspirują. W sumie podstawa jesli kogoś interesuje przedmiot który studiuje, nie?  Tylko dwie osoby to robią. Dwie. Reszta nie ma nic do powiedzenia.
    90% chce papier.
    The author has edited this post (w 27.01.2014)
  • los
    rozum.von.keikobad
    :
    Student zwykle chce mieć papier.
    Dawno w Polsce nie uczylem ale nigdy przenigdy nie natrafilem na studentow, ktorzy w masie chca miec tylko papier - ani w Polsce ani gdzie indziej. Jednostki sie oczywiscie zdarzaja. Student albo sie chce nauczyc i wtedy oceniamy na ile mu sie to udalo, albo zabladzil i wtedy kazdy poziom jest dla niego za trudny, taki zreszta sie nie gniewa na uwalenie.
    A kiedy przyjmowalem do pracy, tez nigdy nie zwracalem uwagi na papier i  nie znam nikogo, dla kogo papier mialby znaczenie - ani w Polsce ani gdzie indziej.
    Egzamin powinien byc letko stresujacy ale bez przesady i powinno go zdawac 80-90% studentow. Jak nie zdaje wiecej, to cos jest nie tak - i to zwykle z wykladowca lub uczelnia a nie ze studentami.
    Bez obrazy, ale od takiego myślenia potem mamy te stracone pokolenia.
    Dzisiaj studiuje więcej osób niż kiedyś miało w ogóle maturę. Dużo więcej. Studiują najwięksi debile nawet, bo czemu nie? Nie studiują tylko tacy, co wcześniej złapali jakąś pracę albo panienki, co zrobiły dziecko i już nie było czasu. Większość ludzi, która studiuje się do tego kompletnie nie nadaje, moim zdaniem to oni w ogóle sie nie nadają nawet do liceum, ale co tam. Więc jeśli ma zdawać 80-90% studentów, to tym samym zakłądamy, że ma zdawać 80-90% ogólnie społeczeństwa, czyli że 80-90% społeczeństwa może mieć wykształcenie wyższe.
    To ile ono jest warte?
    Ale działa to w drugą stronę - jak ktoś nie ma studiów to są osoby, które skłonne są go uznać za takiego debila, który nawet studiów dla debili nie kończy. No i na niektóre stanowiska, zawody trzeba mieć papier, taki czy inny.
    Co do tego kogo spotkałeś. Nie wiem, z kim się spotykasz i może faktycznie raczej panu profesorowi czy nawet doktorowi nikt czy mało kto powie, że nie chce nic wiedzieć, a chce tylko zdać. A o zasadzie 4 Z też nie słyszałeś? Zakuć, zdać, zapić, zapomnieć? Część studenterii tak żyje przecież.
    Daleko nie szukając: Nie chcę czytać czegoś, co nie przyda mi się w szkole.
    :)
    http://rebelya.pl/forum/watek/55122/
  • Tolerowanie sciagania jest korumpowaniem sumien. TYle.
    Testy powinny byc tak ustawione zeby 80% zdawalo (bez sciagania) za pierwszym razem, kolejne 15% za drugim razem a 5% oblewalo.
    Sciaganie to rak. To krecenie lodow tyle ze bez kasi.

    "- Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości" Janusz Palikot, konwersatorium "Dialog i Przyszłość", 10 lutego 2012, Warszawa
  • Pszczelarz
    Tolerowanie sciagania jest korumpowaniem sumien. TYle.
    Testy powinny byc tak ustawione zeby 80% zdawalo (bez sciagania) za pierwszym razem, kolejne 15% za drugim razem a 5% oblewalo.
    Sciaganie to rak. To krecenie lodow tyle ze bez kasi.
    Zgoda. I dlatego pozwalam (nieoficjalnie) ściągać a oni nie za bardzo ściągali. Chiba sie kapneli że sąsiedzi mieli inne zestawy pytań
    :D
    Układ jak ta lala.
    The author has edited this post (w 27.01.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • fatuswombatus
    Statystycznie som jednostki ktOOre chcom paier. To normalne i zdziwienie moje było by współproporcjonalne do rozdziawienia mojej gęby gdyby taka jednostka się nie objawiła. Ale w ym moja juz makówka abym takiej jednostce dał do zrozumienia, czasem łopatologicznie, rze jak sie nie naumie to nici z tego bendom.
    Dokladnie. Jest caly rok na przekonanie zablakanego studenta, ze nie jest tam, gdzie powinien. Ci choc odrobine inteligentni na egzamin nie przyjda, a ostatni debile nie zdadza egzaminu na zadnym poziomie. Trzeba poziom egzaminu skalibrowac do najlepszych studentow zgodnie z przepisem Pszczelarza: 80% zdaje za pierwszym razem, kolejne 15% za drugim razem a 5% oblewa.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • A u nas było inaczej. Na pierwszy rok przyjmowali wszystkich, progów niemalże nie było. Odpadało około 70%, mam wrażenie, że wykładowcy takie mieli zadanie - zostawić 30%. Egzaminy były trudne, tylko jedna poprawka i brak warunków.
    Za to jak się już dostało na 2. rok to skończenie studiów to była kwestia czasu/pieniędzy - oficjalna poprawka też jedna, ale pojawiały się nieoficjalne, no i od tego momentu istniała zbawinna możliwość przeniesienia przedmiotu na kolejny semestr (tu trzeba było trochę zapłacić i czasami się trochę komplikowało jak przedmiot był prerekwizytem do innego).
    W sumie nigdzie indziej z takim czymś się nie spotkałem. Na uczelniach kolegów z pracy raczej trudno się było dostać, ale też trudno wylecieć.
    EDIT: minus tego na pewno taki, że długotrwały stres jest bardzo niezdrowy
    The author has edited this post (w 27.01.2014)
  • polmisiek
    A u nas było inaczej. Na pierwszy rok przyjmowali wszystkich, progów niemalże nie było. Odpadało około 70%, mam wrażenie, że wykładowcy takie mieli zadanie - zostawić 30%. Egzaminy były trudne, tylko jedna poprawka i brak warunków.
    Zbrodnia. Nazwijmy rzecz po imieniu - to jest kradziez najlepszego roku zycia kilkuset ludziom z niskich pobudek materialnych. Bo takie cus robi sie, by zarobic kase (nieduza), ktora jest rozdawana w zaleznosci od liczby studentow. Robili cos takiego na Wydziale Fizyki UW i odtad dla mnie fizyk=s..syn.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • Ojtam ojtam. Chronią ludzi przed kamaszami, a Kolega tak brzydko o nich pisze. Się by Kolega wstydził.
  • To juz w czasach pokamaszowych.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • Na prawie na UW też tak było, zwłaszcza wieczorowym. Ale tam nikt nie krył że taki jest model biznesowy po prostu, poza tym logika (na której właśnie odsączano te nadmiarowe 80%) to jednak ważny przedmiot.
  • los
    polmisiek
    :
    A u nas było inaczej. Na pierwszy rok przyjmowali wszystkich, progów niemalże nie było. Odpadało około 70%, mam wrażenie, że wykładowcy takie mieli zadanie - zostawić 30%. Egzaminy były trudne, tylko jedna poprawka i brak warunków.
    Zbrodnia. Nazwijmy rzecz po imieniu - to jest kradziez najlepszego roku zycia kilkuset ludziom z niskich pobudek materialnych. Bo takie cus robi sie, by zarobic kase (nieduza), ktora jest rozdawana w zaleznosci od liczby studentow. Robili cos takiego na Wydziale Fizyki UW i odtad dla mnie fizyk=s..syn.
    A zdajesz sobie sprawę, że w czasach pokamaszowych nie było już egzaminów na studia i pierwszy rok to pierwsza (!) możliwość praktycznego sprawdzenia studenta przez uczelnię?
    The author has edited this post (w 27.01.2014)
  • Rozum, o niskich pobudkach materialnych mowili mi otwarcie wszyscy wazni na Wydziale Fizyki i bardzo sie dziwili memu oburzeniu. Jest konkurs swiadectw, uczelnia moze zapodac swoje wymagania i ustalic liczbe przyjetych, ci z premedytacja przyjmowali kilka razy wiecej wylacznie po to by wywalic.
    Fizycy (uczelniani) to zreszta bardzo nieciekawe123 osoby. Krolowie zycia z czasow komuny: za granice jezdzili czesciej niz inni i nie musieli za to zwykle sprzedawac duszy ubecji: bo co takiego i na kogo moze taki fizyk doniesc? Choc przyklad Wolszczana i Artymowicza pokazuje, ze takie transakcje zdarzaly sie calkiem czesto.
    Po roku 1989 ze szczytu spadli na dno nie tracac znakomitego mniemania o sobie, wiec chodza nabzdyczenie i z pretensja do swiata.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • Nie znam fizyków uczelnianych*, nie tylko oni tak robią. Ale to chyba nie do końca takie proste. Ja miałem na świadectwie maturalnym z fizyki bdb. A co umiem, tak szczerze? Podstawy prostej mechaniki, tak do wzoru na energię. W klasie maturalnej wiedziałem niewiele więcej. Resztę nawet jak kojarzę zjawiska, to bym nie policzył. Czy dostałbym się na fizykę? Przy konkursie świadectw niewykluczone, ocena z fizyki ładna, a średnia z ocen jeszcze bardziej, prawda (pow. 5)? Może to poziom nauczania fizyki w szkołach jest idiotycznie kiepski?
    W ogóle na uczelniach jest szerszy problem, że przyjmuje się za dużo osób, bo z jednej strony każdy chce mieć papier, a z drugiej kadra chce zarobić. Jak się przyjmie za dużo osób to nie dobrego rozwiązania. Można odsiać debili a można im dać magisterkę. Odsiewanie jest nieetyczne względem studentów, a dawanie im magisterek względem społeczeństwa. Ludzi trzeba odsiać na egzaminie wstępnym, którego nie ma. W ogóle po co tyle ludzi studiuje, przecież to jest jakaś parodia?? Z drugiej strony każdy powie, że przecież on się na studia nadawał, tylko inni do łopaty. I innych dzieci itd.
    * znałem córkę jednego fizyka uczelnianego, jeśli cechy ma po tatusiu, to akurat co do ich oceny się potwierdza, co piszesz
    ;)
    Fizycy szkolni od sasa do lasa.
  • Ostrożnie z tymi generalizajami albowiem u mnie to byli nie fizycy, lecz matematycy. Poza tym, czy taki numer był nieuczciwy za innym niż pierwszym razem? Wieść się rozeszła, a kto nie sprawdza opinii n/t kierunku przed zapisaniem się na studia?
    The author has edited this post (w 10.02.2014)
  • Peedzmy, że mniej nieuczciwy. Ale uczciwy nie stał się nigdy.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • Mnie w przypadku szkolnictwa wyższego (pozwolę sobie trochę zboczyć od głównego nurtu wątku) zastanawia ostatnio kwestia taka - czy przypadkiem programy studiów nie rozrosły się do takich rozmiarów, że uniemożliwiają, bądź utrudniają studentom efektywną naukę?
    Nie wiem, jak sytuacja wyglądała dawniej (powiedzmy 30, 60, 90 lat temu) ale mam wrażenie, że więcej czasu pozostawało na ewentualną pracę własną studenta - a ta, jak sądzę, jest niezbędna dla osiągnięcia jakiegoś sensownego poziomu zrozumienia studiowanej dziedziny. Na podstawie obserwacji zaryzykuję stwierdzenie, że można by bez większej szkody pozostawić 60 do 75 procent obecnych zajęć, w zamian stawiając większe wymagania co do opanowania treści.
    To co jest obecnie to po prostu uwiązanie studenta do uczelni, w której, ze względu na zbyt dużo zajęć i na nieregularne ich rozmieszczenie (to akurat efekt nadmiarowej liczby studentów) - spędza większość czasu w tygodniu, a po powrocie do domu/akademika/itp. nie ma już praktycznie czasu ani sily na nic więcej. W dalszej perspektywie skutkuje to "jednorazową" wiedzą i innymi patologiami.
    Ciekaw jestem, czy ktoś może zaobserwował to samo.
  • Nie wiem jak jest na innych kierunkach oprócz filologi langwydża więc tylko tej się będę trzymał. Ale wpierw ustalę tło.
    Mianowicie. Studia dla tych co się tym co chcą studiować interesują. Studia dla tych co potrafią wiedzę nie tylko zakuć ale i potrafią wnioski wyciagnąć, szczególnie te które aż się proszą, wręcz narzucają. I najważniejsze, studia to nie zdobycie "całej wiedzy tajemnej" na dany temat, lecz jedynie szeroko otwarta brama i klucze do bram na ścieżce do poznania.
    Studia mają dac wykrztałcenie, a nie ustaloną formę, pozwalające delikwentowi na dalsze funkcjonowanie na wyższym niż reszta ludożerki pułapie entelektualnym. To wszystko, aż tyle i nic więcej. Jeśli się ma geny filozofa greckiego to studia są wręcz złem. Wystarczy sobie usiąść, obserwować otaczający nas świat i mysleć (to jest hardcore). WTedy powiem nawet bez kozery że 100% treści na studiach jest jedynie zbędnym balastem.
    No, ale filozofuf greckich u nas jak słońca w listopadzie brakuje więc trza się kuć. Krztałtować i rozwijać.
    A że ciężko, trudno, trzeba się starać, uczyć się każą i to najgorsze myśleć!!! No cusz.....Sorry, taki mamy układ.
    Co do insynuowanego faktu iż studenty som tak zagonione w pogoni za wiedzom pozwolę sobie zwróćic uwagę że przeczą temu wszelakie studenckie kluby, zrzeszenia, diskoteki, tańcbudy i popijawy którym studenty z wielką ochotą i częstotliwością patronują.
    The author has edited this post (w 11.02.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • fatuswombatus
    Co do insynuowanego faktu iż studenty som tak zagonione w pogoni za wiedzom pozwolę sobie zwróćic uwagę że przeczą temu wszelakie studenckie kluby, zrzeszenia, diskoteki, tańcbudy i popijawy którym studenty z wielką ochotą i częstotliwością patronują.
    Patronat ten jednak nie jest domeną tylko i wyłącznie naszych czasów, natomiast większa obserwowalność tego zjawiska obecnie może mieć właśnie przyczynę w tym, o czym piszę.
    Studia mają dac wykrztałcenie, a nie ustaloną formę (...)
    I to jest klucz problemu, bo mam wrażenie, że spadek wymagań wobec studenta jest kompensowany przez rozrośnięty program. Zresztą wystarczy popatrzeć na ministerialne standardy dot. kierunków, żeby przekonać się jak daleko zaszła formalizacja.
    No, ale filozofuf greckich u nas jak słońca w listopadzie brakuje więc trza się kuć. Krztałtować i rozwijać.
    Prawda.
    Kuć i orać w dzień zawzięcie, bo plonów niema bez trudu,
    jak pisał przed laty K. Cwojdziński.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.