PO grzeje aferę wokół referendalnego spotu Szydło, TVP odmawia emisji
Padają absurdalne stwierdzenia, jakoby spot Szydło był wyłącznie agitacją wyborczą, nie mającą "nic wspólnego" z referendum. Jak to "nic wspólnego", skoro cała treść spotu dotyczy prawa Polaków do decydowania o ważnych sprawach, i o tym, że te ważne sprawy powinny zostać zawarte w dodatkowych pytaniach referendalnych? Przecież przy takim podejśiu już samo pojawienie się kandydatki PiS na premiera na wizji można zinterpretować jako "kampanię wyborczą", czyli idąc tym tokiem myśli należałoby p. Szydło w ogóle zabronić publicznego wypowiadania się na temat referendum.
Jednocześnie nie stanowi żadnego problemu szastanie przez Kopaczową państwowymi pieniędzmi na beznsensowne i drogie wyjazdowe posiedzenia rządu, które są właśnie nie są niczym innym, jak tylko kampanią wyborczą Platformy.
Oburzają się, straszą wnioskiem do prokuratury... Może od razu jak za dawnych dobrych totalitarnych czasów zasądzić całą opozycję na długoterminowe więzienie (vide kazus Kamińskiego) - zgodnie z dewizą "dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie", a wtedy żadna kampania wyborcza nie będzie już potrzebna.
Jednocześnie nie stanowi żadnego problemu szastanie przez Kopaczową państwowymi pieniędzmi na beznsensowne i drogie wyjazdowe posiedzenia rządu, które są właśnie nie są niczym innym, jak tylko kampanią wyborczą Platformy.
Oburzają się, straszą wnioskiem do prokuratury... Może od razu jak za dawnych dobrych totalitarnych czasów zasądzić całą opozycję na długoterminowe więzienie (vide kazus Kamińskiego) - zgodnie z dewizą "dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie", a wtedy żadna kampania wyborcza nie będzie już potrzebna.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
"Jedną z bardziej groteskowych scen w straszno-śmiesznym PRL-u był moment, gdy po wszelkiego rodzaju plenumach, zjazdach, posiedzeniach członkowie władz PZPR-u intonowali „Międzynarodówkę”. „Wyklęty powstań ludu ziemi” – ryczeli z trudem odrywając od foteli ciężkie zady; „powstańcie, których dręczy głód” – chrypiały góry tłuszczu, wprawiając w ruch rzędy opasłych podgardli.
Ten obraz przychodzi mi do głowy, gdy słyszę autorów przemysłu nienawiści i pogardy, inicjatorów nagonek politycznych, którzy biadają, że w Polsce prawica może wyhodować nowego Niewiadomskiego, aby zamordować nowego Narutowicza.
Nie chcę wcale lekceważyć zabójstwa prezydenta dokonanego 93 lata temu i nie uważam, że nie należy pamiętać zaangażowania endecji w nagonkę, która do niego doprowadziła. Rzecz w tym, że od tego czasu przewaliła się nad Polską straszna historia i to komunistyczna lewica wspierana przez moskiewskiego patrona wymordowała i zamęczyła dziesiątki tysięcy patriotów. Ostatnich księży bezpieka zabiła w Polsce w 1989 roku, a więc inicjowanie ze strony lewicy atmosfery strachu w oparciu o sprawę Narutowicza jawi się aberracyjnie. Niemniej było stałym elementem propagandy III RP. Do czasu. Rzeczywiście nastąpiło w Polsce zabójstwo polityczne, zamordowany został działacz PiS Marek Rosiak, inny został ciężko poraniony. Doprowadziła do tego obłędna, antypisowska nagonka. Wydawało się, że po tej tragedii przywoływanie Narutowicza przez lewicę będzie trudniejsze.
Ależ skąd. Adam Michnik w wywiadzie z Bronisławem Komorowskim dla „Wyborczej” jak gdyby nigdy nic wywołuje widmo Narutowicza. Przyzywa je ktoś kto powinien odczuwać choćby część odpowiedzialności za zabójstwo Rosiaka, gdyż to jego gazeta i on sam są organizatorami obsesyjnej i niekończącej się nagonki na partię Kaczyńskiego. No, ale żeby czuć odpowiedzialność trzeba mieć elementarną przyzwoitość.
A tu…
Pamiętam rozmowę z Aleksandrem Hallem w 1989 r., kiedy umówiliśmy się, że nie będziemy powtarzać scenariusza II RP, gdzie obozy lewicy i prawicy nienawidziły się. Mam poczucie, że przegraliśmy, że zwyciężył duch nienawiści, wrogości i fanatyzmu
– mówi Michnik a ja przecieram oczy. Deklaruje to ktoś, kto robi wszystko co możliwe i niemożliwe, aby anihilować autentyczną prawicę w Polsce, który swoich przeciwników odsądza od czci i wiary, a lustrację porównuje do hitlerowskiego prawa.
Wtóruje mu Komorowski biadając, że nie popłaca być „prezydentem wszystkich obywateli”. Mówi to człowiek, który nawet składając urząd był w stanie podziękować wyłącznie swoim wyborcom, który wspólnie z „Wyborczą” sprowokował festiwal nienawiści wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu, który…
„powstańcie, których dręczy głód” – słyszę znowu. "