Skip to content

Maczoizm i feminizm - nożyce Golicyna

edytowano March 2015 w Forum ogólne
Od dawna zamierzałem napisać o tym, ale ostatecznie zmobilizował mnie ten wątek:
http://ec.mixxt.pl/networks/forum/thread.325679
, a konkretnie uwagi Jorgego i Natenczasa, którzy naiwnie dziwili się wsparciem dla filmu "Baby są jakieś inne". Odpowiadam im:
Naprawdę się dziwicie wsparciu dla tego projektu??? Przecież to się znakomicie wpisuje w plan. To klasyczne nożyce Golicyna. W tym wypadku nożyce mające pociąć na kawałki męskość i kobiecość. Z jednej strony lansowany jest feminizm, z drugiej maczoizm, czy raczej polmaczo. Pisał o nim ś.p. Paweł Paliwoda. Pominął jednak istotny element - wrogość do kobiet. (Pewnie dlatego, że niestety sam jej uległ i przejął tę cechę trafnie przez siebie krytykowanego typu ludzi).
Jednak, jak w każdych nożycach Golicyna, bywają momenty, gdy wychodzi na jaw prawdziwa natura rzekomych przeciwieństw, gdy z mgły zaczyna się wynurzać śruba skręcająca oba ostrza nożyc. W przypadku palikociarzy i pseudonarodowców to nienawiść do PiS i wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, w przypadku feministek i polmaczo to nienawiść do prawdziwych kobiet i prawdziwych mężczyzn, a także - zwłaszcza - nienawiść wobec rycerskości. Tu zarówno feministki, jak i bohaterowie filmów Pasikowskiego, Smarzowskiego i Koterskiego oraz ich fani będą mówić jednym głosem.
Mam tu na myśli stosunek do takich zachowań, jak całowanie w rękę, przepuszczanie w drzwiach, otwieranie drzwi, a także przekonanie o potrzebie opieki i dopieszczania.
The author has edited this post (w 21.01.2014)

Komentarz

  • I tak i nie. A koncentrując się na "Baby są jakieś inne" jednak zdecydowanie nie. W tym filmie dwóch kolesi jedzie ostro po kobietach, ale raczej pod kątem krytyki jasnego podziału ról i z pytaniem, czego one od nas tak naprawdę chcą ? Raz mamy być użytecznymi podnóżkami, raz czułymi kochankami, raz rycerzami od pomocy i obrony. Ale nawet jeżeli to by miała być ostra krytyka, to w przecież jej zaprzeczeniem jest, po parogodzinnym jechaniu po babach, chęć podwiezienia ziewającej blondyny. Okazuje się, że niezależnie od poziomu "wkurwu"na babki, kiedy trzeba spełniają rolę od lat wpisaną w konwenanse. W tym filmie to faceci chcą powrotu, albo utrzymania starego świata. Jest nawet wątek dwóch małolatów, którzy jadą  autokarem ze stadem wrednych i bezczelnych laluń, i kiedy są zmuszeni do sikania w męskim WC, opanowanym przez kobiety mówią - wytrzymamy, nie będziemy, to jest przegięcie. My tak nie potrafimy. Koterski już pewne sprawy podnosi w "Dniu świra", kiedy to Adasia bezczelna blondyna prosi o zdjecie bagaży w pociągu. A nie, i mamy tutaj wywód o pełnym równouprawnieniu i pokazaniu absurdu tego założenia. Tu nie mam mowy o zaprzeczeniu potrzeby szarmanckości mężczyzn, a bardziej wskazana jest zachwiana logika. "My wam potrzebni jesteśmy tylko jak coś trzeba przenieść, albo kran naprawić".
    Dla wielu osób "Baby są jakieś inne" jest filmem nie do zaakceptowania ze względu na wulgarność. Ale jeżeli odłożymy tą wulgarność na bok (która jest specjalnie momenctami przerysowana), mamy naturalne, normalne zwątpienie facetów w jakiekolwiek racjonalne wytłumaczenie świata i praw obecnie panujących w męsko-damskich stosunkach. I jest poteżnym kopem w feminizm. I zgadzam się z Koterskim, dzisiejszy świat prowadzi do poteżnej konfrontacji między kobietami i mężczyznami. Właściwie to ta konfrontacja ma miejsce już od jakiegoś czasu, tyle że faceci nie wyrwali sie jeszcze z odrętwienia. Bo runięcie dotychczasowych praw jest dla nas chłopów po prostu ciosem zbyt mocnym. A po drugie, to my, a nie kobiety, jesteśmy bardziej odpowiedzialni za to co się wydarzyło. W każdym razie wojna już jest i kobiety jej ostatecznie nie wygrają. Bo jeżeli nie my, to mężczyźni, że tak powiem, z innych kręgów cywilizacyjnych zaprowadzą porządek.
    A w kontekście "planu Agory". Koterski był git do momentu kiedy robił filmiki pasujące nadredaktorom. Już "Wszyscy jesteśmy Chrytusami" wymknął się z ogólnego trendu. Ludzie myślą, analizują i się zmieniają. Może i Koterski zrobi jeszcze film o prawicowych oszołomach, może nie zmieni się radykalnie, ale tu podpadł. Nie tak miało być. Dlatego film przmknął niezauważony.
    JORGE>
    The author has edited this post (w 22.01.2014)
  • Jestem w nieco kłopotliwej sytuacji, bo nie oglądałem całego filmu. Jednak już sam tytuł i plakat naprowadziły mnie na to, co to za film i jakie "mądrości" są tam prezentowane, a przeczytanie kilku opisów i obejrzenie fragmentów na Youtubie utwierdziły mnie w przekonaniu, że intuicja raczej mnie nie myli (nieskromnie dodając - jak zwykle zresztą :P).
    Bohaterowie to zgorzkniali nieudacznicy. Narzekają na kobiety, ale problem naprawdę tkwi w nich samych.
    Nie wiem, czy w tym filmie ta kwestia się pojawia, ale w innych miejscach słyszałem taką "mądrość": "Chciałyście równouprawnienia, to teraz nie narzekajcie!". Takie coś budzi mój serdeczny niesmak. Po pierwsze jest żałosne, po drugie - do bólu kłamliwe. To nie kobiety chcą zamazywania różnic, tylko lewactwo oraz... wielu mężczyzn-Piotrusiów Panów.  No chyba że jako "równouprawnienie" traktować głosowanie przez kobiety w wyborach, możliwość studiowania itd. Tylko że to nie jest żadne "równouprawnienie", to jest zwykła sprawiedliwość! To nie kłóci się z konserwatyzmem, przynajmniej w chrześcijańskim wydaniu. Przypomnę, jak Pan Jezus traktował kobiety. Śmiało dyskutował z Marią z Betanii czy z Samarytanką. Święty Paweł był ostrożniejszy, ale i on napisał, że "nie ma Żyda ni Greka, mężczyzny ni kobiety..."
    Może jestem dziwny, ale... nie czuję się zagubiony, nie czuję, że należę do "...słabszych i przegranych - zagonionych pod ścianę, w narożnik, do kąta" (charakterystyka bohaterów "Baby..." w opisie portalu filmowego Filmweb). Nie boję się kobiet. Nie boję się nawet feministek, a jeśli już, to raczej ich dojść, majstrowania przy ustawach niźli wpływu na kobiety.
    Co do szarmanckiego podejścia - znam ludzi (w necie i w realu), którzy ostrzegali mnie przed otwieraniem drzwi i przepuszczaniem w drzwiami. Te ostrzeżenia (mimo że się nie znali) brzmiały podobnie: "No uważaj, feministki mogą cię zbluzgać, już one ci pokażą". No i jakoś nie pokazały. Cóż, widać, poza studiami telewizyjnymi i redakcjami lewicowo-liberalnych gazet taki twór w przyrodzie występuje rzadziej niż wilk workowaty.
    :)
    Nie spotkałem się ANI RAZU z negatywną reakcją. Podkreślam - ANI RAZU! Na palcach jednej ręki mogę policzyć reakcje neutralne, najczęściej spotykałem się z reakcjami pozytywnymi - różnice były jedynie w tym, jak bardzo pozytywne były te reakcje. Najwidoczniej ci "sterroryzowani przez feministki" są zastraszeni przez własną wyobraźnię albo... faktyczne przyczyny ich zachowania są inne, oni tylko zgrywają ofiary.
    Jeśli nawet są ofiarami, to nie kobiet, tylko lewactwa i wytwarzanych przez nie negatywnych przemian. Jednak kobiety są ich takimi samymi, a nawet gorszymi ofiarami - w żadnym razie beneficjentami, jak to próbują wmawiać żałośni polmaczo.
    Ktoś powie: młody jesteś, nie znasz życia, zmienisz się, jak trochę pożyjesz. Być może tak będzie, ale nie sądzę. Mój ojciec nigdy ku czemuś takiemu się nie skłaniał, nigdy takich "mądrości" nie wygłaszał. Może dlatego, że to mężczyzna z prawdziwego zdarzenia, który czegoś w życiu dokonał (zarówno w sferze prywatnej i jak publicznej), a nie jakieś nie wiadomo co, leczące maczoistowskim rechotem kompleksy.
    The author has edited this post (w 21.01.2014)
  • Paradokslanie główny konflikt nie rozgrywa się w sferze publicznej, powszechnie widzianej. Bo z tym otwieraniem drzwi to jasne i wieloma konwenansami, które niby nie działają, ale działają. Prawdziwe dramaty są w rodzinach, tam relacje są postawione na głowie. Kiedy niby nikt nie widzi, ale wystarczy się troszkę dokładnie przyjrzeć. I tu intuicja ciebie zawodzi. Obecne małżeństwa to wojna, taka na wyniszczenie. Oczywiście, uśredniamy, bo są środowiska takie, a są takie, ale tendencja jest jak jest. Ostatnio dosłownie mi ręce opadły, kiedy mój kolega, taki bardzo dobry, uczciwy człowiek, z arcykatolickiej rodziny, ożeniony z katachetką, wyprowadził się z domu. On się nie pozbiera, bo dla niego to dramat, bardzo zżyty z dziećmi, ale po prosu już nie wytrzymał. Nie mają rozwodu, są w separacji, ale już nic tego małżeństwa nie uratuje. Nie będę opisywał detali, kto, co i dlaczego, ale sytuacja wręcz klasyczna. Jeżeli ktoś uważa, że świat nie ma na nas wpływu to się bardzo myli. Wychowanie, przykłady wyniesione z domu, dobre chcęci, to zbyt mało czasami, żeby wtłoczone nam do łba zło przełamać.
    JORGE>
    The author has edited this post (w 21.01.2014)
  • Podparty własnymi doświadczeniami staję twardo po stronie opinii kolego JORGE. Kobiety zostały skutecznie zatrute. Kryzys małżeństwa, rodzin to fakt i nie da się mu zaprzeczyć. Wsączono, za pomocą tysięcy kolorowych pisemek i poradników, kobietom jad w serca i chaos pojęć do głów. Rzadkością jest już kobieta która ma "równo poukładane pod sufitem". Dojrzałe kobiety są już odpowiednio spreparowane. Lecz co gorsza nowe pokolenie, młode dziewczęta, atakowane sa trucizną nie tylko z merdiów lecz także przez własne matki. Matki, które nie umiejąć znaleźć własnego miejsca zbudowanym przez siebie świecie kłamstw i obłudy przelewają swą gorycz i jad w serca swych córek.
    Obecnie dorzynani są mężczyźni. Propagowanie pedalstwa to nic innego jak upewnianie się na prawie 100%, że jeśli jeszcze trafi się jakaś mądra kobieta z kobiecymi cechami to niestety będą ja otaczali scweleni i zpedaleni osobnicy w najlepszym wypadku orientacji, pożal się Boże, metroseksualnej.
    Niestety lecz trzeba powiedziec otwarcie: BIADA NAM a co gorsza BIADA DZIECIOM NASZYM. Gdy myslę o mojej córce to serce mi się kraje jak widzę wątpliwą jakość potencjalnych partnerów . Kogo ona weźmie za męża? Kim ona dla tego człowieka będzie? Jaką żoną i jaką matką.....
    The author has edited this post (w 22.01.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • Popieram Rzchanyma. Wulgarnosc to cecha podklasy. Mezczyzna moze przylozyc w zeby ale uzycie mocnego slowa musi byc uzasadnione silnym wzburzeniem. A poniewaz mezczyzna tez powinien nad soba panowac, bluzgac powinien bardzo rzadko.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • Ciekawy temat...
    Dodam taką bardzo osobistą uwagę. Otóż po jednym nieudanym podboju miłosnym;-) poszedłem się wyżalić do bardzo dobrej znajomej (ze środowiska postFF/FR). Poza gadkami jak mi źle, chciałem usłyszeć konkretną odpowiedź na jedno zasadnicze pytanie: co ze mną jest nie tak, czy powinienem coś w sobie zmienić? Odpowiedź była: NIC. Przy głębokiej wierze, że było to szczere, po kilku latach stwierdzam, że odpowiedź była skrajnym zaprzeczeniem rzeczywistości. Procesy dekonstrukcji społeczeństwa zaszły tak daleko, że nawet dziewczyny z "naszego" świata nie zawsze potrafią dać chłopom do zrozumienia, czego od nas oczekują.
    I teraz tak: nie chodzi o to, by jakaś koleżanka stwierdziła, że powinienem pakować na siłce, by mieć klatę jak Pudzian. Chodzi o presję, byśmy walczyli o swój charakter, byli stabilni emocjonalnie i co chyba najważniejsze: zdecydowani w tym co robimy.
    Podsumowując: problem jest w nas, facetach, ale rozwiązać go mogą swoją presją normalne dziewczyny. Tylko one muszą tego chcieć.
    The author has edited this post (w 22.01.2014)
  • Kotek, to działa w obie strony, wiem z doświadczenia. Uświęcamy się wzajemnie, kobieta robi lepszego (bardziej męskiego, świętego, mądrego) mężczyznę z mężczyzny, mężczyzna z kobiety kobietę. Pewien poziom minimalny w rozwoju musi być już wcześniej osiągnięty bo bez niego nie będzie porozumienia i nic się nie zacznie, wiadomo, ale reszta jest w naszych rękach i rękach Boga, nie ma rzeczy niemożliwych. To prawda że i kobiety i mężczyźni nie wiedzą czego oczekiwać, to wynika z prostej zasady, że aby móc zadać pytanie trzeba już posiadać pewien zakres wiedzy na temat. A świat jest jaki jest, można nie tylko nie mieć wiedzy ale mieć wiedzę ujemną, czyli fałszywe przesądy itp.
    I teraz pytanie czy ten minimalny poziom normalnej kobiecości/męskości (umożliwiający rozpoczęcie narzeczeństwa mówiąc wprost), można osiągnąć oraz jak to zrobić. Jestem przekonany że można - wiem to z doświadczenia. Rozmowy z ludźmi, książki, modlitwa - to nie jest jakaś rocket science, bierzesz "Cień ojca" Dobraczyńskiego i już wiesz bardzo dużo, "Dzikie serce" Eldridge'a i jeszcze więcej itd. Moja ostatnie odkrycie, być może to święty dla mnie - Jerzy Ciesielski - święty inżynier, spodoba ci się
    http://ec.mixxt.pl/networks/videos/video.88457
    ). No ale taki jest skutek grzechu pierworodnego że jesteśmy leniwi, płyniemy z prądem, boimy się że zawierzyć Bogu, boimy się tego co dla nas przygotował, boimy się wyzwań itd.
    A z tobą naprawdę wszystko może być w porządku, być może to po prostu była nie ta kobieta. Znowu - też z doświadczenia to wiem.
    The author has edited this post (w 22.01.2014)
  • ferb
    I teraz tak: nie chodzi o to, by jakaś koleżanka stwierdziła, że powinienem pakować na siłce, by mieć klatę jak Pudzian. Chodzi o presję, byśmy walczyli o swój charakter, byli stabilni emocjonalnie i co chyba najważniejsze: zdecydowani w tym co robimy.
    Podsumowując: problem jest w nas, facetach, ale rozwiązać go mogą swoją presją normalne dziewczyny. Tylko one muszą tego chcieć.
    Klata jest wazna, choć nie 'jak Pudzian' (bo to karykatura - tak męzczyzni wyobrazają sobie pragnienia kobiet). Analogicznie, kobieta o figurze  Ani Rubik, podejrzewam, nie jest mimo wszystko szczytem marzen męskich. Co do reszty sie zgadzam.
    Męskość jest poszukiwana, pożądana. Nie maczoizm - jej karykatura.
    'maczoizm'... 'maczyzm' chyba brzmi porawniej?
    The author has edited this post (w 22.01.2014)
  • Ferb, podobno jest tak, że właśnie nie możesz iść do kobiety i pytać co masz zmienić, albo jaki masz być. Masz być pewny siebie i tego kim jesteś - nie w sposób chamski czy wulgarny, w sposób męski, w sensie rycerski. Łatwo powiedzieć, ale to nie moje mądrości, od siebie mogę tylko powiedzieć że działają.
    A odnośnie dzieci - ewidentnie potrzebna jest im formacja, tak jak i samym rodzicom. Dotyczy to domu (przykładu rodziców) - doskonale widzę jak moje upadki przekładają się na dzieci, jak jest dużo do zrobienia z samym sobą. Dotyczy to też świata i wszystkiego co formuje dzieci poza domem. Może warto rozejrzeć się za najbliższym zastępem harcerskim? Mogę z czystym sumieniem polecić SHK Zawisza.
    Albo jeszcze inaczej. Z nauk przedmałżeńskich zapamiętałem jedną zasadę - dużo kochać i dużo wymagać. Jest to trudne do zastosowania, może najbardziej wobec siebie.
  • Rzchanym
    , obejrzyj ten film.
    To co piszesz to racja, ale trochę obok tego co jest w filmie.
    Tam nie ma typowo salonowego szczucia jednej grupy ludzi przeciw drugiej. Choć jeśli ktoś się uprze to to może znajdzie.
    Jest za to obraz mężczyzn pozbawionych męskości i kobiet bez kobiecości. To jest dramat, żałość i tragedia, w której jedni bądź drudzy nie są lepsi.
    I też nie jest tak, że źródłem problemu jest najświeższy feminazizm-maczoizm, a co najmniej czasy głębokiej komuny. Jorge słusznie powiedział o tym, że M.Koterski ten temat zaczął we wcześniejszych filmach. Nawet przed "Dniem świra". A w nich sporo miejsca zajmuje chociażby wątek relacji bohatera z matką-dominującą w jego wychowaniu i właściwie brak wzorca męskości, który też ma jakieś swoje źródło. Błędne koło, sztafeta pokoleń.
    Wsparcie salonowych piesków dla dekonstrukcji męskości i kobiecości mnie nie dziwi. Podobnie jak ich konsternacja po "Babach...". Może liczyli na zręczną szyderę w tym temacie, a tymczasem wyszedł brzydki i żałosny obrazek tego do czego doprowadziły ich postępowe zabobony. A w całym powierzchownym wkurwie damsko-męskim jest jakaś tęsknota za prawdziwą męskością i kobiecością. Tyle, że bez cienia pomysłu i nadziei na realizację.
  • Przemko: dzięki, lektury mam zaliczone, także kilka rozmów mi wiele spraw rozjaśniły.
    Kuba
    Ferb, podobno jest tak, że właśnie nie możesz iść do kobiety i pytać co masz zmienić, albo jaki masz być.
    OK, dlatego poszedłem do osoby trzeciej. Fakt, od bab nigdy nic nie wyciągnąłem w tym temacie, głębsze przemyślenia tylko po rozmowach z dojrzałymi facetami.
    Dobra, to nie temat o moich problemach, więc koniec oftopa:-p
    uhr
    Męskość jest poszukiwana, pożądana.
    OK, ale śmiem twiedzić, że podobnie jak ma się to w mechanice kwantowej, zachodzi sprzężenie zwrotne między obserwatorem/poszukiwaczem, a osobą poszukiwaną. Tzn. zachodzi w normalnej sytuacji. W przypadku, gdy jesteśmy zamknięci w sobie, (cecha szczególna ludzi zachodu, Polaków w szczególności, inne nazwy: wykoślawiony indywidualizm, egoizm), relacja ta jest zaburzona.
    The author has edited this post (w 22.01.2014)
  • Problem jest w tym że co raz częściej kobiety pragną karykatury mężczyzny a mężczyźmi marzą o karykaturze kobiety, Gdy juz się zejdą rzeczywistość staje się tak karykaturalna że nie mogą ze sobą na wzajem wytrzymać.
    Pytanie kobiety "jakim powiniem być" jest nic nie warte. Co ma odpowiedzieć? Ze masz być księciem z bajki na białym koniu? Albo Richardem Gere co porywa ją w białym Lotusie (to też karykatura miłości ksiącia i księżniczki).
    Lepiej być po prostu sobą.
    The author has edited this post (w 22.01.2014)

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • Kotek, jeszcze mi się coś przypomniało - świetny wielogodzinny wykład na temat przysięgi małżeńskiej, rewelacyjna sprawa, bardzo wiele rozjaśnia.
    https://archive.org/details/przysiega-malzenska
    To jest wykład dla (głównie) kobiet z trudnych małżeństw więc ostatnia część z pytaniami z sali ma taki a nie inny charakter ale naprawdę warto posłuchać całości.
  • Karol Wojtyła, "Przed sklepem jubilera", tam są bardzo dobrze opisane oczekiwania kobiet.
    A od siebie mogę dodać: staraj się być jak rotmistrz Pilecki. Wprawdzie nie każda kobieta ma taki ideał - ale też nie każda byłaby go warta
    :)
  • fatuswombatus
    Pytanie kobiety "jakim powiniem być" jest nic nie warte. Co ma odpowiedzieć? Ze masz być księciem z bajki na białym koniu?
    Chociażby: "bądź zdecydowany", "zaproponuj w końcu jakieś rozwiązanie", "nie czekaj na moje pozwolenie".
    Przykład z życia: zawsze byłem bardzo nieśmiały, co przeszkadzało mi w kontaktach z ludźmi. Raz na pielgrzymce na jasną górę była sytuacja, że trzeba było coś ciężkiego przenieść i zabrała się za to drobna dziewczyna. Pewien zakonnik (swoją drogą niespecjalnie go z początku lubiłem, gdyż był bardzo szorstki w relacjach z ludźmi), powiedział, żebym ja to zrobił. No to stałem z boku i czekałem grzecznie, aż ta dziewczyna sobie odpuści i sobie pójdzie. Po chwili ojciec z lekką nutką pogardy odezwał się (to będzie parafraza) "na co czekam? co stoję jak dupa?". Po prostu przestawił dziewczynę i sam przeniósł to coś.
    Pierwsza myśl: byłem zły na niego, bo mnie upokorzył.
    Druga myśl: weź chłopie nie czekaj zawsze, aż ktoś ci każe coś zrobić, tylko sam zacznij działać.
    Niby nic, ale dla nastoletniego chłopaka było to bardzo leczące doświadczenie.
  • Bycie nieśmiały to wielka zaleta! Chiba rze panna woli śmiałego, światowego kawalera co to ją z jej stup zmiecie... i jak smieć po skończeniu zamiecie.
    Lecz bycie dOOpom to nie oznaka nieśmiałosci rzecz fujarowatości
    :)
    Nieśmiały facet w opisanej sytuacji by się zaczerwienił jak burak i zająkał na śmierć starając się niezręcznie wykonać swe zadanie
    :)
    Działał by choćby i nieśmiało i jak słoń w składzie porcelany.
    Ale co tam...lepiej być sobą!

    “It is not necessary to understand things in order to argue about them.”

    “I quickly laugh at everything for fear of having to cry.”
  • Zmarnowana okazja. Trza było chwycić ciężar i powiedzieć: Olu/Jolu/Krystynko, day, ut ia pobrusa, a ti poziwai
    :)
  • Nic się nie martw Kotek, wyręczanie kobiet to delikatna i skomplikowana sprawa, no może akurat w dźwiganiu ciężarów to zawsze można ale z drugiej strony sam widzisz jak to jest - my nie umiemy wyręczyć, one poprosić. Trzeba się tego nauczyć.
  • Jedno i drugie jest skierowane przeciw kobietom, a więc i w efekcie przeciw mężczyznom. Już powyżej ktoś napisał, że najlepiej być sobą, co wcale nie znaczy, by nie walczyć z wadami. Udawanie jest najgorsze, bo w ślad za nim dumnie kroczy ROZCZAROWANIE.
    Wiecznie żywe "... a myśmy się spodziewali..." i "każda potwora ma swego amatora". I to najprawdziwsza prawda.

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • przemk0
    Nic się nie martw Kotek, wyręczanie kobiet to delikatna i skomplikowana sprawa, no może akurat w dźwiganiu ciężarów to zawsze można ale z drugiej strony sam widzisz jak to jest - my nie umiemy wyręczyć, one poprosić. Trzeba się tego nauczyć.
    Mimo wszystko, proszenie przychodzi kobietom o wiele łatwiej niż mężczyznom. Kobietom łatwiej przyznać się do słabości. Tymczasem, prośba o pomoc czy wyręczenie w niczym nie umniejsza ani jej ani jego, to całkiem naturalna rzecz.

    Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
  • Niby szlagier.
    A treść bardzo poważna - o mężczynach niegodnych bycia mężczyznami. Bo mężczyzna to tylko jedna rzecz - być godnym zaufania. Nic więcej ale i nic mniej.
    Pierwszy tytuł Nie-boskiej Komedii był "Mąż." Krasińskiemu szło o oba znaczenia tego słowa.

    Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
  • los
    Bo mężczyzna to tylko jedna rzecz - być godnym zaufania. Nic więcej ale i nic mniej.
    Ototo. Ta definicja powinna dotyczyć również kobiety.

    Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.