Zmarł Irek Nowacki z fejsbuka...
Dzięki takim jak On chciało się i chce się nadal być na fb. Nieznajomy, który staje się znajomym, o którym się myśli ciepło, z szacunkiem, którego podziwia się za trafne, inteligentne komentarze, którego obecność uszlachetnia ten Zukierbergowski portal. W zalewie hejtu, głupich wpisów tacy ludzie jaśnieją jak gwiazdki na niebie. I nie ma ich przesadnie wielu.
Irek Nowacki był wrocławskim perkusistą i pisiorem z całej duszy. Chyba nie dobiegł jeszcze 50-tki. Wczoraj wieczorem jeszcze był na fb. A w nocy zmarł. Panie, nagródź Jego dobre serce! +++
Irek Nowacki był wrocławskim perkusistą i pisiorem z całej duszy. Chyba nie dobiegł jeszcze 50-tki. Wczoraj wieczorem jeszcze był na fb. A w nocy zmarł. Panie, nagródź Jego dobre serce! +++
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Szkoda, że jednego pisowca mniej.
R.I.P.
+
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
+
To było kilka lat temu. Gdzieś przy piwie rozmawialiśmy trochę o Bogu, o religii, o polityce i takie tam. Irek, stary rokendrolowiec do kościoła często nie chodził. Z jakiego powodu? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać. Niemniej jednak mówił o sobie że jest "niewierzący, ale praktykujący" Kiedy po kilku tygodniach spotkaliśmy się znowu, znów poruszyłem temat Boga i religii. Pogadaliśmy trochę i nagle wpadłem na pomysł, aby pokazać Piórowi moją ukochaną Mszę Trydencką. Na szybko wytłumaczyłem mu co i jak i o dziwo zgodził się przyjść. Ale jak to w życiu bywa zanim dotarł na Mszę minęło parę tygodni. Wreszcie pojawił się. Msza była sprawowana w kaplicy zimowej w kościele Na Piasku. Ubrany w czarne skórzane spodnie, ramoneskę wyróżniał się na tle innych wiernych (podobnie i ja;). Siedzieliśmy na końcu. Wyszedł xiądz z ministrantami, i zaczęła się Msza. Irek posłusznie zaczął wykonywać wszystkie gesty jakby był to dla niego chleb powszedni. Parę razy kątem oka zauważyłem że coś szepcze do siebie pod nosem, ale nie wiedziałem o co chodzi i nie zajmowałem się tym. Po Ite Missa Est i Benedicat Irek wstał i stoi. Xiądz przeczytał ostatnią Ewangelię i wraz z ministrantami poszedł do zakrystii. Uklęknąłem i pomodliłem się. Irek nadal stoi i patrzy na Ołtarz. Organista przestał grać, prawie wszyscy wierni już wyszli, a Irek stoi.
Mówię do Niego.
- Pióro, idziemy!
Irek stoi
Ponawiam. - Pióro, chodź, bo spóźnię się na autobus.
Nic. Stoi dalej i patrzy na Ołtarz.
Po kilkunastu sekundach łapię Go za ramię i lekko szarpiąc powtarzam: Ireneusz, chodź, Msza się już skończyła.
Wyglądał, jakbym Go zbudził z głębokiego snu.
- Co, co? Aha, dobra, idziemy...
Wyszliśmy z kościoła. Zapaliliśmy po calaku. Patrzę a Irek ma w oczach łzy. Mówię do Niego:
- Co jest?
A On mi na to:
- Zrobiłeś mi najpiękniejszą rzecz w życiu... Przypomniałeś mi moje dzieciństwo...
- Tzn???
- To jest Msza mojego dzieciństwa, byłem ministrantem...
Nagle dotarło do mnie co on mamrotał pod nosem w czasie Mszy. Nagle się mu wszystko przypomniało...
Nigdy więcej nie wrócił na Tridentinę.
Po jakimś czasie trochę urwał nam się kontakt, ale dowiedziałem się, że mocno zaangażował się w polityczne ruchy prawicowe i wrócił do Kościoła, co było powodem do żartów (czasem dość niewybrednych) wśród kolegów z wrocławskiego światka muzycznego.
Dawnośmy się nie widzieli. Kilka razy rozmawialiśmy, coby się spotkać, ale jakoś się nie udało.
Mam nadzieję, że spotkamy się Tam, u Pana Boga w Niebie. Zawsze będzie można coś wspólnie zagrać na Bożą Chwałę...
Dzięki za dźwięki Irku. Spoczywaj w Pokoju.
Z tym że jeśli pamiętał ministranturę z Tridentiny, to musiał mieć zdecydowanie więcej niż 50 lat.
RIP
+++
Piszą (na fb) że był jednym z najlepszych perkusistów w Polsce.
A jeszcze na przełomie osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych na wsi u babci lud na mszy zachowywał się "dziwnie" (dla mnie), a to nawyki trydenckie były mino nowej mszy - np. klękanie na błogosławieństwo końcowe.
musiał być przed sześćdziesiątką
+