Skip to content

CETA i UE

Rozumiem:
Być za CETA i być za UE.
Być za CETA i nie być za UE.
Nie być za CETA i nie być za UE.

Nie rozumiem:
Nie być za CETA i być za UE. Chyba że bardzo nie lubi się Kanady.

Dlaczego? CETA to umowa wolnego handlu. My możemy sprzedawać do Kanady, a Kanada do nas, jest wzajemne uznawanie, jest sąd do rozstrzygania sporów na tym tle.
A UE? Wstąpienie do UE, a potem Traktat Lizboński szły dużo dalej niż idzie CETA. Wszystkie elementy, które zawiera CETA są zawarte w traktatach unijnych, czyli jest umowa wolnego handlu, jest wzajemne uznawanie, jest unijny sąd do rozstrzygania sporów. Na ten sąd Polska ma znikomy formalnie wpływ, a realnie to nie ma żadnego wpływu. Więc integracja unijna idzie dużo głębiej, w dużo większy sposób wkraczając w suwerenność Polski niż jakaś zwykła umowa handlowa.
Więc tak: jak ktoś krytykuje CETA twierdząc, że to pozbawia Polskę suwerenności, to gdzie był w 2003 r.? Pani Pawłowicz od dawna była krytykiem UE, więc jej krytyka CETA może być uznana za konsekwentną. Ale Ziobro to jak pamiętam wejście do UE, a potem ratyfikację TL gorąco popierał... To samo oczywiście w kierunku Razemów, Nowoczesnej, PSLu.

W drugą stronę jest inaczej - można akceptować taki lekki poziom integracji jak w CETA i nie akceptować takiego głębokiego jak w UE, to też jest logicznie wytłumaczalne.

Natomiast krytyka CETA z równoczesną akceptacją UE pozostaje wytłumaczalna tylko jeśli zaczniemy krytykować nie treść umowy, ale jej strony. Czyli należałoby wytłumaczyć, dlaczego Kanada ma być gorszym partnerem do integracji niż Niemcy, Belgia, Włochy, Bułgaria itd.

Komentarz

  • O ile dobrze rozumiem, to zadadnicza różnica pomiędzy UE a CETA wynika z dużo mniejszej kompatybilności przepisów między krajami Europy a Ameryki Pn oraz tego, że CETA posrednio otwiera "wolną" przestrzeń dla wymiany z USA, która ma przepisy jeszcze mniej kompatybilne z europejskimi niż Kanada...
    NP. w kwestiach proukcji żywności są całe obszary, które przepisami obłożono tylko po jednej stronie atlantyku. Rozjeżdźają się też sposoby podejścia do wlasności intelektualnej czy regulacji antymonolowyh. Jedynym realnym sposobem rozwiazania takich sporów jest przyjęcie podejścia strony silniejszej. Podobnie było przy akcesji do UE. Tyle, że różnice były dużo mniejsze....
  • edytowano October 2016
    Kompatybilność była większa tylko dlatego, że od traktatu stworzyszeniowego, czyli od 1992 r. przeorano polski porządek prawny wprowadzając przepisy wymagane przez UE. Czyli to było 12 lat ciągłych reform, to był wymóg, a teraz po stronie krajów UE jak rozumiem tylko możliwość. To co głębiej ingeruje?

    Dalej, argument "silniejszy i tak narzuci swoje warunki, a słabszy straci" pięknie rozwala całą propagandę unijną. Kanada nie ma jakiegoś "zabójczego" PKB w stosunku do krajów UE (4 największe kraje UE mają większe PKB), natomiast w 2004 r. kraje "starej" UE miały właśnie "zabójcze" PKB w stosunku do 10 krajów przyjmowanych.
  • edytowano October 2016
    Kwestia kluczowa - 12 lat na przygotowanie. A nawet dłużej, bo sporo unijnych dyrektyw z przed przystąpienia Polski czeka jeszcze na wdrożenie.... Poza tym kompatybilność kompatybilności nierówna - np ochrona własności intelektualnej w kwestiach rolnych i biologicznych w UE jest IMO rozsądna w USA i Kanadzie już znacznie mniej.
    W Unii zabezpieczeniem przed zbyt mocnym narzucaniem woli silniejszego był mechanizm veta państw. Oraz cały system Nicejski - niestety wywalony do kosza.... W CETA nie ma takich zabezpieczeń...Co do kwestii siły Kanady, to warto pamiętać, że na CETA "podwożą" się też regulacje z USA - takie TTIP tylnymi drzwiami.
    Poza tym w UE wszelkie postanowienia traktatowe i wprowadzanie dyrektyw jest jawne. CETA to w dużej mierze kupowanie kota w worku - z dotarciem do kompletnego projektu umowy CETA problemy zgłaszają europarlamentarzyści. Dla mnie to już jest powód do podejrzliwości.

    Skutki "drobnych" niekompatybilności systemów ładnie widać przy okazji odzyskiwania nieruchomości. Polska uznaje testamenty potwierdzone przez sądy w Izraelu. Tyle, że tamtejszy system z założenia daje wiarę każdemu świstkowi czy oświadczeniu, że Abram Aszkenazer przed wywiezieniem do obozu przekazał lub sprzedał swoją nieruchomość Icakowi Sefardejowi... Skutki widać było np w Krakowie i Warszawie...
  • No i jak rozumiem chodzi o arbitraż w sprawach inwestycji. W praktyce jak rozumiem chodzi o możliwość skarżenia państwa, wiec i Polski, przez korporację o odszkodowania za straty wynikające ze zmian regulacji wewnętrznych. To bardzo pojemne, słabo rozpoznane, mocno faktycznie zagrażające suwerenności i narażające na poważne szkody finansowe. Po co nam to ?
  • Rafał napisal(a):
    No i jak rozumiem chodzi o arbitraż w sprawach inwestycji. W praktyce jak rozumiem chodzi o możliwość skarżenia państwa, wiec i Polski, przez korporację o odszkodowania za straty wynikające ze zmian regulacji wewnętrznych. To bardzo pojemne, słabo rozpoznane, mocno faktycznie zagrażające suwerenności i narażające na poważne szkody finansowe. Po co nam to ?
    Pedzcież mie, Kollegen, skąd to w koło Macieju powtarzanie o arbitrażu? Wg umowy PL-CA z roku 1990, arbitraż jest już od dawna obowiązkowy, podivejte artykuł 9: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19910270114
  • Nota bene, Balcer ze Skubim i Jaruzelem ją podpisali. Cóż za combo!
  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Rafał napisal(a):
    No i jak rozumiem chodzi o arbitraż w sprawach inwestycji. W praktyce jak rozumiem chodzi o możliwość skarżenia państwa, wiec i Polski, przez korporację o odszkodowania za straty wynikające ze zmian regulacji wewnętrznych. To bardzo pojemne, słabo rozpoznane, mocno faktycznie zagrażające suwerenności i narażające na poważne szkody finansowe. Po co nam to ?
    Pedzcież mie, Kollegen, skąd to w koło Macieju powtarzanie o arbitrażu? Wg umowy PL-CA z roku 1990, arbitraż jest już od dawna obowiązkowy, podivejte artykuł 9: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19910270114
    O ile wiem novum jest nowe, dużo mniej korzystne podejście potencjalnych zysków..
  • edytowano October 2016
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Rafał napisal(a):
    No i jak rozumiem chodzi o arbitraż w sprawach inwestycji. W praktyce jak rozumiem chodzi o możliwość skarżenia państwa, wiec i Polski, przez korporację o odszkodowania za straty wynikające ze zmian regulacji wewnętrznych. To bardzo pojemne, słabo rozpoznane, mocno faktycznie zagrażające suwerenności i narażające na poważne szkody finansowe. Po co nam to ?
    Pedzcież mie, Kollegen, skąd to w koło Macieju powtarzanie o arbitrażu? Wg umowy PL-CA z roku 1990, arbitraż jest już od dawna obowiązkowy, podivejte artykuł 9: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19910270114
    O la la! To nie na moją nieprawniczą głowę. A co to są "zasadnicze kwestie" i kto rozstrzyga czy są zasadnicze czy nie ? No i wskazane imiennie jest tylko wywłaszczenie i transfer ( z odwołaniem do innego artykułu ale nie mam czasu szukać więc pewnie chodzi np o transfery zysków). Gdyby chodziło tylko o te dwie kwestie, a nie jakieś inne tajemnicze "zasadnicze" to ujdzie. Co jednak jeśli "zasadnicze" będzie np wyznaczenie wyższego poziomu płacy minimalnej, albo podniesienie stawki VAT na produkty zagranicznego inwestora?
  • Nie byłem za Unio, byłem za Unio, nie jestem za Unio. Się zmienia. Mogę zrozumieć ludzi, którzy byli za Unią i są, ale uważają, że dość integracji i wolnego handlu. Bo np. GMO czy inne.

    Ale to inni. Ja na dzień dzisiejszy życzę sobie, żeby Unię Europejską szlag trafi, nawet jeżeli podupadniemy gospodarczo. Jeżeli chodzi o CETA to zupełnie nie jestem w stanie ocenić szans i zagrożeń, ale jeżeli ma paść Unia temat dla mnie jest pomijalny.
  • Rafał napisal(a):
    No i jak rozumiem chodzi o arbitraż w sprawach inwestycji. W praktyce jak rozumiem chodzi o możliwość skarżenia państwa, wiec i Polski, przez korporację o odszkodowania za straty wynikające ze zmian regulacji wewnętrznych. To bardzo pojemne, słabo rozpoznane, mocno faktycznie zagrażające suwerenności i narażające na poważne szkody finansowe. Po co nam to ?
    No ale przecież przed unijny sąd, teraz nazywa się TS UE, też można pozwać Polskę za złe zmiany regulacji wewnętrznych. No tyle że kognicja TS UE sięga o wiele dalej niż jakiegoś przyszłego trybunału unijno-kanadyjskiego.
  • No rozumiem, ale czy z tego ze można przed sąd unijny musi wynikać że ma być wolno przed każdy? Jeszcze trochę i wszelkie sądy tego świata będą mogły sądzić polski rząd we wszystkich sprawach jakie się ich obywatelom nie podobają.

    Oczywiście Polakom trudno jest przejmować się specjalnie tym zagrożeniem bo ich własne sądy traktują ich dość arogancko, a nawet bywa że dyskryminują wobec obywateli państw obcych, jak na przykład przy reprywatyzacji. Jednak na polskie sądy Polacy mogą uzyskać jakiś realny wpływ, a na na obce wątpię.


Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.