1920 i mój Dziadek
Mój dwudziestoparoletni Dziadek Józef z małej wioseczki k. Jarosławia ruszył wraz z innymi Polakami na wojnę 1920 roku. Walczył dzielnie, przeżył ale trafił do bolszewickiej niewoli. Jeńcy trzymani pod gołym niebem cierpieli z ran, chorób i bolszewickich tortur, na czele z wymyślną torturą głodu. Kiedy doszło do wymiany jeńców, ostatniego dnia rzucono biedakom jakieś ochłapy mięsa. Wielu po zjedzeniu tego zmarło w boleściach. Perfidia bolszewików wydała owoce. Dziadek zdał sobie sprawę, że po tylu dniach głodówki takie jedzenie to pewna śmierć - i postanowił wytrzymać. Udało mu się wrócić do domu, do młodej żony i małego synka Władzia.
Wycieńczony głodem i ciężko schorowany zmarł po kilku miesiącach. Moja Mama urodziła się już po Jego śmierci. Babcia owdowiała w wieku 22 lat i przez całe życie już się z nikim innym nie związała.
Dziadek też był Żołnierzem Rzeczpospolitej. Nie oficerem, nie jakąś ważną figurą o jakiej układa się bohaterskie poematy i wygłasza mowy - a zwykłym polskim chłopem. Szarą piechotą, która w pierwszym szeregu podąża na bój.
Cześć Jego Pamięci! Cześć Pamięci tysięcy bezimiennych.
+
Wycieńczony głodem i ciężko schorowany zmarł po kilku miesiącach. Moja Mama urodziła się już po Jego śmierci. Babcia owdowiała w wieku 22 lat i przez całe życie już się z nikim innym nie związała.
Dziadek też był Żołnierzem Rzeczpospolitej. Nie oficerem, nie jakąś ważną figurą o jakiej układa się bohaterskie poematy i wygłasza mowy - a zwykłym polskim chłopem. Szarą piechotą, która w pierwszym szeregu podąża na bój.
Cześć Jego Pamięci! Cześć Pamięci tysięcy bezimiennych.
+
0
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarz
Prababcia się zamartwiała, bo to był pierwszy, ukochany syn, ale wrócił z wojny żywy.
Wszyscy oni - włościaństwo szczere, wychowane m.in. na prenumerowanych przez ojca gazetkach Stapińskiego i ks. Stojałowskiego.