Skip to content

[Reklama] Jadwiga Jełowicka "W cieniu siedmiu wojen" - jest ebook!

edytowano March 2015 w Kultura
Kilkukrotnie pisałem o książce p. Jadwigi Jełowickiej „W cieniu siedmiu wojen”.
Dotychczas wspominałem o wersji drukowanej. Tym razem chciałbym poinformować, że pojawiła się jej wersja elektroniczna. Za jedyne 9.10 zł można ją kupić na stronie:
http://virtualo.pl/cieniu_siedmiu_wojen/cursor_media_sp_o_o/p381i131613/
(wersje .epub lub .mobi)
Pani Jadwiga Jełowicka, pochodzi z rodziny o dużych tradycjach patriotycznych, którą los rzucił na Kresy. Autorka dzieciństwo spędziła między innymi w Żytomierzu, a część wojny na Wołyniu. Następnie w przed sierpniem 1944 r. znalazła się w Warszawie, gdzie wzięła udział w Powstaniu.
imageŻytomierz
Źródło:
www.wikipedia.com
Namówiona przez znajomych i rodzinę spisała swoje wspomnienia. Obecne – drugie uzupełnione wydanie książki – zawiera oprócz wspomnień autorki także wspomnienia osób, które wspólnie z rodziną Jełowickich przeżyły trudne czasy pierwszej połowy XX w.
Książka „W cieniu siedmiu wojen”. To hołd złożony polskiemu kresowemu ziemiaństwu za jego postawę i ofiarność, zwłaszcza w latach 1917-1945. To swiadectwo trudnych czasów rewolucji bolszewickiej, odbudowy Polski po rozbiorach, tragedii 1939 r. i podwójnej okupacji, a także losów osób deportowanych na tereny Związku Radzieckiego, losów osób pozbawionych ich „ukochanych Kresów„. Ta książka pokazuje jak wielkie wydarzenia historyczne, wpływają przede wszystkim na losy pojedyńczych osób, rodzin.
imageAutorka od razu, na początku książki wyjaśnia, skąd się wziął tytuł:
Siedem wojen!
1914 – I wojna światowa
1917 – Rewolucja bolszewicka
1920 – Inwazja bolszewicka
1939 – II wojna światowa i wtargnięcie Armii Czerwonej
1941 – Wojna niemiecko-sowiecka
1944 – Powstanie Warszawskie
1945 – Tak zwane wyzwolenie – gorsze niż wojna
Wszystkie te dramatyczne wydarzenia oraz trudne, lecz skromne życie w krótkim okresie pokoju między wojnami światowymi są opisane z dużą swadą, a dramatyczne wydarzenia przeplatają się z ciepłymi i pełnymi humoru wspomnieniami rodzinnego domu na Kresach.
Zawsze gdy piszę o tej książce staram się wkleić jakiś jej ciekawy fragment. Dziś „na tapetę trafi” wspomnienie z czasów „za pierwszego Sowieta” (czyli 1940 r.) :
Mydło gotowało się z łoju zwierzęcego. Do tego była potrzebna soda kaustyczna, kalafonia, a jak nie było kalafonii, to żywica. Pierwsze wyroby były mało udane, ale sprzedać je trzeba było, dlatego że ten materiał został zużyty, a nie byłoby za co kupić następnego. W każdym
razie tym praliśmy, tym się myliśmy, więc się nadawało do użytku. Teraz okazały się talenty handlowe Szczepka, który chodził po ludziach i mówił, że mamy mydło do sprzedania. I tak mówił: „Ono właściwie nie bardzo się pieni, ale bardzo dobrze brud zbiera”. Podziwialiśmy go za taką zdolność reklamy.
Był jeszcze drugi sposób zarabiania. Tatuś i Olo kupowali słoninę i jakieś mięso, potem Olo wiózł je do Lwowa. Było to bardzo niebezpieczne, bo handel mięsem był surowo karany. Modliliśmy się bardzo, żeby szczęśliwie dojechał i szczęśliwie wrócił. W ten sposób zaopatrywał
ciocię Marynię, ciocię Andzię, pewnie ciocię Micię, różnych znajomych i krewnych we Lwowie. Sprzedaż szła z ręki do ręki, w sposób względnie bezpieczny. To wszystko było bardzo uciążliwe. Raz Olo podpadł, a ponieważ był nieletni, wezwali Tatusia na NKWD. Myśmy truchleli: Boże, co z tego będzie. Po kilku godzinach Tatuś wrócił, troszkę się uśmiechał, byliśmy szczęśliwi, że wrócił. I pytamy: „Co było?”. A Tatuś mówi: „Zapytali mnie: Czy obywatel wie, że obywatela syn uprawia paskarstwo, handluje mięsem?”. „Nie, nie wiem”. „No to ja panu mówię, niech pan to załatwi, bo będzie źle”. „Dobrze, jak go zobaczę, to mu tak w skórę wleję, że popamięta”. I w ten sposób po prostu obronił Ola i siebie. Młodość i „głupota”, a także ojca „pomogło, że Tatuś dobrze mówił po rosyjsku i miał „praktykę” z czasów rewolucji.
Wszystkich zainteresowanych zapraszam do kupienia książki, a innych proszę o polubienie jej „profilu interentowego” na znanym portalu społecznościowym:
https://www.facebook.com/siedem.wojen
Na koniec przypomnę fragment przedmowy Tadeusza Epszteina:
Rodzina Jełowickich spędziła dwudziestolecie we wschodniej części dawnej Galicji, która we wrześniu 1939 r. została wchłonięta przez Sowietów.
(…)
Autorka nie pomijają w swoich relacjach nawet bardzo trudnych tematów – cierpienia i śmierci swoich najbliższych. Jednocześnie sporo miejsca poświęciły zwykłym opisom dnia codziennego, ilustrując czytelnikowi najdrobniejsze sprawy: warunki mieszkaniowe, edukację, pracę zawodową, stosunki rodzinne, życie towarzyskie, odpoczynek i zabawy, sposób odżywiania, zmagania ze zdrowiem i higieną itd. Uderza w całej narracji, szczególnie Jadwigi Jełowickiej, pewien spokój i optymizm. Nawet w tych fragmentach, w których Autorka opisuje tragiczne wydarzenia wojny i okupacji, nie znajdziemy zaciekłości czy nienawiści do wroga, postaw zupełnie zrozumiałych w takich sytuacjach. Z pewnością upływający czas ułatwia spojrzenie na przeszłość z większym dystansem, ale tu dodatkowym sojusznikiem jest wiara Autorki, która pozwala jej widzieć głęboki sens nawet w najpoważniejszych doświadczeniach życiowych.
https://bestiariusz.wordpress.com/2015/03/26/jadwiga-jelowicka-w-cieniu-siedmiu-wojen-jest-ebook/

Komentarz

  • wachmistrz
    Kilkukrotnie pisałem o książce p. Jadwigi Jełowickiej „W cieniu siedmiu wojen”.
    Pani Jadwiga Jełowicka, pochodzi z rodziny o dużych tradycjach patriotycznych, którą los rzucił na Kresy.
    Ciocia Wiki mówi co innego, tzn. że nie "los rzucił", tylko że to ród o korzeniach z Rusi, a konkretnie z Wołynia.
    A tak w ogóle, to znani mi osobiście przedstawiciele rodu Jełowickich bardzo OK
    :)
  • Tak, oczywiscie, Jełowiccy, to kniaziowie ruscy.
    A styl "dziennikarski" ma też swoje prawa
    :D
  • Oddajmy zreszta jeszcze głos autorce
    :D
    Sahinka i Basztańków leżą na dalekim Podolu. Basztańków dwieście pięćdziesiąt kilometrów, a Sahinka sto kilometrów od Kamieńca Podolskiego. Byliśmy rodziną rdzennie tamtejszą, ruskim rodem książęcym, a raczej kniaziowskim2. Pod Wiedniem, na Kahlenbergu, wisi tarcza rycerza Krzysztofa Jełowickiego, z herbem „własnym” Jełowickich (brama obozowa z mitrą książęcą); musieliśmy być już wtedy całkowicie polską i katolicką rodziną. Podole należało do ziem Rzeczypospolitej Polskiej od czasów unii z Litwą, gdy ziemie te wraz z Litwą weszły do Rzeczypospolitej Trojga Narodów. Na Kresach krzewiła się polska kultura, na co mamy mnóstwo dowodów.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.