Polska dla Polaków!
Wklejam całość, bo Kurak wyjął mi to z serca, podpisuje się pod każdym jego zdaniem - to piękne podsumowanie dzisiejszej niezwykłej uroczystości, która przejdzie do Historii. A tytułowe hasło zdążył już potępić znany polityk z Ruskiej Budy, bo kołek nie rozumie, że bycie Polakiem to świadomy wybór, niekoniecznie urodzenie.
"Dzień Niepodległości jak marzenie! Polska dla Polaków!
Na ile wycenilibyście Szanowni Rodacy ten obraz? Ja bez kozery daję milion słów! Wszystko w tej kompozycji jest idealne w proporcjach, godne, prawe i sprawiedliwe. Młode pokolenie Polaków, po 50 latach komuny i 25 latach zaprzaństwa przyklęknęło przy pokoleniu Polaków, które dało nam ten dzień. Uroczystość w Pałacu Prezydenckim bije po oczach tak dosadną symboliką, że kto ma się popłakać, ten płacze, kto palić ze wstydu i strachem bełkotać, ten się pali i bełkocze. To pożądane i wyczekiwane piękno było początkiem dalszych cudów. Kwiaty pod pomnikiem Marszałka Piłsudskiego, a potem Apel Poległych na Placu Piłsudskiego. Pierwszy raz od wieków nikogo nie zabrakło. Powstańcy wszystkich Powstań, Żołnierze Niezłomni, ofiary stalinowskiego PRL-u. Prezydent Andrzej Duda przywoływał wszystkich i wszyscy stanęli obok polskich żołnierzy. W tle z zagryzionymi wargami i wytrzeszczonymi oczami jak kołki w płocie tkwili miłośnicy „tenkraju” i ledwie utrzymywali pion. Tak ma wyglądać polskie święto, margines na marginesie Polacy w Polsce. W szczegóły wchodzić nie zmierzam, krótko wyłożę ideę. Hańbą, hańbą i jeszcze raz hańbą jest to, że blisko wiek sowieccy generałowie i pokolenia esbeków uchodziły za elity Polski, jednocześnie prawdziwych bohaterów i elitę mieszano z błotem, nazywano bandytami i nazistami. Nie obecny stan rzeczy jest przerażający, totalitarny i szowinistyczny, ale poprzednie zwyrodnienie. W haśle Polska dla Polaków zawiera się esencja normalności, którą stłamszono etykietami szaleństwa i nacjonalizmu. Tymczasem chodzi wyłącznie i aż o to, aby Polak w Polsce decydował o sobie, bez żadnych kompleksów, dyscypliny wewnętrznej i zewnętrznej.
Polskie sprawy trzeba porządkować możliwie najszerszym frontem, na szpicy powinni stanąć najlepsi z najlepszych i pociągnąć za sobą resztę. Bez terapii szokowej stracimy kolejne dekady na rozmywanie oczywistości i relatywizowanie wartości. Dziś zmian boja się trzy grupy. Po pierwsze stara zgnilizna żyjąca ze złodziejstwa i zaprzaństwa, która do niedawna była panem i władcą sytuacji. Po drugie wszelkiego autoramentu koniunkturaliści, karierowicze, tanie i droższe panienki gotowe sprzedać się za pieniądze i sławę. I w końcu trzecia grupa, pogubieni w permanentnej propagandzie i pedagogice wstydu Polacy. Jedynie tym ostatnim nie wolno robić krzywdy, tutaj trzeba cierpliwości i empatii oraz czasu, aby zahukani zrozumieli, że czas powstać z klęczek i pewnie stanąć na nogach. Starą zgniliznę wyciąć w pień, każdy chirurg to powie, najmniejszej litości, oni mają czuć, że nic nie znaczą i do niczego się nadają. Jeśli się, któryś karierowicz rzetelnie i prawdziwie nawróci, ode mnie ma wybaczone, bo sam błądziłem, chociaż z głupoty nie dla mamony. Polska dla Polaków! Daleko mi do tradycji narodowej, nigdy specjalnie się nie ekscytowałem Dmowskim, a współczesne ruchy narodowe w mojej ocenie są najłagodniej mówiąc niedojrzałe. Żaden ze mnie żarliwy katolik, od ćwierćwiecza żyje w grzechu ateizmu, ale nie boję się Polski narodowej i Polski katolickiej. Polskę narodową i katolicką znam od zarania i taka Polska nie sadzała ludzi na nogach od stołka, nie strzelała Naganem w potylicę, nie mordowała studentów, robotników i licealistów.
Obrzydliwe, propagandowe poniewieranie Polski i Polaków kona na moich oczach i za ten jeden widok jestem gotów oddać wszystkie inne widoki. Przywracanie normalności zajmie wiele czasu, ale najważniejsze jest, aby takich obrazów i takich apeli, jakie widzieliśmy 11 listopada 2015 roku nigdy nie zaniechać i nie profanować. Ważne jest też, aby każdy Polak mógł się spełniać na swój sposób, dlatego nie mam zielonego pojęcia po co angażować Prezydenta w Marsz Niepodległości, który ma swój zawadiacki i oddolny urok. W tym roku był spokój jak makiem zasiał, nie spalił się żaden świeżo ściągnięty z Niemiec wóz TVN, nikomu nie wybito zębów. Zachowała się ruska budka i meliny lewackie, zwane squatami. Szczęście od Boga? Nie, po prostu pierwszy raz władza „tenkraju” nie odważyła się przygotować prowokacji i nie śmiała zdeptać flagi. Przegrali, oni przegrali na słowa, na gesty, na symbole, na każdym polu. Jeszcze dziś potrzeba nam kontynuacji, ostentacyjnego zatykania sztandarów. Z czasem symbolika wróci na swoje miejsce i będzie tylko i wyłącznie odświętnym ubraniem Polaków, nie elementem edukacji, po latach bolszewickiego analfabetyzmu."
"Dzień Niepodległości jak marzenie! Polska dla Polaków!
Na ile wycenilibyście Szanowni Rodacy ten obraz? Ja bez kozery daję milion słów! Wszystko w tej kompozycji jest idealne w proporcjach, godne, prawe i sprawiedliwe. Młode pokolenie Polaków, po 50 latach komuny i 25 latach zaprzaństwa przyklęknęło przy pokoleniu Polaków, które dało nam ten dzień. Uroczystość w Pałacu Prezydenckim bije po oczach tak dosadną symboliką, że kto ma się popłakać, ten płacze, kto palić ze wstydu i strachem bełkotać, ten się pali i bełkocze. To pożądane i wyczekiwane piękno było początkiem dalszych cudów. Kwiaty pod pomnikiem Marszałka Piłsudskiego, a potem Apel Poległych na Placu Piłsudskiego. Pierwszy raz od wieków nikogo nie zabrakło. Powstańcy wszystkich Powstań, Żołnierze Niezłomni, ofiary stalinowskiego PRL-u. Prezydent Andrzej Duda przywoływał wszystkich i wszyscy stanęli obok polskich żołnierzy. W tle z zagryzionymi wargami i wytrzeszczonymi oczami jak kołki w płocie tkwili miłośnicy „tenkraju” i ledwie utrzymywali pion. Tak ma wyglądać polskie święto, margines na marginesie Polacy w Polsce. W szczegóły wchodzić nie zmierzam, krótko wyłożę ideę. Hańbą, hańbą i jeszcze raz hańbą jest to, że blisko wiek sowieccy generałowie i pokolenia esbeków uchodziły za elity Polski, jednocześnie prawdziwych bohaterów i elitę mieszano z błotem, nazywano bandytami i nazistami. Nie obecny stan rzeczy jest przerażający, totalitarny i szowinistyczny, ale poprzednie zwyrodnienie. W haśle Polska dla Polaków zawiera się esencja normalności, którą stłamszono etykietami szaleństwa i nacjonalizmu. Tymczasem chodzi wyłącznie i aż o to, aby Polak w Polsce decydował o sobie, bez żadnych kompleksów, dyscypliny wewnętrznej i zewnętrznej.
Polskie sprawy trzeba porządkować możliwie najszerszym frontem, na szpicy powinni stanąć najlepsi z najlepszych i pociągnąć za sobą resztę. Bez terapii szokowej stracimy kolejne dekady na rozmywanie oczywistości i relatywizowanie wartości. Dziś zmian boja się trzy grupy. Po pierwsze stara zgnilizna żyjąca ze złodziejstwa i zaprzaństwa, która do niedawna była panem i władcą sytuacji. Po drugie wszelkiego autoramentu koniunkturaliści, karierowicze, tanie i droższe panienki gotowe sprzedać się za pieniądze i sławę. I w końcu trzecia grupa, pogubieni w permanentnej propagandzie i pedagogice wstydu Polacy. Jedynie tym ostatnim nie wolno robić krzywdy, tutaj trzeba cierpliwości i empatii oraz czasu, aby zahukani zrozumieli, że czas powstać z klęczek i pewnie stanąć na nogach. Starą zgniliznę wyciąć w pień, każdy chirurg to powie, najmniejszej litości, oni mają czuć, że nic nie znaczą i do niczego się nadają. Jeśli się, któryś karierowicz rzetelnie i prawdziwie nawróci, ode mnie ma wybaczone, bo sam błądziłem, chociaż z głupoty nie dla mamony. Polska dla Polaków! Daleko mi do tradycji narodowej, nigdy specjalnie się nie ekscytowałem Dmowskim, a współczesne ruchy narodowe w mojej ocenie są najłagodniej mówiąc niedojrzałe. Żaden ze mnie żarliwy katolik, od ćwierćwiecza żyje w grzechu ateizmu, ale nie boję się Polski narodowej i Polski katolickiej. Polskę narodową i katolicką znam od zarania i taka Polska nie sadzała ludzi na nogach od stołka, nie strzelała Naganem w potylicę, nie mordowała studentów, robotników i licealistów.
Obrzydliwe, propagandowe poniewieranie Polski i Polaków kona na moich oczach i za ten jeden widok jestem gotów oddać wszystkie inne widoki. Przywracanie normalności zajmie wiele czasu, ale najważniejsze jest, aby takich obrazów i takich apeli, jakie widzieliśmy 11 listopada 2015 roku nigdy nie zaniechać i nie profanować. Ważne jest też, aby każdy Polak mógł się spełniać na swój sposób, dlatego nie mam zielonego pojęcia po co angażować Prezydenta w Marsz Niepodległości, który ma swój zawadiacki i oddolny urok. W tym roku był spokój jak makiem zasiał, nie spalił się żaden świeżo ściągnięty z Niemiec wóz TVN, nikomu nie wybito zębów. Zachowała się ruska budka i meliny lewackie, zwane squatami. Szczęście od Boga? Nie, po prostu pierwszy raz władza „tenkraju” nie odważyła się przygotować prowokacji i nie śmiała zdeptać flagi. Przegrali, oni przegrali na słowa, na gesty, na symbole, na każdym polu. Jeszcze dziś potrzeba nam kontynuacji, ostentacyjnego zatykania sztandarów. Z czasem symbolika wróci na swoje miejsce i będzie tylko i wyłącznie odświętnym ubraniem Polaków, nie elementem edukacji, po latach bolszewickiego analfabetyzmu."
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
No to mamy problem.
"W tym roku był spokój jak makiem zasiał, nie spalił się żaden świeżo ściągnięty z Niemiec wóz TVN, nikomu nie wybito zębów. Zachowała się ruska budka i meliny lewackie, zwane squatami. Szczęście od Boga? Nie, po prostu pierwszy raz władza „tenkraju” nie odważyła się przygotować prowokacji i nie śmiała zdeptać flagi."
Też mamy problem.
Oba problemy powiązane ze sobą. Bowiem niechęć do zadania nr 1 wzrasta wśród zwyciesców a to jest 100% gwarancją że wspominana "władza tenkraju" powróci. Dlaczego powróci? Dlatego rze raka wycina się do końca. Jeśli się zostawi go w organiźmie to powraca.
Ja tam jednak mam nadzieję, że spokój na MN 2015 niekoniecznie musi oznaczać, że zadanie nr 1 nie zostanie zrealizowane. Brałem udział w przeróżnych przedsięwzięciach (choć oczywiście w mniejszej skali) i coraz bardziej doceniam mądrość zawartą w dowcipie o dwu bykach:
Nie. Będą decydować czyny, nie słowa.
"Polskość jako zadany temat... Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa?
Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność - takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu.
Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg co jeszcze wie wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam gdzie inni mówią człowiek, ja mówię Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy.
I tylko w krótkich chwilach rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi. Jest jakiś tragiczny rozziew w polskości - między wyobrażeniem a spełnieniem, planem a realizacją. Jest ona etosem pechowców, etosem przegranych i zarazem niepogodzonych ze swą przegraną. Wolność jest w nim wartością najwyższą [...wycięte przez cenzurę] porywa się na czyny wielkie z mizernym zwykle skutkiem. Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia i prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem.
Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej. "Czym jest nasze życie?" - pisał Andrzej Bobkowski w Szkicach Piórkiem (ile w nich trafnych uwag o polskości!). - Nawijaniem na kawałki tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad prababki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego - do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy ciągle błocą podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest żucie, to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?...
Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę - tak po polsku, patetycznie - że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem."