Polecanko: dodatek do mięs. Agres doprowadzić do stanu pociemnienia, na coś w rodzaju powideł. Ocukrzyć bez przesady. W słoiki - i lepsze o wiele niż żurawina do mięs. Poza tym taki agrest może stać w chłodnym i parę lat, bowiem nie psujęcym się on jest.
Czas już na powidła wieloowocowe. Pierwszy agrest. Robimy go na wspomniane wyżej powiodła - i w słoik. Kolejny owoc do wiśnia. Robimy z niej to co należy czyli dżem - i w słoik. Potem przychodzą węgierki - powidła i w słoik. Równocześnie jabłka, które zmieniamy w pulpę. Na tym koniec pojedynczego słoikowania. Po śliwkach i jabłkach wcześniej robiony agrest oraz wiśnie wrzucamy ze słoików do jednego gara i dwa, trzy dni obrabiamy, by się dokładnie wymieszały i wspólnie sobie poparowały. To nie koniec. Tuż przed metą obieramy te podłużne zielone i twardawe gruszki, kroimy w pionie na cztery części - i wrzucamy do wody, by je podgotować i lekko (!!!!) zmiękczyć. Szykujemy słoiki. Rozgrzewamy je i napełniamy do 3/4 wrzącą masą wieloowocową. Finał to wepchnięcie tam (nadal w pionie) podgotowanej gruszki - na jeden słoik jeden kawałek, ale tak by gruszka za bardzo nie wystawała, bo lepiej gdy jest schowana. Zakręcamy, dnem do góry na kocyk, niech sobie poleży dzień - i do schowka. Te powidła to niebo w gębie. Długo się je robi, bo trzeba czekać na kolejne sezonowe owoce. Jest tu jeden podstawowy warunek, bo bez tego się nie uda. Chodzi o ów akcent w postaci gruszki, która pięknie przesiąka aromatem agrestu, wiśni, śliwki, jabłka- a one jej aromatem. I jeszcze ważna uwaga: częstując tym smakołykiem nie pozwólmy by goście dostali słoik do ręki, bo już się nie uda im tego wyrwać. Zeżrą całość na naszych oczach, do tego bezczelnie głośno mlaskając. Mówię z tragicznego doświadczenia. b-(
Zazu napisal(a): Polecanko: dodatek do mięs. Agres doprowadzić do stanu pociemnienia, na coś w rodzaju powideł. Ocukrzyć bez przesady. W słoiki - i lepsze o wiele niż żurawina do mięs. Poza tym taki agrest może stać w chłodnym i parę lat, bowiem nie psujęcym się on jest.
To ciekawe, bo mnie ostrzegano przy nastawach z agrestu aby uważać, bo wina z nich lubią łapać choroby. Osobiście nastawiałem dawno temu jednlitrowy nastaw i jak tylko skończył się w nim cukier to zaczynał mi pośmierdywać *kibelkiem*. Dopiero jak doprowadziłem go do 18% to się tam uspokoiło.
W tym roku zrobiłem 30 litrowy nastaw. W obecnym momencie wydaje się, że wszystko przebiega poprawnie.
Osobiście uwielbiam agrest z krzaka. Mój ulubiony owoc.
Przemko napisal(a): Ale jak doprowadzić do p ociemnienia - smażąc?
Ja zrozumiałem, ze ma zacząć delikatnie gnić. Ale pewnie chodzi o co innego. ;-)
Raz się spotkałem z takim przepisem staropolskim w postaci rymowanki. Żeby owoce jarzębiny na wino doprowadzić do lekkiego gnicia. Co powodowało utratę ich cierpkości która nie przechodziła dalej do wina.
Jak to jak przyciemniać? Smażyć i odparowywać przez kilka kolejnych dni aż pociemnieje. No, czarne nie będzie, ale też nie sraczkowate, jak w fazie wstępnej. Konserwant idealny, by nie gniło - to mjud. A po włożeniu w słoik można też z wierzchu polać (dotyczy do i soków) 1/2 lub całą łyżeczką spirytusu. Przed rokiem obsypało mój maleńki krzaczek aronii mnóstwem owoców. W tym roku aż czarno. Czekam niecierpliwie jeszcze ok. 2 miesiące, gdy będą już miały swój pełny smak. Bardzo je lubię pożerać prosto z krzaczka. Z tym, że po przeżuciu i wyssaniu soczku resztki się wypluwa, bo są suche i stają w gardle.
To ja dodam, żeby nie ciemniało wciskamy 1/2 cytryny na kg owoców. Trochę zmienia smak ale 2 łyżki cukru - duże go neutralizują. Purpura moich tegorocznych czereśni mnie zachwyca, bez cytryny byłyby brunatne.
Zacznę od tego, że moja córka, która mieszkała w Anglii, przywoziła mi z Kornwalii przepyszny Spicy Apple-and-Walnut Chutney. Od roku mieszka w Szkocji i skończyły się chutneye. Poradziłam sobie. Spisałam składniki ze słoiczka i wkleiłam w wyszukiwarkę. Wyskoczył mi przepis, przetłumaczyłam tłumaczem internetowym, wygładziłam i odrobiłam 1:1. Pycha i mało roboty. Gdyby ktoś miał ochotę, podzielę się przepisem. Ocet słodowy i musztarda angielska w proszku do kupienia na Allegro. Naprawdę warto.
Spicy Apple-and-Walnut Chutney
• Ocet słodowy 900 ml • 450g jasnego miękkiego brązowego cukru • 900g jabłek, obranych, wydrążonych i grubo posiekanych - rozgotować • 450g cebuli, posiekanej • rodzynki 225 g • 25g angielskiej musztardy w proszku • 25g mielonego imbiru • 2 łyżeczki żółtej gorczycy • 2 łyżeczki łagodnego curry w proszku • 20g soli • 1 łyżeczka pieprzu cayenne • kawałki orzecha włoskiego - 110 g
Sposób przygotowania:
1. Włóż ocet i cukier do dużego, niekorodującego naczynia i zagotuj. 2. Dodaj wszystkie pozostałe składniki, oprócz orzechów włoskich. Doprowadź do wrzenia i gotuj na wolnym ogniu, regularnie mieszając do zgęstnienia, – pamiętaj, że po ostygnięciu zgęstnieje jeszcze bardziej. Powinieneś gotować przez około 1 godzinę. 3. W międzyczasie przygotuj kilka słoiczków, mogą być po dżemie albo po koncentracie pomidorowym: umyj je w gorącej wodzie z płynem, dobrze wypłucz i pozostaw do wyschnięcia. 4. Wrzuć posiekane orzechy włoskie do gorącego, zagęszczonego chutney, zagotuj, przełóż łyżką do ciepłych, wysterylizowanych słoików. Można przechowywać do 12 miesięcy. (ja na wszelki wypadek jeszcze pasteryzowałam w słoiczkach). 5. Pysznie smakuje z serami i wędlinami.
Komentarz
Agres doprowadzić do stanu pociemnienia, na coś w rodzaju powideł. Ocukrzyć bez przesady. W słoiki - i lepsze o wiele niż żurawina do mięs. Poza tym taki agrest może stać w chłodnym i parę lat, bowiem nie psujęcym się on jest.
Pierwszy agrest. Robimy go na wspomniane wyżej powiodła - i w słoik.
Kolejny owoc do wiśnia. Robimy z niej to co należy czyli dżem - i w słoik.
Potem przychodzą węgierki - powidła i w słoik. Równocześnie jabłka, które zmieniamy w pulpę. Na tym koniec pojedynczego słoikowania.
Po śliwkach i jabłkach wcześniej robiony agrest oraz wiśnie wrzucamy ze słoików do jednego gara i dwa, trzy dni obrabiamy, by się dokładnie wymieszały i wspólnie sobie poparowały.
To nie koniec. Tuż przed metą obieramy te podłużne zielone i twardawe gruszki, kroimy w pionie na cztery części - i wrzucamy do wody, by je podgotować i lekko (!!!!) zmiękczyć.
Szykujemy słoiki. Rozgrzewamy je i napełniamy do 3/4 wrzącą masą wieloowocową. Finał to wepchnięcie tam (nadal w pionie) podgotowanej gruszki - na jeden słoik jeden kawałek, ale tak by gruszka za bardzo nie wystawała, bo lepiej gdy jest schowana. Zakręcamy, dnem do góry na kocyk, niech sobie poleży dzień - i do schowka.
Te powidła to niebo w gębie. Długo się je robi, bo trzeba czekać na kolejne sezonowe owoce. Jest tu jeden podstawowy warunek, bo bez tego się nie uda. Chodzi o ów akcent w postaci gruszki, która pięknie przesiąka aromatem agrestu, wiśni, śliwki, jabłka- a one jej aromatem.
I jeszcze ważna uwaga: częstując tym smakołykiem nie pozwólmy by goście dostali słoik do ręki, bo już się nie uda im tego wyrwać. Zeżrą całość na naszych oczach, do tego bezczelnie głośno mlaskając. Mówię z tragicznego doświadczenia. b-(
Osobiście nastawiałem dawno temu jednlitrowy nastaw i jak tylko skończył się w nim cukier to zaczynał mi pośmierdywać *kibelkiem*. Dopiero jak doprowadziłem go do 18% to się tam uspokoiło.
W tym roku zrobiłem 30 litrowy nastaw. W obecnym momencie wydaje się, że wszystko przebiega poprawnie.
Osobiście uwielbiam agrest z krzaka. Mój ulubiony owoc. Ja zrozumiałem, ze ma zacząć delikatnie gnić. Ale pewnie chodzi o co innego. ;-)
Raz się spotkałem z takim przepisem staropolskim w postaci rymowanki. Żeby owoce jarzębiny na wino doprowadzić do lekkiego gnicia. Co powodowało utratę ich cierpkości która nie przechodziła dalej do wina.
Konserwant idealny, by nie gniło - to mjud. A po włożeniu w słoik można też z wierzchu polać (dotyczy do i soków) 1/2 lub całą łyżeczką spirytusu.
Przed rokiem obsypało mój maleńki krzaczek aronii mnóstwem owoców. W tym roku aż czarno. Czekam niecierpliwie jeszcze ok. 2 miesiące, gdy będą już miały swój pełny smak. Bardzo je lubię pożerać prosto z krzaczka. Z tym, że po przeżuciu i wyssaniu soczku resztki się wypluwa, bo są suche i stają w gardle.
Purpura moich tegorocznych czereśni mnie zachwyca, bez cytryny byłyby brunatne.
Spicy Apple-and-Walnut Chutney
• Ocet słodowy 900 ml
• 450g jasnego miękkiego brązowego cukru
• 900g jabłek, obranych, wydrążonych i grubo posiekanych - rozgotować
• 450g cebuli, posiekanej
• rodzynki 225 g
• 25g angielskiej musztardy w proszku
• 25g mielonego imbiru
• 2 łyżeczki żółtej gorczycy
• 2 łyżeczki łagodnego curry w proszku
• 20g soli
• 1 łyżeczka pieprzu cayenne
• kawałki orzecha włoskiego - 110 g
Sposób przygotowania:
1. Włóż ocet i cukier do dużego, niekorodującego naczynia i zagotuj.
2. Dodaj wszystkie pozostałe składniki, oprócz orzechów włoskich. Doprowadź do wrzenia i gotuj na wolnym ogniu, regularnie mieszając do zgęstnienia, – pamiętaj, że po ostygnięciu zgęstnieje jeszcze bardziej. Powinieneś gotować przez około 1 godzinę.
3. W międzyczasie przygotuj kilka słoiczków, mogą być po dżemie albo po koncentracie pomidorowym: umyj je w gorącej wodzie z płynem, dobrze wypłucz i pozostaw do wyschnięcia.
4. Wrzuć posiekane orzechy włoskie do gorącego, zagęszczonego chutney, zagotuj, przełóż łyżką do ciepłych, wysterylizowanych słoików. Można przechowywać do 12 miesięcy. (ja na wszelki wypadek jeszcze pasteryzowałam w słoiczkach).
5. Pysznie smakuje z serami i wędlinami.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia