Przy stajence stoi - przyjaciele moi - osiołek Maryji. I w nocnej tej głuszy zdziwiony zabuczy, widokiem gwiazdyji. Bo cud się wydarzył, Pan Bóg nas obdarzył małą Dzieciną. Dzieciątkiem, co wkroczy do serc naszych, po czym złe smutki przeminą.
/napisałem w 1998/ /już od teraz nie mam czasu na forumowanie/
Dziękuję, piękne życzenia. Ja tak ładnie nie potrafię, ale się dołączę i również życzę wszystkim wielu łask Bożych. Nie będę forumować od piątku aż do ósmego stycznia, bo wyjeżdżam.
A ja ukradnę to co mój kumpel napisał parę lat temu:
Nim gwiazda mędrców wezwie swym światłem A w stajni Człowiek-Bóg się narodzi Połamać, białym kruchym opłatkiem oraz życzenia złożyć się godzi: Niechaj Duch św miłości mocą zawsze rozświetla nasze sumienia I tak jak Gwiazda pasterzy nocą nas poprowadzi drogą Zbawienia Niech ciepło Boga co w żłobie kwili Nasze rodziny zawsze ogrzewa Żebyśmy razem się prowadzili i umacniali w tym co potrzeba I byśmy nawet do nieprzyjaciół umieli ludzkim głosem się zwracać Czasu na głupstwa nigdy nie tracąc w naszych doczesnych i wiecznych pracach I to już tyle - z lekkim patosem i z częstochowskim rymem winszuję bo w dzień gdy płacze Bóg ludzkim głosem słów "cukierkowść" się darowuje...
Spotkajmy się przy stole. Podzielmy się opłatkiem, a przez niego i sercem... I ci co byli z nami, i są teraz tutaj - wszyscy niech poczują Miłość, którą, bez wyjątku, zesłano na ziemie w Małym Dzieciątku. Niech będzie zdrowie. Niech będzie szczęście, i dobrobyt niech u Was zagości. Pogodnych Świąt życzymy i samych radości.
i składam je wszystkim ExCathedrantom, a przez nich i ich najbliższym i kładę im na wigilijnym stole, łamiąc się wirtualnie
„Mroźna to była wyprawa; Najgorsza pora roku Na podróż, zwłaszcza tak długą: Drogi tonące w śniegu i lodowaty wiatr, Najokrutniejsza zima.” * Rozdrażnione wielbłądy, pokaleczone, zbolałe, Kładły się w mokrym śniegu. I było nam czasem żal Letnich pałaców na wzgórzu, osłonecznionych tarasów, I jedwabistych dziewcząt roznoszących napoje. Poganiacze wielbłądów klęli i złorzeczyli, Żądali napitku, kobiet, przepadali bez wieści, Nocne ogniska gasły, nie było gdzie się schronić; A miasta były wrogie, mieszkańcy nieprzyjaźni, Wioski brudne i chytre, za wszystko żądano złota. Ciężka to była próba. Wędrowaliśmy w końcu już tylko w ciągu nocy, Śpiąc byle gdzie i płytko, I słysząc w sobie głos, który powtarzał w kółko: To jest czyste szaleństwo.
Aż któregoś poranka, śniegi mając za sobą, zjechaliśmy w dolinę, Łagodną, żyzną, wionącą zapachem wielu roślin, Gdzie nad strumieniem stał młyn i młócił kołem ciemność, A dalej, pod niskim niebem, wznosiły się trzy drzewa, I stary, siwy koń biegł łąką, galopem, w dal. Stanęliśmy przed gospodą porosłą liśćmi wina; W otworze drzwi sześć rąk rzucało raz po raz kośćmi i zgarniało srebrniki, Stopy zaś uderzały w puste bukłaki po winie. Nikt jednak tam nic nie wiedział; ruszyliśmy więc dalej I dopiero pod wieczór, prawie w ostatniej chwili, Trafiliśmy w to miejsce – można powiedzieć – właściwe.
Pamiętam, było to dawno; Dziś bym postąpiłbym tak samo, tylko trzeba zapytać Trzeba zapytać O to: czy cała ta droga nas wiodła Do Narodzin czy Śmierci? Że były to Narodziny, to nie ulega kwestii, Mieliśmy na to dowody. Bywałem świadkiem narodzin i byłem też świadkiem śmierci, I było dla mnie jasne, że są to różne rzeczy; jednak te narodziny Były dla nas konaniem, ciężkim jak Śmierć, śmierć nasza. Wróciliśmy do siebie, do naszych starych Królestw, Ale w tym dawnym obrządku jakoś nam już nieswojo, Obco wśród tego tłumu zapatrzonego w swe bóstwa. Rad byłbym innej śmierci.
Życzę wszystkim Wam Szanowni Zdrowych, Spokojnych i Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia. Niechaj Dzieciątko Boże otacza Was i Waszych bliskich opieką i miłością +++
Komentarz
- przyjaciele moi -
osiołek Maryji.
I w nocnej tej głuszy
zdziwiony zabuczy,
widokiem gwiazdyji.
Bo cud się wydarzył,
Pan Bóg nas obdarzył
małą Dzieciną.
Dzieciątkiem, co wkroczy
do serc naszych, po czym
złe smutki przeminą.
/napisałem w 1998/
/już od teraz nie mam czasu na forumowanie/
Wielu łask Bożych na te święta...
romeck
rozumiem, ze kutie kolega ucierac biezy, ale po swietach kolega wroci, Prawda?
Nie będę forumować od piątku aż do ósmego stycznia, bo wyjeżdżam.
Spotkajmy się przy stole.
Podzielmy się opłatkiem, a przez niego i sercem...
I ci co byli z nami, i są teraz tutaj -
wszyscy niech poczują Miłość,
którą, bez wyjątku,
zesłano na ziemie w Małym Dzieciątku.
Niech będzie zdrowie.
Niech będzie szczęście,
i dobrobyt niech u Was zagości.
Pogodnych Świąt życzymy i samych radości.
i składam je wszystkim ExCathedrantom, a przez nich i ich najbliższym i kładę im na wigilijnym stole, łamiąc się wirtualnie
Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!
+
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
Podróż trzech Króli
„Mroźna to była wyprawa;
Najgorsza pora roku
Na podróż, zwłaszcza tak długą:
Drogi tonące w śniegu i lodowaty wiatr,
Najokrutniejsza zima.” *
Rozdrażnione wielbłądy, pokaleczone, zbolałe,
Kładły się w mokrym śniegu.
I było nam czasem żal
Letnich pałaców na wzgórzu, osłonecznionych tarasów,
I jedwabistych dziewcząt roznoszących napoje.
Poganiacze wielbłądów klęli i złorzeczyli,
Żądali napitku, kobiet, przepadali bez wieści,
Nocne ogniska gasły, nie było gdzie się schronić;
A miasta były wrogie, mieszkańcy nieprzyjaźni,
Wioski brudne i chytre, za wszystko żądano złota.
Ciężka to była próba.
Wędrowaliśmy w końcu już tylko w ciągu nocy,
Śpiąc byle gdzie i płytko,
I słysząc w sobie głos, który powtarzał w kółko:
To jest czyste szaleństwo.
Aż któregoś poranka, śniegi mając za sobą, zjechaliśmy w dolinę,
Łagodną, żyzną, wionącą zapachem wielu roślin,
Gdzie nad strumieniem stał młyn i młócił kołem ciemność,
A dalej, pod niskim niebem, wznosiły się trzy drzewa,
I stary, siwy koń biegł łąką, galopem, w dal.
Stanęliśmy przed gospodą porosłą liśćmi wina;
W otworze drzwi sześć rąk rzucało raz po raz kośćmi i zgarniało srebrniki,
Stopy zaś uderzały w puste bukłaki po winie.
Nikt jednak tam nic nie wiedział; ruszyliśmy więc dalej
I dopiero pod wieczór, prawie w ostatniej chwili,
Trafiliśmy w to miejsce – można powiedzieć – właściwe.
Pamiętam, było to dawno;
Dziś bym postąpiłbym tak samo, tylko trzeba zapytać
Trzeba zapytać
O to: czy cała ta droga nas wiodła
Do Narodzin czy Śmierci? Że były to Narodziny, to nie ulega kwestii,
Mieliśmy na to dowody. Bywałem świadkiem narodzin i byłem też świadkiem śmierci,
I było dla mnie jasne, że są to różne rzeczy; jednak te narodziny
Były dla nas konaniem, ciężkim jak Śmierć, śmierć nasza.
Wróciliśmy do siebie, do naszych starych Królestw,
Ale w tym dawnym obrządku jakoś nam już nieswojo,
Obco wśród tego tłumu zapatrzonego w swe bóstwa.
Rad byłbym innej śmierci.
1927
Przełożył Antoni Libera
Świąt!
życzenia Premiera Kaczyńskiego dla opozycyji