Czy polscy ekonomiści...
... to najczęściej dyletanci, bez realnej wiedzy, zakompleksieni uczący się przestarzałej metodologii od (byłych?) marksistów-leninistów? A do tego bufony, nadęte i przekonane o własnej nieomylności?
Ciekawi mnie też, czy szczytem marzeń ekonomistów jest praca trybika w międzynarodowym outsourcingu, którą równie dobrze (a może i lepiej bo bez zbędnych barier językowych) może wykonywać filolog?
A wreszcie... czy i ilu polskich ekonomistów to osoby, które chciały zostać inżynierami, ale nie dostały się na polibudy, bo były za kiepskie z matmy albo nie dostały się na prawo, bo były za cienkie z historii?
Pytam bardziej obeznanych w temacie.
Ciekawi mnie też, czy szczytem marzeń ekonomistów jest praca trybika w międzynarodowym outsourcingu, którą równie dobrze (a może i lepiej bo bez zbędnych barier językowych) może wykonywać filolog?
A wreszcie... czy i ilu polskich ekonomistów to osoby, które chciały zostać inżynierami, ale nie dostały się na polibudy, bo były za kiepskie z matmy albo nie dostały się na prawo, bo były za cienkie z historii?
Pytam bardziej obeznanych w temacie.
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
O nędzy polskiej ekonomii najlepiej pokazują bazy danych publikacji: Web of Science albo Scopus. Z fizyki, chemii, medycyny indeksowane jest około sto tysięcy prac, z ekonomii kilka tysięcy. Dla porównania - mniej więcej tyle samo jest indeksowanych z bardzo szerokiej dziedziny o nazwie stomatologia. Najbardziej cytowani polskcy ekonomiści to ekonometrycy, z wykształcenia matematycy. O przepraszam - jest jeden markowy mejnstrimowy ekonomista: nazywa się Oded Stark, jest Żydem urodzonym z Jerozolimie, który z niezrozumiałych powodów wybrał Warszawę jako miejsce pracy. Po polsku nie mówi.
Wstyd, bo nowoczesną ekonomię tworzyli dawno temu Polacy (no dobrze, polscy rezydenci): Lange i Kalecki. Dość łatwo zidentyfikować przyczyny takiego stanu rzeczy - za komuny ekonomia w Polsce była izolowana od światowej z przyczyn oczywistych, dodatkowo była to dziedzina bardziej propagandowa niż naukowa.
4 czerwca 1989 roku spać poszli marksiści a 5 czerwca obudzili się liberałowie, co paradoksalnie jeszcze popsuło ekonomię - marksiści bredzili ale dorobek ekonomii marksowskiej znali, liberalizm zaś poznawali z prasy i dzieł sprzed dwustu lat, współczesnych publikacji nie znali, bo skąd?
Choć niedawno pojawiło się kilku młodych wykształconych w Stanach ludzi na światowym poziomie jak Growiec czy Brzoza-Brzezina. Na Estonię by to starczyło, na Polskę ekhem ekhem...
Studiowałem na AE w Krakowie, obecnym UEKu - i jedyny gość który prezentował poziom, to był Jacek Osiewalski (nie liczę goszczących na AE prawników, filozofów, informatyków i tak dalej). Osiewalski jest ekonometrykiem, więc to co napisał Los, potwierdzam (acz ja innych uczelni nie znam).
Ogólnie - powiedziałem już że jak moje dzieci będą chciały iść na ekonomię w Polsce, to ja im grosza na to nie dam, same sobie będą musiały zarobić. A na inne studia - proszę bardzo, chętnie dam, jak tylko będę miał:)
No i to jest również wyjaśnienie na temat ekonomistów. Większość, jak w każdym zawodzie, to przeciętniaki. Zdecydowana mniejszośc to gwiazdy. Spora część to nierozgarnięte niedouki. Czy takie tłumaczenie Kolegę zadowala?
Reszta to są zaczepki: Jedna o niemożności dostania się na politechnikę (Ja mogłem dostać się wszędzie może poza architekturą bo na trzeba było przejść roczny kurs rysunku u wykładowców z wydziału lub ich kolegów z ASP, jak zresztą jest do dziś). Druga to nauki u marksistów-leninistów. Oczywiście to dotyczy wszystkich specjalności i niedobitki tych marksistów-leninistów dożywają właśnie emerytury na posadach profesorskich w polskich uczelniach - od filozofii, przez ekonomię i nauki przyrodnicze po politechniki, z prawem włącznie blokując awanse i etaty młodym. A od kogo było się uczyć? Na szczęście na uczelniach nie sami marksiści - leniniści nawet za komuny byli.Trzecia zaczepka o pracę w outsourcingu. Ano taką gospodarkę imitacyjną nam los (nie nasz tutejszy oczywiście) i elity zafundowały, że praca wykwalifikowana głównie tam była i jest. (Można wybrać bezrobocie albo pracę u polskiego brutalnego buraka z biznesem "rodzinnym" wielkości pięciu straganów z warzywami. Ja byłem za słaby psychicznie na los bezrobotnego lub pomiotła u rodzimego chama i oszusta. Tego ostatniego kilka razy próbowałem., ale udało się uciec.) Te korporacje, jak kto ma w miarę prosty kręgosłup moralny, mogą wiele nauczyć. Wielu praktycznych umiejętności, a nawet wiedzy specjalistycznej na wyższym poziomie abastrakcji, na przyzwoitym poziomie. Takiej wiedzy i umiejętności którymi niestety polskie środowiska naukowe i dydaktyczne gardzą do dziś.Tego nie może robić filolog, ale może się w korporacji nauczyć po pewnym czasie jak przysiądzie fałdów i zmieni zawód na ekonomistę, a ściślej managera. Co do zarzutów o bufonadę to szkoda komentować - Kolegi subiektywna ocena, Kolegi prawo i problem.
Edit. Dane dokładne:
Medycyna - 148718 publikacji
Fizyka i astronomia - 113222
Chemia - 73997
Ekonomia, ekonometria i finanse - 2284
Stomatologia - 1391
Zawód ekonomisty jest chyba zderegulowany prawda? Owszem, są jeszcze studia ekonomiczne, ale w zasadzie do niczego nie dają uprawnienia, nawet prezesem NBP może być inżynier albo prawnik. Też zresztą ciekawe, że najlepszym był inżynier, prawniczka sobie jakoś radziła, a ekonomiści znacznie gorzej, zwłaszcza ober-bufon Balcerowicz (może i moja "subiektywna ocena, moje prawo i problem").
I naprawdę nie ma potrzeby, żeby się Kolega tłumazcył gdzie to nie chciał studiować i że wybrał ekonomię. Wierzymy. Ale też spotkałem się parę razy z przypadkiem, że ktoś się nie dostaje (najzcęściej własnie prawo albo coś technicznego) i idzie na ekonomię. Często potem jeszcze raz próbuje na prawo i już się udaje. Dlatego pytałem o skalę zjawiska.
Marksizm-leninizm. No owszem, komuchy były wszędzie, ale nie wszędzie wtłaczały metodologię. Nie wiem jak w naukach przyrodniczych, mimo prób chyba nie wyszła marksistowska matematyka, marksistowska chemia czy marksistowska biologia (tak, Łomonosow, ale to przez krótki czas). Polskie prawo, przynajmniej jego podstawowa dziedzina czyli prawo prywatne nie było oparte na marksistowskiej ideologii. Polski kodeks cywilny z 1964 r. (obowiązuje do dziś) bardziej przypomina powstały w podobnym czasie portugalski niż ówczesne kodeksy czechosłowacki, jugosławiański czy tym bardziej radziecki.
Natomiast na ekonomii marksizm był podstawą myślenia, nie było innej ekonomii poza marksistowską. Podobnie pewnie w "naukach politycznych", ale proszę być spokojnym, nawet ja nie mam zamiaru porównywać ekonomii w Polsce do pseudoideologicznego bzdetu pn. politologia. Można krytykować, ale uczciwie, więc tego nie zrobię. Tylko nie wiem po chce (?) porównywać Kolega. W każdym razie w żadnej innej dziedzinie - z wyłączeniem takich ideologicznych z założenia, jak politologia czy gender-studies - nikt nie wychodzi z założenia, że jak odpowiednio się ustawię na ideolo-linii to jestem geniuszem. A tak mówią polscy ekonomiści cytowani przez media. W zależności od opcji "za dużo / za mało państwa" i jedziemy, nie jest potrzebna żadna konkretna wiedza o uwarunkowaniach, ważne są z góry przyjęte założenia. Przecież to jest chore!
Outsourcing. Nie wiem co tam robi Kolega w korpo, może jest dyrektorem na Polskę albo EUropę środkową, więc to faktycznie jest poziom managera i trzeba pewne specyficzne cechy. A ilu jest takich dyrektorów? Przecież zarządzać trzeba mieć kim, więc w każdej strukturze więcej jest osób zarządzanych niż zarządzających. Z tego co wiem, większość osób po ekonomii (a także po innych kierunkach mniej i bardziej rozsądnych) zajmuje się tam wklepywaniem jakichś na pewno bardzo potrzebnych rzeczy do komputerów.
Więc generalnie temat był o ekonomistach, jak będę miał ochotę zapytać "Rafał czy jesteś kretynem" to zapytam, spokojnie, wszystko w swoim czasie
Ekonomię marksowską polscy ekonomiści znali a myślicieli liberalnych nie znają, na okrągło tylko miętolą Friedmana, Hayeka i Smitha. Ale z nowym pokoleniem jest już lepiej, tylko dinozaury muszą wymrzeć.
JORGE>
JORGE>
JORGE>
@-)
#:-S
Ja się zgadzam, że nauki ekonomiczne u nas na niskim poziomie. Jeśli już jakiś to głównie ekonometrycy. Czy to są ekonomiści? Ale jakie te nauki u nas miały być po latach komuny? Nie jest jednak prawdą, że nie było za komuny zupełnie ekonomistów. Przynajmniej odtwórczo ale ludzie się orientowali, na stypendia jeździli do USA i gdzie indziej. Zgadnijcie kotki kto głównie jeździł? Już mnie od lat na uczelni nie ma, ale odnoszę wrażenie że paradoksalnie poziom po obaleniu komuny jeszcze spadł. Kto miał trochę ambicji i oleju w głowie poszedł do wyższej administracji, polityki albo biznesu. Moi starsi koledzy, od których się chciałem uczyć i z nimi pracować też. Sam byłem za słaby i z komuchami i emerytami nie chciaiłem zostać. Może teraz z młodymi wyksztalconymi na Zachodzie lub na zachodnich źródłach lepiej pójdzie. Nie orientuję się zbytnio w nowych osiagnieciach ekonomii, a polskiej to już zupełnie. Z tego co słyszałem grupa w NBP jest niezła. INE PAN też.To powinien wiedzieć los.
NBP istotnie jest najlepszą polską jednostką badawczą w dziedzinie ekonomii.
Co do korpo to managerowie są wszędzie - nawet w strefie budżetowej, a nie tylko w korpo.Korpo to zresztą odrębny szeroki temat. Jest wiele patologii w korpo i korpo zagraniczne, ale też już polskie, niemiłosiernie doją budżet, klientów, dostawców i pracowników - w sumie Polskę jeśli im pozwolić, a Polska pozwala. Te same korpo jednak rzeczywiście transferują do Polski przydatne umiejętnosci, wiedzę, know how i sprawne rozwiązania organizacyjne.Może warto założyć odrębny wątek na temat korpo?
Nie warto. Naprawdę nie warto
Ulżyło mi. Będę miał wiecej czasu na skupienie się na czytaniu potępień estetów oraz peanów na cześć profesjonalistów i mistrzów googla.