Spektakl
SPEKTAKL
Trzeba mieć nielichą fantazję, by wywołać bitwę, niechlubnie ją przegrać i nie nazwać tego porażką. Potrzeba jednak głupoty, by zignorować taką lekcję i nadal trwać w bezmyślnym samozadowoleniu.Polityczna fantazja umilała nam życie od wielu tygodni. Podsycana przez użyteczne sondażownie i optymizm „naszych” mediów, wzmacniana słowami polityków i hardymi eksklamacjami. Za ich przyczyną, stała się namiastką prawdziwej nadziei i cherlawą kategorią „prawomyślności”, sprowadzoną do niepodważalnej wiary w zwycięstwo. Kto miałby odwagę napisać, że popełniono kardynalne błędy i przyjęto grę na zasadach przeciwnika lub wyraził zwątpienie w dogmat o „mądrości społeczeństwa” i podważał metody mobilizacji elektoratu – okrzyknięty zostałby wrogiem i niepoprawnym defetystą. Okrzyknięty tym chętniej, na ile potrzeba refleksji zmuszałaby kilku fircyków do rzetelnej roboty, groziła degradacją papierowych „autorytetów” lub zmniejszeniem zysków spółek medialnych.
Wypadało więc milczeć.
Tak długo, aż kolejna porażka zostanie gładko przetrawiona i obrócona w żenujący festiwal utyskiwań i infantylnych tłumaczeń. Medialne dywagacje o „winie” przeciwnika i naruszeniu przezeń „zasad demokracji”, konkurują dziś jedynie z ambitnymi zapewnieniami o „sukcesie opozycji”. Dowodzą tyleż pogardy dla faktów, jak wiary w głupotę „prawicowego” elektoratu. Wiary niestety niebezzasadnej, skoro tradycja takich dywagacji sięga wyborów 2010 roku i jest bezkarnie podtrzymywana przez tych samych, po stokroć skompromitowanych publicystów i etatowych „ekspertów”.
I pewnie wypadałoby nadal milczeć, gdyby istniał cień szansy, że w tym festiwalu próżności i wodolejstwa pojawi się rzetelna odpowiedź na pytanie: dlaczego opozycja nie zdołała zmobilizować mieszkańców stolicy i zachęcić ich do obywatelskiej aktywności? Czym wyjaśnić obojętność i apatię na apele PiS-u?
Wskazywanie na kontr działania przeciwnika, jest oczywistym nonsensem, nie tylko niegodnym opozycji, ale niewartym poważnego traktowania. Przeciwnik jest po to, by przeszkadzać, psuć szyki, grozić i szkodzić. Jeśli zaś kogoś zaskakują postępki obecnego reżimu lub czuje się ograny przez ośrodki propagandy, nie powinien zawracać sobie głowy polityką ani mamić ludzi wizją zwycięstwa.
Namowa do bojkotu, presja i groźby, łamanie ciszy wyborczej, „cudy nad urną” oraz wszelkie inne działania „sprzeczne ze standardami demokracji”, są jak najbardziej stosownym i naturalnym sposobem sprawowania władzy przez obecny reżim. Problem nie polega na tym, że mają one miejsce, lecz na tym, że opozycja nie ma odwagi ich nazwać ani przystosować swojej strategii do realiów państwa policyjnego. Po sześciu latach rządów PO-PSL przyznawanie się do zaskoczenia praktykami władzy, jest wyrazem bezmiernej infantylności lub… cynicznego wyrachowania.
Na szczęście odbiorcy podobnych „wyjaśnień” nie zadają sobie trudu ich dogłębnego zrozumienia. W przeciwnym wypadku musieliby pojąć, że głosiciele takich rewelacji mają Polaków za skończonych idiotów, podatnych bez reszty działaniom rządowej propagandy i efektom dezinformacji. Tak źle o Polakach nie myśleli nawet komuniści.
Próba poważnej odpowiedzi na zadane pytanie, musiałaby prowadzić do dostrzeżenia własnych win, błędów i ograniczeń. Wśród nich zaś błędu kardynalnego: uporczywego wspierania i propagowania fałszywej wizji państwa demokratycznego i praworządnego, w którym funkcjonują mechanizmy wyborcze i równe prawa obywatelskie.
Utrzymywanie tej wizji jest pierworodnym grzechem opozycji, przyczyną obecnych klęsk i upokorzeń. Z niej wywodzi się lęk przed dychotomią My-Oni i na niej zbudowano mitologię „jedności narodowej”, na której żerują dziś ludzie wyzuci z polskości. Ona stawia tamę postulatom obalenia III RP, nakłada kaganiec na „niezależne media” i utrzymuje środowiska opozycji w bezpiecznej domenie „konstruktywności”.
Wizja ta przypomina straceńczą próbę pokonania przeciwnika jego własną bronią, a w konsekwencji sprawia, że większość Polaków postrzega PiS jako partię władzy, osadzoną głęboko w establishmencie III RP i kierującą się doraźną, populistyczną retoryką.
Nawet ktoś słabo zorientowany w niuansach życia politycznego dostrzeże przecież rażącą niekonsekwencję przekazu, w którym z jednej strony głosi się powrót reżimu do „praktyk PRL-u”, mówi o łamaniu prawa i politycznej niesuwerenności, z drugiej zaś - zapewnia o „mechanizmach demokracji” i chwali potęgę karty wyborczej. Jak odbiorca takiego przekazu może wierzyć w złe intencje ośrodków propagandy, jeśli na co dzień brylują w nich politycy opozycji, a „nasi” publicyści traktują funkcjonariuszy tych ośrodków jako autentycznych dziennikarzy? Jak ma reagować zwolennik PiS-u, gdy zapewnieniom o „nowej jakości” w polityce towarzyszy twarz byłego wyznawcy Unii Wolności, a słowom Jarosława Kaczyńskiego o „geszefciarskim spojrzeniu” HGW, deklaracja tegoż wyznawcy o „gotowości do debaty”?
Szaleństwem jest sądzić, że wystawieni na schizofrenię i utrzymywani w pseudodemokratycznym amoku Polacy uwierzą później w możliwość oszustwa wyborczego, potępią zbójeckie praktyki reżimu lub poświęcą choćby kroplę krwi na obalenie antypolskiej władzy.
Większość mieszkańców stolicy zignorowała apele opozycji nie tylko dlatego, że nie chce lub nie potrafi odróżnić partii Kaczyńskiego od pozostałych ugrupowań reżimowych i traktuje partyjne apele jako element nieczystej gry politycznej, ale z tej przyczyny, że postrzega PiS jako partię systemową, a zza zasłony werbalnych deklaracji widzi w niej odbicie patologii III RP. W tym przypadku, broń przeciwnika przylgnęła tak dalece do rąk opozycji, że stała się dla niej przekleństwem, na którym wyrosło urodzajne, demagogiczne hasło:
wszyscy oni jednakowi
. Na tym przekleństwie budują dziś zwolennicy „trzeciej siły” i błądzą miliony zdezorientowanych Polaków.
Reakcje na obecną porażkę pokazują, że również tym razem nikt nie zdobędzie się na odważną refleksję. To zaś oznacza, że oczekiwanie na farsę „wyborów parlamentarnych” 2015 roku, umilą nam kolejne odsłony spektaklu, z obowiązkowym udziałem tych samych aktorów, suflerów i klakierów.
Autor:
Aleksander Ścios
o
19:50
http://bezdekretu.blogspot.com/2013/10/spektakl.html
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
"Cari amici soldati, i tempi della pace sono passati."
Teraz też widzą jak jest. Widzicie entuzjazm ze zwycięstwa Bufetowej? Nie, są tylko jakieś niejasne deklaracje przez zaciśnięte zęby. Oni wiedzą, że przegrali. Umówmy się - jakie znaczenie ma te 2% wyborców?
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
I tak będą biadolić: Ścios, Coryllus, Darski... Słabo mi się robi od tych histerycznych wpisów.
"A za to, co tu piszemy, odpowiemy przed Bogiem" (Gromit)
"Cari amici soldati, i tempi della pace sono passati."
Pokrzepiające. A raczej POkrzepiające.
"A za to, co tu piszemy, odpowiemy przed Bogiem" (Gromit)
http://kontrowersje.net/po_uciek_a_od_topora_pis_unikn_kl_ski
(rozpoznanie rzeczywistości tyż jest)
The author has edited this post (w 14.10.2013)
"A za to, co tu piszemy, odpowiemy przed Bogiem" (Gromit)
Ścios od dawna postuluje ostrzejszą retorykę, zwłaszcza wobec żyrandola, ale Ścios jest publicystą, a politykiem jest Kaczyński i to jest zasadnicza rożnica między nimi.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
I wcale niekoniecznie "nam" życzliwa.
"Cari amici soldati, i tempi della pace sono passati."
Żaden człowiek rozumujący tylko według logiki ludzkiej nie czynił cudów. Lecz na sposób Boski działa ten, kto zawierza Bogu.
No i zcemu robić z niego jakiegoś - anonimowego, a jakże - autoryteta...
The author has edited this post (w 15.10.2013)
Ci Polacy, co po raz kolejny uwierzyli don Aldowi, maja pamięć złotych rybek i nie potrzebują własnego państwa. Trzy dni po tym, jak je stracą, zapomną, że je kiedyś mieli.
https://www.youtube.com/watch?v=veM5tszB_KQ
Zresztą, to nieważne w sumie. Chłopaki z komisji weryfikacyjnej to twardzi zawodnicy, Macierewicz też. Ma swoje wady, jak każdy człowiek, mnie najbardziej irytuje maniera "wiem, ale to będzie kluczowe później, więc teraz nie powiem". Irytuje, ale nic poza tym. Cenię go jak mało kogo.
A Ścios działa na nerwy, bo często gęsto pisze w sposób, hmmm, podkręcający emocje i uruchamiający jakąś spiralę podejrzeń, oskarżeń, tropienia. Robi to z pozycji anonimowego "wrzutkowca" i jest to paskudne. Macierewicz tak nie gra, więc trudno mi łączyć te dwa byty.