Skip to content

z pamiętnika inkwizytora II

edytowano March 2015 w Forum ogólne
Dostaliśmy od księdza specjalną dyspensę i jedziemy w niedzielę do pracy.
O piątej rano zapakowali nas do autobusów z zamalowanymi szybami. Ostatnie siedzenia wymontowali, a w ich miejsca wrzucono narzędzia i kubły z farbami. Każdy miał wziąć ubranie robocze, którego nie żal będzie wyrzucić.
Jechała grupa z naszej parafii i chyba z innego miasta. Nie pozwolili nam rozmawiać między sobą. Kleryk syczał ostrzegawczo, nawet kiedy rozmowy stawały się nieco głośniejsze od szeptu. Autobus podskakiwał na wybojach. Po różańcu i dwóch dziesiątkach dojechaliśmy na miejsce.
Usiedliśmy na trawniku i każdy dostał zupę z wkładką na śniadanie. Chleba i kawy było dużo. Można było brać dokładki.
Jedząc, patrzyliśmy jak ubrani w skóry Pismani wyprowadzają przez bramę grubego gościa w marynarce i krawacie. Szedł z dumnie podniesioną głową.
- Szumowina. - mruknął Marcin. - Majątek wyłudził za PRL, wyremontował z unijnych dotacji i gnębił ludzi na umowach śmieciowych.

Odjechał, a ja rozglądałem się za jakimś kubłem na śmieci, żeby wyrzucić tackę i plastikowy kubek. Znalazłem, ale kleryk uprzedził moje zamiary. Powiedział coś do dwóch ministrantów wskazując kubeł, a ci zaczęli malowniczo rozsypywać śmieci na trawniku. Inni rozkopywali ciężkimi butami darń rozrzucając wokół ziemię.
Popatrzyliśmy na siebie i już nie trzeba było mówić żadnego słowa. Poszliśmy w tango. Nie załapałem się na złamanie szlabanu, ani na przewrócenie i połamanie budki stróża, ale do biura dobiegłem pierwszy. Drzwi potraktowałem kopniakiem i pierwsze pomieszczenie było moje. Ciężki dziurkacz posłużył do metodycznego rozbicia okna i porysowania biurka. Chwilę szarpałem się z ekoskórzaną tapicerką dyrektorskiego fotela, w końcu ostrożnie sięgnąłem bo szkło. Biurko malowniczo złożyło się już po drugim skoku. Z szafką było gorzej. Ciężka. Pełna. Dopiero drużyna rozdająca narzędzia pomogła mi z kilofem. Chciałem oddać, ale sympatyczny dyżurny potrząsnął tylko przecząco głową.
Z kilofem to było coś! Pandemonium. Chwilę kontemplowałem całość. Połamane biurko, rozpruty fotel, w który wetknąłem resztki połamanej paprotki. Wszystko wyglądało epicko.
Spocony wyszedłem na korytarz i przez chwilę obserwowałem jak chłopaki demolują kartonowe ściany, przebijając się przez nie jak na filmach akcji. Po czym zacząłem rozwalać świetlówki w rastrach, a później płyty podwieszanego sufitu, ale zabawa skończyła się gdy zbyt ciężki ministrant, uwiesiwszy się na stelażu pociągnął całą konstrukcję w dół. Pobojowisko. Nad całością unosił się pył tonera z rozwalonej kserokopiarki Kilku krwawiło z powierzchownych ranek. Tych, kleryk wyławiał sprawnie i odsyłał do autobusu. Patrzyli na nas zazdrośnie, ale po chwili to oni byli górą. Dostali maski p-gaz, ręczne spryskiwacze i poszli postarzać maszyny w hali. Wiatr wiał w naszą stronę. Smród kwasu wygonił nas na parking w samą porę, bo w biurze ktoś podłożył ogień. Pismani zagonili nas do przepchnięcia mercedesa klasy S bliżej bramy. Po chwili podjechała laweta. Pewnie zamówienie z kurii.
Walnąłem jeszcze parę razy kilofem w kostkę, ale już nadjeżdżał ciężki sprzęt. Wiatr zmienił kierunek, a dwa krótkie gwizdy zebrały nas na zbiórkę przed autobusem.
Kleryk w wylewnych słowach podziękował nam za szybką pracę, dzięki której zdąży jeszcze na sumę w parafii, mówił jeszcze coś o wdzięczności, ale zamilkł gdy grupa zaczęła wskazywać na coś palcami. Podążyłem i ja tam wzrokiem. Z nawiewającej na drogę chmury dymu z pożaru, wyłonił się czarny samochód ze srebrnymi literami. Ręką, odruchowo sięgnąłem do medalika. Samochód zatrzymał się na naszej wysokości, szyba zjechała, a w oknie zamajaczyła dłoń zdobna w złoty pierścień. Opuściliśmy głowy, a kleryk podbiegł, uklęknął i długo słuchał kogoś ze środka.
Usłyszałem najpierw szum gaśnicy, a później nieco słabsze syczenie.
Dyskretnie zerknąłem na biurowiec. Poczułem się częścią grupy profesjonalistów. Absolwenci liceum plastycznego pokrywali łososiową farbę krzykliwym graffiti. Kleryk już wrócił. Głos mu się łamał ze wzruszenia.
Pogratulował nam jeszcze raz dobrej roboty, rozdał worki na ubrania, które mieliśmy zdać do utylizacji do wtorku. Drogą zbliżał się wóz telewizyjny, żeby pokazać Polskę zrujnowaną szerokiej publiczności.

Komentarz

  • nice :)) do Wybiurczej to trza wkleić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  • Jednak co Mistrz, to Mistrz! Chylę czoła ^:)^
  • Dołączam się do gratulacji i pozdrawiam rzymskim salutem!
  • Ototo. Pięć piw (zimnych!) dla Maestro!
  • ¡¡¡Ja to po prawdzie pogubiłem się już kto i z kogo tukej się śmieje się!!!
  • hi, hi
  • No, pośmialiśmy się, a teraz coś na serio, z odmętów internetów.

    JACEK TABISZ
    Działacz świecki, prezesem PSR, redaktor naczelnym RacjonalistaTV
    @ jacek_tabisz
    http://tabisz.liberte.pl/opowiesc-o-szalonej-kasi-zwolenniczce-pis/

    Wyobraźmy sobie szaloną Kasię. Ma 20 lat, w szkole sfrustrowany nauczyciel historii wpoił jej i całej klasie tzw. "Wartości prawicy polskiej". Rodzice Kasi nie interesują się jej edukacją, zresztą nie mają żadnych poglądów. Gdy Kasia pewnego razu stwierdziła, że "Polska jest w ruinie" ucieszyli się jednak, bo lubią narzekać i nienawidzą władzy. Nienawidzą władzy w Polsce, w swoich firmach, nienawidzą ordynatorów szpitali i szefów policji, nienawidzą tyranii maszynisty w pociągu i pilota w samolocie...



    Aby więc uczcić krytyczne myślenie córki, zabrali ją swoim nowym Mercedesem na zakupy w Rzeszowie, bo jest ładny, odnowiony i blisko.

    Kasia ma zamiar głosować na jedyną możliwą opcje, czyli na PiS. Kasia wie, że życie poczęte należy chronić, że Okrągły Stół był zdradą, że feminizm to obciach i włosy pod pachami, że Tusk wysadził samolot z Lechem Kaczyńskim, że Polską rządzą nadal Żydzi i komuniści.

    Kasia będzie szczęśliwa, jak Pani Szydło zostanie premierem. TVP stanie się wreszcie, zdaniem Kasi, obiektywna. Największym świętem będą audycje Ojca Rydzyka dla TVP 1.

    Niestety, po roku rządów ulubieńców Kasi okaże się, że ze wszystkim jest gorzej. Rzeszów, dawniej barwny i wesoły, zszarzeje. Politycy UE będą śmiać się z obraźliwych i bezsensownych działań Andrzeja Dudy. Politycy PiS skłociwszy się z Unią będą szli w ramiona Putina, który zresztą obieca im dowody na udział liderów PO w Zamachu Smoleńskim. Swoim bezmyślnym wyborcom pisowcy łatwo wyjaśnią, że Rosję należy kochać, zaś to USA jest złe.

    Na jednej ze zbrojnych manifestacji ku czci Żołnierzy Wyklętych Kasia zostanie niestety zgwałcona przez jednego z patriotów. Rodzice namówią ją na wycieczkę do Niemiec w celu usunięcia ciąży. Niestety, policja obyczajowa złapie ją na granicy i Kasia będzie musiała donosić ciążę w areszcie. Jako osoba karana za próbę aborcji, Kasia nie będzie już miała szans na dobrą pracę. Na szczęście, podobnie jak w Indiach, gwałciciel zaoferuje jej małżeństwo, aby zaopiekować się Kasią i dzieckiem… Kasia bez żalu zatem zadenuncjuje współwieźniarkę feministkę, chcącą jej wcisnąć nielegalne broszury.

    Jadąc na ślub z gwałcicielem Kasia zobaczy swojego dawnego nauczyciela historii grzebiącego w kubłach. Po krótkiej rozmowie zdziwi się zmianie poglądów swojego mentora, zapewniającego ją, iż stał się komunistą. To dziwne, bo przecież pracę straci on tylko dlatego, że rodzić się będzie coraz mniej dzieci, coraz więcej młodych będzie szukać pracy w Rumunii i na Słowacji, zaś część nauczania historii zostanie powierzona księżom. Powierzanie lekcji księżom będzie taktowną odpowiedzią na powierzanie Andrzejowi Dudzie kazań w archikatedrze warszawskiej.

    Jadąc do parafii gwałciciela Kasia zobaczy też kominy fabryki, gdzie będzie pracował jej przyszły mąż. Tak, to będzie jedna z tych fabryk wzniesionych w ramach pisowskiego programu industrializacji. Będzie współpracować z drugą, robiącą szyny. Ta będzie przetapiać je z powrotem w sztaby żelaza. W takich fabrykach nie będą płacić zbyt wiele, ale jednak zawsze coś. Kasia będzie szczęściarą, bedzie miała co jeść.

    Kasia otrzyma za urodzenie dziecka 500 zł. Z uwagi na lekki spadek złotego, związanego teraz z forintem i rublem, za owe 500 zł. mąż Kasi kupi sobie tylko jedną setkę wódki „Chazan”, nazwanej tak na cześć ministra zdrowia.
  • Shork ma jednak większe wyczucie realizmu. Fantastyka nie może być tak zupełnie odleciana od świata.
  • Czy ten racjonalizm to jest jakas choroba?
  • loslos
    edytowano August 2015
    To zdaje się kult rozumu. A jak coś się czci, to już nie uchodzi tego tak na co dzień używać, nie?
  • Kult Rozuma? Te dwudziestoletnie szalone studentki… ;-PPPPP
  • portal ludzi racjonalizujących.
  • Komenty pod tekstem Tabisza - ciekawsze od tekstu.
    Facet, który zna trzy stereotypy na temat Polaków nie powinien się brać za pisanie polit-fiction.
  • ===
    ksiądz katecheta na lekcji z gimnazjalistami -
    jak zacząć rozmawiać o wierze w rzeczy niewidzialne?

    - Drogie dzieci, jest coś co jest niewidzialne a jednak wierzymy - i wiemy! - że jest....
    - ???
    - R O Z U M !!!
    - Aaaaaa, /ziewanko/ wychowawczyni nam mówiła. Że mamy. I że nie używamy.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.