Skip to content

Nabożeństwo marcowe ku czci św. Józefa.

1181921232428

Komentarz

  • +++

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Dzień 12 marca

    Podróż do Betlejem


    Gdy wyszedł rozkaz cesarza Augusta, nakazujący popis całego świata, według którego każdy w swojem rodzinnem mieście winien się był zapisać, strapiony nie mało, jak czytamy w dziełach Cochema, zawiadomił św. Józef o tym rozkazie N. Marję Pannę: Nie kłopoć się, rzekła Marja, Bóg nas zaprowadzi szczęśliwie do Betleem, tak albowiem spełni się proroctwo, które przepowiada narodzenie Mesjasza w tem mieście.

    Czytamy w opisie życia św. Józefa z Kopertynu, iż dnia pewnego temu Świętemu ukazał się św. Bonawentura, mówiąc: Wiedz, iż P. Dziewica Marja i Jej Oblubieniec podróż do Betleem odprawili w wielkiem ubóstwie oraz w przykrym niedostatku. Prowadzili ze sobą wołu i osła: na ośle siedziała N. Dziewica, wół miał być sprzedany; Józefa św. albowiem nie miał czem zapłacić podatku. Zima była nadzwyczaj ostra, stąd podróż przykrzejsza dla św. dwóch Oblubieńców.

    Raz w nocy stanęli wycieńczeni i znużeni przed chatą wieśniaka. Już Św. Józef puka przeto do drzwi i prosi o nocleg. Wieśniak atoli nie myśli otworzyć, jeno woła z izby: Kto tam? A któż to słyszał, aby o tak późnej porze kołatać? Jesteśmy biednymi podróżnymi, odparł św. Józef i prosimy cię pokornie, byś nas tę jedną noc do siebie przyjął. Idźcie precz, odrzekł wieśniak. My ci bynajmniej nie będziemy ciężarem, zapłacimy chętnie, ile zażądasz, jeno otwórz, bo noc jest zimna i nie podobna nam iść dalej. Już wam raz powiedziałem, iż was przyjąć nie mogę, krzyknął w gniewie wieśniak, nie przeszkadzajcież mi, idźcież sobie dalej. Cóż poczniemy teraz Marjo, rzekł św. Józef, ludzie nas odpychają, oby nas tylko Pan Bóg wesprzeć zechciał. Uspokój się, rzekła Marja, Bóg nam dopomoże, a następnie zbliżywszy sie do drzwi, rzekła: Mój przyjacielu, proszę cię na miłość Boga, miej litość nad naszem połoźeniem i daj nam przytułek. Jej głos dźwięczny i słodki rozbroił serce mieszkańców więc drzwi otworzyli i przyjęli obu uprzejmie. Ujrzawszy N. Dziewicę, przejęli się ku Niej najgłębszym szacunkiem, naniecili czem prędzej ognia i poprosili Marję i Józefa, by spocząć zechcieli. Pytali ich potem, dokąd idą? i dlaczego ze sobą prowadzą wołu? Kiedy św. Józef ciekawość ich zaspokoił, potrząsali głową, mówiąc: Jest to okrucieństwo ze strony cesarza, iź na nas biedaków tak cięźki nałożył podatek.

    Nie należy nam szemrać przeciwko panom naszym, odparł św. Józef, Pan Bóg chce, byśmy im ulegali.

    Za przykładem św. Józefa uczmy się takźe zawsze szanować wolę przełoźonych, spełniajmy ich rozkazy, a ta codzienna ofiara woli naszej będzie niezawodnie szelągiem, który na wadze Bożej ku stronie miłosierdzia przeważy. Pamiętajmy, że się nic nie dzieje bez woli Najwyższego i nic nie wynijdzie, jeno co Bóg chce i ile uchyli z rąk swoich, a cała doskonałość zależy na jak najwierniejszem spełnianiu woli Bożej. W przykrych okolicznościach życia nie traćmy ufności w P. Bogu, ale zdobywajmy się na nadzieję, anwet przeciwko wszelkiej nadziei, bo o tyle od Boga otrzymamy, o ile zaufamy: u Niego wszystko jest podobne. Chociaż na ucisk zezwala, nieraz ciężki i długi, czyni to z miłości ku nam, aźeby powiększył liczbę naszych zasług, ażeby mógł dać hojną nagrodę, aby miłość spotęgował i wypróbował nadzieję. Patrzmy, abyśymy Boga nie zawiedli w Jego oczekiwaniu. Ufajmy mocno, spodziewajmy się wiele, bo stosownie do okazanej ufności, otrzymamy łaski i zasłuźymy na względy. Potęga Boga tak jest wielka, szczodrobliwość tak niezmierna, źe naszą nadzieją jakąkolwiekby ona była, nigdy jej nie wyczerpiemy, prędzej małą łyżką dałoby się wyczerpać morze. Najśw. Marja P. ukazawszy się raz Benedykcie z Laus, rzekła: Odważną bądź córko moja! wielce tęskniłaś za widzeniem mnie, lecz chciałam doświadczyć ufności twojej ku Synowi mojemu.

    W naszych potrzebach nie udawajmy się tylko do ludzi, bo oni często nic dać nie mogą, a nieraz jeszcze zaszkodzą: lecz zwracajmy się przedewszystkiem do Pana Boga, błagając Go przez przyczynę Najśw. Marji P. i św. Józefa, którzy nam wszystko wyjednać zdołają. Posłuchajmy na dowód tego, co opisuje o sobie pewien czcicicel św. Józefa.

    Pragnę tu opisać łaskę, którą odebrałem za przyczyną św. Józefa, pod względem pracy w niedziele i święta. Prawda, pracowałem w niedziele i święta, źle czyniłem, zgrzeszyłem, alem pełen nadziei, źe Bóg mi grzechy odpuści. Będąc w nauce u majstra innowiercy, byłem niejako zmuszony pracować w niedziele i święta (co się wcale nie da uniewinnić). Z tą myślą czy ja koniecznie muszę pracować w niedziele i święta, chodziłem długo, czułem w sercu, że nie dobrze robię, wynurzałem się nieraz przed ludźmi, ależ oni mi na to: nu, widzisz, uczeń to już musi robić w święta. Jakto, myślałem, musi? Kto mnie zmusi, jak ja nie będę chciał pracować? Przyszły mi na myśl czasy pierwszych chrześcijan. Oni teź pewnie musieli kłaść ofiarę bałwanom, a przecież woleli męki ponosić, jak to uczynić. Bądź co bądź, postanowiłem sobie stracić miejsce i nie być rzemieślnikiem, jeżeli mi nie pozwolą święcić niedziel i świąt. Co czynię? Udaję się do św. Józefa, odprawiam nowennę na tę intencję, ażebym mógł niedziele i święta święcić. Miałem wprawdzie to szczęście, źem codziennie mógł na Mszę św. uczęszczać rychło rano, co sam majster, chociaż innowierca, nie zabraniał (oby mu Bóg dał łaskę nawrócenia się); przykład dla niejednych katolików, którzy uczniom czasu na Mszę św. nie pozwolą w dnie świąteczne. Bóg chce niejako doświadczyć człowieka, czy też ze szczerego serca czynimy Mu ofiarę, chcąc stracić miejsce lub jaką inną przykrość ponieść. Przyszło święto, wprawdzie byłem na rannej Mszy św., ale jakżeż ludzie śpieszą do kościoła na sumę, na kazanie, a ja mam siedzieć we warsztacie, to być nie może, pomyślałem sobie, lepiej stracić miejsce, a pójdę do kościoła. Naturalnie ten groźno na mnie: ,,Kto ci kazał!" Odpowiadam: ,,Kościół mi każe". A on na to, weź swoje paciorki i wszystko i idź! --- Dobrze, mówię, jeżeli p. majster każe, to ja pójdę, a teraz idę do kościoła --- i poszedłem. Naturalnie byłem zmieszany, straciłem miejsce --- tak sobie myślałem, idąc do kościoła --- ale przynajmniej w święta robić nie będę. Skądże mi ta odwaga? Bo właśnie w ten dzień ukończyłem nowennę do św. Józefa i byłem u Komunji św. Cześć św. Józefowi! Po sumie przychodzę do warsztatu... Cicho... cicho... Co się stało? sobie myślę, przyszedł dzień do pracy, majster przychodzi do warsztatu i nic nie mówi: przychodzi niedziela, ja proszę majstra, aby mi pozwolił iść na sumę. Możesz iść, powiada. O! jakież dzięki w mem sercu były ku czci św. Józefa. On to sprawił! Od tego czasu każdą niedzielę i święto miałem wolne i pracować nie potrzebowałem. Majster odpowiadał: ,,Niech robi co chce".

    I zaprawdę nie omyli się majster ani państwo na słudze, która prawdziwe ma nabożeństwo do św. Józefa. Sługa taki wiernie wypełni swe powinności, a trochę czasu, który przejdzie na słuchaniu Mszy św., wynagrodzi daleko więcej, niż to pojąć można. Bo błogosławieństwo Boże jest w tym domu, przyniesione ze Mszy św. Ale dalekiem powinno być fałszywe nabożeństwo, gdy państwo każe w tej godzinie pozostać, a później iść, to wtenczas zaraz gniewy, niesmaki i t. d... Ach! to nie jest sposób prawdziwego czciciela świętego Józefa... Trzeba się poprawić i prosić św. Józefa, ażeby nas nauczył pełnić wolę Bożą. Nie czyńmy tego co chcemy, ale co przełożeni każą, wiedząc o tem, że tego Bóg żąda przez przełożonych. Jedynie tylko, gdyby zgrzeszyć kazali, np. skłamać, należy nie słuchać.

    Ów pobożny czciciel został czeladnikiem, później wstąpił do zakonu, ale dla braku zdrowia musiał opuścić ukochany klasztor. Bóg miał inne wyroki. Pół roku, pisze on, tylko pozwolił mi Bóg tam przebywać, ale i za te pół roku Bogu i św. Józefowi dzięki składam, był to dla mnie czas żniwa. Z łaski Boga uzbierałem sobie dość bogaty plon. Chociaż w świecie zapomocą św. Józefa, mogę żyć jak w klasztorze...

    Praktyka

    Naśladuj owego czciciela św. Józefa w częstem słuchaniu Mszy św., gdyż z pobożnego słuchania wynikają dla człowieka łaski. A św. Bernard mówi, że: Słuchający pobożnie Mszy świętej, z powodu jej nieskończonej wartości, otrzymujemy więcej zasług, aniżeli oddając wszystek majątek ubogim, aniżeli odbywając pielgrzymkę do najcudowniejszych miejsc na świecie.

    Naśladujmy także owego rzemieślnika w ufności, z jaką się spodziewał łaski przez pośrednictwo św. Józefa. Aby nabyć ufności, trzeba mieć to głębokie przekonanie, że człowiek sam z siebie nic nie zdoła uczynić zasługującego na niebo; zaś złożywszy całą ufność w Bogu, powinien się spodziewać wszelkiego dobra i zwycięstwa. Bóg Ojciec dał nam swego Syna na okup; Zbawiciel przelał za nas Przenajśw. Krew swą co do kropelki, czyż więc podobna, aby tak kochający nas Bóg miał nam skąpić i odmawiać łask potrzebnych, gdy Go o nie prosimy? Nie został nigdy zawstydzonym, kto zaufał w Bogu.

    Wezwanie pobożne św. Józefa

    Daj nam, Józefie św., niewinne prowadzić życie i niech pod Twoją opieką zawsze będzie bezpiecznem.

    Odpust (Racc. 346); 300 dni raz na dzień za odmówienie tej modlitewki z sercem przynajmniej skruszonem i pobożnie. (Leon XIII. Reskr. św. Kongr. Odp. dn. 18 marca 1882 roku)
  • +

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Dzień 13 marca

    Św. Józef wzór poddania się woli Bożej


    W piątek N. Marja P. i św. Józef przybyli do Betleem. Najpierwszą Ich troską było zapisać się w księgi, by tym sposobem rozkazaniu cesarskiemu zadość uczynić. Betleem --- to ojczyzna św. Józefa; każdyby sądził, iż u krewnych dla siebie i dla Marji z łatwością pomieszczenie znajdzie. Inaczej się jednakże stało: Kiedy św. Józef o gościnę prosił, wszędzie serce i drzwi zamknięte znajdował, a w dodatku jeszcze nieraz przykre przyszło mu usłyszeć słowo. Noc się zbliżała, daremnie kołatał święty pielgrzym do bram mieszkańców, więc wzniósł serce swoje do nieba, modląc się N. Marja P. dodawała św. Józefowi otuchy i pocieszała Go. Pod gołem jednakże niebem nie sposób było pozostać. Uwiązał zatem św. Józef, jak nam K. Emmerich opowiada, wołu i osła u drzewa, uszykował dla Marji siedzenie, a sam poszedł szukać jakiegobądź schronienia. Długo, bardzo długo czekać musiała pod drzewem Najśw. Panienka; ponieważ zaś zimno we znaki Jej się dawało, okryła się przeto przykryciem, złożyła na piersiach na krzyż ręce, otuliła także sobie nogi, jak to czasami w czasie zimy opuszczeni biedni przy drogach czynią. Zaprawdę, ktoby w takim niedostatku mógł rozpoznać dwóch Wybrańców Bożych!

    Tymczasem św. Józef jakoby żebrak chodził od drzwi do drzwi, prosząc o mały kącik dla Marji i dla siebie, przecież na próżno. Prosił na miłość Boga, przyrzekł w dwójnasób zapłacić i to nic nie skutkowało. Noc już na dobre ciemność swoję roztoczyła po ziemi, a mieszkańcy nieczułymi pozostali na wszystkie prośby strapionego Oblubieńca. Mimo, to ani jedno wzruszenie niecierpliwości, anie jedna przykra skarga nie zakłóciła głębokiego spokoju duszy św. Patrjarchy. Co za wspaniałe poddanie się woli Bożej! Wreszcie przesycony upokorzeniami, przybył św. Józef do N. Marji P. z sercem pełnem smutku, opowiadając, jak bezskutecznemi były wszystkie jego usiłowania.

    Św. Józef chętnie się poddawał woli Bożej, gdyż dobrze rozumiał, że jak nas poucza św. Tomasz: Doskonałość nie zależy na praktykach, które pomagać do doskonałości mogą tylko, lecz duszą, treścią, istotą doskonałości jest całkowite poddanie się, uległość i zgodność woli naszej z wolą Bożą. Bł. Stefanja z Sancino widziała pomiędzy serafinami wiele dusz, które znała na ziemi i dowiedziała się w objawieniu, iż tak wielką chwałę pozyskały sobie, przez doskonałe za życia poddanie się woli Bożej.

    Bolesno nam słuchać, iż w Betleem Najśw. Oblubieńcy doznali tak nielitościwego przyjęcia; a w obecnych czasach, w świecie katolickim, czyżby nie od jednych drzwi zostali odepchniętymi? O! i my, wyrzućmy z serca wszelkie samolubstwo, bo św. Jakób mówi: że niemający miłosierdzia, będą sądzeni bez miłosierdzia. Przeciwnie zaś nie widziano, aby miłosierny złą śmiercią umierał. I tak np. gubernator miasta Gap, mąż ze wszech miar zacny i miłośnik ubogich, umarł śmiercią świętych i zostało wyżej wzmiankowanej Benedykcie objawionem, że tylko trzy dni był w czyścu. Duch Święty obiecuje jałmużnie, że: od śmierci wyzwala i oczyszcza grzechy i czyni, że się znajduje miłosierdzie i grzechom się sprzeciwia. (Tob. 4. 11). Najpewniejszym środkiem do osiągnięcia zbawienia są miłosierne uczynki co do duszy i ciała. Nie słyszałem, mówi św. Hieronim, aby kiedy zginął miłosierny. Miłosiernymi uczynkami zniewalamy miłosierdzie Boże do tego stopnia, że nieraz spełnienie jednego miłosiernego uczynku może nas ocalić od śmierci doczesnej, a nawet wiecznej. Czytamy w objawieniach K. Emmerich, że gdy Józefa z Arymatei zdradą pojmali i uwięzili w celu umorzenia go głodem, gdy się tenże modlił w więzieniu, znagła nadprzyrodzone światło napełniło izdebkę więzienia, został wezwany po imieniu, dach został podniesiony tak, iż ukazał się otwór i jakaś postać jaśniejąca spuściła mu prześcieradło, którego Józef chwycił się oburącz, został aż na wierzch dachu wydobyty, otwór się zaraz za nim zamknął i tym sposobem został wybawiony. Owóż tego samego narzędzia, którego Józef użył do spełnienia miłosiernego uczynku, t.j. prześcieradła, jakiem owinął Ciało Zbawiciela do grobu, Bóg użył do ocalenia go od niechybnej śmierci.

    O ile P. Bóg nagradza miłosierne czyny, o tyle znów krzywdzicieli drugich, a nawet nierozumnych stworzeń, okrywa wzgardą i karze. W 19-tym stuleciu chłopiec jeden ze swawoli chwytał ptaszki, obcinał im języki i puszczał biedne ofiary. Gdy dorósłszy, obrał stan małżeński, kara Boża dosięgła go za to straszna. Miał siedmioro dzieci, a każde pozbawione daru mowy. Lud okoliczny uznawał w tem karę i wieść o niej rozeszła się daleko. Strzeżmy się więc krzywdzenia drugich. Starajmy się choć raz w rok wesprzeć jaką ubogą rodzinę na cześć Najśw. Rodziny, a pozyskamy Jej względy jak ów kupiec, o którym czytajmy w następującym przykładzie:

    Pewien pobożny kupiec w Walencji, jak o tem wzmiankuje św. Wincenty Fererjusz, miał we zwyczaju każdego roku w dzień Narodzenia Pańskiego, na cześć Jezusa, Marji i Józefa zapraszać do swego stołu jednego ubogiego starca i ubogą niewiastę z małem dziecięciem, aby w tych trojgu ubożuchnych ugościć i uczęstować Najśw. Rodzinę. Po śmierci ów kupiec ukazał się modlącym i rzekł, iż w godzinę zejścia swojego Jezus, Marja i Józef, odwiedzając go, takowe uczynili mu wezwanie: Ponieważeś nas za życia w osobie trojga ubogich przyjmował do domu swego, przybyliśmy tu wszyscy troje, dla przyjęcia cię do domu naszego. Co rzekłszy,wzięli z sobą duszę moją i zaprowadzili ją na wielką wieczerzę wieczną w raju.

    Praktyka


    O Jak szczęśliwy kupiec, który umiał tak dobrze handlować. Handlujcie aż przyjdę. (Luc. 19. 13). Handlujmy i my w podobny sposób, aż do Jego nadejścia, a i my możemy otrzymać podobną nagrodę.

    MODLITWA


    Św. Józefie, który, jak żebrak błagając o przytułek w Betleem, znosiłeś cierpliwie odmowę serc samolubnych, racz mi wyjednać łaskę wiernego korzystania z każdej okazji do czynów miłosiernych, oraz doskonałego poddania się woli Bożej we wszystkich okolicznościach życia mojego. Amen.
  • +

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Dzień 14 marca

    Radość św. Józefa z narodzenia Zbawiciela świata


    Po za bramami miasta znajdowała się grota, w której pasterze trzody swoje, na targ takowe pędząc, umieszczali. Św. Józef całkiem zmieszany oświadczył Swej Towarzyszce, iż nic nie pozostaje innego, jak noc w tej grocie spędzić. N. Marja P. zupełnie zadowolona i całkiem spokojna, zgodziła się na przedstawienie Swojego Oblubieńca.

    Ze soboty na niedzielę, jak nam opowiada O. Cochem i K. Emmerich o północy narodził się P. Jezus. Oblubieńcy św. całą noc przepędzili w grocie zniszczonej i na wszystkie wystawionej wiatry. Sabat był dniem Pańskim i nie było wolno w tym dniu zajmować się powszedniemi zajęciami, więc dwa te czyste gołąbki zatapiały się w modlitwie. Tymczasem zbliżała się noc najszczęśliwsza, w której się P. Jezus miał narodzić. N. Marja P. oznajmiła św. Józefowi, iż już niezadługo wybije godzina przez Patrjarchów i Proroków oczekiwana. Usunął się przeto św. Józef w kącik groty, (po dziś dzień pokazują jeszcze kącik ten pobożnym pielgrzymom). N. Marja pozostała sama, gdy w tem nagle takie ją ogarnęło zachwycenie, jak jeszcze nigdy. W tej chwili jasno poznała tajemnicę, która się spełniła.

    Promienie niewypowiedzianej jasności przeniknęły duszę Marji i Józefa, narodzenie Mesjasza zwiastując. Pod wpływem tych promieni zrozumiał także św. Józef dziewiczość Swojej Oblubienicy i czystość tego przebłogosławionego narodzenia. Następnie zbliżył się św. Józef, by uczcić Słowo, które Ciałem się stało, złożył na Boskich Jego nóżkach gorące pocałunki, w pośród miłości niepojętej oddając Mu samego siebie i wszystko, cokolwiek miał na usługi. Dni 40, które po narodzeniu P. Jezusa nastąpiły, były jednym bezustannym zachwytem, w którym św. Józef podziwiał Swego Boga wyniszczonego w żłobie w pośród niepoliczonych legjonów Aniołów, składających swe hołdy, śpiewających dźwięczne harmonje niebiańskie hosanna.

    O jakże sercu naszemu schodzi na takich żarliwych zapałach. Z jakąż to obojętnością i jak zimni zbliżamy się do Komunji św., nie pomnąc, że jedna Komunja św., przyjęta godnie, zdolna jest uświęcić człowieka. Ona gładzi grzechy powszednie, jest zadatkiem wiecznego zbawienia, sprawia radość Panu Bogu. I gdy raz św. Katarzyna Seneń. o pół godziny spóźniła się do Komunji świętej, szedłszy do kościoła, ujrzała P. Jezusa, który w te do niej przemówił słowa: Katarzyno, gdzieżeś była, ja tu tyle czasu czekam na ciebie. Świątobl. Benedykta mawiała: Kiedy się znajduję w obecności Boga utajonego w Przen. Sakramencie, nie lękam się pocisków, choćby nawet całego piekła.

    Strata, jaką sobie wyrządzacie, mówi Czcig. Marceli Champagnot, opuszczając Mszę św. lub Komunję, jest stratą niczem wynagrodzić się niemogącą, stratą nieskończoną, po której nie moglibyście się pocieszyć, gdybyście dobrze zrozumieli, jakie łaski daje Eucharystja... Ten Sakrament bowiem działa w dwojaki spoób, sam przez się: ex opere operato i przez usposobienie, jakie się przynosi do Jego przyjęcia, ex opere operantis. Zwalczanie pokus, zachowanie od grzechu śmiertelnego, wytrwanie w św. powołaniu, wypełnienie obowiązków, wierność w pobożnych ćwiczeniach, ubolewanie nad swoją niedoskonałością: to są owoce Sakramentów. Oddalić się od Komunji dlatego, że jesteś kuszonym, jest to odstępować szatanowi zwycięstwo bez oporu.

    Pewien proboszcz, w którego sąsiedztwie niewiara wiele narobiła złego opowiada nam następujące wzruszające zdarzenie:

    Było to zeszłego roku przed pierwszą Komunją św. dzieci, podczas ich przygotowania się. Nasze dzieci z radością zgromadziły się na około ambony. Pobożny pewien kanonik przemówił do nich, aby je przygotować na przyjęcie chleba anielskiego. Ze spokojną uwagą słuchały dzieci słów kapłana. W tem zjawia się nagle jakiś mężczyzna ubrany jak robotnik z gniewem na twarzy i wściekłością w oku pomiędzy tą gromadką pobożną, biega tu i ówdzie, szuka i śledzi w około.Łagodnie pytam go: Czego życzysz sobie przyjacielu? Odpowiada mi, że żąda swego dziecka. To głośne i dumne oświadczenie spowodowało wielki niepokój i trwogę w gromadce. Kanonik przerwał swą naukę. Każdy był zakłopotany o wynik tego zamieszania. Mój panie, mówi przybyły do kapłana --- ja żądam mego dziecka i to natychmiast. Jego matka jest wprawdzie katoliczką, ale ja nim nie jestem i moje dziecko nie może być katolikiem nigdy. Wprawiasz mię w zdumienie, mój przyjacielu --- odrzekł kapłan. --- My nie przypuszczamy do pierwszej Komunji św. żadnego dziecka, którego katolicki chrzest św. nie jest stwierdzony. Czy pańskie dziecko było chrzczone w kościele? Tak jest. Czy chrzestni rodzice byli katolicy? Tak jest. Czy oni zgodzili się? Wtenczas zgodzili się, ja byłem przy tem! A więc mój przyjacielu, twoje dziecko jest katolickie! Dotychczas przyznaję, że należało do religji swojej matki, ale od tego czasu żądam, aby należało do mojej religji.

    Mówiąc to, porwał swoje dziecko, którem na jego żądanie wezwał ku niemu, za ramię i zawołał zajadłym tonem: Naprzód, ruszaj! Od tej chwili ja ciebie będę wychowywał.

    Kochany, mały biedak rzucił na mnie błagalne spojrzenie i rzekł ze łzami: Och, proszę mnie przecież nie opuszczać!

    Chciałem tedy stanąć między dzieckiem a srożącym się ojcem. Obecni obawiali się, abym nie stał się ofiarą jego wściekłości. Trwożliwe wołania dawały się raz po raz słyszeć z pośród zgromadzonych. Lecz nie stało się nic, owszem nieszczęsny człowiek nieco się uspokoił.

    Teraz staliśmy się świadkami nadzwyczaj wzruszającej sceny. Biedne dziecię padło na kolana, objęło ojca za nogi i zawołało głosem pełnym łkania, tonem pełnym dziecięcej delikatności: Kochany ojcze! ja ci chcę być zawsze posłuszny, ja cię chcę z całego serca kochać, przysięgam ci to --- tylko dozwól mi --- błagam cię, dozwól mi, zostać w religji mojej matki!

    Łkanie zdusiło jego głos; osłabł, była obawa, że zemdleje. Wypadek poruszył wszystkich do łez, nasze dzieci płakały głośno, była to serce rozdzierająca scena. Ale ojciec pozostał twardy i niewzruszony. Jego zatwardziałe, pozbawione wiary czy fanatyzmu pełne serce pozostało samo niewrażliwe i nieczułe na głos natury. Jednak się uspokoił, dał się nawet nakłonić i czekał końca uroczystości, poczem zabrał swego syna. Pod koniec pobożnych ćwiczeń widziałem, że dziecię było blade i drżące.

    Ty drżysz mój kochany --- rzekłem i wziąłem go za rękę. O tak --- rzekł --- trwożę się o matkę, ona z pewnością tego wieczora doznała złego obejścia się.

    Idź tylko z nim spokojnie --- rzekłem --- bądź prawdziwie grzeczny i posłuszny wobec ojca i ufaj Bogu. Poszedł. Nie bez bolesnej litości spoglądałem za idącym obok swego ojca jak niewinne jagnię, oc nieme, bez skargi idzie za swym prześladowcą.

    Pomodliliśmy się jeszcze wspólnie za dziecię. Mieliśmy wielką nadzieję, że sprawa tak godna boskiego miłosierdzia pomyślnie się załatwi, ale nadzieja zdawała się być daremną. Następnego dnia odbywał się ciąg dalszy --- ćwiczeń --- jedno miejsce zostało jednak puste, dobry chłopiec nie przyszedł. Skoro ojciec ze synem przyszli do domu, podniósł ojciec rękę do bicia, ale syn nie zostawił mu na to czasu. Rzucił się mu na szyję, objął go całą siłą miłości, zrosił go swemi łzami, prosił, błagał w natarczywy a delikatny sposób, by przecie oszczędzał matki i jemu dozwolił otrzymać pierwszą św. Komunję.

    Opadła ręka ojcu --- ale zaciekłość jego została. Drugiego dnia wziął syna ze sobą do roboty, nie spuszczał go z oczu. Głęboki smutek ogarnął dziecię, płakało dzień i noc, nie jadło. Dzwonek wzywał na duchowne ćwiczenia, a jemu każde uderzenie dzwonka krajało serce...

    Nazajutrz uroczystość św. Józefa, dzień Komunji dziecięcej. Spojrzałem po szeregach moich kochanych i z boleścią zauważyłem, że miejsce dziecka próżne było. O mój Jezusie! --- westchnąłem --- Ty przecież nie dasz temu Twemu jagnięciu zginąć.

    W tej chwili powstaje nagle żywy ruch wokoło mnie. Dochodzą mnie zewsząd wesołe szepty: Jest! jest! Wszystkich oczy spoczywają z zachwytem na miłym, nadchodzącym towarzyszu. widać było, że cierpiał, ale teraz wyglądał całkiem zadowolony. Zbliżył się z tęsknotą i pobożnością do stołu Pańskiego i przyjął pierwszą Komunję, jak Anioł.

    Co się dalej stało? On i my błagaliśmy św. Józefa i św. Opiekun, ten potężny obrońca, wziął to niewinne serce dziecięce pod opiekę swego liljowego berła, okrył tego młodego wyznawcę tym samym płaszczem, którym ochraniał Jezusa przeciw srogim jego prześladowcom podczas ucieczki do Egiptu, a w stajence betleemskiej przed zimnej. Okrutny ojciec był pokonany przez owego żywiciela Jezusa --- dozwolił on synowi iść i oto ujrzeliśmy go powracającego do nas wesołego i szczęśliwego. Oto idźcie do Józefa! (Eichsfld. Vlksbl. Nr. 16. 1884).

    Praktyka

    Jakże niejednego katolika w żywej wierze i w żarliwości w przystępowaniu do Komunji św. zawstydzić może owo pacholę. Podziwialiśmy, ile trudów, ile łez kosztowała go ta łaska, --- jednakże za przyczyną św. Józefa wszystko zwalczył i zwycięsko dobił do celu. A ciebie może lada drobnostka, przykre słówko zbija z toru i odwodzi od Komunji św. Rozważ to i popraw się!

    MODLITWA

    O! św. Józefie, błagam Cię przez tę radość, jakiej doznałeś z narodzenia Zbawiciela świata, racz nas zawsze otaczać swą opieką, bronić od prześladowców i wyjednać łaskę godnego przyjmowania Komunji św.! Amen.
  • +

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Dzień 15 marca

    Trzecia boleść św. Józefa


    Zbliżył się czas, w którym trzeba było obrzezać Dzieciątko. Ponieważ jednak św. Oblubieńcy niczego ni czynili bez natchnienia z góry, więc udali się na modlitwę o oświecenie, coby im czynić należało. Duch św. dał tę odpowiedź: Jezus Chrystus pragnie bez zwłoki przelać pierwsze krople krwi Swojej na odkupienie świata.

    Słowo wcielone w czasie obrzezania składało w ofierze Ojcu Swemu Odwiecznemu pierwiosnki krwi, którą później przelało aż do ostatniej kropli. Nie podobna nam opisać ani oznak miłości, ani trosk najczulszych, jakich dowody w tych dniach boleści Marja i Józef Jezusowi składali.

    Patrzmy drodzy Bracia! Jezus przelał krew za nasze grzechy, a nam się trudno zdobyć na łzę skruchy. Jedną łzą żalu doskonałego możemy zmazać grzechy całego życia. Szczerą spowiedzią możemy zyskać utraconą łaskę i zasługi, ujść piekła, a zdobyć niebo, czego dowodem następujący przykład:

    Przed sądem przysięgłym w A. stanął w r. 185... rozbójnik i uznany za winnego zarzuconych mu zbrodni, został na śmierć skazany. Okoliczności towarzyszące jego piekielnemu dziełu były tak okrutne, że sędziowie przysięgli nie mogli uwzględnić środków łagodzących karę, ani skazańca łasce króla polecać. Początkowo winowajca zaprzeczył uparcie zarzuconej mu zbrodni; skoro się jednak dowody przed sądem gromadziły, zamilkł zwolna. Z ponurym, zminym spokojem wysłuchał swego wyroku, nie okazując żadnych oznak, czy ostateczne napomnienie prezydenta sądu, że teraz nadszedł czas, aby się na wyższego sędziego przygotował, choćby najmniejsze na nieszczęśliwym uczyniło wrażenie. Niemy i z wyzywającą postawą dał się wyprowadzić ze sali sądowej i zamknąć w komórce więzienia.

    Popełniona zbrodnia zdawała się świeżo dzikość doprowadzić obudzoną w tym człowieku do ostateczności. Wszelkie perswazje kapelana więziennego zdawały się bez skutku ześlizgiwać po tej zatwardziałej naturze. Również i próby ze strony posługujących Sióstr (więzieniu kryminalnem w A. wykonują pobożne Siostry posługę z największem zadowoleniem władz) zostały bez skutku. Niemy i ponury siedział zwykle skazaniec w kącie swojej celi i zdawał się na nic nie zważać, co do około niego zaszło, albo co do niego mówiono.

    Tu pomoże tylko modlitwa --- rzekła Siostra Weronika do swych Sióstr --- ludzkie wysiłki nie zdołają nic na tej strasznej naturze. I Siostry modliły się za niego wiele.

    Dnia następnego z rana zjawiła się S. Weronika znów w celi skazańca, postawiła dzbanek z wodą, który przyniosła, następnie wbiła w ścianę gwóźdź i zawiesiła na nim obrazek św. Józefa, patrona skazańca. Więzień tym razem przyglądał się znacząco temu, co Siostra robiła. To jest wizerunek św. Józefa, patrona wszystkich umierających, powiedziała w końcu S. weronika i odeszła. Zbrodniarz pogrążył się na nowo w czarne myśli; zdawało się, że go nic nie zdoła przerazić, ani poruszyć.

    Gdy Siostra przyniosła obiad, wisiał obraz nie tknięty na ścianie, zbrodniarz zaś, jak zwykle, siedział w kącie. Na kilka uprzejmych wyrazów zakonnicy nic nie odrzekł, raz tylko westchnął głęboko, głowę skłonił podpierając rękami i wzrok utkwił w ziemię. W takim stanie pozostawał jeszcze całe tygodnie. Nareszcie zapadło potwierdzenie wyroku śmierci. Na drugi dzień po nadejściu wyroku miał być stracony skazanie zapomocą gilotyny --- na podworcu więziennym w asystencji świadków sprawiedliwości. Urzędnik sądowy udał się zaraz do kaźni zbrodniarza wcelu odczytania mu wyroku. Zastał go siedzącego w tej samej pozycji, zdawało mu się jednak, że widocznie zaszła w nim jakaś zmiana. Ponury smutek zeszedł z jego czoła, wzrok jego był więcej łagodny i spokojny. Już od kilku dni, oznajmiła S. Weronika, zdaje się inne życie budzić w skazańcu...

    Odczytania potwierdzenia wyroku śmierci wysłuchał spokojnie. Ja wiedziałem, że to w tym tygodniu musi nastąpić, zagadnął skazanie zupełnie zimno. A więc w piątek rano o godzinie siódmej. Gdy urzędnik chciał przemówić do niego, aby się po chrześcijańsku przygotował na śmierć, przerwał mu zagadnięty: Już panu powiedziałem o tem, że w tym tygodniu ma mnie spotkać i na tom się już przygotował. Zbyteczne są, anie prokuratorze, wszelkie dalsze perswazje. Pan spełnił swój obowiązek i na tem koniec.

    Urzędnik osłupiał. O czem wiedziałeś? zapytał zdziwiony. Że w tym tygodniu jeszcze będę stracony, brzmiała odpowiedź.

    Urzędnik pokiwał głową. Dopiero wczoraj wieczór otrzymał sankcję królewską wyroku śmierci; wprawdzie data zatwierdzenia zeszłego poniedziałku, ale w jakiż sposób zbrodniarz mógł się o tem dowiedzieć?

    To jest niemożebne, żebyś już od poniedziałku wiedział o swem straceniu. Jego Królewska Mość dopiero w poniedziałek podpisał.

    No, a przecież mam tę wiadomość już od poniedziałku, odrzekł skazaniec spokojnie. A jak ja to wiedziałem? Dopiero teraz zmienił oblicze, oczy jego poruszyły się prędko, zaszły wreszcie łzami; najprzód jakiś czas patrzył w ziemię, później skierował wzrok na obraz swego patrona. Walczył przez chwilę ze samym sobą. Niech będzie, opowiem panu, jak się to stało. Dziwnem to zwłaszcza dla takiego człowieka jak ja, jednakowoż tak się stało. Niech będą będą dzięki P. Bogu za to.

    Na śmierć zasłużyłem --- wyrok zapadł dla mnie całkiem słuszny. Ale umierać bez odwłoki przy zdrowych zmysłach i nawet nie być pewnym kiedy, tego doprawdy przeboleć nie mogłem. Słowa kapelana jakkolwiek słuszne, były dla mnie z początku jeszcze większą torturą, albowiem powiększały tylko niepewność, kiedy mam skończyć? Dzisiaj usłyszeć zapowiedź śmierci, a jutro zaraz umierać, to mi się zdawało rzeczą okropną. Tymczasem pewnego dnia zawiesiła ,,Siostra" obrazek tam na ścianie. Wyobraża on mego patrona, a jak mi mówiła, ma być zarazem patronem szczęśliwej śmierci. Wspomniałem na mego patrona --- mój panie, o wielu tu rzeczach rozmyślałem, o wielu dobrych, jeszcze więcej o złych aż do dzisiejszego dnia --- i przypomniałem sobie, że jako dziecię miałem pobożny zwyczaj modlić się do swego patrona gorąco. Gdybym był tylko szedł lepszą drogą, z pewnością nie siedziałbym ja teraz? Po oddaleniu się Siostry stanąłem przed obrazkiem i wpatrywałem się weń wzrokiem, którym zwykliśmy się przyglądać temu, co nam w latach dziecinnych było świętem i drogiem. Powoli ogarniała mnie ufność ku memu patronowi i zacząłem się modlić w cichości za sobą. Jednakowoż nie mogłem przezwyciężyć trwogi przed niepewną, niespodziewanie mającą nastąpić śmiercią. Gdybym ja to choć na kilka dni przedtem wiedział, pomyślałem sobie, abym mógł należycie się przygotować. Wtedy wpadła mi myśl, żeby za wstawiennictwem św. Józefa wyprosić sobie u Boga tę szczególną łaskę, albowiem, jak mnie zapewniał kapelan, miłosierdzie Boże nie ma granic, jeżeli grzesznik do Niego się zwróci. Prosiłem tedy o znak, po którym mógłbym poznać, że w tym tygodniu mam życie zakończyć.

    Jakiż ten znak? przerwał urzędnik mowę opowiadającemu.

    Znak wcale pojedynczy, prowadził dalej rzecz skazany: Dotychczas przynosiła mi jedzenie Siostra, która tam na ścianie obraz zawiesiła. Gdyby w który dzień nie przyszła, tylko w jej zastępstwie inna, to będzie dla mnie, tak sobie ułożyłem, znakiem, że w tym tygodniu nastąpi zatwierdzenie wyroku. To właśnie przytrafiło się w ubiegły poniedziałek. A więc poznałem, jak sprawa ze mną stoi i przygotowałem się na śmierć. Widzisz pan, że P. Bóg wysłuchuje i największego grzesznika, jeżeli tenże ze skruchą do Niego się nawróci. Znalazłem tedy potężnego przyczyńcę, patrona --- którego nie na próżno wzywałem. I wskazał na obrazek św. Józefa.

    Nie żądał więc nic innego, tylko kapelana więziennego, przed którym, jak mówił, ma zdać ciężki rachunek. Urzędnik oddalił się niewymownie zdziwiony i zapytał o więźnia S. Weronikę, która uradowana niespodziewanem nawróceniem mordercy odpowiedziała:

    W poniedziałek ja już na progu celi skazańca stałam z obiadem i właśnie nadchodził klucznik, aby mi otworzyć, gdy w tem Siostra Klara nadbiega prędko, aby mię zawołać do przełożonej, która w tej chwili chciała ze mną mówić. Oddałam więc miski z obiadem S. Klarze, aby je zaniosła więźniowi, ja tymczasem pobiegłam do Wiel. Matki. Tak więc się stało, że tym jednym razem nie usługiwałam sama skazanemu. A więc przecież św. Józef, zawołała potem: Było to jakby natchnienie, żem mu wtedy zawiesiła obraz na ścianie. Teraz mi jasnem jest jego zmienione zachowanie się od poniedziałku. ,,Chwała Bogu!"

    Dano znać kapelanowi, który niezmiernie zdziwiony udał się do więźnia. Ten opowiedział o zesłanym znaku i o swej nadziei, że mu P. Bóg łaski nie odmówi. Pokazało się więc, że nieszczęśliwy już dawno przedtem osądził siebie samego i nie uronił ani jednego słówka z tego, co mu kładł do serca kapelan, kiedy go odwiedzał. Ale dopiero spełnienie się ,,znaku", jak się wyrażał, otwarło mu serce i obecnie gotów jest odprawić generalną spowiedź z serdecznym żalem. Tego dnia prawie nie odstępował kapelan od niego. Nazajutrz wczas rano wysłuchał z wielkiem zbudowaniem Mszy św., wśród niej przyjął ze łzami w oczach Przen. Sakrament, poczem modlił się z kapelanem i z obecnymi o odwagę i siłę do zbliżającego się ostatniego pochodu. Niedługo potem poszedł na śmierć z takim spokojem i stałością, przyjął ją na gilotynie na podwórzu więziennem z takim żalem i poddaniem się zarazem, że obecnych raczej budowało to chrześcijańskie męstwo, niż przejmował ich drezczem straszny widok śmierci. (St. Josephskal. 1882. S. 48).

    Praktyka


    Spowiadając się, dopełniajmy pięciu warunków, wymaganych do dobrej spowiedzi, bo straszna odpowiedzialność przed P. Bogiem za złą spowiedź. Czytamy np., Iż świątobl. Benedykta dowiedziała się w objawieniu, że szatan porwał duszę do piekła obłudnej nabożnisi, która udawała, że pości, modli się, spowiada, nie wyznając grzechów, a nawet nie wglądając w sumienie; celem jej było tylko uchodzić za pobożną. Św. Weronice, jej niewierności łasce pokazał P. Jezus, pod figurą żelaznego serca, gdy je opłakiwała, serce jej stało się srebrne, a później złote.

    MODLITWA


    Św. Józefie, racz czuwać nademną, abym zawsze chodził prostą drogą przykazań Bożych! Wyjednaj mi łaskę doskonałej skruchy przy każdej spowiedzi, a osobliwie w godzinę mojej śmierci. Amen.
  • Dzień 16 marca

    Trzej Królowie składają pokłon i swe dary Jezusowi


    Skoro gwiazda, za którą trzej Królowie szli, ponad stajenką Betleemską stanęła, stanęli także i oni, zajrzeli w głąb stajenki, w której jeno dwie ubogie osoby i małe dzieciątko ujrzeli... Przywdziawszy przeto na siebie purpurowe płaszcze, weszli do stajenki przejęci szacunkiem i pobożnością, z głową odkrytą i z podarkami bogatymi, które u stóp Przenajśw. złożyli Matki, a sami rzucili się twarzą na ziemię. Dzieciątko się bardzo ucieszyło. Posłuchajmy, co o tem objawiła N. Marja P. św. Brygidzie: Już naprzód na drodze nadprzyrodzonej dowiedziałam się o przybyciu trzech mędrców. Kiedy się zbliżyli, aby oddać cześć Jezusowi, Dzieciątko skakało z radości, a na twarzyczce Jego zajaśniał uśmiech szczęścia. N. Marja P. była wówczas okryta zasłoną, dzieciątko Jezus spoczywało na Jej łonie, także Matki św. zasłoną okryte. Za wejściem monarchów podniosła Przenajśw. Dziewica natychmiast zasłonę i ukazał im swojego Syna Bożego. Ach, któż zdoła opisać to wzruszenie, jakiego wówczas ci trzej Święci doznali! Takiej im Pan Bóg dobrotliwy w tej chwili udzielił wiary, tyle światła nadprzyrodzonego i tak wielkiego żalu za grzechy, iż się we łzach rozpływali. Smutek ten atoli ustąpił niezwłocznie miejsca niewypowiedzianej radości.

    A jakiejże to na widok tego doznawał pociechy św. Józef! Widząc te pierwiosnki ludu pogańskiego rozmodlone u stóp Najświętszego Dzieciątka, modlił się niezawodnie o nawrócenie całego pogaństwa. a w naszych sercach czy tli choć iskierka gorliwości o zbawienie dusz ludzkich? Św. Augustyn mówi, że: Tyle dusz zgubisz, ile mogąc zbawić, nie zbawisz. Kto bądź radą, modlitwą, bądź dobrym przykładem pomaga bliźnim do życia cnotliwego i do zbawienia, ten staje się narzędziem, pomocnikiem Duch św. Którego ta jest własna sprawa, aby ludzi czynił świętymi i przywiódł je do szczęśliwej wieczności. Gdy przez miłość bliźniego pracujesz na zbawienie drugich, spełniasz miłosierdzi w sposób najdoskonalszy, gdyż o ile dusza jest wyższa od ciała i niebo od ziemi, o tyle miłość czynna około zbawienia dusz, przewyższa oną miłość, która się poświęca w spomaganiu bliźnim w nędzach ich doczesnych. Gorliwość o zbawienie dusz jest koroną miłości i poczytuje się u mistrzów życia duchownego za jeden z najpewniejszych znaków przejrzenia do żywota wiecznego. Któryby uczynił, że się nawrócił grzesznik od błędnej drogi jego, zbawi duszę jego od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów (św. Jakób). Św. Dyonizy Areopagita mówi: Ze wszystkich rzeczy boskich najbardziej boską jest współpracować z Bogiem na zbawienie dusz. Chcesz być apostołem Serca Pana Jezusa, słuchaj Jego słów, wyrzeczonych do ŚŚ. Apostołów: Wy jesteście sól ziemi. A jeśli sól zwietrzeje, czem solona będzie? I znów: Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca waszego, Który jest w niebiesiech. Chcesz być tą solą, otóż sam, postępując w uświątobliwieniu, jak sól potrawy chroni od zepsucia, tak ty, drogi bracie, staraj się bliźnich dusze, z któremi masz jaką styczność, różnymi sposobami chronić od zepsucia, aby przez zasługę, jaką daje cnota, stały się miłemi Bogu. Żarliwy chrześcijanin zawsze i wszędzie, w każdem zetknięciu się z bliźnim znajduje sposobność powiedzenia choćby jednego słowa, które zapala światłość w umyśle, a ogień miłości Bożej w sercu, iż się stają bardziej skłonnymi do cnót. Cechą, po której się poznaje prawdziwą gorliwość, jest słodycz, łagodność i przykład dobry nie tylko w słowach, ale głównie w uczynkach. Jej celem powinien być tylko Bóg, a podstawą własne uświęcenie i zbawienie.

    Św. Benedykta, znając pewnego gospodarza złośliwego, trudnego w pożyciu, tak umiała swą słodyczą nań wpłynąć, przedstawiając mu miłość Bożą, sąd ostateczny i straszne męki potępionych, że się wkrótce stał wzorem powściągliwości i umiarkowania.

    Raz jej się ukazał P. Jezus ukrzyżowany; Ciało Zbawiciela oblane Krwią, tak jak niegdyś na Kalwarji, u stóp krzyża stali Aniołowie w milczeniu i adorując krzyż cały krwią zroszony, Pan Jezus wtedy odezwał się do św. Benedykty: To co widzisz, córko moja, nie jest to co cierpię teraz, lecz chcę ci okazać, co cierpiałem dla grzeszników i jaka jest miłość moja dla nich. Zrozumiała ona z tego widzenia wartość dusz, które tyle upokorzeń i mąk kosztowały Jezusa; przeto jej gorliwość w nawracaniu dusz stała się jeszcze większą.

    Kto chce być dla innych użytecznym, pierwej winien nad sobą pracować, aby mu nie rzeczono: Obłudniku, wyrzuć pierwej tram z oka swego, a tedy przejrzysz, abyś wyjął źdźbło z oka brata twojego. A św. Ignacy upomina: Kto, służąc Bogu, chce wielkich rzeczy dokonać, niech na to szczególniej uważa, aby o sobie wiele nie rozumiał. Pokora jest fundamentem doskonałości, bez niej wszystko runie. Z pokornymi Bóg trzyma i dopomaga im. Im się bardziej uniżamy, tem bardziej wywyższa się Bóg, który chwały swojej komu innemu nie dawa.

    Kto wśród ludzi działać i bezpiecznie przebywać chce, niech się o to najbardziej stara, aby jednakim był dla wszystkich, a nie szkodził nikomu (św. Ignacy). Człowieka jednamy sobie uprzejmością, pokorą i niema tak dzikiego, tak twardego, któryby się tym sposobem nie dał pociągnąć do Boga. Więcej ceń każdego człowieka zbawienie, niż wszystkie całego świata skarby (św. Ignacy).

    Bł. Małgorzata dla ratunku dusz co tydzień w piątek w dzień i w nocy pewną liczbę odwiedzin składała Ukrzyżowanemu, starając się przejąć usposobieniem Najśw. Panny w owym dniu Jego cierpienia, a potem ofiarowała modlitwę swoją i cierpienia w połączeniu z gorzką męką Zbawiciela, Ojcu niebieskiemu za nawrócenie niewiernych i za grzeszników zatwardziałych. Było jej powiedzianem, że dla wszystkich, którzy to ćwiczenie czynić zechcą, będzie Bóg miłosiernym w godzinę śmierci.

    Zbawiciel, otwierając raz skarby nieprzebrane zasług swego życia, mówił w objawieniu do Swej Oblubienicy Marji od św. Piotra: Córko moja, daję ci moje Oblicze i moje Serce, daję ci moje rany i moją Krew. Czerp i wylewaj! Czerp i wylewaj! Kupuj bez zapłaty, moją krwią wykupuj dusze! Jakaż boleść dla mego Serca widzieć, że te źródła ożywcze, te środki wszechmocne, które mnie tyle kosztowały, są zapomniane i wzgardzone. Proś mego Ojca o tyle dusz, ile kropel Krwi wylałem na ziemi!

    Jeżeli kto, to wierny czciciel św. Józefa, powinien się odznaczać cnotą gorliwości; i oto przykład:

    Ojciec Klaholc Redemptorysta, otrzymawszy wiele łask przez pośrednictwo św. Józefa, mówi: Z wdzięczności wspominam odtąd w każdem kazaniu o św. Józefie, a także i to muszę opowiedzieć. Niedawno zeszedłem w niedzielę z ambony; wtem zastąpił mi w powrocie do zakrystji drogę jakiś człowiek i rzekł: ,,Ojcze, muszę się u ojca spowiadać, ale teraz". ,,Proszę chwilkę zaczekać" --- rzekłem do nadzwyczaj wzruszonego człowieka, --- aż zmienię moje ubranie. Kiedym wrócił, zeznał mi ten człowiek przed spowiedzią, jak się z nim rzecz ma ,,Byłem --- rzekł --- znudzony życiem i nawet próbowałem się zabić, co mi się jednak nie udało, ale nie zostało wykryte. Teraz atoli miało się udać; aby zaś na moich nie spadła żadna hańba, wyszukałem tę okolicę odległą o 14 godzin i byłbym teraz z największą pewnością, tak byłem zatwardziały i bez nadziei, a dusza moja tarzałaby się w piekle, gdybym nie był właśnie, kiedy się rozpoczynała przenajśw. ofiara, przechodził koło tego kościoła. Widziałem tłumy śpieszące ze wszystkich stron i tak wiodła mnie nagle obudzona żądza wstąpienia do kościoła, aby zobaczyć, co się tu niezwykłego dzieje. Nie modliłem się wcale. Potem wszedłeś, Ojcze, na ambonę, nie uważałem wcale na kazanie, nie wiem o czemś kazał, w tem usłyszałem nagle niektóre twoje słowa o św. Józefie i w tej chwili obudziłem się jakby z ciężkiego strasznego snu i z nieprzepartą mocą zabłysła mi myśl i to silne przeświadczenie: ,,Św. Józef może i tobie przyjdzie z pomocą.

    Potem wyspowiadał się ten człowiek, a po św. spowiedzi był szczęśliwy, jak dziecko, i nie mógł się oprzeć gwałtownej radości, jaka owładnęła jego ciało i duszę. ,,O mój ojcze --- rzekł --- opowiedz wszystkim wszystko, aby się wielu jeszcze nieszczęśliwych dowiedziało, jak miły i potężny jest św. Józef

    Odtąd przychodzi ustawicznie tutaj wielu i wyszukują mnie biednego kapłana, aby odprawiać generalne spowiedzie, a przedtem oznajmiają: przybywam o 14 godzin i N. nakłonił mnie do tego, abym tutaj szukał spokoju i zadowolenia. (Leo Nr. 13. 1884 r.).
    Praktyka

    Módl się, drogi bracie, gorliwie za grzeszników, gdyż P. Bóg w objawieniu powiedział do św. Magdaleny de Paris, że: Łzom i modlitwom podarowane jest zbawienie świata. Ofiarowaniem zaś częstem i serdecznem Zasług, Krwi i Oblicza P. Jezusa Bogu Ojcu, można miljony dusz wybawić od piekła. A chociażbyś rozdał cały skarb świata, więcej nad to uczynisz, gdy jedną duszę pozyskasz Bogu.
    MODLITWA

    O. św. Józefie! racz mi wyjednać łaskę, abym sam, postępując w cnotach, modlitwą i innymi sposoby wiele dusz pozyskał P. Bogu. Amen.
  • +++

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

  • Dzień 17 marca

    Św. Józef wzór szczodrobliwości


    Gdy trzej Królowei odjechali, Najśw. Marja P. podarunki, jakie dostała od nich, oddała św. Józefowi, by je według upodobania rozdzielił. Niezawodnie św. Józef taki uczynił podział: jedną część zachował dla świątyni Jerozolimskiej, drugą oddał kapłanowi, który obrzezał Dzieciątko Jezus i synagodze Betleemskiej, najwięcej dostało się ubogim, a dla siebie zatrzymał św. Józef jeno tyle, co było konieczne na najnieodzowniejsze potrzeby. O jakże ta szczodrobliwość Józefa potępia twoją chciwość. Zbadaj twe serce, czy się w niem nie zagnieździło łakomstwo, wstrętne Bogu i ludziom. Łakomstwo jest to nieporządne przywiązanie do dóbr ziemskich. Zdrady, podstępy, procesa, krzywoprzysięstwa, nieczułość względem ubogich, są to smutne następstwa tego grzechu. Znaki, że opanował czyje serce są: gdy kto pragnie czyjego dobra, gdy się zbyt cieszy z posiadania dóbr doczesnych, lub zbyt smuci z braku lub utraty z tychże, albo gdy się o nie stara środkami niesprawiedliwymi, gdy nie daje wcale ubogim rzeczy mu zbywających. Stąd św. Paweł łakomstwo nazywa bałwochwalstwem.

    Zwykle, bracie, tak długo hojnym jesteś, dopokąd nic nie masz, wówczas serce twoje pełne współczucia dla nędzy; niechno cię jednak P. Bóg opatrzy, a jaka to zaraz w sercu twojem lękliwość, byś niczego z tego nie uronił.

    Słyszałem ci ja o pewnej staruszce, która grała w loterję, czego naturalnie ani jej, ani nikomu nie chwalę. Owóż ta staruszka tak się podobno codzień modliła: O mój Ty Jezu dobry, toć mi już dopomóż do wygranej, a wówczas będę hojną dla ubogich; wszystkie łzy ocierać, wszystkie rany goić będę. I stało się z dopuszczenia Bożego, że owa staruszka wielki los wygrała. Była sobie zaraz bogatą panią. I cóż się dzieje? Otóż przychodzi do niej chudziak odarty, a było to zimą, głodny i prosi o wsparcie. I czy wiesz co mu się dostało? Otóż owa staruszka nie miała zębów; kiedy zatem chleb jadła, to jeno ośrodek zjadała, a skórkę, której skruszyć nie mogła, skrzętnie chowała pod poduszkę. I wielka to już ilość tych skórek była, ponieważ nasza babinka była nader skąpa i skórki biedakowi nie życzyła. Gdy więc ów ubogi przed nią stanął, zaprowadziła go do łózka i, oddając mu te skarby swoje, t.j. stare skórki, rzekła: Owóż masz, biedaku; raz sobie przynajmniej użyj!

    Taką to była szczodrobliwość tej, która z nędzy przyszła do pieniędzy. Może serce twoje podobnie usposobione? Toby źle było. Należy ci się w takim razie modlić do św. Józefa o zmianę serca w tym właśnie względzie. Inni znów, gdy szczęście doczesne ich spotka, zapominają o wieczności, na zbytkach, strojach, piciu i jedzeniu marnotrawią grosz.

    Św. Józef zaś pomimo że miał wielką sumę od Trzech Króli, jednakże w niczem nie robił zbytków. On zawsze szczodrobliwy i teraz nie skrócił swej ręki, śpieszy na pomoc w różny sposób, ratuje, osłania, uzdrawia, czego dowodem następujące przykłady:

    Przykład I. Od pewnej panienki, znanej w naszym klasztorze św. Józefa z gorliwości o zbawienie dusz, która ją zatrzymywała w obcym kraju, oraz z wielkiego miłosierdzia, odebraliśmy w r. 1908 następujące słowa wdzięczności:

    Najpokorniejsze podziękowanie składam za cudowne uzdrowienie ze śmiertelnej choroby. Byłam opuszczona od wszystkich i od lekarzy, śmiertelnie chora, uboga, w obcym kraju. Rodzaj choroby był: najwyższe wycieńczenie sił, już w drugim miesiącu choroby odpluwałam krew i śmierć zaglądała mi w oczy. Najboleśniejszem była dla mnie myśl schodzenia ze świata bez Sakramentów św., gdyż byłam oddaną do szpitala dla umysłowo chorych, a do takich księdza nie wzywano. W tym nad wyraz przykrym stanie oddałam się z ufnością wielowładnej opiece św. Józefa, prosząc o zdrowie. I nadspodziewanie, w krótkim czasie, jakbym jakie cudowne lekarstwo zażyła, z wielkim podziwieniem lekarzy i otaczających mię, w paru dniach uczułam wielki apetyt, jakby ciągły głód, który zaspakajałam, w trzech tygodniach całkiem czerstwo wyglądającą i zdolną do pracy, odesłano mię do domu.

    Czynię to zeznanie na większą cześć św. Józefa ukochanego mego Patrona, którego sobie za opiekuna obrałam na całe życie.

    Agnieszka D.


    Przykład II. Zgromadzenie SS. Bernardynek w Krakowie, przy kościele cudami słynącego św. Józefa, zanim przyjęło cel adoracji Przenajśw. Sakramentu, poświęcało się pielęgnowaniu sierót i wdów.

    W grono więc tychże, jak opisuje w kronice klasztornej współczesna jej siostra, zaliczono oddaną około roku 1700 pannę Teresę Michałowską, sędziankę krakowską wielką kalekę, której lekarze kości z nóg wyjmowali. Oprócz tego, miała defekt w krzyżach (prawdopodobnie garb). Nie mogła chodzić, klęczeć ani nawet dobrze siedzieć wskutek cierpień doznawanych. Noszono ją więc na rękach. W wilją uroczystości św. Józefa, t.j. 18 marca, kazała się zanieść przed obraz tegoż Świętego i, leżąc krzyżem, podczas gdy zakonnice w chórze odmawiały Kompletę, chora, wzmocniwszy ufność ku temu św. Patrjarsze, w głos się modliła, mówiąc: Św. Józefie, wieleś pocieszył, pociesz i mnie!...

    I nie zawiódł jej ufności nasz św. Patron. Już odtąd p. Teresy nie nosili, gdyż została uzdrowioną zupełnie, na co patrzała opisująca Siostra. Uszczęśliwiona z łaski cudownego uzdrowienia, chciała się zaraz poświęcić P. Bogu na służbę, zostać zakonnicą w klasztorze, pod skrzydłem opiekuńczem św. Józefa, lecz według zalecenia przełożonej, musiała pozostać rok na świecie, aby wypróbować swe powołanie, zanim ją zaliczono w grono dziewic poświęconych Bogu. Po upływie roku powróciła do klasztoru i rozpoczęła nowicjat, który chwalebnie ukończywszy, została bardzo gorliwą, pobożną i uzdolnioną zakonnicą.
    Praktyka

    Kto chce, aby go Opatrzność Boska i św. Józef mieli w swej pieczy i ratowali, czy to na duszy, czy na ciele, niech nie stawia na loterję i nie gra w karty. Na pieniądzach wygranych na loterji, zamiast błogosławieństwa Bożego, ciążą łzy i przekleństwa wielu z tych, którzy przegrali; dlatego nikogo one nie uszcześliwiają; co stwierdzają liczne zdarzenia, np. jedna osoba, gdy wyrała, z radości umarła, inna dostała pomieszania zmysłów; tamta znów utopiła w pieniądzach całą swą duszę. A jakiegoż losu wskutek tego może się spodziewać w wieczności? Zamiast więc stawiać na loterję, zamów Mszę św. za dusze zmarłych w czyścu, a one ci wyjednają pomoc, lub zwróć się do św. Józefa z błagalną prośbą.
    MODLITWA

    Wejrzyj na mnie, św Józefie, litościwem okiem i racz mię podźwignąć z tej nędzy fizycznej (i moralnej), a oraz wyjednać dar zdrowia, jeżeli to będzie zbawiennem dla mej duszy! Amen.
  • +++

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia


  • Dzień 18 marca

    Czwarta boleść św. Józefa


    Wreszcie zbliżył się dzień, w którym Marja pospołu z Józefem, Oblubieńcem swoim, winna się była udać do Jeruzalem, aby Ojcu Przedwiecznemu ofiarować Baranka Bożego. Ucałowawszy raz jeszcze żłóbek, który patrzał na narodzenie się Mesjasza, puścili się z Dzieciątkiem w drogę. Po uciążliwej podróży, stanęli u celu. Przybywszy do Jeruzalem, Józef św. zakupił parę synogarlic, następnie udał się pospołu z Marją do świątyni.

    Najśw. Marja Panna, jak nam opowiada Katarzyna Emmerich, dopełniwszy prawem przepisanego oczyszczenia i złożywszy w ofierze Bogu Ojcu Syna Ukochanego, schroniła się po za kratki, kędy się kilka innych znajdowało niewiast, które w tymże samym celu na ten dzień do świątyni przybyły. Józef św. pozostał w tyle z mężczyznami. Wówczas kapłani poczęli kadzić ołtarz dwoma kadzielnicami w pośród zwykłych modlitw. Po tej ceremonji zbliżył się sędziwy Symeon. Według objawień Marji z Agredy, był on kapłanem niższej rangi. Owóż Symeon ten odebrał zapewnienie od Ducha św., iż nie wprzód umrze, aż ujrzy Mesjasza. Upojony szczęściem, bierze starzec z rąk Marji Dzieciątko Jezus, błogosławi Boga i śpiewa: Teraz puszczasz, Panie, sługę Twego w pokoju...

    Św. Józef, który po ceremonji oczyszczenia N. Marji P. zbliżył się do Niej z najgłębszem uszanowaniem, przysłuchiwał się słowom natchnionego starca. Symeon pobłogosławił potem św. Rodzinę, dodając ze smutkiem: Dziecię to przyszło na upadek i na powstanie wielu z Izraela, a do Matki się odezwał: A duszę Twą własną przeniknie miecz, aby myśli z wiela serc były objawione. Po Symeonie zbliżyła się prorokini Anna. I ona także była natchniona Duchem Bożym, więc poczęła sławić Pana i opowiadała wszystkim, którzy wyczekiwali odkupienia Izraela, o Dzieciątku i o Matce Jego.

    Według zeznań K. Emmerich, wszyscy obecni nadzwyczaj byli wzruszeni. Najśw. Panna, co dopiero wyrzeczonemi słowami Symeona zraniona, jeszcze się piękniejszą wydawała; jaśniała w tej chwili uroczystej jako mistyczna róża rajska. Następnie opuścili Jezus, Marja i Józef św. przybytek Pański i udali się drogą ku Nazaret.

    Podziwiajmy pokorę Najśw. Marji P. i naśladujmy gotowość w składaniu Bogu ofiar. A dalej zastanówmy się jak wielką boleścią przeszyła Serca Marji i Józefa przepowiednia Symeona. Ścieżka życia twego, drogi bracie, może także ciernista i już nie jedno cierpienie wycisnęło łzy z oczu twoich; wpatruj się więc w Najśw. Rodzinę, widok ten cię pokrzepi, wstępuj w ślady Jezusa, a kiedyś, po zejściu z tej łez krainy, otrzymasz z Jego rąk wieniec chwały.

    Często bolesne ciosy, jakie w nas uderzają, uważamy za największe nieszczęście, gdy tymczasem nieraz jeszcze na tej ziemi zdołamy się przekonać, że są dobrodziejstwem od Boga, co nam lepiej rozjaśni następujący przykład:

    Pani N... nie dość, że pałając miłością ku Najśw. Marji P. i św. Józefowi, siebie i cały dom polecała Ich opiece, ale nadto swoje siedmioro dziatek ofiarowała do 7-miu Boleści Najśw. Dziewicy, aby sobie z nich raczyła zrobić siedem Radości na wieki.

    Najmłodsza córka pani N. zachorowała na tyfus. Choroba się wzmagała, a matka tonęła we łzach na samo przypuszczenie straty ukochanego dziecka. Gdy raz w modliwie wylewała przed P. Bogiem boleść swej duszy, ukazał jej się Anioł, odziany białą szatą, złotą wstęgą przepasany i pocieszając, powiedział, że X. jej córka pójdzie w sobotę, a samejże pani N. także zapowiedziała sobotę na zejście z tego świata, lecz nie wymienił roku, ani miesiąca, w którym to nastąpi. Dodał nawet, na jaką chorobę umrze. Ten poseł niebiański, oprócz tego, przyniósł jej takie umocnienie dla duszy, że od tej chwili z zupełną rezygnacją i spokojem patrzała na gasnące życie dziecka. I gdy według słów Anioła w sobotę w marcu, w ubiegłem stuleciu, oddała szczęśliwie P Bogu piękną duszę w 19-ej życia wiośnie, pani N. z takiem poddaniem się woli Bożej i męstwem przyjęła ten krzyż, że wszyscy obecni nie mogli wyjść z podziwienia, gdyż prócz swej córca zakonnicy, nikomu widzenia nie zwierzyła.

    Po ludzku sądząc, spadł na tę rodzinę straszny cios! Wkrótce atoli innego nabrano przekonania. O rękę X. starał się młodzian bogaty, syn jednej z pierwszych rodzin kraju, za którymi wtedy wzystko przemawiało. Niezadługo jednak po śmierci tej dzieweczki zszedł na bezdroża. Widząc to p. N. nie miała słów na podziękowanie Najśw. Rodzinie, iż zabierając jej dziecko, ochronił je od nieszczęśliwego losu.

    Widocznie N. Marja P. przyjęła ofiarę z siedmiorga dziatek pani i zabrała najmłodsze, aby sobie zeń zrobić pierwszą a nową radość w niebie. cześć więc i dzieki N. Marji P. i Jej św. Oblubieńcowi za tak dzielne czuwanie nad powierzonymi Ich pieczy!

    Drugi przykład. Pewnego razu dwóch kapłanów z zakonu św. Franciszka podróżowało wzdłuż wybrzeży Flandrji. Nagle powstała groźna burza, w czasie której okręt się rozbił i zatonął z 200 podróżującymi. Owi kapłani zachowali w tym zamęcie tyle przytomności, że się przyczepili do deski, której nie byli w stanie długo się trzymać i już czuli, jak im siły ustawały. W tem rozpaczliwem położeniu zwracają się oni do św. Józefa, do którego mieli szczególne nabożeństwo. Jakiś czas ich zaufanie było wystawione na próbę, wkrótce jednak ukazał im się święty, którego wezwali na pomoc, na desce w postaci pięknego młodzieńca. Pozdrowił ich serdecznie, pocieszył i wlał w ich osłabione członki w cudowny sposób nową siłę. Potem wiosłując kierował deską i doprowadził ich jak na łodzi do pobliskiego brzegu. Gdy wyszli na brzeg, upadli na kolana, wznieśli ręce do nieba, dziękując Bogu za tak niespodziewany ratunek. Wyraziwszy i swemu gorliwemu wybawcy wdzięczność, chcieli się dowiedzieć kim on był. Jam jest, brzmiała odpowiedź, Józef, któregoście wy na pomoc wezwali. Na to słowo serca tych Franciszkanów zadrżały z radości. Za to nabożeństwo i zaufanie spotkała ich jeszcze inna nagroda, albowiem św. Józef objawił im swe radości i boleści, jakie wśród ziemskiej pielgrzymki przeszedł i zapewnił ich, że On z upodobaniem będzie spoglądał z nieba tych, którzy takowe nabożnie rozważać będą. To rzekłszy zniknął, pozostawiając obydwóch zatopionych w rozkoszy duchowej. To zdarzenie dało początek dziś powszechnie znanemu i w odpusty uposażonemu nabożeństwu 7 radości i boleści św. Jóżefa (Caseaux. Miesiąc św. Józefa, str. 106 i 107).
    Praktyka

    Rozważajmy często boleści N. Marji P. i św. Józefa, gdyż takie współczucie jest Im i P. Jezusowi bardzo miłe, jak to sam objawił Bł. Weronice z Binasko, mówiąc: Córko moja, drogie mi są łzy wylewane nad męką moją; ale że miłuję Marję matkę moją miłością niezmierną, rozpamiętywanie boleści, jakie ucierpiała przy śmierci mojej, jest mi jeszcze droższem. A na prośby N. Marji P. czcicielom Jej boleści przyrzekł łaski: 1) że ktokolwiek udawać się będzie do Matki Najśw. jako matki bolesnej i przez Jej boleści prosić będzie o potrzebne łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty; 2) że uwolnionym będzie od trwogi i ucisków wewnętrznych, jakich zwykle doznaje się w ostatniej godzinie; 3) że za życia będzie pamiętał o Męce Pańskiej, aby po śmierci szczególną za to nagrodę otrzymał w niebie; 4) nakoniec, że wszyscy czczący pobożnie boleści Matki Najśw., mieć Ją będą za szczególną swoją Panią i Władczynię i że Marja rozporządzać nimi będzie według woli swojej.

    Zaś z powyższego przykładu dowiedzieliśmy się jak św. Józef życzy sobie, aby Jego boleści rozważać i jaką dał obietnicę. Korzystajmy z niej.
    MODLITWA

    Św. Józefie, uwielbiam Twoje i Twej Najśw. Oblubienicy siedm boleści, prosząc, abyś mi wyjednał do nich stałe nabożeństwo oraz łaskę chętnego przyjmowania krzyżów z rąk Bożych. Amen.



  • +

    *
    "Podstawą tronu Bożego są sprawiedliwość i prawo; przed Nim kroczą łaska i wierność."
    Księga Psalmów 89:15 / Biblia Tysiąclecia

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.