Jezu i Ci ?!? - w niebie będziemy przywitani przez mężczyzny i kobiety LGBT
Wierni katolicy mogą być zaskoczeni, jeżeli w niebie zostaną przywitani przez mężczyzny i kobiety LGBT - powiedział kontrowersyjny katolicki kapłan, którego Ojciec Święty powołał w ubiegłym miesiącu do watykańskiego biura prasowego.za Fronda.pl
Chodzi o amerykańskiego jezuitę o. Jamesa Martina z magazynu "America". Ksiądz 5. maja opublikował na swoim facebookowym profilu odsyłacz do progejowskiego wydarzenia, przekonując, że jest to element budowania mostów i kultury przyjmowania.
Czytając takie informację odnoszę wrażenie że ks. Charamza niczego nikogo nie nauczył albo lawendowe lobby jest znacznie silniejsze.
Otagowano:
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Widać że kolega nie czytał leciwej już lektury "Dom smagany wiatrem" ks. Martina Malachiego.
Taka tam zupełnie fabularna:) opowieść o Watykanie, homolobby, układach politycznych i próbie zmuszenia Jana Pawła.. yy tzn "słowiańskiego papieża z Krakowa" do abdykacji celem odebrania urzędowi Papieża (a nie tylko osobie) autorytetu i faktycznej władzy.
Książka pisana w 1996r więc o Benedetto się nie śniło, ale czytałem ją akurat w momencie rezygnacji Papieża - i proszę mi wierzyć, taka notka po tej lekturze w takim momencie to zero zdziwnień, kolejne (z wielu) potwierdzenie że Malachi ani odrobinę nie przesadzał.
Zresztą - w tej książce mam wrażenie fikcyjne są jedynie dialogi.
A dlaczego istnienie lobby miałoby wykluczać istnienie powszechnej akceptacji - albo odwrotnie?
Natomiast, nie ukrywam, rozczarowuje mnie nieco postawa zuchwałych katabasów co zamiast wzywać do opamiętania i nawrócenia, wolą sugerować, że grzesznik trafi do nieba nie mimo grzechów ale jakby dzięki nim.
Ja powiem szczerze widzę olbrzymi rozdźwięk między lansowanymi teoriami a Biblią. Podam przykłady:
1. Teoria: po śmierci jeśli sam nie wybierzesz piekła, to tam nie trafisz. Czyli w domyśle - prędzej czy później trafisz do nieba.
Biblia: "starajcie się wejść przez ciasną bramę bo wielu będzie chciało wejść a nie wejdą".
2. Teoria: miłosierdzie Boże jest nieskończone i niezmierzone, największy grzesznik będzie w niebie
Biblia: owszem ale pod pewnymi warunkami, o których głosiciele powyższego dzwinie regularnie zapominają wspomnieć.
Przykłady można mnożyć, ale ja po prostu głosicielom teorii i kaznodziejom nie ufam. Zwłaszcza kiedy w Biblii widzę coś zupełnie innego.
Warunki?
Jezus + skrucha + krzyż.
*
"Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia
(Wtedy Jezus rzekł do nich: "Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego").
Jak wiadomo z katechizmu, oprócz grzechów homo są też inne, wcale nie mniej prowokujące Pana Boga do zemsty.
Na przykład: nieuczciwość względem pracowników.
A skutek powoduje taki, że ktoś może pomyśleć że skoro nie chce iść do piekła to tam nie trafi - o czyny mniejsza.
1. "A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków."
2. Jaki interes miałby Bóg w potępianiu kogokolwiek, skoro najpierw umarł na krzyżu dla odkupienia ludzi?
"A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych."
3. "1033 Nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości. Nie możemy jednak kochać Boga, jeśli grzeszymy ciężko przeciw Niemu, przeciw naszemu bliźniemu lub przeciw nam samym: "Kto... nie miłuje, trwa w śmierci. Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego" (1 J 3, 14 c-15). Nasz Pan ostrzega nas, że zostaniemy od Niego oddzieleni, jeśli nie wyjdziemy naprzeciw ważnym potrzebom ubogich i maluczkich, którzy są Jego braćmi 585 . Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem "piekło"."
4. "1037 Bóg nie przeznacza nikogo do piekła 590 ; dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia. W liturgii eucharystycznej i w codziennych modlitwach swoich wiernych Kościół błaga o miłosierdzie Boga, który nie chce "niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia" (2 P 3, 9)"
Nieporozumienie wynika stąd, że "ktoś może pomyśleć że skoro nie chce iść do piekła to tam nie trafi" i tutaj pojawia się dramat, że człowiek faktycznie może wybrać piekło.
Obiektywna rzeczywistość wszystkich przed chrztem jest taka sama.
"Czy mamy przewagę? żadną miarą! Wykazaliśmy bowiem uprzednio, że tak Żydzi, jak i poganie są pod panowaniem grzechu, jak jest napisane: Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego, nie ma rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga. Wszyscy zboczyli z drogi, zarazem się zepsuli, nie ma takiego, co dobrze czyni, zgoła ani jednego. [...] A wiemy, że wszystko, co mówi Prawo, mówi do tych, którzy podlegają Prawu. I stąd każde usta muszą zamilknąć i cały świat musi się uznać winnym wobec Boga, jako że z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach. [...] Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie."
"Choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie. Ten bowiem, który powiedział: Nie cudzołóż, powiedział także: Nie zabijaj. Jeżeli więc nie popełniasz cudzołóstwa, jednak dopuszczasz się zabójstwa, jesteś przestępcą wobec Prawa."
Wynika stąd, że Sąd Boży niejako już się odbył, bo jeden jest tylko sprawiedliwy wyrok, jaki każdy człowiek może otrzymać - wyrok potępienia. I ten wyrok został wykonany na Jezusie Chrystusie. I w tym sensie każdy człowiek został odkupiony, bo Chrystus umarł za wszystkich.
Normalna droga do zbawienia wiedzie przez Kościół i sakramenty. Nie jest to jednak materialnie niezbędne - casus Dobrego Łotra. W pewnym sensie wystarczy intencja i mamy chrzest pragnienia. Aż do końca człowiek ma szansę nawrócenia i tutaj dotykamy tajemnicy śmierci, bo kiedy jest dokładnie ten ostatni moment i jak on wygląda?
Kościół mówi o sądzie szczegółowym. Wierzę gorąco, że każdy człowiek w chwili śmierci będzie miał doskonałe poznanie zarówno swojego życia, jak i dzieła Odkupienia. Każdy zobaczy obiektywnie co robił i jakie były tego konsekwencje - zero złudzeń, zero ludzkiego usprawiedliwiania się. Jednak każdy też zobaczy, iż wyrok potępienia został już wykonany i że może za darmo dostąpić zbawienia, dzięki ofierze Chrystusa. I myślę, że to będzie ten ostatni moment, kiedy człowiek może się nawrócić - uznać, że jest grzesznikiem. Więc de facto to człowiek podejmuje decyzję, bo Bóg w pewnym sensie swoje już zrobił.
Dlaczego więc człowiek się potępia? "Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków." Jeżeli ktoś w ciągu życia ma praktykę regularnej spowiedzi to raczej nie będzie tutaj problemu.
Możliwe, że się mylę. Dokładnie nie wiadomo, co dzieje się w chwili śmierci. Jednak inaczej nie wiem, jak byłoby możliwe zbawienie tych, którzy np. nigdy nie słyszeli o Chrystusie.
Co do merituma to spedalenie się pewnych struktur jest periodyczne, należy mieć nadzieję że znowu przyjdzie oczyszczenie.
I gdzie tu wybór piekła?
Tu nie ma wyboru piekła tylko jest ukrycie właśnie po to by NIE potępiono uczynków. Ponadto nie dotyczy to tego co po śmierci a raczej w życiu, bo po śmierci ukryć się nie da. Tu nie chodzi o interes tylko o sprawiedliwość.
Jaki ma interes sędzia w skazaniu winnego? Żaden, chodzi o sprawiedliwość po prostu. A co z tymi, którzy nie żałują, ale miłosierdzie chętnie przyjmą? Tudzież żałują tylko po to by piekła uniknąć (co się do tego samego sprowadza)?
No tak, ale ja mówię o sytuacji kiedy nie chce, ale nic (w sensie poprawy, autentycznego żalu, a nie tego "ze strachu" itp) z tego nie wynika.
Sorry, ale nie kupuję, jest to wewnętrznie sprzeczne. No, wiele zależy od tego jaka to była spowiedź, i zapewne jest jeszcze kilka dodatkowych warunków.
Na przykład sad z miłości a nie z wiary - bo są wiara, nadzieja i miłość, ale najważniejsza jest miłość. Zatem sąd (a więc i zbawienie) mogłoby się odbywać na postawie - nie wiem jak to lepiej ująć - uczynków miłości netto (czyli po uwzględnieniu naturalnych ograniczeń, tego co człowiekowi wtłoczono jako słuszne oraz głebokiej niewiedzy co do Boga i Jego wymagań).
Ale to są gdybania, a co do meritum, to sądzę że twierdzenie o piekle które musisz sam wybrać żeby tam trafić jest z gruntu fałszywe - bo wielu będzie chciało wejść (do nieba) a nie wejdą.
Czyli sąd z uczynków? Wyrok - piekło. Tym bardziej skoro tzw. "dobre uczynki" są nie tylko dziełem woli, ale także darem łaski - " Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności." Człowiek nie jest sam z siebie zdolny do miłości.
Problem nie polega na wyborze piekła, ale na wyborze nieba. To będzie jak z synem z przypowieści: "Na to rozgniewał się i nie chciał wejść". Kolega mówi o postawie cwaniaczka, który chce oszukać Pana Boga. Ale jaka jest możliwość oszustwa w sytuacji, kiedy wszystko jest jasne? I cwaniaczek jest tego świadomy, bo po pierwsze widzi swoje grzechy, a po drugie dzieło Odkupienia.
Przypuszczalnie mówi Kolega o tym fragmencie:
"Raz ktoś Go zapytał: Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? On rzekł do nich: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam! lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. Wtedy zaczniecie mówić: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś. Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy opuszczający się niesprawiedliwości! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych."
Ale dlaczego nie może to być moment "odkrywania masek" (sąd szczegółowy), poprzedzający ostateczną decyzję?
Po śmierci wiele rzeczy jest inaczej.
Nie o to chodzi. Mówimy o ludziach niewierzący w tym konkretnym przykładzie a dokładniej o takich którzy nie mieli szansy poznać Chrystusa.
Czy oni będą sądzeni z wiary, z nadziei? No chyba nie.
Nie twierdzę że tylko z uczynków, ale uczynki chyba jednak mają jakieś znaczenie, co? No właśnie żadna, ale wtedy nie można mówić o tym że cwaniaczek sam zechce iść do piekła, tudzież wybierze piekło. Cwaniaczek jest cwaniaczkiem więc będzie chciał nieba, bo tam zasadniczo lepiej - ale skoro wielu "będzie chciało" wejść a nie wejdą - to jasny dowód (moim zdaniem) na to że nasza ocena i nasze chcenie niewiele znaczy. Owszem, mówię o tym fragmencie.
Nie wiem co może być, interpretuję tylko co jest napisane. Nie ma nigdzie o tem że to jakiś moment poprzedzający.
"Następną planetę zajmował Pijak. Te odwiedziny trwały bardzo krótko, pogrążyły jednak Małego Księcia w głębokim smutku.
- Co ty tu robisz? - spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i baterią butelek pustych.
- Piję - odpowiedział ponuro Pijak.
- Dlaczego pijesz? - zapytał Mały Książę.
- Aby zapomnieć - odpowiedział Pijak.
- O czym zapomnieć? - zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć.
- Aby zapomnieć, że się wstydzę - stwierdził Pijak, schylając głowę.
- Czego się wstydzisz? - dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc.
- Wstydzę się, że piję - zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu."
Może później się jeszcze dopiszę, ale w zasadzie wszystko, co chciałem, już powiedziałem.