Czy można zestrzelić samolot lecący w World Trade Center?
Problem jw.
Przez pierwsze 50 postów proszę bez orzecznictwa
Przez pierwsze 50 postów proszę bez orzecznictwa
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Ale z punktu widzenia żołnierza, jak naciśnie, to on będzie winien śmierci pasażerów, a jak nie naciśnie, to ma czyste ręce, wszystko robota terrorystów.
Praktycznie każda sytuacja społeczna to dylemat więźnia. https://pl.wikipedia.org/wiki/Dylemat_więźnia
W sensie prawnym - nie mam pojęcia ani pomysłu.
W sensie CKM - jest to skomplikowane.
Jeden punkt widzenia bardzo klarownie przedstawił kol los. Pojawia się jednak pytanie czy w przypadku zaniechania strzelanie nie obciąża nas przypadkiem śmierć osób w wieżowcu. Bo terroryści i pasażerowie giną niezależnie od naszej decyzji.... Można oczywiście argumentować, że wtedy to wszystko robota terrorystów, a my mamy czyste ręce. Tyle, że jest to argumentacja niebezpiecznie podobna do stosowanego przez pacyfistów argumentu: "Nawet w czasie wojny sprawiedliwej jest duża szansa, że strzelam do generalnie spokojnych ojców rodzin, którym zła władza kazała atakować nas. Rezygnując z walki jestem moralnie czysty".
To oczywiście działa pod warunkiem, że mamy absolutną pewność, że terroryści przywalą samolotem w wieżowiec, a nie chcą tylko postraszyć. Bo wtedy strzelając bierzemy na siebie winę za śmierć pasażerów. Problem w tym, że takiej pewności nigdy nie ma.
No i dochodzi jeszcze poruszony przez kol. fatuswombatusa problem miejsca. Im bliżej celu, tym większa szansa, że niestrzelenie spowoduje śmierć przypadkowych osób - samolot nie znika tylko jego szczątki spadają. Z technicznego punktu widzenia można pewnie szacować "body count" w przypadku zestrzelenia i trafienia w wieżowiec, ale to raczej mało moralne podejście. Ale z kolei im dalej od celu tym mniejsza pewność, że chodzi o zniszczenie wieżowca....
Jeśli im się poddasz, to skutek jest taki, że nieco ci wzrosną stawki ubezpieczeniowe, ojej straszna sprawa.
Jeśli zaś ich rozwalisz - co nie jest organizacyjnie żadnym problemem - to lądujesz na czołówkach wszystkich gazet europejskich jako zbrodniarz mordujący biednych rozbitków.
towarzysze w Migach zestrzelili koreański 747 gdzieś w okolicach Kamczatki (lata 80te?)
kapitaliści na niszcycielu gdzieś na (Arabian Sea??) walą rakietą w Irański samolot
https://en.wikipedia.org/wiki/Korean_Air_Lines_Flight_007
https://en.wikipedia.org/wiki/Iran_Air_Flight_655
Ale trop ciekawy, o to mniej więcej mi chodziło. Poczekam zatem na odpowiedź osobie, której zadałem.
Ale nawet - pozostając w ramach teorii, że nie można zestrzelić, tak zresztą uznali sędziowie naszego TK i to niezależnie od opcji, która ich wybrała - czym to się różni od sytuacji ginekologa dokonującego aborcji w sytuacji zagrożenia życia matki? Zrobi aborcję - zginie tylko dziecko. Nie zrobi - zginie dziecko (choć nie zawsze - dziecko Beretty Molli przeżyło) i matka, ale wszystko względy zdrowotne, on ma czyste ręce.
Chyba że... pytanie jest inne. Mianowicie, czy serio uważamy, że życie dziecka poczętego jest tyle samo warte co urodzonych i lecących feralnym samolotem.
Nassim Taleb opisuje (wymyśloną) historię Johna Smitha z Federalnego Urzędu Lotnictwa, który po długich bojach wprowadza nakaz zamknięcia drzwi kabiny pilotów przez cały lot i nakaz ów staje się efektywny 10 września 2001 roku. Zostaje za to udekorowany jakimś ważnym odznaczeniem za zapobieżenie atakowi terrorystycznemu na WTC. Brzmi fantastycznie, nie?
Ta jest! Ale nie porwał tego samolota żaden terrorysta pasarzer. I to jest postęp! Zresztą, znim pilot wybrał sobie dogodną górę do czołówki można było przecież samolot zestrzelić ...... czy to rozwiązałoby problem? Bez namysłu stwierdzę że chyba raczej nie.
Tak więc moim zdaniem najlepiej się w Pana Boga nie bawić i nie rozsądzać czy jeden Kowalski jest ważniejszy od dwóch Nowaków.
Zamiast szukać wyjścia z niebezpiecznych sytuacji za pomocą wprowadzania rozwiązań ostatecznych może lepiej cały wysiłek włożyć w to aby niebezpieczne sytuacje się nie pojawiały. A że się pojawią? Zapewne, to przecież nic innego niż wyścig zbrojeń. Dobro v zło.....my są tylko w tym jakby to powiedzieć podwykonawcy.
Nobo wtedy należało wprowadzić zakaz.