Gdzie lepiej sudiować prawo - na UW czy na UKSW?
Moja córa nadspodziewanie dobrze zdała maturę i ma duże szanse dostać się na oba wydziały, na które się zarejestrowała: WPiA UW i WPiA UKSW. No i ma dylemat, gdzie złożyć papiery, jeżeli tak się stanie.
Z jednej strony zawsze marzyła o UW - kusi ją prestiż "nowoczesnej", "elitarnej", wiodącej w rankingach uczelni oraz dobry dojazd (30-40min. vs. ponad 1h) Z drugiej dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że na UW znajdzie się w środowisku (zarówno jeżeli chodzi o wykładowców jak i studentów) zdominowanym przez opcję politycznie i światopoglądowo jej obcą, której "twarzami" są HGW, Bodnar czy Rzepliński. Dobrą ilustracją panujących na UW klimatów jest "satyryczny" profil prowadzony na FB przez studentów/absolwentów tamtejszego wydziału prawa: "jaja na WPiA UW", ostro jadący po tamtejszych wychowankach/wykładowcach związanych z prawicą (typu Sebastian Kaleta, Marcin Warchoł, Kamil Zaradkiewicz) i popierający uchwałę Wydziału oskarżającą PiS o demontaż państwa prawa itp.
Do tego, od nowego roku zmienia się program studiów i na I roku będzie wykładany przedmiot "Prawa człowieka i obywatela" (katedra z Bodnarem).
Oczywiście nie cały wydział jest taki - np. rzeczoną uchwałę poparło 50 głosujących, 25 było przeciw, 29 wstrzymało się od głosu.
Z kolei WPiA UKSW to stosunkowo "młody" wydział, ale ponoć ma niezłą kadrę (np. Granat, Majewski), raczej nie ma lewackiego przechyłu, a ludzie na nim studiujący zwykle wyrażają się o nim w superlatywach, jeżeli chodzi o poziom nauczania, klimat, życzliwość wykładowców itd. Zdawalność na aplikację na razie mają 2x mniejszą niż UW, w rankingach są dość daleko ale stale pną się w górę.
Czyli "ideowo" UKSW wypada rzecz jasna duźo lepiej. Ale z kolei WPiA UW nie jest aż taki zły skoro doktoryzowali się tam JK i Pawłowicz a i obecnie "dobra zmiana" sięga po prawników z tego wydziału a to do TK a to do MS ...
Z jednej strony zawsze marzyła o UW - kusi ją prestiż "nowoczesnej", "elitarnej", wiodącej w rankingach uczelni oraz dobry dojazd (30-40min. vs. ponad 1h) Z drugiej dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że na UW znajdzie się w środowisku (zarówno jeżeli chodzi o wykładowców jak i studentów) zdominowanym przez opcję politycznie i światopoglądowo jej obcą, której "twarzami" są HGW, Bodnar czy Rzepliński. Dobrą ilustracją panujących na UW klimatów jest "satyryczny" profil prowadzony na FB przez studentów/absolwentów tamtejszego wydziału prawa: "jaja na WPiA UW", ostro jadący po tamtejszych wychowankach/wykładowcach związanych z prawicą (typu Sebastian Kaleta, Marcin Warchoł, Kamil Zaradkiewicz) i popierający uchwałę Wydziału oskarżającą PiS o demontaż państwa prawa itp.
Do tego, od nowego roku zmienia się program studiów i na I roku będzie wykładany przedmiot "Prawa człowieka i obywatela" (katedra z Bodnarem).
Oczywiście nie cały wydział jest taki - np. rzeczoną uchwałę poparło 50 głosujących, 25 było przeciw, 29 wstrzymało się od głosu.
Z kolei WPiA UKSW to stosunkowo "młody" wydział, ale ponoć ma niezłą kadrę (np. Granat, Majewski), raczej nie ma lewackiego przechyłu, a ludzie na nim studiujący zwykle wyrażają się o nim w superlatywach, jeżeli chodzi o poziom nauczania, klimat, życzliwość wykładowców itd. Zdawalność na aplikację na razie mają 2x mniejszą niż UW, w rankingach są dość daleko ale stale pną się w górę.
Czyli "ideowo" UKSW wypada rzecz jasna duźo lepiej. Ale z kolei WPiA UW nie jest aż taki zły skoro doktoryzowali się tam JK i Pawłowicz a i obecnie "dobra zmiana" sięga po prawników z tego wydziału a to do TK a to do MS ...
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
No, ale kadra jest wporzo.
Czego może uczyć akademia teologiczna lub religijna? W zależności od wyznania może to być islamistyczna szkoła imamów , albo katolicki uniwersytet sławiący ponad 5 tysięcy świętych, albo jeshiwa podająca do wierzenia bajki z bliskiego wschodu. To że nauczyciele tych wyznaniowych uniwersytetów ( jak można nazywać uniwersytetem szkołę wyznaniową) przyznają sobie tytuły naukowe ja. n.p. doktor, profesor nie znaczy że wiedzą jak świat jest zbudowany i jak funkcjonuje. Oni nawet mówią jak uczeni ale w to co mówią nie wierzą bo obowiązuje ich religia uczelni wyznaniowej w której są zatrudnieni.
Pedalsko-islamski syf.
Da się natomiast nie brać z nich przykładu w zakresie obowiązkowego spedalenia, systemowej kradzieży dzieci i planów wymiany populacji na radykalnie islamskie. Tych projektów społecznych trochę nie rozumiem, ale za to widzę, że rządom Zachodu niezmiernie zależy na ich przeprowadzeniu.
Często się buntują.
Dług rozszerzony zawiera wiele składników obok długu finansowego. Dwa najważniejsze to dług demograficzny i dług militarny - szerzej bezpieczeństwa. W skrócie: kraje wujni, w szczególności Niemcy, od 1945 korzystają z amerykańskiego parasola bezpieczeństwa. Uproszczona kalkulacja w cenach bieżących: circa 70 lat, wydatki na bezpieczeństwo zewnętrzne za niskie o 1 % PKB, PKB obecnie ca 45.000 $ na głowę - niech będzie że średnio w okresie połowa. Wychodzi co najmniej 16.000 $ czyli ponad 1/3 obecnego PKB. Tyle trzeba wydać aby zastąpić znienawidzone USA w roli obrońcy. A gdzie wydatki na bezpieczeństwo wewnętrzne? To trzeba wydać aby zachować niezależność od Rosji i aby zapanować nad miejscowymi muzułmanami. Trudniej policzyć ile wynosi dług demograficzny. Co najmniej tyle ile by kosztowało wychowanie własnych dzieci w miejsce imigrantów. Jest ich w Niemczech chyba 7 milionów. Przez najbliższe 20 lat potrzeba co najmniej drugie tyle. Jeśli wychowanie dorosłego kosztuje 200.000 $ to ekwiwalent 1.400 miliardów $ - kolejne ponad 17.000 $ na Niemca. Razem najbardziej optymistyczny szacunek sumy tych długów to około 70% niemieckiego PKB. W praktyce znacznie więcej bo imigranci są mniej wydajni i drożej kosztuje zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego w związku z ogromną różnicą kulturową i narastającym konfliktem. Bardzo możliwe że Niemcy są bardziej zadłużone niż Włochy, a Francja niż Grecja.
My oczywiście też jesteśmy zagrożeni, ale znacznie mniej i już tego świadomi. Nie mamy obcych kulturowo imigrantów, a napływający są mniej kłopotliwi niż muzułmanie w Niemczech i rokują asymilację. Zaczęliśmy się zbroić, a Amerykanie mają interes w zapewnieniu nam parasola przez dłuższy czas.
Kraje starej wujni nie chcą przyjąć faktów do wiadomości, ale to nie zmienia konieczności poniesienia konsekwencji. Nie ma nikogo kto by chciał ich długi spłacić dobrowolnie, a siły aby kogoś zmusić mają za mało. Oczywiście próbują - pakiet klimatyczny, sankcje za "łamanie praworządności" czyli nie podporządkowanie się ich woli itd. Nawet jak coś wymuszą to niewiele bo to od biednych i hardych, którzy nie mają a bardziej naciskani zbuntują się i odejdą.