Jest coś do zrobienia w kwestii pomnika sowieckiego gwałciciela
Czcigodni forumianie
Niejaki Aleksander Aleksiejew, ambasador putinowskiego reżymu w Dorzeczu, wyraził dziś swoje oburzenie z powodu postawienia pomnika sowieckiego gwałciciela. Niezależna.pl przypomniała jak było naprawdę, a teraz trzeba to tylko dostarczyć towarzyszowi ambasadorowi. Moja propozycja jest następująca:
Pod adres:
Aleksander Aleksiejew <embassy@rusemb.pl> - ambasada w W-wie
Kopia do:
vp@rusemb.pl - Waleria Pierzchińska (informacje dla dziennikarzy)
ronik_gd@wp.pl - Rosyjskie Centrum Nauki i Kultury w Gdańsku
Dotyczy:
Pomnika sowieckiego gwałciciela
wysyłamy email o następującej treści:
=============================================================
Szanowny Panie Ambasadorze
W dniu dzisiejszym wyraził Pan oburzenie z powodu postawienia pomnika
z sołdatem RKKA gwałcącym kobietę - mieszkankę Gdańska. Szanowny Pan
nie zna zapewne żałosnej historii "wyzwolenia" Gdańska przez RKKA,
dlatego pozwalam sobie przysłać małą lekturę do przeczytania.
Fragment artykułu Waldemara Kowalskiego "W cieniu wyzwolenia - Gdańsk
1945", zamieszczonego w nr 5-6/2005 "Biuletynu IPN". Oto fragmenty
zamieszczonych tam wspomnień dwóch "wyzwalanych" przez Sowietów
gdańszczanek:
Eugenia Meirowska: To były bestie, nie ludzie. Wielu z nich było
skośnookimi Mongołami. Grabili mieszkania, rozpruwali kołdry,
rozbijali garnki albo załatwiali się do nich. Wojna nie skończyła się
w Gdańsku w marcu 1945 r. Dalej padały pociski i wybuchały granaty,
grabież i gwałt były codziennością. 5 maja zmarła moja siostra. W
trakcie gwałtu zarażono ją chorobami zakaźnymi, w tym tyfusem. Po
ciężkiej chorobie zmarła w Akademii Medycznej, opieka niemieckiego
lekarza nie pomogła. Wiedziałam, czułam, że umiera. Mimo ostrzeżeń o
zagrożeniach udałam się do niej. Niewiele starsza,
dwudziestojednoletnia siostra była już w agonii. Umierając, nic nie
mówiła. Mimo to do dzisiaj jestem przekonana, że byłam z nią w
kontakcie i ją słyszałam. Czułam, że moje słowa żalu, pocieszenia i
pożegnania dotarły też do niej. Chodząc, a później przejeżdżając przez
Gdańsk, widziałam nie raz leżące na poboczach dzisiejszej Alei
Zwycięstwa odarte z odzieży, zgwałcone i martwe już kobiety. Takie
przerażające obrazy można było spotkać jeszcze w kwietniu, a nawet w
maju. Zapamiętałam też płaczące i rozpaczające dzieci, stały koło
studni niedaleko basenu Politechniki. Mówiono, że rzuciły się do niej
ich matki, które nie mogły znieść dokonanych na nich gwałtów.
Magdalena Meller: Gdy nadeszli Rosjanie, wraz z koleżankami byłyśmy
ukryte w zakamarkach parteru Dworca Głównego w Gdańsku. [...] Szybko
znaleźli jedną z moich koleżanek, młodą i śliczną dziewczynę. Rzucili
ją na duży stół w jednej z sal. Odarto ją z odzieży i przytrzymując
rozciągniętą, wielokrotnie brutalnie zgwałcono. Z ukrycia wyszłyśmy
dopiero, gdy żołnierze odeszli. Poszłyśmy pomóc nieszczęsnej. Była
półprzytomna i zakrwawiona, ostatkiem sił schodziła, a właściwie
zsuwała się ze stołu. Krew lała jej się po nogach. Przerażone, kryjąc
się przed żołnierzami, byle jak najdalej, uciekłyśmy z dworca. Udało
mi się dotrzeć do kamienicy przy ulicy Powstańców Warszawskich 12.
Mieszkałam tam razem z matką, siostrą i swoją czteroletnią córką. Gdy
nadszedł wieczór, wszyscy mieszkańcy, którzy nie zdążyli uciec,
skupili się na parterze. Było nas pełno. Część dzieci siedziała na
stole lub pod stołem w pokoju jadalnym, inne tuliły się do matek.
Dorośli stali i siedzieli dookoła pokoju. W takiej też chwili do
budynku weszła krzykliwa grupa żołnierzy sowieckich. Swoim zwyczajem
rozpoczęli od grabieży zegarków i innych kosztowności. Jeden z nich
zerwał mi z ręki mój nienakręcony zegarek. Przyłożył go do ucha, ten
nie tykał, uznając, że jest zepsuty, z siłą cisnął nim o podłogę. Czas
plądrowania i grabieży nie trwał długo. Rozpoczęły się krzyki:
„rabotać”, czyli że chcą mieć stosunki z kobietami. Wywlekli do innych
pomieszczeń i mieszkań w kamienicy wszystkie kobiety, które uznali za
nadające się do zgwałcenia. Kładli je na stołach albo na łóżkach i
ustawiali się do nich w kolejce. Los zgwałconych nie ominął mnie i
mojej siostry. Takie zdarzenia powtarzały się niemal każdego dnia.
Robili to, gdy tylko mieli na to ochotę. Gdy któraś próbowała oporu,
dostawała ostrzegawcze uderzenie lufą pepeszy w piersi. Miało to
znaczyć, żeby uważała, bo w każdej chwili może zostać zastrzelona.
Więc albo szła do „roboty”, albo dostawała serię przez pierś. Cud, że
żyję, w tym czasie zabierali, trach i po wszystkim. W następnych
dniach uciekłyśmy z kamienicy i schroniłyśmy się w jakiejś starej
chałupie. Nic nam to nie pomogło. Przyszło ich z siedmiu i chcieli też
brać moją ponad sześćdziesięcioletnią i schorowaną matkę. Wtedy ja ją
zasłoniłam, mówiąc: „bierzcie mnie”. Błagałam, żeby jej nie ruszali.
Ostatecznie, „z łaski”, zgodzili się. [...] Ci żołnierze to było
chamstwo. Jednego z nich pamiętam do dzisiaj. Na obu rękach, jak wielu
z nich, od nadgarstka po łokcie, obwieszony był zegarkami. To było
takie jego prymitywne wyobrażenie bogactwa. Pianina „znosili” z pięter
w ten sposób, że spuszczali je ze schodów. Koszmar i makabra trwały
przez kilka tygodni. Czego nie ukradli, to zniszczyli. Nie zapomnę
grup Rosjan na ulicy Kartuskiej. Już po wyzwoleniu szli od domu do
domu i wrzucali w nie wiązki granatów. – mówić o tych okropieństwach.
[...] Rozpoczęła się niesamowita orgia grabieży, morderstw, brutalnych
gwałtów, rabunków, podpaleń, aresztowań. Mordy, gwałty i grabieże
dokonywane były także w świątyniach, w których chroniła się cywilna
ludność, np. katedrze oliwskiej lub w kościele Św. Józefa w Gdańsku,
gdzie spalono żywcem kilkadziesiąt osób.
Po przeczytaniu, zechce Pan łaskawie odwołać swoje dzisiejsze słowa,
albo zmuszony będę uważać Pana za osobę świadomie i z premedytacją
rozpowszechniającą kłamstwa na temat zachowania RKKA i historii
"wyzwolenia" Gdańska.
z należnym szacunkiem
imie i nazwisko
miejscowość
The author has edited this post (w 15.10.2013)
Niejaki Aleksander Aleksiejew, ambasador putinowskiego reżymu w Dorzeczu, wyraził dziś swoje oburzenie z powodu postawienia pomnika sowieckiego gwałciciela. Niezależna.pl przypomniała jak było naprawdę, a teraz trzeba to tylko dostarczyć towarzyszowi ambasadorowi. Moja propozycja jest następująca:
Pod adres:
Aleksander Aleksiejew <embassy@rusemb.pl> - ambasada w W-wie
Kopia do:
vp@rusemb.pl - Waleria Pierzchińska (informacje dla dziennikarzy)
ronik_gd@wp.pl - Rosyjskie Centrum Nauki i Kultury w Gdańsku
Dotyczy:
Pomnika sowieckiego gwałciciela
wysyłamy email o następującej treści:
=============================================================
Szanowny Panie Ambasadorze
W dniu dzisiejszym wyraził Pan oburzenie z powodu postawienia pomnika
z sołdatem RKKA gwałcącym kobietę - mieszkankę Gdańska. Szanowny Pan
nie zna zapewne żałosnej historii "wyzwolenia" Gdańska przez RKKA,
dlatego pozwalam sobie przysłać małą lekturę do przeczytania.
Fragment artykułu Waldemara Kowalskiego "W cieniu wyzwolenia - Gdańsk
1945", zamieszczonego w nr 5-6/2005 "Biuletynu IPN". Oto fragmenty
zamieszczonych tam wspomnień dwóch "wyzwalanych" przez Sowietów
gdańszczanek:
Eugenia Meirowska: To były bestie, nie ludzie. Wielu z nich było
skośnookimi Mongołami. Grabili mieszkania, rozpruwali kołdry,
rozbijali garnki albo załatwiali się do nich. Wojna nie skończyła się
w Gdańsku w marcu 1945 r. Dalej padały pociski i wybuchały granaty,
grabież i gwałt były codziennością. 5 maja zmarła moja siostra. W
trakcie gwałtu zarażono ją chorobami zakaźnymi, w tym tyfusem. Po
ciężkiej chorobie zmarła w Akademii Medycznej, opieka niemieckiego
lekarza nie pomogła. Wiedziałam, czułam, że umiera. Mimo ostrzeżeń o
zagrożeniach udałam się do niej. Niewiele starsza,
dwudziestojednoletnia siostra była już w agonii. Umierając, nic nie
mówiła. Mimo to do dzisiaj jestem przekonana, że byłam z nią w
kontakcie i ją słyszałam. Czułam, że moje słowa żalu, pocieszenia i
pożegnania dotarły też do niej. Chodząc, a później przejeżdżając przez
Gdańsk, widziałam nie raz leżące na poboczach dzisiejszej Alei
Zwycięstwa odarte z odzieży, zgwałcone i martwe już kobiety. Takie
przerażające obrazy można było spotkać jeszcze w kwietniu, a nawet w
maju. Zapamiętałam też płaczące i rozpaczające dzieci, stały koło
studni niedaleko basenu Politechniki. Mówiono, że rzuciły się do niej
ich matki, które nie mogły znieść dokonanych na nich gwałtów.
Magdalena Meller: Gdy nadeszli Rosjanie, wraz z koleżankami byłyśmy
ukryte w zakamarkach parteru Dworca Głównego w Gdańsku. [...] Szybko
znaleźli jedną z moich koleżanek, młodą i śliczną dziewczynę. Rzucili
ją na duży stół w jednej z sal. Odarto ją z odzieży i przytrzymując
rozciągniętą, wielokrotnie brutalnie zgwałcono. Z ukrycia wyszłyśmy
dopiero, gdy żołnierze odeszli. Poszłyśmy pomóc nieszczęsnej. Była
półprzytomna i zakrwawiona, ostatkiem sił schodziła, a właściwie
zsuwała się ze stołu. Krew lała jej się po nogach. Przerażone, kryjąc
się przed żołnierzami, byle jak najdalej, uciekłyśmy z dworca. Udało
mi się dotrzeć do kamienicy przy ulicy Powstańców Warszawskich 12.
Mieszkałam tam razem z matką, siostrą i swoją czteroletnią córką. Gdy
nadszedł wieczór, wszyscy mieszkańcy, którzy nie zdążyli uciec,
skupili się na parterze. Było nas pełno. Część dzieci siedziała na
stole lub pod stołem w pokoju jadalnym, inne tuliły się do matek.
Dorośli stali i siedzieli dookoła pokoju. W takiej też chwili do
budynku weszła krzykliwa grupa żołnierzy sowieckich. Swoim zwyczajem
rozpoczęli od grabieży zegarków i innych kosztowności. Jeden z nich
zerwał mi z ręki mój nienakręcony zegarek. Przyłożył go do ucha, ten
nie tykał, uznając, że jest zepsuty, z siłą cisnął nim o podłogę. Czas
plądrowania i grabieży nie trwał długo. Rozpoczęły się krzyki:
„rabotać”, czyli że chcą mieć stosunki z kobietami. Wywlekli do innych
pomieszczeń i mieszkań w kamienicy wszystkie kobiety, które uznali za
nadające się do zgwałcenia. Kładli je na stołach albo na łóżkach i
ustawiali się do nich w kolejce. Los zgwałconych nie ominął mnie i
mojej siostry. Takie zdarzenia powtarzały się niemal każdego dnia.
Robili to, gdy tylko mieli na to ochotę. Gdy któraś próbowała oporu,
dostawała ostrzegawcze uderzenie lufą pepeszy w piersi. Miało to
znaczyć, żeby uważała, bo w każdej chwili może zostać zastrzelona.
Więc albo szła do „roboty”, albo dostawała serię przez pierś. Cud, że
żyję, w tym czasie zabierali, trach i po wszystkim. W następnych
dniach uciekłyśmy z kamienicy i schroniłyśmy się w jakiejś starej
chałupie. Nic nam to nie pomogło. Przyszło ich z siedmiu i chcieli też
brać moją ponad sześćdziesięcioletnią i schorowaną matkę. Wtedy ja ją
zasłoniłam, mówiąc: „bierzcie mnie”. Błagałam, żeby jej nie ruszali.
Ostatecznie, „z łaski”, zgodzili się. [...] Ci żołnierze to było
chamstwo. Jednego z nich pamiętam do dzisiaj. Na obu rękach, jak wielu
z nich, od nadgarstka po łokcie, obwieszony był zegarkami. To było
takie jego prymitywne wyobrażenie bogactwa. Pianina „znosili” z pięter
w ten sposób, że spuszczali je ze schodów. Koszmar i makabra trwały
przez kilka tygodni. Czego nie ukradli, to zniszczyli. Nie zapomnę
grup Rosjan na ulicy Kartuskiej. Już po wyzwoleniu szli od domu do
domu i wrzucali w nie wiązki granatów. – mówić o tych okropieństwach.
[...] Rozpoczęła się niesamowita orgia grabieży, morderstw, brutalnych
gwałtów, rabunków, podpaleń, aresztowań. Mordy, gwałty i grabieże
dokonywane były także w świątyniach, w których chroniła się cywilna
ludność, np. katedrze oliwskiej lub w kościele Św. Józefa w Gdańsku,
gdzie spalono żywcem kilkadziesiąt osób.
Po przeczytaniu, zechce Pan łaskawie odwołać swoje dzisiejsze słowa,
albo zmuszony będę uważać Pana za osobę świadomie i z premedytacją
rozpowszechniającą kłamstwa na temat zachowania RKKA i historii
"wyzwolenia" Gdańska.
z należnym szacunkiem
imie i nazwisko
miejscowość
The author has edited this post (w 15.10.2013)
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Mam nadzieję, że to tylko niebywała skromność FForumowiczów nie pozwala na ich samochwalcze wpisy.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
No, chyba że miejsce zajęte, to można pod Pałacem Namiestnikowskim.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Jestem zdumiony tym, co się przez tytułowy wpis objawiło, tzn. strach przed Kacapem wśród zdawałoby się świadomych, inteligentnych, wewnątrzsterownych forumowiczów.
The author has edited this post (w 17.10.2013)
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
W kwestii formalnej, szacunki mówią nawet o stu tysiącach gwałtów dokonanych przez sowietów na
polskich
kobietach, w trakcie operacji "wyzwalania" Polski i kilku następnych latach.
The author has edited this post (w 18.10.2013)
Świeży przykład, co uczyniono w mediach z niedzielną homilią abp. Michalika?
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia