PO nie ma swoich wyborców
74% wyborców oznacza, że realne maksymalne poparcie dla PO orbituje na poziomie 7-8%. Bo reszta to mierzwa, która pójdzie za silniejszym. Jeżeli to badanie nie jest dowodem na to, że PO to partia cweli, to nie wiem co nim może być.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
nie wiedzialam, ze tak bardzo.
a propos:
czy ktos z obecnych frankowiczow, ktory kilka lat temu rechotal z "premiera bez konta" zdobyl sie dzis na przeprosiny Jaroslawa Kaczynskiego?
czy tez fakt, ze najchetniej dzis bylby na jego miejscu, powieksza tylko gule wscieklosci?
Co ciekawe, w zdecydowanej większości przypadków, nie jest to strach przed ewentualnymi katastrofalnymi skutkami takich rządów, ale obawa przed tym co sobie o nas Europa pomyśli....
Co zresztą ładnie komponuje się z wpisem kol balbiny
dlatego funkcjonariusze tej partii są zdrajcami Polski z definicji, o czym wiedzą nawet licealistki, ba, wiedzą i przedszkolaki
a oto jeszcze jeden, najnowszy przykład działania wymierzonego w interesy Polski:
http://niezalezna.pl/70362-andrzej-duda-w-berlinie-walczy-o-sprawy-polskie-msz-kopie-pod-prezydentem
nie widzą tylko pseudoesteci i dobroludzie
O MWzWM nie ma co długo się rozpisywać. To jest gatunek zanikający bo jego wyróżnikiem jest strach przed obciachem. Skoro obciachem jest być MWzWM to nie bendom. Może zapiszom się do narodowców.
Bardziej interesująca jest elita postkolonialna. Zgodzi się chyba Koleżeństwo, że Polska była przez blisko 200 lat kolonią. Raz od zaborów do wywalczenia II RP i drugi raz od Września do wyborów czerwcowych 89 roku. Ten pierwszy raz kolonią klasyczną trzech mocarstw kolonialnych, a ten drugi już tylko terytorium powierniczym powierzonym Stalinowi przez naszych aliantów w bezterminowy zarząd. Była kolonią z gatunku tych, które miały długą tradycję państwowości i silną kulturę więc i były przez mocarstwa kolonialne traktowane bardziej brutalnie i bez okazjonalnego paternalizmu jak niepiśmienni murzynkowie. Nie dziwi że postkomuchy cierpią na syndrom postkolonialny. Wszak to była typowa tubylcza elita lokalnych sługusów metropolii. Nic więc dziwnego, że brak im wiary we własne i współrodaków siły i wartości i ich największą troską po upadku komuny było znalezienie innej klamki której mogli się uchwycić. To potrafili najlepiej w Tenkraju więc i osiagnęli początkowo znaczne sukcesy. Zastanawia postkolonialość znacznej części elity solidarnościowej. Mogę to sobie wytłumaczyć jej agenturalnością. Chodzi przy tym nie tylko o powiązania rusko-esbeckie, ale paradoksalnie też powiązania z agenturą przeciwników ZSRR, a naszych obecnych ważnych sojuszników w NATO i UE. To brutalne stwierdzenie, ale agent to agent - służy obcemu panu. Też szuka klamki u której mógłby się uwiesić. Jak znajdzie to mu przewerbowany agent dawnych przeciwników nie wadzi. Solidarność agentów wspomagana lekceważeniem tubylców buduje zaskakujące i trwałe wspólnoty pasożytniczych interesów. Utrzymywanie tubylców w poczuciu nizszej wartości oczywiście znakomicie sprzyja realizacji tych interesów.
nie bede podawac przykladow bo to bylaby opasla ksiazka.
powiem tylko, ze mam dwie znajome po wyzszych: jedna jest dumna bo "polski przemysl kosmetyczny znany jest na calym swiecie", a druga obnosi sie z Ipadem i moze pic kawe na wynos u Stracburka czy jak sie to nazywa...
powtarzam: to sa osoby po wyzszych studiach, mieszkajacych w sredniej wielkosci miastach na prowincji...
Jeszcze Polska nie umarła,
Kiedy my żyjemy.
Co nam obca moc wydarła,
Szablą odbijemy.
=
Nie znam etymologii za bardzo, ale w gwarze (godce) śląskiej-pszczyńskiej znalazłem zdanie:
„Przydzie do nos roz za kiedy’’,
co polsku znaczy: Przyjdzie do nas raz na jakiś czas.
Ten archaik jest we współczesnej polszczyznie: kiedyś.
kiedy my żyjemy - bo w ten-czas (wciąż/jeszcze) żyjemy
Za sjp.pwn.pl
Kiedy w tych wyrażeniach funkcjonuje jako zaimek przysłowny nieokreślony o znaczeniu ‘w czasie bliżej nieokreślonym, dowolnym; kiedyś’. W Uniwersalnym słowniku języka polskiego z 2003 r. jest on uważany za przestarzały.
dawniej kiedy - dziś kiedyś
Z tymi burakami na prowincji to pojechaleś
No pewnie! I to celowo. Ja sam jestem co prawda starym mieszczuchem, ale z burakami współpracuję już ponad 20 lat i ich lubię. A w holdingach, przez które się przewinąłem, robię za barbarzyńcę z maczugą z północnej krainy i bardzo tę rolę lubię. Pozwala mi ona na wiele więcej niż dupkom z przeszklonych biur w centrali. Oczywiście muszę być lepszy od nich. Jak przywiozę im EBITDA powyżej budżetu to naprawdę wiele zniosą.